SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA
DO LEGENDY
„O GDAŃSKIEJ BURMISTRZANCE”
Anny Świerszczyńskiej
Scenariusz opracowała i zrealizowała: Violetta Dudzińska
OSOBY:
Narrator I
Narrator II
Narrator III
Narrator IV
Narrator V
Henryk
Burmistrzanka
Burmistrzowa
Burmistrz
Król
Stary Rybak
Młody Rybak
Rybaczka
Rajcy- pięciu, sześciu chłopców
Orszak królewski - trzech chłopców
Gdańszczanki – kilka dziewczynek
Scena przyozdobiona w środkowej części wizerunkiem Gdańska, z boku sceny wnętrze chaty rybackiej, w której siedzi rybaczka trzymająca dziecko na rękach i stary rybak naprawiający sieć. W drugim boku sceny widok morza, na jego tle makieta okrętu.
Rozlega się dźwięk dawnej muzyki Gdańska.
(Na scenę wchodzi trzech narratorów/Gdańszczanki/ i stają w odpowiednim tle w zależności od mówionej kwestii).
Popod Gdańskiem szumi morze dzikie,
ponad morzem mewy lecą z krzykiem.
W starej chacie wśród sieci rybaczka
cichą pieśnią usypia synaczka.
Bezimienna ona i bezpańska,
opowiada stare dzieje Gdańska.
Jak to Krzyżak srogo miasta dobył,
jak rybaków i rycerzy pobił.
Jak krew polska popłynęła w morze –
smutne pieśni o wieczornej porze.
Kolebusia u powały,
słucha pieśni synek mały.
Siwy dziadek wiąże sieci,
na kominie ogień świeci.
Buju, buju u powały,
prędko gaśnie dzionek biały.
W okieneczku blada zorza,
już powraca ojciec z morza.
W blasku słońca, co zachodzi,
młody Kaszub wraca w łodzi
I nim siądzie jeść wieczerzę,
wpierw na ręce synka bierze.
Świeci zorza nad zachodem,
kąpie się w odmęcie.
(Na okręcie pojawia się Henryk, który żeglując wygląda swojej burmistrzanki)
Wraca do dom kupiec młody
na bystrym okręcie.
Młody kupiec w miasto patrzy,
kędy jego miła,
u okienka tęskno siadłszy
w niebo wzrok posyła.
Zwiedził kupiec liczne kraje
i morza błękitne,
gdzie oliwne rosną gaje
i gdzie laur kwitnie.
Mglistej Anglii białe skały,
kędy morze srogie,
świętą Romę i wspaniały Wezuwiusza ogień.
Wiezie jedwab migotliwy
z słodkiej Francji grodów
i flandryjskich tkaczów dziwy
i wonności Wschodu.
(W okienku pojawia się burmistrzanka, która symuluje grę na lutni)
Siedzi w oknie burmistrzanka,
giezło białe niby pianka,
liczko – róże, czarne oczy,
siatka z pereł u warkoczy
i luteńka pozłocista na kolankach.
Patrzą oczy – dwie zorze –
na okręty i morze.
Klaszcze w ręce szczęśliwa.
Burmistrzanka (klaszcząc w ręce)
Toć to miły przybywa!
Z zamorskiej wrócił drogi,
wstępuje w ojca progi.
(Na środku sceny pojawia się wnętrze pięknej komnaty, wchodzi burmistrz, za nim burmistrzowa, a na końcu burmistrzanka; witają Henryka. W oddali ponownie słychać dźwięki muzyki).
Wyszedł burmistrz, gościa wita,
o dalekie kraje pyta.
- Bo tu u nas – stare dzieje.
Krzyżak gnębi, źle się dzieje.
Coraz srożej jego ręka
niegdyś wolne miasto nęka.
Wyszła z alkierza cna burmistrzowa,
za jej robronem córka się chowa.
Oczki spuszczone jako przystało,
stąpa leciutko, mówi nieśmiało.
( Henryk wyciąga upominki z kufra i wręcza burmistrzowi, burmistrzowej i burmistrzance).
Dobywa Henryk młody
sukna zamorskiej mody.
- Z Flandrii ono pochodzi,
niechże nie wzgardzi rodzic.
Dobył dla pani matki
czepiec z złocistej siatki
i jubkę cudną przy tym
przybraną aksamitem.
A narzeczonej zasie,
co stała w słodkiej krasie,
dał srebrne zwierciadełko
i perskie pachnidełko
i fig słodziutkich garstkę
i krzyżyk jak naparstek
z sandałowego drzewa,
co wiecznie woń rozlewa.
- Weźże to panno miła,
i obyś zdrowa była.
Tęskniłem ja do ciebie,
jak do słoneczka w niebie.
- Dzięki ci, miły panie,
Za grzeczne powitanie.
I Bogu dzięki w niebie,
że znowu widzę ciebie.
(dźwięki muzyki)
Na środku sceny pojawia się wnętrze sali ratuszowej z herbem Gdańska w tle.
W trakcie słów narratora wchodzi kilku rajców z burmistrzem i siadają w półkolu –udają zagorzałą rozmowę, gestykulują.
Na ratusz gdański
dumny i pański
tłum rajców z wolna kroczy.
Za wielkim stołem
siadają kołem
spuściwszy chmurnie oczy.
W mrokach komnaty
dostojne szaty lśnią
ciemnym aksamitem.
Jasne pierścienie,
drogie kamienie
rzucają blaski skryte.
Na krześle złotym
cudnej roboty
z powagą z wolna siadłszy,
sam burmistrz dumny
okiem rozumnym
Po licach wkoło patrzy.
- Męże szlachetni,
rajce sławetni
wolnego niegdyś miasta!
Krzyżaków ręka
srodze nas nęka
ich przemoc co dnia wzrasta.
Męże szlachetni,
rajce sławetni,
niewola pierś nam dusi.
Gdańsk, gród rodzony,
dziś do Korony
Polskiej powrócić musi.
Tam król Kazimierz –
sławne to imię –
nad polskim włada krajem.
Dla naszych dziatek
on da dostatek,
on wolność wszystkim daje.
Niech nas Kazimierz –
w poddaństwo przyjmie,
wielki to syn Jagiełły.
W słońcu swobody
jego narody
dostatkiem zakwitnęły.
Z uwagą słuch rada,
co burmistrz jej powiada.
I wszyscy z ław powstali
i głośno zawołali:
Rajcy
- Niech żyje król Kazimierz!
Niech nas w poddaństwo przyjmie!
Do walki z Krzyżakami,
do walki w Boga imię!
I poszedł głos krainą,
jeziorem i doliną.
I każdy pomorski gród,
gdzie polski mieszka lud,
i każda warmińska wieś,
gdzie polski pacierz i pieśń,
jak spojrzysz wszerz i wzdłuż,
to samo woła już:
Do walki w Boga imię!(opuszczają scenę)
Usłyszał król Kazimierz w wawelskiej komnacie,
kędy rządy siadł sprawować w wielkim majestacie.
(Następuje odsłona komnaty króla siedzącego na tronie)
- Żywie Bóg i męka jego, jako tak uczynię,
że przywrócę dawną wolność pomorskiej krainie.
Na to berło klnę się złote i na moją duszę.
Miały Piasty Bałtyk wprzódy i ja mieć go muszę!
( wszyscy aktorzy pojawiają się na scenie; wychodzą z różnych stron, tworząc tłum, następnie kobiety w rozpaczy żegnają się z mężczyznami idącymi na wojnę)
Narrator IV /chłopiec – Kaszub/
Na gdańskim brzegu ludu rój,
gwar słychać w każdej chacie.
Idą Kaszuby z Niemcem w bój,
żegnają żonę, macierz.
Wszyscy aktorzy na scenie
(Jakaś wybrana para żegna się).
- Nie płaczże mnie, matko, wrócę ja wesoły.
(Rybak z rybaczką)
Nie płaczże mnie, żono, ino synka kołysz.
(Rybak ze starym rybakiem)
Nie płaczże mnie, dziadusiu stareńki, niebożę.
Wrócę zdrów z wojenki, popłynę na morze.
(wszyscy mężczyźni: chłopi rajcy, rycerze opuszczają scenę w zwartej grupie. Przodem jadą rycerze na koniach, rajcy, chłopi z toporami w ręku idą za nimi pieszo).
Pozostają na scenie same Gdańszczanki/trzymają chustki i machają nimi w stronę oddalających się mężczyzn /, pośrodku burmistrzanka cała we łzach żegna Henryka. Henryk wjeżdża na koniu na scenę i żegna ukochaną.
Na gdańskim rynku przy ratuszu
stanęły żony patrycjuszów.
Patrzy z okienka burmistrzanka,
liczko ma białe niby pianka,
łzy jej spadają na jagody.
Bo wśród rycerzy Henryk młody
na bój wyrusza na bułanku.
- Żegnaj, panienko, żegnaj miła,
czemuś tak liczko zasmuciła?
- Liczka ja nie rozchmurzę,
aż ciebie znowu ujrzę.
- W okienku czekaj na mnie co dzień,
bo nie na długo ja odchodzę.
- Nie będę nocką spała,
będę na ciebie czekała.
Wszyscy znikają ze sceny, ( ponownie dźwięki muzyki rozlegają się zza kurtyny, do czasu pojawienia się kolejnego narratora).
Narrator V /Gdańszczanka/
Patrzyły w okno w białe ranki
słodkie oczęta burmistrzanki.
W ciemne wieczory wciąż patrzały,
aż się radości doczekały.
(Burmistrzanka spogląda tęsknym wzrokiem w swoje okienko).
Rozlega się radosna muzyka, fanfary. Wbiegają na scenę najpierw Gdańszczanki, potem biedne rybaczki; wypatrują swoich rycerzy.
Na gdański rynek przy ratuszu
znów biegną żony patrycjuszów.
A za nimi szary, zgrzebny chór
kaszubskich matek, żon i cór.
Wszystkie one wesoło wołają:
Gdańszczanki
- Rycerze nasi wracają!
Wygrawszy boje srogie
wracają w domu progi.
(Wyłania się zza kurtyny król ze swoim orszakiem i resztą rycerzy, rybakami
i chłopami.)
Gdańszczanka
A na czele,
a na przedzie
Król Kazimierz w miasto jedzie.
Z łaskawości wielkiej znan
Prawowity Gdańska pan.
Jedzie, jedzie bramą gdańską,
biały rumak stąpa pańsko.
Stąpa z wolna, uszy stula,
bo wielkiego niesie króla.
Kobiety wyciągają klejnoty, pierścienie i przekazują burmistrzowej, przeciskają się żeby zobaczyć króla.
Wyszły k niemu mieszczan żony,
szumią wkoło ich robrony.
Wyniosły mu na przedsienie
drogie pasy i pierścienie.
Wyszły k niemu gdańskie panny,
cudne na kształt zorzy rannej.
Wyniosły mu w puzdrach złotych
drogie perły i klejnoty.
Na środek wychodzi burmistrzowa, a za nią biegnie burmistrzanka.
A pośrodku panien wianka
biegnie cudna burmistrzanka,
w oczach – szczęścia mgła.
Bo powrócił Henryk młody
i pan ojciec ślubne gody
wnet wyprawić ma.
Burmistrzowa pierwsza zasie
w szat nadobnych idzie krasie,
i do króla w takie słowa
odzywa się burmistrzowa:
(Wszystkie kobiety potakują głowami, wyrażając aprobatę dla słów burmistrzowej.)
- Przyjmij, królu te klejnoty,
drogi łańcuch i pas złoty.
przydadzą się pewnie tobie
w onej wojny srogiej dobie
na zbroiczki dla płatnerzy,
na rumaki dla żołnierzy,
i na mieczów wykowanie –
bo ci dobrze życzym, panie.
bo ci, królu pełen męstwa,
życzym zdrowia i zwycięstwa!
Król z rumaka na rynku zsiada.
- Miłe panie dzięki wam składam.
Król podnosi orle oblicze.
(Zsiada z konia staje pośrodku i wygłasza swoją kwestię. Po jego słowach wszyscy wiwatują na jego cześć. Następnie kobiety witają swoich mężów i powoli znikają ze sceny).
- Miłe miasto szczęścia ci życzę.
Wnet w promieniach króla łask
wzrośnie świetność twa i blask.
...
barprus