Ksiądz na export.doc

(230 KB) Pobierz
Ksiądz na (s)eksport

Ksiądz na (s)eksport

 

Głównego „bohatera”

 

głośnej afery

obyczajowej związanej z molestowaniem

seksuaOdsunięty rzekomo od duszpasterstwa duchowny został 25 sierpnia 2009 r. inkardynowany

do jedynej w tym kraju diecezji kiszyniowskiej. Wyjaśnijmy, że aby ów transfer doszedł do skutku, musiał go zatwierdzić miejscowy ordynariusz biskup Anton Cos¸a i biskup płocki Piotr Libera. Ten pierwszy najprawdopodobniej nie miał bladego pojęcia, kogo przyjmuje do swojej 30-osobowej obecnie drużyny (z dziewięcioma Polakami w składzie). Drugi doskonale wiedział, co robi, umożliwiając doszczętnie skompromitowanemu księdzu kanonikowi doktorowi teologii Dariuszowi K. (na zdjęciu trzeci z prawej) miękkie lądowanie w Bielcach (drugie co do wielkości miasto Mołdawii) na posadzie pomocnika ks. Jacka Pucia, proboszcza parafii Świętych Archaniołów. Zajmuje się obecnie tym, co lubi najbardziej, czyli pracą z młodzieżą.

Zwłaszcza męską. Popatrzmy, jak do tego doszło...

Fatalna dla diecezji passa zaczęła się 21 lipca 2006 r., kiedy to policjanci zatrzymali na plebanii parafii w Płońsku 30-letniego naonczas ks. Jarosława N., instruktora terapii zajęciowej w płockim Caritasie i prawą rękę ks. prałata Jerzego Zająca, dyrektora tej organizacji. Wielebnego zdradził komputer, więc nie miał co kręcić: przyznał się do posiadania i rozpowszechniania przez internet pornografii (co najmniej 364 pliki zdjęciowe) z udziałem dzieci (por.

„Pasterze i etycy” – „FiM” 30/2006).

Wyszedł na wolność za kaucją, a ówczesny ordynariusz biskup Stanisław Wielgus ukarał go 3 sierpnia „karą

suspensy zabraniającej wykonywania wszystkich aktów władzy święceń”. W tym samym miesiącu biskup wprawił

w osłupienie ludzi niezorientowanych, zwalniając nagle ks. Dariusza K. (rocznik 1961, święcenia kapłańskie

w 1986 r.) z obowiązków dyrektora Papieskich Dzieł Misyjnych Diecezji Płockiej (PDM) i Diecezjalnego Referenta Duszpasterstwa Misyjnego, by zesłać go w trybie ekspresowym na kompletne zadupie. Został administratorem (nawet nie proboszczem!) mikroskopijnej, liczącej sobie około 400 „dusz”, parafii św. Zygmunta we wsi Królewo.

Zanim wyjaśnimy, o co chodziło, przyjrzyjmy się dotychczasowej karierze kapłana uchodzącego za wschodzącą gwiazdę diecezji, a nawet całego Kościoła w Polsce...

Ksiądz K. wystartował tradycyjnie – jako wikariusz. W latach 1988–1991 studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Następnie został wykładowcą historii Kościoła w płockim Niższym i Wyższym Seminarium Duchownym, a jednocześnie sprawował funkcje dyrektora PDM i dyrektora Biblioteki Diecezjalnej. Należy podkreślić, że wWSD nie tylko uczył, ale był także etatowym prefektem, czyli wychowawcą kleryków wchodzącym w skład ścisłego zarządu uczelni. Gdy w okolicach 1996–1997 roku do kurii zaczęły docierać sygnały, że ks. Dariusz K. molestuje podopiecznych, a nawet żyje z jednym na kocią łapę, poprzednik Wielgusa (bp Zygmunt Kamiński, arcybiskup metropolita szczecińsko- kamieński) odwołał go, ale tylko z posady prefekta i wykładowcy WSD, pozostawiając dostęp do „świeżego towaru” w niższym seminarium, czyli placówce licealnej.

Wpadka nie zaszkodziła księdzu K. w karierze: w 1998 r. uzyskał stopień doktora teologii oraz nominację na bardzo ważne stanowisko sekretarza krajowego Papieskiej Unii Misyjnej. Gdy schowano go w Królewie,

na łamach branżowego biuletynu tej organizacji przeczytaliśmy zdawkowe:

„Ks. dr Dariusz K(...) po 8 latach sprawowania funkcji sekretarza krajowego Papieskiej Unii Misyjnej zakończył pracę w centrali krajowej PDM w Polsce. Dziękuję mu za jego kompetencje i wielką misyjną gorliwość oraz życzę wszelkiej pomyślności w nowych zadaniach – ks. Jan Piotrowski, dyrektor krajowy PDM”. Tylko ścisłe grono wtajemniczonych wiedziało, że księdza K. Zadenuncjował rektor seminarium ks. Bogdan Czupryn, któremu jeden z kleryków wyznał, że był molestowany jeszcze podczas nauki w liceum, więc ordynariusz wolał usunąć recydywistę ze świecznika.

6 grudnia 2006 r. Benedykt XVI podniósł Wielgusa do godności arcybiskupa i mianował go metropolitą

warszawskim (do ingresu, jak wiadomo, nie doszło z powodu oskarżeń o współpracę z SB), a tymczasowy

zarząd diecezją powierzył biskupowi pomocniczemu Romanowi Marcinkowskiemu (kolejny ordynariusz

bp Piotr Libera, wówczas jeszcze sekretarz generalny Episkopatu, objął posadę w Płocku dopiero 31 maja 2007 r.). W okresie tego swoistego bezkrólewia wyszło za naszą sprawą („FiM” 10/2007) na jaw, że mimo suspensy ks. Jarosław N. swobodnie sobie grasuje w sutannie, biorąc udział u publicznych uroczystościach, a kilku byłych seminarzystów zaczęło rozpowszechniać wieści o rui i porubstwie podczas wakacyjnych wypadów z księdzem K. do zakopiańskiej „Księżówki” (ośrodek rekolekcyjno- wypoczynkowy Episkopatu), o wyrzuceniu z roboty seminaryjnej sprzątaczki, gdy wydało się, że ks. K. opłaca za jej pośrednictwem czesne pewnemu ukochanemu klerykowi, o zmuszaniu do milczenia pod groźbą relegowania z WSD (watykańska instrukcja zabrania wyświęcania osób „wykazujących głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne”) i tym podobnych historiach...

Gdy rzecz nagłośniły największe dzienniki i telewizja publiczna (w programie „Warto rozmawiać” jeden z księży opowiedział o diecezjalnym „lobby homoseksualnym”), bp Marcinkowski wszczął postępowanie wyjaśniające.

Jego efektem były: natychmiastowa suspensa dla ks. Dariusza K. i ks. Ryszarda P. (diecezjalny duszpasterz ministrantów, na co dzień wikariusz parafii katedralnej i nauczyciel religii w Szkole Podstawowej nr 6) oraz – odroczona – dla przebywającego akurat w szpitalu księdza doktora teologii Cezarego B. (wikariusz parafii św. Tekli w Ciechanowie, diecezjalny referent Duszpasterstwa Harcerek i Harcerzy, kapelan okręgu mazowieckiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej).

„Zgromadzone materiały dotyczące wspomnianych księży zostały przekazane do Prokuratury Rejonowej w Płocku. W wymiarze kościelnym sprawy zostaną przekazane do Kongregacji Nauki Wiary, która jest kompetentna

do ich rozpatrzenia i rozstrzygnięcia. Osoby, które przez wymienionych duchownych zostały skrzywdzone lub czują się pokrzywdzone, Administrator Diecezji prosi o kontakt i przeprasza je za wyrządzone im krzywdy” – ogłosił 9 marca 2007 roku ks. Kazimierz Dziadak, rzecznik prasowy diecezji.

Ciąg dalszy wyglądał tak:

Grudzień 2007 – prokuratura umorzyła śledztwo „w sprawie” (czyli bez stawiania zarzutów osobom) molestowania nieletnich z tzw. Wykorzystaniem stosunku zależności. „W toku postępowania nie ustalono, że dochodziło do sytuacji, w której mógł być wykorzystywany w ten sposób, że brak zgody (na seks – dop. red.) oznaczał będzie dla odmawiającego określone konsekwencje” – wyjaśniła prokurator Iwona Śmigielska-Kowalska, podkreślając, że stwierdzono „bardzo niewłaściwe zachowania” duchownych wobec młodzieży. Innymi słowy, potencjalnie pokrzywdzeni (dziesięciu ministrantów i kleryków, spośród których siedmiu złożyło wymagany wniosek o ściganie) bzykali się z opiekunami lub obmacywali dobrowolnie;

7 stycznia 2008 r. – kanclerz kurii ks. Kazimierz Ziółkowski ogłosił radosną nowinę, że bp Libera

powołał zespół celem „wstępnego rozeznawania odpowiedzialności osób duchownych podejrzanych o nadużycia moralne”. Wjego skład weszli: psycholog ks. Marek Jarosz (wykładowca WSD) jako przewodniczący oraz ks. Mirosław Kosek (rektor WSD) i ks. Czesław Stolarczyk – proboszcz z Sochocina posiadający w diecezji licencję „osoby kompetentnej do rozeznawania stanów opętania” (nie mylić z egzorcystą).

„Poza oceną zachowań duchownych dokonaną w świetle polskiego prawa karnego nadużycia seksualne wobec osób nieletnich, których zaistnienie Prokuratura Okręgowa potwierdziła, należy ocenić również z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej. Dlatego pozostają one nadal przedmiotem postępowania prowadzonego przez kompetentne organa kościelne, zgodnie z normami etyki katolickiej i prawa kanonicznego” – wyjaśnił kanclerz;

22 kwietnia 2008 r. – „Zespół ds. Nadużyć Moralnych Osób Duchownych zakończył prace związane z wyjaśnianiem oskarżeń o wykorzystanie seksualne osób nieletnich, formułowanych pod adresem niektórych

duchownych. Zebrana dokumentacja została przekazana do Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie” – zakomunikowała kuria, wyrażając „gotowość do wyjaśnienia podobnych przypadków nadużyć, jeśli pojawiłyby się

one w przyszłości”;

Lipiec 2008 – Watykan zarządził: w stosunku do trzech podejrzanych wszcząć procesy kanoniczne, a wobec czwartego (!) umorzyć postępowanie z powodu przedawnienia z jednoczesnym „ograniczeniem zakresu i form jego pracy duszpasterskiej”. Kim był ten „czwarty”, o którym nie wyszedł na zewnątrz najmniejszy przeciek? Nasz informator wskazuje na pewnego znanego prałata, u którego zwykł nocować abp Juliusz Paetz, odwiedzając Płock...

Kościelne procesy świątobliwych molestantów są podobno bardzo odległą perspektywą, więc – zamiast bezproduktywnie oczekiwać na wyrok – ks. Dariusz K. znalazł schronienie w urokliwej Mołdawii. Dlaczego

akurat tam, a nie w jakimś klasztorze o surowej regule?

– Libera ma świetne układy z biskupem kiszyniowskim. W 2001 roku bardzo pięknie go ugoszczono, gdy przyjechał do Bielc na poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę nowej świątyni, i od tego czasu pozostają w komitywie – tłumaczy nam płocki duchowny.

Efekt? „Przyjazd mołdawskiej młodzieży do Polski (22 uczniów w wieku od 14 do 18 lat – dop. red.) zainicjował ks. dr Dariusz K(...), natomiast organizacją pobytu gości w naszym kraju zajął się proboszcz parafii...” – zanotował w 2010 r. Kronikarz jednej ze szkół podstawowych województwa lubuskiego.

Ksiądz Dariusz K. nie chciał rozmawiać z „FiM” na temat okoliczności jego przeniesienia do Mołdawii.

ANNA TARCZYŃSKAlny

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin