Mon Dieu [Dziecko Bogów].doc

(232 KB) Pobierz
"Mon Dieu"

"Mon Dieu"

http://www.yaoi.strefa.pl/html/opowiadania/dziecko/mondieu.html

autor: Dziecko Bogów

 

 

 

Nad miastem przechodziła burza. Lało całą noc i nie zamierzało przestać. Poranne słońce nie miało szans przedrzeć się przez zasłonę z gęstych, ciemnych chmur. W odrestaurowanej kamienicy w bogatej części miasta rozdzwonił się budzik. Rozdzierający dźwięk wdzierał się do głowy i świdrującym, przenikliwym, niemalże do granicy bólu, skrzekiem obudził mężczyzn leżących na dużym, drewnianym łożu z baldachimem. Jeden z nich, brunet leżący bliżej szafki, uderzał na oślep próbując uciszyć urządzenie. Kiedy w końcu w pokoju nastała cisza, w uszach i tak im dzwoniło. Brunet usiadł przecierając ręką twarz i mierzwiąc sobie włosy. Zsunął nogi na ziemię i dotknął stopami ciepłego dywanu. Nago przeszedł do łazienki i wszedł pod prysznic. Kiedy tylko zniknął za drzwiami oczy otworzył jego towarzysz. Włosy rozsypały mu się delikatnie wokół opalonej twarzy nadając miękkości jej rysom. Chłopak ściągnął ze swojego nadgarstka gumkę i związał niesforne, kosmyki w małą kitkę. Tak jak przewidywał połowa włosów i tak wróciła "na swoje miejsce". Przez chwilę spokojnie wsłuchiwał się w szum wody, ale czuł jak robi mu się niedobrze. Walczył z przychodzącymi raz po raz falami nudności i próbował oddychać głęboko. Jego wzrok spoczął na dużym, balkonowym oknie. Wstał i ruszył w jego kierunku, ale od razu dał o sobie znać posiniaczony bok i uniemożliwiające w pełni sprawne poruszanie się - poobijane plecy. Przezwyciężając ból stanął przy parapecie i wdychał odświeżone przez burzę powietrze. Niestety nie na dużo to się zdało, torsje wróciły ze zdwojoną siłą i mężczyzna nie mógł dłużej czekać. Nie zważając na obecność drugiego w łazience, jak najszybciej potrafił wbiegł tam i prawie w ostatniej chwili upadł na kolana przed muszlą. Po chwili było już po wszystkim. Zmęczony podniósł głowę i papierem otarł nadal drżące wargi. Dopiero po kilkunastu sekundach zdał sobie sprawę, że przestał słyszeć wodę. Obrócił gwałtownie głowę i natrafił na pełne litości, a może raczej politowania stalowo-błękitne tęczówki bruneta.

- Nie rób scen Paweł.

Brunet wyszedł z łazienki z nieodpartą chęcią wypicia drinka. Nie obchodziła go wczesna pora ani inne tego typu "bzdurne" argumenty. Alkohol był dla niego rozrusznikiem. Dopiero po pierwszej szklaneczce budził się na tyle, żeby, w jego mniemaniu, normalnie funkcjonować. Jego zapał ostudziło wdepnięcie w gigantyczną kałużę, a właściwie basen, który utworzył się na kuchennej podłodze. Jego wzrok spoczął na otwartym na oścież oknie, przez które całą noc padał deszcz. Zaklął siarczyście i z impetem wypadł na korytarz otwierając drzwi całą siłą swojego ciała. Stał nie wiedząc czego się złapać. Miał ochotę trzasnąć drzwiami i iść w cholerę, ale wziął do ręki mopa i wszedł do sypialni.

- Czy to ty, kurwa, zostawiłeś otwarte okno w kuchni?

Przygwoździł Pawła do ściany jednym ruchem, na chwilę odbierając mu dech i nabijając kolejnego siniaka na plecach.

- Nie. Nie wiem

- No to tak czy nie!?

- Nie pamiętam

Paweł opuścił głowę między ramiona i wzruszył nimi.

- Skoro nie pamiętasz to będziesz to sprzątał.

- Nie mogę. Mam próbę. Zadzwoń po Karolinę, zwolniłeś ją, ale przyjedzie jak ją poprosisz.

- Chyba oszalałeś! Nie będę wpuszczał do domu jakiejś obcej baby, nie życzę sobie, żeby łaziła po sypialniach i wszystko sobie oglądała.

Paweł uśmiechnął się słabo i wydostał spod mocnej ręki. Podszedł do łóżka i zerwał z niego kołdrę odsłaniając zakrwawione prześcieradło i poduszkę.

- Na przykład tego, tak?

- Tak. Na przykład.

- Nie odpowiadaj na pytania retoryczne.

Obrócił się i bez słowa podniósł mopa, który w między czasie upadł na podłogę, i wszedł do kuchni. To co tam zobaczył przekraczało jego wyobrażenie o tej "powodzi". Pływało dosłownie wszystko. Panele już zdążyły nasiąknąć i odchodziły od siebie, wykładzina wyglądała jak gigantyczna gąbka, a z dolnych półek wymyło drobne przedmioty i, z tego co się zorientował po kolorze wody, mąkę. Dopiero wtedy w pełni zrozumiał znaczenie słowa "Gehenna" , żeby posprzątać ten bajzel potrzebne było jakieś kilka godzin, a na tyle nie mógł sobie pozwolić. O dziesiątej czekało go spotkanie z zespołem i sztabem ludzi. Mieli omówić szczegóły nagrania teledysku i promocji nowej płyty. Kiedy tylko usłyszał ostentacyjne trzaśnięcie drzwiami i pisk opon na podjeździe chwycił za telefon i wybrał numer. Szybko i bez problemu umówił się z ich 'ex gosposią' na wysprzątanie kuchni i odłożył słuchawkę. Nie warząc na przemoczone nogi i dół spodni i podszedł do stojącego w pobliżu krzesła i z głuchym jękiem opadł na nie. Zerknął na swój brzuch i bok. Skrzywił się na to co zobaczył. Od miesięcy nie było tak źle. Już od dawna nie był wściekły. Paweł zdał sobie sprawę, że nawet nie wie, co było powodem jego złości. Wstał i wyjął z zamrażarki lód. Jeden woreczek trzymał przy żebrach, a drugi położył na odchylonej twarzy. Usłyszał dźwięk przychodzącego sms'a. "Wiadomość od Skarb". Migający napis wywołał u niego dziwny grymas. "Przepraszam, wiesz, że nie chciałem. To wszystko przez pracę. Miłego dnia". Zmrużył oczy i zmarszczył czoło, przestawał już rozumieć jego intencje. Niby wiedział, że Patryk go kocha, nie należał do tych, którzy trzymają niepotrzebne rzeczy, ale nie mógł pojąć co takiego może sprowokować go do takich reakcji, co on (!) robi źle i czym zasługuje na takie traktowanie. Maja, przyjaciółka z zespołu, katowała go lekturami o toksycznych związkach i ludziach - modliszkach, ale do niego nie docierały argumenty. Nie, w sumie docierały, rozumiał wszystko to co dzieje się dookoła niego, cały ból był żywy i prawdziwy, każde cierpienie i łza i każde cierpkie słowo, które uderzało nawet mocniej niż pięści. Ale nie mógł odejść. Nie potrafił zrezygnować z tych pięknych chwil, które też były. Z uśmiechów, cudownych nocy i odrobiny czułości okazywanej niby mimochodem. A przede wszystkim, nie potrafił zrezygnować z miłości do niego. Tak źle i tak niedobrze. Rzucił telefonem o ziemię i roztrzaskał go na części pierwsze. Zszedł do samochodu i wyjechał na ulice.

Na spotkanie wszedł spóźniony. Musiał jeszcze pojechać do biura Patryka, upewnić się, że ten nie wróci do domu przed wyjściem Karoliny. Nie żałował, że tam trafił. Jego "Skarb" był w świetnym nastroju, był taki jakim Paweł go pamiętał z początku ich znajomości i związku. Kochany, uśmiechnięty, wesoły. Kiedy tylko sekretarka zdołała powiedzieć, że siedział w pokoju dla gości Patryk wpadł tam i od progu zaczął go przepraszać. Delikatnie głaskał jego policzek i całując raz po razie w przerwie na oddech pytał czy mu wybaczy. Wybaczył. Wybaczył zanim on zdążył o to poprosić. Zasiedział się z nim i potem pędził przez miasto na złamanie karku. Prawie spowodował wypadek wjeżdżając na czerwonym na skrzyżowaniu. Duży, szklany budynek w centrum - siedziba wytwórni - okazale prezentował się już z daleka. Z każdą minutą rósł w oczach, aż w końcu Paweł zaparkował z piskiem przed wejściem. Portier rzucił w niego przepustką, którą mężczyzna złapał w biegu i zaraz zniknął w windzie. Po chwili był już na miejscu.

- Czekają na Ciebie

Ala, sympatyczna asystentka prezesa (zawsze skora do usprawiedliwiania wszystkich i świetna w wymyślaniu wymówek na poczekaniu) skinęła głową na gabinet szefa.

- Długo już tam siedzą?

- Jakieś 15 minut.

Paweł przeszedł przez cały pokój kierując się do sali zebrań. Nacisnął na klamkę i nieśmiało wetknął głowę do środka.

- Przepraszam! Błagam nie bijcie!

Padł na kolana od progu i uniósł ręce w poddańczym geście rozbrajając wszystkich zebranych. Atmosfera się rozluźniła i w końcu mogli przystąpić do pracy. Nowy album ich grupy miał się ukazać na początku nowego miesiąca, a promować go miał klip do ich wersji "Blondie". Nie mogli się już doczekać momentu kiedy wszystko się zacznie. Znowu wywiady, nagrania no i przede wszystkim koncerty. Mieli szczęście, że dwa lata wcześniej trafili na duży zastój na rynku muzycznym i wbili się na szczyty lisy przebojów w rekordowo szybkim czasie. Oczywiście nie umniejszali zasługi nieustannej atmosfery skandali dookoła nich (i oczywiście niewątpliwego talentu), a ich nazwa - Skazani Na Sukces, była nieustannie wykpiwana przez krytyków. Za cel wzięli sobie główną zasadę show biznesu "Nie ważne jak mówią, ważne, że w ogóle mówią". Wszystko to złożyło się na ich niepodważalną wygraną. Na koncertach szalały tłumy, zarówno kobiet, przychodzących dla Pawła, jak i mężczyzn zebranych dla pozostałej części zespołu - trzech kobiet (no i dla Pawła), a płyty sprzedawały się jak świeże bułeczki. Kampania promująca nową płytę była zbliżona do poprzedniej - narobić jak najwięcej szumu. Na przykład dlatego też w klipie wszyscy mieli być poprzebierani za przedstawicieli, przeciwnej niż swoja, płci. Po dwugodzinnych ustaleniach z ulgą wyszli na zewnątrz i wsiedli do firmowych mercedesów, które miały zawieźć ich do studia w którym częściowo będzie kręcony materiał i na przymiarkę kostiumów. Do pierwszego samochodu wsiadł ich manager i producent, do drugiego Tamara i Lidia, a w trzecim zasiedli Maja i Paweł. Na miejscu miał na nich czekać kolejny sztab ludzi odpowiedzialnych za ich wygląd i całą resztę "tego medialnego bajzlu" - jak to określał Patryk. Kiedy tylko kierowca zatrzasnął drzwi się za mężczyzną, przyjaciółka przyszpiliła go wzrokiem. Wymownie uniosła brwi i wydęła usta, nie musiała nic mówić, żeby można się było zorientować, że jest poirytowana. Długimi paznokciami ostentacyjnie pukała w torebkę, trzymaną na kolanach. Paweł udając, że nic nie widzi uciekał wzrokiem za okno.

- No i?

Maja postanowiła w końcu przerwać tę idiotyczną ciszę i udać, że nie widzi tego, że przyjaciel ewidentnie ją ignoruje.

- Co "no i?"

Paweł nawet nie obrócił głowy, ale oczami wyobraźni widział jak kobieta przewraca oczami , usłyszał za to zniecierpliwione prychnięcie i po chwili zrezygnowane westchnienie.

- Pawełku, powiedz mi, tak szczerze, czy Ty udajesz głupka, czy ja tego dawniej nie zauważyłam?

- Nie musisz być taka miła, naprawdę to dla mnie za wiele

Z cynicznym uśmiechem raczył w końcu spojrzeć na Maję. Ku jego zdziwieniu wyglądała na naprawdę zmartwioną i przejętą. Opuściła wzrok i zacisnęła usta w wąską linię. Próbując udać, że już nic ją nie obchodzi wpatrywała się w swoje tipsy z każdej strony, jakby nigdy nic.

- Przepraszam Maju, nie powinienem. Co chcesz wiedzieć?

Wziął dłoń kobiety i delikatnie pocałował jej wnętrze przywołując na jej twarzy blady uśmiech, który jednak natychmiast stężał i znowu zobaczył jej poważne oblicze. Usiadła bokiem podkurczając nogi i chwyciła w ręce jego policzki. Kciukami głaskała opaloną skórę, na chwilę zatrzymując wzrok na lekko zaczerwienionym miejscu.

- Dlaczego się spóźniłeś, nigdy tego nie robisz. Nie znosisz się spóźniać.

- Mieliśmy w domu małą powódź.

Na wspomnienie tego "małego" kataklizmu który nawiedził ich mieszkanie skrzywił się nieznacznie.

- I co? Nie powiesz mi, że sprzątałeś.Za dobrze cię znam, wiem, że zadzwoniłbyś po pomoc. Więc czemu?

- Jesteś przerażająca... skąd tak dobrze mnie znasz?

- Ma się swoje metody, no, i myślę, że te cztery lata przesiedziane z tobą w liceum też mają w tym swój udział.

Mrugnęła do niego zalotnie i skinęła głową na znak, że nadal czeka na odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.

- Byłem u Patryka. Mieliśmy małe spięcie i chciał mnie przeprosić.

- Ojej, jakież to wzruszające. On chce cię przeprosić, ale to ty musisz do niego jechać?

- Nie bądź niesprawiedliwa. On ma pracę, nie może się ot tak urwać.

Kobieta nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Otworzyła usta ze zdziwienia i zmarszczyła czoło, dokładnie tak, jak robił to Paweł.

- Chłopcze! Posłuchaj co ty mówisz. On ma pracę i nie może, a ty co, całymi dniami opalasz się na balkonie!? Nie, nie mogę uwierzyć, że ty naprawdę tak myślisz.

Z dezaprobatą pokręciła głową śmiejąc się z niedowierzaniem. Mężczyzna wzruszył ramionami i oparł głowę o zagłówek. Włosy łaskotały go w kark więc zdjął gumkę z nadgarstka i próbował je związać. Maja przez chwilę obserwowała jego walkę z kosmykami, ale przesuwając wzrokiem po jego sylwetce ze zgrozą zauważyła sine plecy, które pokazały się, kiedy Paweł związując włosy pociągnął ją do góry. Zdecydowanym ruchem zadarła ją wyżej i z przerażeniem wciągnęła powietrze. Paweł natychmiast poprawił materiał, obracając się od kobiety.

- Znowu to zrobił!?

Siłą obróciła go w swoim kierunku, i niemal wykrzyczała mu pytanie w twarz. Odpowiedziała jej cisza.

- Pytam cię o coś! Czy ten sukinsyn znowu to zrobił?!

Kiedy po raz kolejny nie otrzymała odpowiedzi załamała ręce.

- Paweł do cholery czy ty nie widzisz co się z tobą dzieje? Proszę cię, błagam cię, zostaw go, bo to cię zniszczy. Pawełku...

Pogłaskała jego włosy przygarniając go do siebie. Bez oporu wtulił się w jej ciepłe ramiona. Kiedy kierowca zjechał na parking i zaparkował samochód Paweł pierwszy raz docenił dźwiękoszczelną szybę, którą szefostwo kazało zamontować w każdym wozie, oddzielającą szofera od pasażerów. Przed budynkiem w którym znajdowało się studio czekały już dziewczyny, a po chwili dojechali pozostali. Mieli czterdzieści minut spóźnienia, więc musieli się sprężać. Poznali ekipę z którą mieli pracować w przyszłym tygodniu i szybkimi krokami zmierzali do garderoby, zwanej "szafą" i co jakiś czas popiskiwali z zachwytu jak małe dziewczynki.

- Chyba będę was musiał zmartwić drogie panie, ale wasze kostiumy już są wstępnie wybrane.

Jęk zawodu rozszedł się w pomieszczeniu wywołując tylko chichot u Pawła.

- Chwała Bogu, że przyszedłeś im to powiedzieć, bo siedziałyby tu do jutra.

Wyciągnął rękę do młodego stylisty, który przyniósł dziewczynom tę tragiczną wiadomość.

- Cieszę się, że się przydałem. Hm... trochę mi ulżyło.

- W związku z?

- Z tobą. Zastanawiałem się jak ja zrobię z ciebie kobietę, ale w rzeczywistości jesteś bardziej hm... delikatny niż na zdjęciach które oglądałem.

- Czy mam traktować to jako komplement?

- Hej, cioty, nie flirtować, tylko pracować! Nie przyjechaliśmy tu na randkę w ciemno.

Lidia jak zawsze była bezpośrednia. Mężczyźni spojrzeli na nią z udawanym politowaniem, a Paweł pokazał jej nawet język.

- Poza tym, pomarańczowy ma już księcia

Dziewczyna nie dawała za wygraną uśmiechając się perfidnie. Maja usłyszawszy to podeszła do niej, objąwszy w pasie, popatrzyła na Pawła i zwróciła się do stylisty

- Chyba złą macochę.

 

Paweł, mimo, że spotkania skończył o siedemnastej, miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. Jadąc wieczorem do domu, miał nadzieję zastać chociażby pościelone łóżko. Po całym dniu, i poprzedniej nocy, był wyczerpany jak rzadko. Na domiar złego cały czas przypominał o sobie ból pleców. Kiedy, przez dużą bramę, wjechał na podwórze kamienicy zauważył, że Patryka jeszcze nie ma. Jego miejsce stało puste. Zdziwiony zaparkował audi w cieniu i wszedł na klatkę schodową. Wdrapywanie się na ostatnie piętro było dość męczące, ale to była cena najpiękniejszego mieszkania w okolicy. Przed drzwiami wyciągnął klucze i już miał otwierać, kiedy usłyszał dobiegające ze środka hałasy. Zaniepokoił się, i nastawił uszu - być może mu się przesłyszało. Niestety, wyraźnie słyszał jak ktoś chodzi w środku. Najciszej jak umiał nacisnął klamkę i wszedł do przedpokoju. Chwycił stojącą za szafą rakietę tenisową i skradając się podszedł do kuchennych drzwi. Uniósł "broń" nad głowę i z zamiarem unieszkodliwienia złodzieja stanął w progu, mało nie nokautując...Patryka. Oboje wrzasnęli odskakując od siebie na kilka metrów. Młodszy wystraszony usiadł na krześle i trzymając się za serce ciężko oddychał. Paweł uspokoiwszy się szybciej podszedł do niego i klęknął przed nim.

- Już dobrze, uspokój się.

Potarł jego dłoń swoimi rękami i uśmiechnął się przepraszająco.

- Kurwa! Ale mnie wystraszyłeś.

Po chwili wydusił z siebie Patryk, zrywając się z krzesła.

- Co ty robiłeś z tą rakietą? Chciałeś mnie zabić człowieku!?

- Nie było twojego samochodu na podwórzu i kiedy na klatce usłyszałem hałasy z mieszkania to pomyślałem, że to złodziej.

- Idiota. Naprawdę mogłeś mnie zabić.

Mężczyzna zniknął w sypialni zostawiając Pawła samego z poczuciem winy. Skruszony odczekawszy kilka minut poszedł za nim. Stanął na progu rozglądając się dookoła, jakby badając teren. Patryk spał już w łóżku, leżąc na plecach. Paweł podszedł cichutko do swojej strony i w samych bokserkach chciał wślizgnąć się pod kołdrę.

- Nie śpisz tutaj.

Zaskoczony piosenkarz spojrzał na Patryka, który nadal leżał z zamkniętymi oczami.

- Myślałem że zasnąłeś, nie chciałem cię obudzić.

Położył rękę na jego zimnym brzuchu i zaczął go lekko masować.

- Jutro mam bardzo ważne spotkanie, muszę się wyspać.

Zupełnie nie wykazywał zainteresowania pieszczotą. Jedyną reakcją było zdjęcia jego dłoni.

- A w czym ja ci przeszkadzam?

- Po prostu, nie mam ochoty dzisiaj koło ciebie leżeć.

Paweł obrócił głowę, żeby nie pokazywać jak bardzo zabolało go to co usłyszał. Po raz kolejny naiwnie uwierzył, że będzie inaczej, że będzie dla niego ważniejszy niż on sam. Niespodziewanie, w jego głowie echem odbiła się popołudniowa wypowiedź Mai. "Czy ty nie widzisz co się z tobą dzieje?" brzmiało w jego wnętrzu coraz głośniej. Postanowił zrobić coś, czego nie robił już dawno - postawił się Patrykowi

- Jeśli TY nie masz ochoty koło mnie leżeć, to TY idź sobie spać gdzie indziej. To jest też moja sypialnia i dla TWOJEGO widzimisię nie pójdę spać do drugiego pokoju.

Mężczyzna z wrażenia, aż usiadł. Najpierw z niedowierzaniem patrzył w twarz Pawła, która z każdą sekundą traciła na pewności siebie, a potem roześmiał się, tym swoim cynicznym, zimnym śmiechem, który brzmiał bardziej jak tłuczone szkło.

- Czy ty właśnie, próbowałeś mi powiedzieć, że stąd nie wyjdziesz?

- I co cię w tym tak dziwi.

- Nic, po prostu myślałem, że dawno o tym zapomniałeś.

- O czym?

- O wyrażaniu własnego zdania. Chodź się przytul bo zmarzniesz przy tym otwartym oknie.

Odchylił kołdrę i poklepał zachęcająco miejsce obok siebie. Paweł nie wierząc własnym uszom jeszcze chwilę wahał się, czy to nie jest aby jakiś żart, ale widząc, że w oczach Patryka powoli rodzi się zniecierpliwienie, postanowił nie przeginać struny i położył się obok mężczyzny. Patryk obrócił się na bok i patrzył na niego rozbawiony. Przełożył przez niego ramię i przysunął go bliżej siebie. Uniósł się wyżej, tak, że twarz Pawła leżała spokojnie, na jego podnoszącym się miarowo torsie. Odruchowo zaczął głaskać jego pomarańczową głowę. Paweł nauczony doświadczeniem chłonął tą chwilę z całych sił. Wiedział, że szybko się nie powtórzy. Przypomniało mu się jednak, że nadal nie wie. Czemu samochodu nie było na parkingu. Uniósł się na łokciach i spojrzał na zamknięte powieki kochanka.

- Czemu twoje auto nie stoi na podwórzu?

- Miałem wypadek, nic wielkiego, ale auto jest w serwisie.

- Nic ci nie jest?

- Tylko kilka siniaków. Nie martw się.

- Nie wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało

 

Oboje zasnęli w mgnienia oku. Wyczerpujący dzień dał im się we znaki, tak jak nawet nie przypuszczali, a dla Pawła to był dopiero początek drogi. Dźwięk budzika jak co rano torturował ich zaspane uszy zmuszając w końcu do zwleczenia się z łóżka. Tym razem zadzwonił jednak dwie godziny wcześniej niż zazwyczaj. Szósta godzina bezlitośnie nie dawała o sobie zapomnieć wywołując raz po raz przeciągłe ziewnięcia to u jednego, to drugiego mężczyzny. Tym razem pierwszy wstał Paweł, który na wpół do ósmą musiał dojechać na drugi koniec miasta. Na boso wszedł do kuchni modląc się o to, żeby znowu nie zastać niespodzianki. Wcale nie był pewien, czy tym razem zamknęli okno na noc. Na szczęście zastał suchą podłogę i dopiero teraz miał chwilę czasu, żeby przyjrzeć się temu co zrobiła Karolina. Z ulgą stwierdził, że wszystko wygląda dobrze, ale nie tak idealnie, żeby było podejrzane. Kiedy wyciągnął z szafy dwa kubki i zalał kawę usłyszał przy swoim uchu słodkie mruknięcie. Sekundę później ciepłe ramiona otoczyły go w pasie i obróciły. Paweł stał oko w oko z ledwo przebudzonym, ale uśmiechniętym Patrykiem. Na policzku miał jeszcze odciśniętą poduszkę, a włosy w zupełnym nieładzie.

- Jak ty to robisz, że nawet po wstaniu z łóżka wyglądasz tak rewelacyjnie

Wyciągnął z ręki starszego kubek i patrzył na niego spod półprzymkniętych powiek, uśmiechając się kącikiem ust.

- Wstaję godzinę wcześniej, robię się na bóstwo, po czym wracam i kiedy wstajesz udaję, że zawsze tak wyglądam.

Mrugnął do niego i poczłapał otworzyć balkon. Świeże powietrze wpadło do mieszkania orzeźwiając ich. Powietrze po burzy pięknie pachnie, oboje je uwielbiali. Paweł stał na zimnych kafelkach popijając kawę. Na balkonie naprzeciwko pojawiła się ich młoda sąsiadka. Nie speszył jej fakt, że jest w samej bieliźnie. Pomachała mu wesoło i po chwili zniknęła w środku. Mężczyzna zorientował się, że właściwie to nie jest ich sąsiadka, że właściwie to widzi ją pierwszy raz. Roześmiał się sam do siebie i oparł się plecami o balustradę patrząc na wnętrze swojego mieszkania. Patryk chodził po kuchni co chwila otwierając lodówkę, wyciągając z niej jedną rzecz, żeby zaraz wrócić do niej i znowu coś z niej wyciągnąć.

- Nie możesz wziąć wszystkiego na raz? Po co tak wentylujesz tę lodówkę?

Wszedł do pomieszczenia i z szafy z przedpokoju wyciągnął luźne, lniane spodnie. W komodzie wygrzebał biały, dopasowany podkoszulek. Po przegranej walce ze skompletowaniem jednej pary skarpetek poddał się i wrócił do Patryka, który na jego złośliwe pytanie zareagował wystawieniem środkowego palca. Paweł usiadł na blacie za nim i wodził wzrokiem za półnagim mężczyzną.

- Wiesz, świetnie się spisałeś z tą kuchnią. Nie myślałem, że dasz sobie radę.

- Eee... dzięki. Starałem się.

Zastanawiał się czy gorąco które czuje na twarzy objawiło się również w rumieńcach...

- Wiesz jest coś, czego nie potrafię zrozumieć. Jak w jednej chwili człowiek może się tak zmienić? Wczoraj wieczorem albo teraz, jesteś taki... taki jakim cię pamiętam z naszych początków, a kiedy indziej jesteś...

- Jaki jestem?

Patryk obrócił się do Pawła i stanął między jego nogami rozsuwając je nieznacznie. Mężczyzna wystraszył się, że znowu go zdenerwował, że popsuł to co miał szansę utrzymać na dłużej. Z ulgą stwierdził, że jego oczy nadal są łagodne. Nic nie zwiastowało awantury więc kontynuował.

- Jesteś okrutny, bezlitosny. Czasem myślę, że nie robisz tego specjalnie, że przecież to nie możesz być ty, ale potem robisz coś tak perfidnego, że nie mam siły nawet się bronić. Czasem zdaje mi się, że jestem tylko twoją zabawką, którą wyciągasz z szafy kiedy się stęsknisz. Czasem

- Czasem myślisz, że cię nie kocham

Dokończył za niego Patryk patrząc mu prosto w twarz i ściskając dłoń. Odwrócił wzrok kiedy Paweł nieśmiało kiwnął głową przytakując. Przytulił go z całej siły nie mówiąc ani słowa. Piosenkarz zeskoczył w blatu i objął ramionami jego szyję. Znowu było dobrze. Było jak kiedyś. Maja nie miała racji, miłość nie niszczy. Ona buduje, a żaden związek nie jest gładki jak tafla lodu. W życiu nic nie jest proste, a już na pewno nie bycie z drugą osobą. Paweł odetchnął spokojnie. Nagle zawiesił wzrok na zegarku na piekarniku. Dochodziła siódma, znowu był spóźniony. Wyleciał z domu jak strzała. Pruł po schodach jak opatrzony potrącając sąsiadów wracających z psami. Wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem. Pomyślał, że dokładnie tak samo wczoraj zrobił Patryk. Światła układały mu się nieźle. Stał tylko kilka razy. Miał jeszcze dziesięć minut zapasu, a właściwie był na miejscu. Bez zbędnego pośpiechu dotarł do holu. Ku jego zdziwieniu okazało się, że nie ma jeszcze Mai. Tamara i Lidia jak zwykle rzuciły mu się na szyję odciskając na jego ustach soczyste buziaki. Zeszła po nich jakaś młodziutka asystentka i po zapewnieniu z jej strony, że Maja wie gdzie trafić, dali się zaciągnąć do garderoby. Po pełnym entuzjazmu i wylewności spotkaniu ze starymi znajomymi dotarli również do charakteryzatorki. Mimo iż minęło pół godziny od ich przyjazdu, Mai nadal nie było. Cała trójka zaczęła się niepokoić, a kiedy usłyszeli, że zjawił się także ich producent i wydawca pisma dla którego będzie sesja, zaczęli wpadać w panikę. Wizje wypadków, kolizji, nagłych kataklizmów nawiedzały ich głowy i były bezmyślnie wypowiadane na głos podkręcając atmosferę. Kiedy Bianka już miała na nich nawrzeszczeć, że mają się nie ruszać, bo ich makijaż będzie się nadawał na sesję na Halloween, na chwilę się uspokoili. Do środka wszedł Norbert z naręczem butów, które miały być użyte do zdjęć.

- A może po prostu miała tak zajebisty seks w nocy, że zaspała?

- Nie...zapewniam cię, że to odpada.

Tamara po chwili zastanowienia gwałtownie zaprzeczyła tym spekulacjom i mrugnęła porozumiewawczo do Lidii..

- To bardziej w jej stylu jest wpadnięcie pod tramwaj, który odciął jej ręce i nie może zadzwonić, że się spóźni?

Z rozbawieniem rozdzielał buty na tymczasowych właścicieli.

- Zdecydowanie

Cała trójka energicznie pokiwała głowami, przy czym Lidia dostała kuksańca za kręcenie się. Po pięciu minutach byli już gotowi, a jej nadal nie było. Sytuacja przestała być śmieszna, bo może inni mieli czas na gwiazdorzenie, ale ich producent nie miał ani zbędnego czasu ani pieniędzy i zwykle to szanowali. Maja wręcz najbardziej dbała o to, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik i nie było żadnej obsuwy. W końcu głos zabrał wydawca.

- Trudno, jeśli pani Maja nie zjawi się w ciągu pięciu minut i nie będzie gotowa w następne piętnaście, obejdziemy się bez niej.

- Ej! Co my jesteśmy? Jakiś Tercet Egzotyczny? Nasz zespół to cztery osoby i jeśli chce pan sesję Skazanych, to albo cała czwórka albo nikt.

- Nie kłóćcie się. Przepraszam za spóźnienie. Naprawdę przepraszam, ale zaspałam.

Maja stała w progu przebrana w pierwszy kostium i gotowa do charakteryzacji. Wszyscy odetchnęli z ulgą, ale producent nie oszczędził jej kilku gorzkich słów. Reszta sesji przebiegła w miarę bez zakłóceń. Kilka spięć z fotografem o jego wizję skończyło się kompromisem, ale propozycja rozbieranych zdjęć prawie krzykiem. Zbliżało się południe i wszyscy głodni jak wilki zmierzali do miasta w celu napełnienia żołądków. Paweł złapał Maję w wyjściu i nie zważając na protesty zaciągnął ją do samochodu.

- A moje auto? Ma tu stać, a ja co?

- Spokojnie przywiozę cię tu z powrotem.

- Hm... No dobrze. A dokąd jedziemy?

- Mam ochotę na coś bardzo niezdrowego, bardzo kalorycznego, bardzo pysznego i grzesznego.

Maja zapiszczała klaszcząc radośnie w dłonie, rozśmieszając tym samym Pawła

- Czyli pizza, lody i zakupy.

Paweł kiwnął głową w potwierdzeniu i zwiększył prędkość. Niestety teraz nie mieli takiego szczęścia jak rano i miasto było zapchane. Utknęli w korku na dłuższy czas. Otworzyli okna i zapalili papierosy. Poruszali się w tak ślimaczym tempie, że zaczynali wątpić, czy przypadkiem w ogóle się poruszają. Maja wyciągnęła telefon i wybrała numer. Po chwili oboje usłyszeli głos Lidii. Kobieta wyjaśniła jej, że się spóźni, nie precyzując czemu. Wolała, żeby druga nie wiedziała jak zajmuje sobie czas w którym mogłyby wybierać zasłonki czy obrazki do mieszkania które urządzały. W końcu się rozłączyła, a Paweł skrzętnie wykorzystał sytuację.

- To może biorąc pod uwagę okoliczności teraz ty mi się wytłumaczysz?

- Wiedziałam! Wiedziałam, że te lody nie mogą być bezinteresowne.

Maja zaśmiała się i wystawiła głowę za okno, sprawdzając ile samochodów stoi przed nimi.

- Z czego mam ci się tłumaczyć? Zaspałam i tyle.

- Ach

Mężczyzna kiwnął głową ze zrozumieniem

- Co "ach"?

- Nie nic

Zapalił następnego papierosa i włączył radio. Leciała ich pierwsza piosenka.

- No co? Nie wierzysz mi?

- A mam powód? Skoro mówisz, że zaspałaś to znaczy, że tak jest

- Nie wierzysz mi! Nie patrzysz na mnie nawet.

Paweł obrócił głowę w jej kierunku i z politowaniem popukał się w czoło. Dziewczyna wyglądała jednocześnie na złą i zmieszaną. Piosenkarz doskonale wiedział, że ona kłamie, ale wolał nie wypowiadać swoich spostrzeżeń na głos. Znał ją zbyt dobrze, żeby nie zadawać sobie sprawy, że ona i tak zaraz się przyzna.

- Jak masz być taki to ci powiem. Albo nie! Nie. Mogę mieć chyba swoje sekrety.

- Oczywiście, że możesz. Przecież ja nie drążę.

- Och! Nienawidzę cię. Byłam u ciebie.

Paweł otworzył oczy szeroko i zanim zdążył wydać z siebie dźwięk, Maja go uprzedziła.

- Nie pytaj! Chciałeś wiedzieć, gdzie byłam, to wiesz. Niczego więcej się nie dowiesz.

- Nie pytam. Powiem ci tylko, że wczoraj nie miałaś racji.

Droga się odkorkowała i w końcu ruszyli.

 

- Już jestem!

Patryk wszedł do mieszkania rzucając płaszcz na fotel stojący w salonie. Na bujanym fotelu pod oknem spał Paweł skulony pod wielkim kocem. (Przez uchylone okno wiało chłodem, mimo dość wczesnej pory.) Patryk wziął z mikrofalówki herbatę, której nie wypił rano i usiadł na sofie. Sięgnął po książkę leżącą na podłodze i zaczął czytać. W końcu na dworze zrobiło się tak szaro, że musiał zapalić lampkę. Nie chciał budzić Pawła, ale nie mógł patrzeć na tę jego pozę na fotelu. Powoli wziął go na ręce i położył w sypialni na łóżku. Kiedy wrócił do salonu i nastawił wieżę wrócił do lektury. Niestety nie przewidział tego, że przeciąg zatrzaśnie drzwi. Huk obudził Pawła, który wraz z kocem poczłapał na kanapę obok Patryka. Położył głowę na jego ramieniu i zerknął na okładkę książki.

- Od kiedy czytasz takie pierdoły?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin