J.A.S - Droga w zaświaty nadzmysłowe. Radża Joga.rtf

(428 KB) Pobierz

 

 

J.A.S.
DROGA W SWIATY NADZMYSLOWE. RADZA JOGA
[nie dostarczono / wyd. orygin.: 19??]

 

 

 

 

I CEL I SRODKI

 

Jezeli bierzesz do reki te ksiazke, to poza ciekawoscia powodowala toba, byc moze, chec znalezienia drogi, po której móglbys pójsc sam, zamiast tylko czytac o drodze, która inni szli oraz ida. Moze juz od dawna blakasz sie i szukasz, bo czujesz, ze ta droga szeroka i udeptana, po której stapaja wszyscy wokolo, nie jest dla ciebie odpowiednia. Jest juz moze zbyt prosta, zbyt latwa, a przede wszystkim, zbyt pozioma. Ida nia wszyscy powoli, wygodnie, bez wysilku, a tez i bez widoków. Niewiele musza dawac z siebie, ale tez i niewiele za to otrzymuja. A ty wolalbys ofiarowac wiecej, aby wiecej osiagnac. Wolalbys wlozyc chocby najwiekszy wysilek, dac siebie calego, ale za to otrzymac tyle, ile wart jest ten wysilek, ile ty caly jestes wart. To dobrze, ze tamta droga szeroka i ludna juz jest zbyt pozioma dla ciebie. Dobrze, ze chcesz zejsc z niej, a wstapic na sciezke krótsza i bardziej stroma, aby szybciej na szczyt sie wspinac. Dobrze to swiadczy o tobie, bo wskazuje, ze dorosles juz do wstapienia na "sciezke". Zbadaj siebie jednak dokladnie i oblicz swe sily. Przeprowadz ocene siebie, surowa i trzezwa, czy rzeczywiscie chcesz dac calego siebie, calego bez reszty? Czy nie zniechecisz sie wkrótce i nie spadniesz ze "sciezki" z powrotem na dawna droge? Spadac z niej bedziesz nie raz, nim na pochylosci stromej zdolasz utrzymac sie stale, idzie tylko o to, abys, gdy spadniesz, podniósl sie rychlo mimo potluczen i poranien, abys nie biadal nad soba, lecz bez zwloki wytezyl wszystkie sily do ponownego wspinania sie po sciezce. Idzie o to, abys zdal sobie sumiennie sprawe z tego, czy twój zapal do wstepowania na sciezke, to nie chwilowy kaprys tylko, lub - co gorsza - zniechecenie zyciem normalnym na skutek jakiegos niepowodzenia. Skoro jednak ksiazke wziales do reki i chcesz ja czytac, to moze checi twe sa szczere i trwale. Moze rzeczywiscie nie znajdujesz w swym zyciu terazniejszym nic, co by ci sie wydawalo celowe i godne wysilków. Moze patrzysz na tych wspól ludzi jak na dzieci, ponad które juz wyrosles i chcesz porzucic ich bezmyslne zabawy, a zabrac sie do czegos powazniejszego. Jezeli zycie ich wydaje ci sie bezmyslne i plaskie nie chwilowo tylko, pod wplywem jakiegos rozczarowania, lecz jezeli nawet wsród powodzenia i zadowolenia odczuwasz stale cos podobnego do pustki i niedosytu, to moze juz naprawde dorosles do "sciezki". Zwaz jednak, ze sciezka, o której tu czytasz jest najkrótsza i najbardziej stroma ze wszystkich, ze bardzo rychlo odbiegniesz od drogi wygodnej zbyt daleko, aby móc potem na nia wrócic. Sa sciezki moze nieco dluzsze, ale nie tak strome i uciazliwe, a przede wszystkim, nie odbiegajace tak daleko od drogi, po której kroczy powoli ogromna wiekszosc ludzkosci. Z tamtych sciezek masz lacznosc ciagla z tym wszystkim, co ludzie nazywaja swiatem, masz w kazdej chwili odwrót otwarty. Nie sa tak strome i trudne, ale wioda równiez w góre, chociaz nie tak szybko. Droga studiów naukowych, twórczosc artystyczna, praca spoleczna, oto sciezki, zbyt trudne dla prózniaków, ale dla ciebie juz dostepne. Moze ci któras z nich wystarczy, bo wysilków mozesz wkladac w kazda tyle, ile tylko sam zechcesz i dojsc na kazdej tak wysoko, jak wysoko zechcesz. Wygodniejsze sa o tyle, ze nie wymagaja takiego nakladu pracy nad soba, skierowujac dzialalnosc w przewazajacej czesci na zewnatrz, na przedmioty, nie na podmiot - a to jest latwiejsze. Jezeli jednak i to jest dla ciebie zbyt latwe, to zwaz jeszcze, ze i w pracy nad soba masz rózne sciezki lezace miedzy dwoma biegunami tak odleglymi od siebie jak "Hatha joga" ["Hatha joga" jest to nazwa jednej z metod rozwijania zdolnosci paranormalnych powstalej w Indiach, w Sredniowieczu. Jest to metoda mechaniczna, nie dajaca uzdolnien wysokich i trwalych. Stosuja ja np. fakirzy - przyp. J.A.S.][Wlasciwie Hatha joga jest uwazana za metode cwiczenia ciala i umyslu stanowiaca najnizszy, podstawowy stopien jogi. Za najwyzsza i najbardziej wszechstronna uznaje sie Radza joge - joge królewska, która rozwija potege woli i ducha - przyp. red.] z jednej strony, a droga swietych - z drugiej. Niech cie nie razi zestawienie obok siebie rzeczy tak bardzo róznych. Sa to równiez sciezki, i to sciezki nielatwe. Na nich jednak mozna jeszcze oczekiwac czegos dla siebie, mozna wstepujac na nie powiedziec sobie: daje wszystko czym jestem, cala moja wartosc i za to oczekuje w zamian tyle, ile jestem wart. A na tej sciezce, o której tu czytasz, powiedziec tego nie mozesz. Tu nie czeka cie nic, zadna korzysc, zadna nagroda, tylko poczucie, ze spelniles wszystko, do czego byles zdolny, ze nic nie zmarnowales, nic nie zaniedbales. Dlatego tez konieczne jest, abys uswiadomil sobie jak najwyrazniej cel, do którego chcesz dazyc. Nie wystarczy tu powiedziec sobie ogólnikowo: "Nie zadowala mnie takie zycie, jakie wioda wszyscy ludzie w otoczeniu, musze znalezc dla siebie cos wiecej". Idzie o to, jak w twych wyobrazeniach wyglada to "cos wiecej" i na czym ono polega. Jezeli pragniesz wiecej zadowolenia dla siebie, to go nie znajdziesz na tej sciezce. Zwróc sie wtedy do hatha jogi. Jezeli wiedzie cie ciekawosc poznania swiatów nadzmyslowych, to poznasz je na "sciezce", ale dopiero wtedy, gdy przestaniesz pragnac ich poznania. Jezeli chcesz uzyskac wladze magiczne, zdolnosci cudowne, uzyskasz je, ale dopiero wtedy, gdy bedzie zupelnie wykluczone, ze bedziesz je kiedykolwiek chcial zuzytkowac w celach osobistych. Zatem, niewiele obiecuje ci ta sciezka. Jezeli jednak szukasz jej pomimo tego, a moze wlasnie dlatego, ze nie obiecuje ci zadnych korzysci osobistych, to dorosles do niej naprawde. Dorosles do niej, bo wyrosles z tego mniemania blednego, jakoby mogla istniec jakas inna korzysc rzeczywista poza korzyscia ogólu. Cel twój musi byc najzupelniej niesamolubny. Niczego nie wolno ci pragnac dla siebie, niczego pozadac dla przyjemnosci wlasnej lub korzysci osobistej. Jedynym pragnieniem, jedynym dazeniem twoim, musi byc zawsze tylko dobro ogólu, dobro nie tylko wszystkich ludzi bez róznicy narodu, rasy, wyznania, kultury, poziomu moralnego, lecz takze dobro calego wszechswiata, a wiec zarówno dobro duchów i aniolów, jak dobro zwierzat, roslin i wszelkiego stworzenia. Nie sadz, ze jestes za slaby na to, aby twoje sily mogly sie przydac na cos aniolom czy roslinom, bo gdy znajdziesz sie na sciezce, sily twoje wzmagac sie beda do potegi nadludzkiej, wprost niepojetej. Wszak bedziesz sie zblizac coraz bardziej do Boga, wiec tez coraz wiecej uczestniczyc bedziesz w boskiej wszechwiedzy i wszechpotedze. Ale Bóg niczego nie chce dla siebie, a ty bedziesz szedl sciezka boza, wiec tez coraz bardziej musisz pozbywac sie egoizmu, coraz wiecej zapominac o sobie. Czy jestes gotów na to, aby swoje "Ja" przekreslic raz na zawsze? Aby zawsze mówic - nie tylko ustami, ale i w najglebszym swoim przekonaniu: "Nie moja, ale Twoja niech sie dzieje wola?". Jezeli tak, jezeli naprawde i szczerze gotów jestes wyrzec sie wszelkiej mysli o sobie, wszelkiego egoizmu, to dojrzales do sciezki. Wstepuj zatem na nia smialo, ale wstepuj zaraz, dzisiaj, bo gdy zaczniesz sie wahac i odkladac, to widocznie jeszcze do niej nie dorosles. Wkrótce spostrzezesz, ile ci da ta sciezka, ile skarbów nieocenionych znajdziesz, na niej wlasnie dlatego, ze ich nie pragniesz i nie szukasz. Znajdziesz, przede wszystkim, spokój ogromny, slodki i cichy, bo spokój Bozy. Znajdziesz zdrowie duszy, a nawet fizyczne, tak kwitnace i trwale, jakiego nie dalyby ci najpomyslniejsze warunki zewnetrzne. Znajdziesz wiedze nieogarniona - nie te ksiazkowa, nabywana pamieciowo i pojeciowo - lecz te bezposrednia, która wie, bo widzi i rozumie. Znajdziesz i to, co ludzie zwa jasnowidzeniem, chociaz w nie nie wierza: bedziesz mógl patrzec we wnetrze Ziemi i w swiaty dalekie, na dusze ludzkie i na duchy aniolów, bedziesz mógl rozmawiac zarówno z tak zwanymi zmarlymi, jak i z zywymi, chocby najbardziej oddalonymi. Znajdziesz wreszcie te wszystkie wladze magiczne i moce niepojete, które ludziom zjednywaly przydomki albo swietych, albo czarowników. Bedziesz je mial do dyspozycji nieograniczonej wszystkie, bez wyjatku. Znajdziesz na sciezce to wszystko, a raczej bedziesz to znajdowal kolejno, coraz wiecej z kazdym krokiem, bez zadnych z twej strony staran lub wysilków. Ujrzysz, ze jestes otoczony bogactwami, wladza, zaszczytami, slawa, ale wszystko to bedzie juz dla ciebie bez wartosci. Beda to tylko ciezary coraz to nowe i coraz to wieksze, obowiazki coraz to ciezsze, ale zdolasz im wszystkim sprostac, bo nie bedziesz niczego pragnal dla siebie. Tys dotychczas szukal tej sciezki, nie wiedzac moze nawet jasno, czego szukasz. Czules tylko, ze poza tym wszystkim, co poznales dotychczas, czego sie dowiedziales i czego doswiadczyles w zyciu, musi byc cos wiecej jeszcze, cos innego, wyzszego, a przede wszystkim, bardziej rzeczywistego. To, co dla innych ludzi jest najbardziej realne i rzeczywiste, stracilo juz dla ciebie wartosc czegos realnego i prawdziwego. Szukales czegos wiecej ponad to wszystko, bo nie wystarczaja ci juz te zwykle, poziome, powszednie pragnienia i dazenia ludzkie. A czy wiesz dlaczego ci nie wystarczaja? Oto dlatego, ze w tobie zyje cos wiecej, niz w twoich wspólbraciach. Zyje juz w tobie Iskra Boza. Iskra taka sama zyje równiez we wszystkich twych bliznich, ale oni o niej nie wiedza. Dla nich za wczesnie jeszcze, aby mogli poczuc, ze ja maja w sobie. Ty jednak juz ja zaczynasz odczuwac, moze najpierw nieswiadomie, ale niewatpliwie. W duszy twojej, w glebi wnetrza twej istoty, poczyna zyc cos nie znanego tobie dotychczas, podobnie jak w lonie matki poczyna sie budzic zycie nie znanego jej jeszcze dzieciecia. Poczyna zyc w tobie Iskra Boza, bo juz dojrzales do tego, aby ona mogla zycie swiadome rozpoczac. U innych ona spi, u ciebie jednak juz sie budzi. Dlatego wiec pragniesz czegos nieznanego, czegos naprawde realnego i rzeczywistego, czego nie znalazles na swiecie. Czujesz juz wyraznie i niewatpliwie, ze w tobie jest cos wiecej ponad twe "ciala", twe powloki widome lub nieuchwytne. Wiesz, ze przeszedlszy przez wrota smierci, zdejmiesz je z siebie kolejno: naprzód cialo fizyczne, potem eteryczne, jeszcze pózniej astralne, a wreszcie myslowe [Szczególy o tych "cialach" wzglednie powlokach znajdzie Czytelnik w ksiazce Chodkiewicza "Anatomia cial niewidzialnych czlowieka" - przyp. J.A.S. Cialami tymi sa: cialo fizyczne, przypisane swiadomosci; cialo eteryczne, które zaopatruje cialo fizyczne w energie i daje mozliwosc postrzegania subtelnych swiatów; cialo mentalne (myslowe) i astralne - przyp. red.]. A kto je zdejmie z ciebie? Wlasnie ty, prawdziwy ty. Czujesz juz, ze te ciala twoje, to nie ty, ze sa one tylko sukienkami dla ciebie. Ty w nich tylko mieszkasz, ale nimi nie jestes. Cóz wiec pozostanie z ciebie, gdy je zdejmiesz wszystkie po kolei? - Pozostaniesz wlasnie ty, Iskra Boza, jazn wyzsza. Pozostanie z ciebie to, co jest w tobie niesmiertelne, realne, rzeczywiste, co przetrwa poza smierc i poza wszystkie zgony. Budzi sie w tobie do swiadomosci ta twoja czastka niesmiertelna i dlatego nie wystarcza ci juz to, co wystarcza jeszcze zupelnie twym wspólbraciom. Dlatego wlasnie zaczynasz szukac czegos wiecej, bo sam masz w sobie juz cos wiecej. Nauczyles sie juz slyszec "glos bezdzwieczny", przemawiajacy w tobie bez slów, twój glos sumienia. Umiesz go sluchac, moze jeszcze nie zawsze, ale w wiekszosci wypadków. On to powiada ci, ze te powloki twoje, to nie ty, on daje ci uczucie niezadowolenia z siebie i ze swiata. Mozesz go jeszcze nie usluchac nieraz, ale zdlawic go i stlumic w sobie juz nie zdolasz, bo jazn wyzsza, Iskra Boza zyje w tobie. Zatem, juz nieco wyrazniej zaczyna ci sie zarysowywac przed oczyma twój cel. Chcialbys, aby panem w tobie bylo nie to, co smiertelne, co znikome, lecz to, co wieczne, co Boskie. Nie chcesz byc dluzej sluga swych cial, chocby tak subtelnych jak astralne lub myslowe. Chcesz nauczyc sie wladac nimi, poslugiwac sie nimi jako narzedziami poslusznymi twej jazni wyzszej. Wiesz takze, iz tego nie nauczysz sie nigdzie na swiecie i dlatego blakasz sie i szukasz. Dotychczas rzadzily toba ciala twoje, robily z toba, co chcialy, a ty sluchales bez oporu, bo nie wiedziales, ze mozna nie posluchac. Ale twoja jazn wyzsza juz sie budzi i upomina o swe prawa. Rzady w tobie ma objac Bóg, podczas gdy dotychczas rzadzilo w tobie zwierze. Gdybys rozpoczal walke sam ze soba, to znaczy, z twoimi cialami, nie osiagnalbys celu. Nie o rozdwojenie idzie, nie o walke, lecz o zjednoczenie. To, co nizsze W tobie, ma wejsc w zgodnosc z twa jaznia wyzsza, ma sie dostroic, zjednoczyc. Dazenia tych dwóch czesci nie moga byc juz dluzej rozbiezne, lecz maja byc zgodne. Twa jazn nizsza ma sie zjednoczyc z wyzsza. Zjednoczenie takie nazywa sie w sanskrycie joga, jezeli wolisz wyraz nowoczesny, nazwij to synteza. Zatem, celem twoim jest joga. Nie wzbraniaj sie wymienic glosno tej nazwy tylko dlatego, ze byla znana pradawnym Indom. Od ich czasów ludzkosc postapila juz bardzo znacznie naprzód w rozwoju, ale nie tak daleko jeszcze, aby joga nie byla nam juz dzis potrzebna. Sam widzisz, jak malo jest w twym otoczeniu ludzi, którzy juz byli zjednoczeni ze swa jaznia wyzsza. Oczywiscie, czym innym jest joga jako idea, jako cel, a czym innym metody prowadzace do osiagniecia tego celu, czyli systemy jogi. Cel zostal ten sam od prawieków, ale srodki zmieniaja sie w miare postepu ludzkosci. Dzis juz dawna radza joga indyjska nie tylko nie bylaby owocna, lecz nawet oznaczalaby pewne cofniecie w procesie rozwoju. W starozytnosci, u pradawnych Indów, zjednoczenie jazni wyzszej z nizsza nie bylo jeszcze mozliwe "na jawie", w stanie swiadomosci dziennej, bo do tego ówczesny czlowiek nie osiagnal jeszcze odpowiedniego poziomu rozwoju. Osiagniecie jogi czyli zjednoczenia dostepne bylo wówczas tylko w stanie "samadhi" czyli w stanie takim, który dzis nazywamy transem lub snem magnetycznym. Dzis natomiast, idzie o joge nie w krótkich chwilach transu i stanu nieprzytomnosci, lecz o joge na jawie, przy zachowaniu pelnej swiadomosci. I to da sie dzis osiagnac, bo juz posunelismy sie odpowiednio dalej w rozwoju. Niech cie zatem nie drazni wyraz joga lub inne wyrazy sanskryckie, skoro nie mamy na nie nazw polskich. Zrozumiesz, ze joga nowoczesna musi byc inna niz joga staroindyjska, jezeli ja traktujesz jako "sciezke", jako metode. Wielu rzeczy, które pradawni Indowie musieli dopiero rozwijac dzieki systematycznym cwiczeniom, ty juz nie musisz rozwijac, bo sa juz w tobie gotowe i rozwiniete. Natomiast ksztalcic i rozwijac musisz to, co Praindom nieznane bylo nawet z nazwy i zupelnie niedostepne nawet ich radza joginom, bo do tego wówczas jeszcze nie dorosli. Nie myl zatem metody radza jogi z celem radza jogi. Podobnie bledne byloby mylenie metody "wtajemniczenia" egipskiego lub chrzescijanskiego z ich celem. Idzie ci zatem o srodki i tych srodków szukales, lecz nigdzie ich znalezc nie mogles. Napotkales moze ksiazki o tytulach mniej lub wiecej tajemniczych, zawierajace rzekomo wskazówki prawdziwe jak cwiczyc joge, ale twój glos nieomylny powiedzial ci juz, ze tym wskazówkom i pouczeniom ufac nie mozna. Oto masz jeszcze jeden dowód wiecej, jak rzadzic toba potrafi twoja Iskra Boza, gdy ja do glosu dopuscisz, gdy jej powierzysz rzady nad soba. Gdyby ona ci powiedziala, ze i to, co tu czytasz, jest zle dla ciebie, przestan czytac dalej bez wahania, bo "glos twój bezdzwieczny" poradzi ci zawsze najlepiej. Ale on ci tego czytac nie zabroni, raczej ludzie by mogli zabraniac, a czy masz ich posluchac, powie ci znowu twoje sumienie. Wyboru srodków do cwiczenia jogi, czyli do wstepu na "sciezke" najlepiej równiez dokona twój glos sumienia, twoja jazn wyzsza, bo ona sama wie nieomylnie, co jest dla niej odpowiednie. Srodki znakomite znajdziesz w malej ksiazeczce, która znasz od dziecka i moze jeszcze umiesz na pamiec. Jest nia "Katechizm", najzwyczajniejszy katechizm chrzescijanski. Zaprowadzi cie on na sciezke równie pewnie jak przepisy "szkól" najtajniejszych, oczywiscie, pod warunkiem, ze nie tylko bedziesz go umial na pamiec, lecz i wykonywal go zawsze w zyciu. Katechizm dlatego wydaje sie niezrozumialy lub niewystarczajacy, bo ludzie znaja go tylko z samego czytania, lecz nie z wcielania jego postanowien we wlasnym zyciu. Posluguja sie jedynie slowami, zamiast wykonywac w zyciu to, co w nim zawarte. Moze jednak droga katechizmu wydaje ci sie zbyt powolna. Wez w takim razie inna ksiazeczke, zapewne równiez ci znana: "Nasladowanie Chrystusa" Tomasza a'Kempis [Zob. bibliografia]. O tej sciezce nie powiesz juz, ze jest zbyt prosta, jezeli ja przeczytales z uwaga i zrozumieniem. Moze natomiast powiesz, ze jest dla ciebie mniej dostepna, bo przeznaczona byla dla zakonników, a ty zyjesz wsród swiata. Jednak nasladowac Chrystusa moze kazdy, kto tylko tego naprawde zechce. Dlatego tez w dalszych rozdzialach spotkasz sie z cytatami z tej ksiazeczki i zauwazysz, ze jest ona niezrównana. To, co dalej powiem, bedzie co najwyzej uzupelnieniem jej, ale nie ulepszeniem. Tytuly tych dwóch ksiazeczek wyjasnily ci juz, jakimi srodkami mozesz uzyskac wstep na sciezke. "Jezeli chcesz wnijsc do Królestwa Niebieskiego, chowaj przykazania". Bez nich nie dotrzesz nigdy do wrót sciezki, chocbys zglebil przepisy wszystkich szkól tajemnych. Do tych wrót musisz byc nie tylko dojrzaly, ale i przygotowany. Masz przygotowac przybytek odpowiedni na mieszkanie dla twej jazni wyzszej, dla Iskry Bozej w tobie. Mieszkanie to musi byc odpowiednio jasne i czyste. Dlatego tez musisz oczyscic nie tylko cialo fizyczne, ale i dusze, czyli ciala niewidzialne. Musisz pracowac nad cialem fizycznym tak samo jak nad eterycznym, astralnym i myslowym, czyli nad tym wszystkim, co dotychczas nazywales "soba". A ta praca nad soba nie jest niczym innym jak tym, co zawiera katechizm lub "Nasladowanie Chrystusa". Nie sadz, ze prace nad soba mozna pominac, ze mozna ja zastapic czyms innym. Sa sciezki, które rzeczywiscie podaja sposoby zdobycia pewnych umiejetnosci bez takiej pracy umoralniajacej nad soba. Te sposoby zastepcze daja jednak i wladze zastepcze, daja surogaty, imitacje, ale nie to, czego ty szukasz. Twój glos wewnetrzny powiedzial ci juz, ze nie na tamtych sciezkach jest droga dla ciebie. One sa dla tych, którzy inna sciezka jeszcze pójsc nie potrafia lub nie chca. Ale ty juz potrafisz, a przede wszystkim chcesz, chcesz silnie i szczerze. "Gdy uczen jest gotów, pojawia sie Nauczyciel" - mówili starozytni. Musisz byc zatem przygotowany, zanim Mistrza znajdziesz. Bez tego przygotowania daremne beda Wszelkie twe usilowania, aby zwrócic uwage Mistrza na siebie. Badz jednak pewny i nie miej watpliwosci, ze Mistrz z pewnoscia dojrzy cie i zblizy sie do ciebie, gdy bedziesz "gotów", ale nie wczesniej. Jezeli zatem wydaje ci sie, ze Nauczyciela juz powinienes znalezc, lecz nie spotkales go dotychczas, to widocznie nie jestes jeszcze dostatecznie przygotowany, nie jestes jeszcze godny tego, aby On wejrzal na ciebie. Nie watp jednak nigdy, ze bedziesz godny tego, gdy tylko przygotujesz sie w wymaganym stopniu. Slusznie pisze A. Besant (A. 273): "Wstep na te sciezke wprowadza czlowieka na stanowisko ucznia czyli czeladnika próbnego, a którys z Mistrzów bierze go w opieke, uznawszy go za czlowieka, co wystapil z szerokiej drogi ewolucji i szuka Mistrza, który by go poprowadzil po sciezce bardziej stromej... i kierowal jego krokami. Nauczyciel ten oczekuje go juz u wejscia na sciezke, a chociaz nowicjusz nie zna jeszcze swego Mistrza, On zna go juz, widzi jego usilowania, kieruje jego krokami, wprowadza go w sytuacje najlepsze dla jego rozwoju, czuwajac nad nim z pieczolowitoscia matki. Droga moze sie wydawac samotna i ciemna, ale Przyjaciel jest zawsze w pogotowiu...". Do tej ciemnosci i samotnosci musisz przywyknac juz od chwili samego wejscia na sciezke, bo one beda ci towarzyszyc przez wieksza czesc drogi. Zauwaz, ze wychodzisz w góre, ponad Ziemie. Dotychczas stapales po Ziemi, byles otoczony ludzmi, wszystko wydawalo ci sie pelne ruchu, dzwieku i swiatla. A teraz wkraczasz tam, gdzie przestrzeni jest bardzo wiele, lecz ludzi bardzo malo. Wchodzisz na sciezki nie uczeszczane. Ludno i pelno dotychczas zreszta nie bylo, bo sam wiesz, ze ci sie tylko tak wydawalo. Czules samotnosc i pustke wsród zgielku swiata. Zatem samotnosc dalsza nie powinna cie trwozyc. Bedzie ona zreszta tylko pozorna, bo Mistrz zawsze jest w "pogotowiu", chociaz Go nie widzisz. Nad kazdym twoim krokiem czuwa On, ten Wielki Niewidzialny, i kazdym krokiem kieruje. Skoro wstapisz na sciezke, wkrótce zauwazysz wplyw Jego opieki. Zycie twoje, dotychczas dosc jednostajne i spokojne, zacznie sie ustawicznie zmieniac, jakby przyspieszalo swe tetno. Warunki wygodne i trudne poczna nastepowac po sobie coraz szybciej. Okresy czynnosci wytezonej ustepowac beda kolejno czasom gluchym i pustym, a po nich nastapia znów tygodnie lub miesiace zdwojonych obowiazków, jakim zwykly czlowiek nie mialby sil podolac. To nastepstwo szybkie burz i pogody zsyla na ciebie Mistrz, abys doswiadczyl zmiennosci i zni-komosci wszystkiego, co ziemskie, abys mógl latwiej mysl oderwac od rzeczy doczesnych. Wszystko, czego zapragniesz, miec bedziesz, ale nigdy w tej chwili, gdy pragniesz, lecz dopiero wtedy, gdy juz pragnac przestaniesz. Abys poznal, ze wartosc rzeczy tkwi nie w nich samych, lecz w twoim pragnieniu. Osoby lub rzeczy, do których przywiazales sie najsilniej, opuszczac cie beda wlasnie wtedy, gdy ich posiadanie wyda ci sie najbardziej pewne. Wlasnie w takich chwilach samotnosc i pustka wyda ci sie wprost nieludzka, nie do zniesienia, ale pamietaj, ze Mistrz bedzie wówczas szczególnie blisko przy tobie. Wszak ty postanowiles ofiarowac wszystko, wyrzec sie wszystkiego, aby tylko uzyskac wstep na sciezke, aby pójsc w slady Tego, który "nie mial gdzie glowy sklonic". Oto sa srodki wiodace do wrót sciezki. Nic dziwnego, ze poza tymi wrotami tak malo ludzi napotkasz. Dla nich to zbyt ciezkie jeszcze i trudne: wyrzec sie wszystkiego, wszelkich zamilowan osobistych, wszelkiej mysli o sobie. Dlatego tam tak pusto i ciemno. Ale ciemno na razie tylko. Ciemno bedzie chwilowo dla ciebie, bos i ty sam ciemny jeszcze. Pózniej, gdy Iskra Boza w tobie roznieci sie w ogien potezny, rozswietli przestrzen wokól ciebie. Wtedy jasno bedzie na twej drodze, bo ty sam swiatlem sie staniesz. Tam nie ma takiego Slonca jak na Ziemi, tam kazdy sam musi byc Sloncem.

 

 

II ZASADY

 

Postanowiles juz nieodwolalnie wstapic na sciezke, wstapic nie polowicznie tylko, lecz calkowicie i zupelnie. Gdys sobie to powiedzial powaznie i stanowczo, w glebi duszy odczules zaraz, jakby ci z barków spadl ciezar wielki, odczules przedsmak wyzwolenia, jakie cie czeka u konca sciezki. Ale odczules zarazem cos jak strach swiety, podobny temu, który sie odczuwa przed smiercia. Nie jest to obawa przed tym, co nastapi, lecz poczucie, ze bedzie to cos wielkiego, cos nieslychanie donioslego, czego nigdy dotychczas nie przechodziles. Ta czesc swieta dla tego nieznanego i wielkiego, co cie czeka na sciezce, niechaj ci bedzie sprawdzianem, ze juz dorosles. Gdybys jeszcze nie dorósl, przystepowalbys do wrót sciezki nie ze czcia swieta, nie z obawa, ale z ta pewnoscia siebie, jaka maja ludzie zarozumiali. To poczucie czci pielegnuj w sobie i rozwijaj troskliwie, bo z niego rozkwitnie ci pózniej jedna z wladz najpotezniejszych. Masz przygotowywac mieszkanie godne twej jazni wyzszej, dlatego musisz w sobie wyksztalcic uczucia rodzajów calkiem odrebnych, niz dotychczas. Uczucia zgryzliwosci, smutku, przygnebienia, zazdrosci, niezadowolenia lub tez pychy, pewnosci siebie, ambicji, to wszystko byloby mieszkaniem zbyt marnym dla tej Iskry Bozej, która ma w twych cialach zamieszkac. Nie zaszedlbys daleko na sciezce, gdybys chcial isc po niej tylko myslowo, bez rozwijania w sobie i pielegnowania uczuc odpowiednich. Dlatego tez i to, co czytasz tutaj, czytaj tak, abys nie tylko zrozumial i przetrawil w myslach, ale takze odczul jak najzywiej. Nie sadz, ze opanowanie siebie jest jednoznaczne ze zniszczeniem w sobie wszelkiej zdolnosci do uczuc. Byloby to wyjalowieniem duszy i zubozeniem, a ty masz dusze wzbogacac i wyksztalcac. Taka oschlosc serca móglby czuc tylko ten, kto chcialby wedrzec sie na sciezke przed dorosnieciem do niej. Czas teraz, abys zaznajomil sie z zasadami, na których "sciezka" polega. Sa one wszedzie i zawsze te same, bo wioda do tego samego celu. Zasada kazdej szkoly jest nauka, a chociaz nauka jest w kazdej klasie inna, jednak w kazdej sa uczniowie i nauczyciele. Zasada podobna jest, ze nauczycielem moze byc tylko ten, kto przedtem byl uczniem. Mistrz twój na sciezce sam kiedys byl równiez takim uczniem, jakim ty jestes dzisiaj. Bylby nauczycielem falszywym taki, który by chcial udzielac innym wskazówek, nie przeszedlszy sam przez szkole. Tu samouków nie ma, bo samouk stworzylby sobie system indywidualny, bez wartosci dla drugich, a nawet dla nich szkodliwy. Nie sadz tedy, ze Mistrz twój da ci cokolwiek osobistego, ze wpoi w ciebie jakies zapatrywania osobiste lub przekaze cos ze swych doswiadczen. On cie tylko poprowadzi, wskaze droge, ale isc nia musisz sam. Mistrz nie da ci nic gotowego, nic nie zrobi za ciebie. Wskaze ci tylko, jak mozna to zrobic, stworzy ci warunki, pomoze wywiklac sie z pomylek, ale nie doda ci ani sil, ani wiedzy, ani zachety nawet. Ty sam musisz chciec, sam musisz wykrzesac z siebie zawsze ochote i sily. Jezeli czegos nie rozumiesz, On ci nie wyjasni, tylko wprowadzi cie w takie warunki, w których sam bedziesz mógl znalezc wyjasnienie, jezeli bedziesz szczerze pragnal i szukal. Nie byloby to pomoca dawac komus cos gotowego, byloby to tylko jalmuzna. Naucz sie tego i ty od Mistrza. Nie pomozesz nikomu przez to, ze mu dasz cos, czy to materialnego czy duchowego, prawdziwa pomoc dasz tylko wtedy, gdy mu pomozesz dojsc do tego, aby sam sobie pomógl. Dlatego tez nie oczekuj, ze ujrzysz Mistrza w ciele fizycznym, bo lacznosc z nim uzyskuje sie nie przez znajomosc osobista, lecz przez dorosniecie duchem do niego. "Lacznosc z Guru (Mistrzem) mozesz uzyskac tylko przez to, ze wzniesiesz sie do tej równi duchowej, na której Mistrzowie przebywaja, ale nie przez to, ze bedziesz usilowal sciagnac ich na nasza równie (ziemska). Nie oczekuj zobaczenia któregos z nich, ale badz zawsze gotów odpowiedziec, gdy do ciebie przemówia. Laik "czela" (uczen) nie jest jeszcze niczym innym jak zyjacym wsród swiata czlowiekiem, który szczerze pragnie oswiecenia w rzeczach duchowych. Przekroczyl tylko linie graniczna dzielaca go od Mistrzów i zwrócil niejako ich uwage na siebie. Pracuje a Mistrzowie go obserwuja. Czy on Mistrza widuje czy nie, pozostaje bez wplywu na wynik pracy. Jego dobre mysli i postepki przyniosa równie owoc jak zle" (B). Masz tu znowu slowa sanskryckie, musisz sie z nimi pogodzic. "Guru" oznacza nauczyciela, tj. Mistrza takiego, który ma w swej opiece ucznia i prowadzi go po sciezce. "Czela" zawiera ten sam zró-dloslów co polskie slowa "czeladnik, czeladz" i oznacza ucznia, który juz odbyl okres próby. Przed tym okresem jest jeszcze laikiem, czeladnikiem próbnym, uczniem. Z samych nazw mozesz wnioskowac, ze do sciezki wiedzie okres przygotowawczy, okres próbny. Istnieje tu podobienstwo do dawnych zwyczajów w rzemiosle. Kto chcial zostac rzemieslnikiem, wstepowal naprzód na nauke, na praktyke, do "terminu". Byl wówczas uczniem, terminatorem i nie mial jeszcze prawa nic wykonywac. Mial tylko "sluzyc", zapoznawac sie z narzedziami i rzemioslem. Majster obserwowal go, a gdy uznal za przydatnego, dopuszczal do swego warsztatu na próbe, na czeladnika. Dopiero wtedy, gdy uczen okazal sie zdolny, mógl dostapic wyzwolenia na samodzielnego czeladnika, aby w koncu zostac majstrem. Te warunki w cechach rzemieslniczych byly wzorowane na warunkach w dawnych szkolach tajemnych i zaczerpnely od nich takie nazwy jak "czeladnik, czeladz". Jezeli sie nad tym zastanowisz, to latwiej pojmiesz zasady szkól tajemnych. Zasady swego ksztalcenia ludzi na czeladników dawne rzemioslo bralo z zasad szkól tajemnych. Rzemioslo kazde bylo zreszta takze "wiedza tajemna". Majster posiadal swe tajemnice zawodowe, do których doszedl przez lata doskonalenia sie w swym rzemiosle. Musial zatem dobierac uczniów sumiennie, aby miec ludzi pewnych, którzy nie zdradziliby jego tajemnic na zewnatrz. Podobnie jest do dzis w szkolach tajemnych. Tam uczen musi zlozyc pewne zobowiazania, pewne "sluby", ze tajemnic nie zdradzi. Nie sadz jednak, ze to "zdradzenie tajemnic" moze polegac na wyjawieniu ich komus obcemu. Takich tajemnic tu nie ma, sa tylko takie, które czlowiek obcy, nie przygotowany, zrozumialby falszywie, bo do zrozumienia wlasciwego nie dorósl. Spróbuj dzis powiedziec komukolwiek z twego otoczenia, ze pracujesz nad przygotowaniem mieszkania dla Iskry Bozej w tobie, a nie zrozumie cie wcale lub zrozumie cie blednie. Oto juz jest pierwsza z twych "tajemnic", zatem pojmiesz latwo, ze "zdradzic" jej nikomu nie mozesz. Podobnie bedzie z innymi tajemnicami, które poznasz na sciezce. Gdy uczen sprosta próbie, wolno mu wstapic do "swiatyni poznania wyzszego". "To, co ma teraz uczynic, przedstawiane bywa nieraz jako przysiega, która ma zlozyc, ze nie zdradzi nic z nauk tajemnych. Ale wyrazy "przysiega" i "zdradzic" nie sa odpowiednie i poczatkowo wprowadzaja w blad. Nie idzie tu o przysiege w zwyklym znaczeniu. Raczej zdobywa sie na tym stopniu pewne doswiadczenie. Dowiaduje sie, jak nalezy stosowac wiedze tajemna, jak jej uzywac w sluzbie ludzkosci. Zaczyna sie dopiero wtedy wlasciwie rozumiec ludzkosc. Nie idzie tu o "zamilczanie" prawd wyzszych, lecz raczej o sposób odpowiedni ich reprezentowania i o takt stosowny. Taka wlasciwosc cenna przyswaja sie w odniesieniu do wielu rzeczy, o których sie dawniej mówilo, a zwlaszcza w stosunku do sposobu, w jaki sie mówilo. Zlym bylby wtajemniczonym ten, kto uzyskanych tajemnic nie oddalby na uslugi swiata, jezeli to tylko mozliwe. Do udzielania wiadomosci w tej dziedzinie nie ma przeszkody zadnej prócz tej, jaka jest niezrozumienie ze strony osoby odbierajacej dane wiadomosci. W kazdym razie wyzsze tajemnice nie nadaja sie do tego, aby byc tematem swobodnych rozmów. Nikomu jednak nie "zabrania sie" mówic o nich, gdy osiagnal odpowiedni stopien rozwoju. Nikt inny nie przyjmuje w zwiazku z tym zadnej "przysiegi". Wszystko bierze on sam na wlasna odpowiedzialnosc, musi sam znalezc w sobie rozstrzygniecie, jak ma w danych warunkach postapic. "Przysiega" zas nie znaczy nic innego jak to, ze zostal on uznany za zdolnego do ponoszenia takiej odpowiedzialnosci" (C 117). Teraz rozumiesz na czym polegaja te przysiegi i te "tajemnice" w szkolach tajemnych. Nie oczekuj wiec, ze przed kimkolwiek bedziesz kiedykolwiek skladal jakies przysiegi lub slubowania. Podobnie jest z twoim zobowiazaniem przy wstapieniu do "terminu" jako "uczen tajemny". Nie zobowiazujesz sie do niczego przed nikim innym jak jedynie przed samym soba. Jezeli to zobowiazanie bedzie dla ciebie mniej wazne i mniej swiete niz zlozone wobec innej osoby, to jeszcze nie dorosles do sciezki. Zrozumiesz teraz jasniej to, co o tym zobowiazaniu pisze Blawatska: "Jezeli czlowiek dojrzaly do oswiecenia, pragnie byc przyjety przez Mistrza na czeladnika, musi miec w pamieci umowe z Mistrzem, zawarta czy to milczaco, czy formalnie, nie moze zapominac nigdy, ze zobowiazanie to jest swiete. Idzie tu o siedmioletni okres próby. Jezeli przez ten czas uczen bedzie mimo wszelkiej pokusy wierny Mistrzowi..., to moze zostac wtajemniczony i odtad juz obcowac bezposrednio ze swym Guru. Zalezy to od uznania Mistrza, czy w okresie próby czeladnik, mimo swych bledów i grzechów, ma otrzymywac znaki lub wskazówki. Guru znajac przyczyny i motywy, popychajace do grzechu kandydata, jest wylacznie uprawniony do osadzania czy ma zachecac przyszlego czeladnika. Zatem, warunkiem pierwszym i nieodzownym jest, aby uczen przez okres próby pozostal oddany i wierny Mistrzowi... Im czesciej przerywa sie zwiazek magnetyczny miedzy nimi dwoma, tym trudniej nawiazac go ponownie. Nie mozna zatem zadac od Mistrzów, aby swe sily marnowali na nawiazywanie lacznosci z kims u kogo przewiduja przyszle koleje jego zycia i to, ze w koncu ostatecznie odpadnie. Jakze wielu jest takich, którzy juz z góry oczekuja dowodów wyróznienia bez spelnienia tych zadan i czynia z tego zarzut Mistrzom, zamiast uznac bledy wlasne! Przerywaja po dziesiec razy na rok zwiazek i chca, aby on sie znów naprawial. Do tych to, co sa niezadowoleni, chociaz nikt niczego im nie obiecywal, chcialabym rzec: Czy wypelnialiscie swe obowiazki i przyrzeczenia? Czy wy, co Mistrzów, owe wcielenia milosierdzia, cierpliwosci i milosci, obwiniacie o to, ze was niedostatecznie forytowali - czy prowadziliscie zycie swiete i wypelnialiscie nalozone na siebie warunki? Kto z czystym sercem i sumieniem moze powiedziec, ze nie popelnil nigdy bledu powaznego, nie powatpiewal nigdy w madrosc Mistrza, w swej niecierpliwosci zdobycia sil tajemnych nie szukal nigdy obcych wskazówek, nie uchybil nigdy swym obowiazkom ani myslami, ani postepkami, ten jedynie móglby obwiniac drugich, nie siebie... Bez watpienia wielu jest powolanych, ale malo wybranych; niewielu tylko ma cierpliwosc wytrwania az do konca, innym bowiem nie w smak jest prosta wytrwalosc i jednolitosc celu" (B 962). Z tych gorzkich slów Blawatskiej-czeladnika [Helena P. Blawatska (1831-1891) córka pochodzacego z Niemiec rosyjskiego pulkownika hr. Hahn-Rottensterna, w 1848 r. wyszla za maz za gen. Blawatskiego, z którym rozstala sie po 3 latach. Przez 12 lat podrózowala po Europie, Ameryce, Egipcie i Indiach. W 1870 r. zalozyla w Kairze Towarzystwo Teozoficzne, przeniesione pózniej do Stanów Zjednoczonych, wreszcie do Indii do m. Adjar k. Madrasu. Autorka fundamentalnych dziel ezoterycznych: "Izys odslonieta" (1877) i "Nauka tajemna" (l 888), które napisala w Niemczech, Dziela te obejmuja kosmogonie, prehistorie, zasady etyki, psychologie, eschatologie oraz wiele przedmiotów pokrewnych. Rozwinieciem "Doktryny tajemnej" jest dzielo Alice Bailey (1880-1949) pt. "A Treatise on Cosmic Fire" - "Traktat o Ogniu Kosmicznym" - przyp. red.] nauczyc sie mozesz bardzo wiele. Zwrócila je do tych, którzy, nie doróslszy jeszcze do sciezki, uwazali sie w swej zarozumialosci za uprawnionych do próby na czeladników. Zapamietaj to sobie, bo zdarzac sie moze nieraz, ze przez dlugie siedem lat próby upadniesz, zniechecisz sie i odstapisz od sciezki, a potem powiesz, ze widocznie nie istnieja Mistrzowie, skoro ci nie dali zadnej wiesci o sobie. Przygotuj sie na to, ze co najmniej siedem lat spedzisz na terminowaniu jako uczen poddany próbie. Je-teli po tych siedmiu latach przygotowania nie bedziesz jeszcze dostatecznie przysposobiony, musisz zaczac dalszych siedem lat próby, albo tez odejsc ze sciezki l wrócic na szeroka droge swiatowego zycia. Zasada kazdej szkoly tajemnej, czy to starodawnej czy tez nowoczesnej jest ta sama: najpierw okres siedmioletniej próby czyli "przygotowania". Gdy ta próba wypadnie zadowalajaco, nastepuje drugi okres siedmioletni, okres "oswiecenia". W nim uczen, który przeszedl przez próbe zwyciesko, uczy sie tego, co ma przyswoic sobie juko czeladnik. Dopiero potem moze dostapic "wtajemniczenia", zostac czeladnikiem przyjetym i pracowac wspólnie z Mistrzami. Kazdy okres siedmioletni moze byc podwojony, a nawet potrojony, jezeli nie wypadnie pomyslnie. Jednak trzykrotne niepowodzenia próby wykluczaja stanowczo takiego ucznia ze szkoly tajemnej. Ponowne wstapienie musi wtedy odlozyc az do czasu nastepnego wcielenia. Dlaczego sa to okresy obejmujace po siedem lat a nie np. po cztery lub po dziesiec, zrozumiesz, gdy przypomnisz sobie, ze zycie czlowieka sklada sie równiez z okresów siedmioletnich. Przez pierwsze siedem lat zycia czlowiek buduje swe cialo fizyczne, przez nastepne siedem lat - cialo eteryczne, przez nastepne 7 - astralne, przez dalsze siedem lat - cialo myslowe. Dopiero w 29 roku zycia jazn nizsza czlowieka jest juz "gotowa". Jednak te wytworzone juz ciala gruntownie zmieniaja sie co lat siedem, a raczej moga sie zmieniac. Po uplywie siedmiu lat nie pozostaje w ciele ani jedna czasteczka ta sama, a od woli czlowieka zalezy, czy na miejsce dawnych wbuduje czasteczki takie, jak poprzednio czy tez inne, lepsze. Czeladnik ma przebudowac gruntownie swe ciala, ma wszystkie ich czasteczki wymienic na nowe, szlachetniejsze. Do tego potrzebuje lat siedmiu , bo w krótszym czasie przebudowy wykonac nie zdola. Jezeli nie ukonczyl pracy w czasie lat siedmiu, to musi przebudowe przedluzyc na okres nastepny. Przestanie cie juz teraz zdumiewac to, ze na samo "przygotowanie" potrzeba pelnych siedmiu lat - co najmniej. Dotychczas, moze wyobrazales sobie, ze jestes juz przygotowany, skoro czujesz pragnienie wstapienia na sciezke, skoro blakasz sie i szukasz. Ty dopiero zapragnales, aby rozpoczac przygotowanie. Nie oczekuj zatem, ze od razu, dzis odczujesz przy sobie Mistrza, ze ujrzysz jakies oznaki Jego obecnosci i opieki. Ty masz dopiero przez tych siedem lat okazac sie godnym takiej opieki. Natomiast nie miej watpliwosci, ze i w ciagu tych lat przysposabiania sie znajdziesz nieuchronnie objawy tej Jego opieki, jezeli tylko zasluzysz sobie na nie. Znajdziesz ich dokladnie tyle i dokladnie takie, na jakie zasluzysz. Nie beda to oczywiscie listy Mistrza znajdowane w sposób cudowny w twym pokoju szczelnie zamknietym, albo ksiazki, które nie wiadomo skad zjawia sie w twoim posiadaniu. Nie zajdzie na pozór nic cudownego, nic takiego, czym móglbys sie pochwalic swoim bliznim jako dowodem wyróznienia przez Mistrza. Jezeli jednak potrafisz uwaznie sledzic wydarzenia w twym zyciu i wiazac je ze soba w lancuch przyczyn i skutków, spostrzezesz bez watpienia, ze jednak dzieje sie cos, co cie przedtem nie spotykalo. Zaczniesz, pozornie przypadkowo, poznawac ludzi, którzy wprawdzie nie sa wcale Mistrzami, ale sa narzedziami w Ich rekach, narzedziami slepymi i calkiem tego nieswiadomymi. Ludzie tacy powiedza ci cos zaslyszanego od kogos trzeciego lub przyniosa ci ksiazke dla nich samych bezuzyteczna. Zawsze jednak przyniosa ci to, czego ty wlasnie potrzebujesz i co zuzytkowac potrafisz. Pamietaj, ze to wszystko sa wskazówki twego Mistrza, które masz tylko wybrac odpowiednio sposród reszty nieuzytecznej i zastosowac do celów twego przygotowania. Na czym polega przygotowanie, dowiesz sie w szczególach z dalszych rozdzialów, tu tylko powtórz sobie raz jeszcze, ze przygotowanie musi byc inne dzisiaj, w wieku XX niz bylo w czasach wczesnego chrzescijanstwa, a tym bardziej inne od przygotowania w czasach egipskich lub indyjskich. Urodziles sie juz z wieloma umiejetnosciami takimi, jakie ludzie ówczesni dopiero musieli mozolnie w sobie rozwijac. Masz teraz natomiast rozwijac takie, z którymi ludzie rodzic sie beda dopiero za lat tysiace. Musisz wyprzedzic bieg rozwoju naturalnego, stanac na czele ludzkosci jako przodownik jej postepu. Przypomnij sobie takze, ze idzie o przygotowanie twych cial niewidzialnych, bo w nich ma zamieszkac twa jazn wyzsza. Nie szukaj wiec na dalszych kartkach tej ksiazki zadnych przepisów higienicznych, a tym bardziej gimnastycznych, chocby tylko cwiczen oddechu. Przepisy takie móglbys znalezc w Hatha jodze, ale dla ciebie sa one zbyteczne. Gdy po latach przygotowan odbedziesz pomyslnie "próbe", bedziesz nalezec do tych nielicznych, którzy juz po pierwszym okresie siedmioletnim dostapili oswiecenia. Ten drugi okres jest bez porównania powazniejszy od pierwszego, ale latwiejszy moze o tyle, ze juz nie grozi co krok usuwanie sie gruntu pod nogami, bo juz nauczysz sie stac mocno na stromej pochylosci. Bedziesz natomiast ciagle napotykac na rózne pulapki i sidla nieoczekiwane, coraz to nowe i coraz to inne. Nie zastawi ich twój Mistrz ani ktos trzeci, tylko ty sam bedziesz je sobie zastawial. Na stopniu oswiecenia bedziesz kolejno dostepowal coraz to wiekszej wiedzy i wladzy, a to dla twej jazni nizszej, dla twej zarozumialosci i egoizmu bedzie pokusa niebezpieczna, aby uznac sie za wszechwiedzacego i wszechmocnego. Gdy cie ta pycha uwiedzie, przestaniesz isc w slady Mistrza, a zechcesz isc w swoje wlasne. Zawiedzie cie to za kazdym razem na bezdroza, z których odwrót jest smutny i upokarzajacy. Podczas oswiecenia masz przejsc przez druga z rzedu "hale", których jest ogólem trzy, odpowiednio do trzech "gun" sanskryckich: tamas, radzas i sattwa i odpowiednio do trzech poteg rózokrzyzowych: Aryman, Lucyfer i Chrystus. O tych halach mówi "Glos milczenia" (D. 13): "Trzy hale, wedrowcze strudzony, powioda cie do kresu trudów. Trzy hale, zwyciezco mar, poprowadza cie przez trzy stany swiadomosci (dzagrat, swapna i suszupti) do czwartego (turija), a stad w siedem swiatów, swiatów spoczynku wiecznego. Jezeli chcesz wiedziec ich nazwy, to sluchaj i zapamietaj: Imie hali pierwszej jest awidja. To jest hala, w której ujrzales swiatlo dzienne, w niej zyjesz i w niej umrzesz. Imie drugiej jest hala nauki. W niej dusza twa znajduje kwiaty zycia, ale pod kazdym kwiatem czai sie waz. Imie trzeciej jest hala madrosci, a poza nia rozlewaja sie wody bezbrzezne aksary, zródla niezniszczalnego wszechwiedzy. Chcac przekroczyc na pewno hale pierwsza, nie zezwalaj umyslowi ludzic sie mniemaniem, jakoby plonace w niej ognie pozadan byly swiatlem slonecznym twego zycia. Chcac szczesliwie przejsc przez hale druga, nie zatrzymuj sie dla wdychania woni upojnej jej roslin. Aby byc wolnym od pet karmy, nie szukaj Guru w tych dziedzinach szalu. Medrcy nie przebywaja w tych rozkosznych ogrodach zmyslowosci, nie nadsluchuja zwodniczych wezwan zludy. Tego, który ci w odrodzeniu sie pomoze, szukaj w hali madrosci, w halach poza nia lezacych, w których nie ma cieni, a swiatlo prawdy swieci jasnoscia nigdy nie malejaca. Chcac przez hale madrosci dotrzec do doliny blogosci, zamknij uczniu swe zmysly przed szalem groznym twej ahamkary [zadza zycia osobistego, cielesnego, nie zlaczonego z Bogiem przyp. J.A.S.] pozbawiajacym cie spokoju". Wiesz zapewne, ze "Glos milczenia" jest fragmentem ksiegi "Nauk zlotych" istniejacej w Indiach od prawieków, a pochodzacej od Arjasangi, nie zdziwi cie zatem jej ton archaiczny. Wiesz takze, ze od tych czasów indyjskich posunelismy sie w rozwoju daleko, potrafisz wiec sobie wytlumaczyc odpowiednio jej tresc, a zwlaszcza fragment ostatni z tu przytoczonych. Indowie musieli jeszcze "zamykac zmysly przed szalem ahamkary", aby dotrzec do "doliny blogosci" (nirwany). My dzis jednak mamy juz inne zadanie. Nie wolno nam juz uciekac w "doline blogosci", bo zadan swych mamy szukac na tej Ziemi. Podobnie bledne byloby "zamykac zmysly" dla uzyskania spokoju, bo zmysly masz opanowac, nie zamknac. Uczyc sie tego bedziesz na piatym szczeblu sciezki. Ahumkara twoja nie jest ci juz dzis zawada, lecz pomoca, bo dzieki tej daznosci do zycia indywidualnego mozesz byc w ogóle uzyteczny dla swych bliznich. Bez niej bylbys tylko nieproduktywnym czlonkiem spoleczenstwa, jego ciezarem. Hala pierwsza, to równia ziemska, fizyczna. Panuje nad nia awidja (niewiedza, tamas, Aryman), ale ty juz ponad nia wyrastasz, skoro szukasz dostepu do sciezki. "Ognie pozadan" juz nie sa "swiatlem twego zycia", nie kierujesz sie juz zadzami i popedami, bo nie chcesz byc ich niewolnikiem, lecz wladca. W hali drugiej znajdziesz "kwiaty zycia", bo równia astralna jest niezwykle bogata w formy. Ale pod kwiatami "kryje sie waz" (radzas, Lucyfer). Dlatego tez Eliphas Levi zwie równie astralna "wielkim wezem". Tam szybko znalazlbys "nauczyciela", ale bylby to Guru falszywy [Eliphas Levi - wlasciwie: Alphonse-Louis Constant (1810-1875), francuski pisarz, ilustrator, autor ksiazek o magii - red. Z równi astralnej pochodza "duchy opiekuncze" u spirytystów, szamanów, derwiszów i fakirów - przyp. J.A.S.]. W tych "dziedzinach szalu" znajduja mistrzów tylko czarnoksieznicy lub nieuswiadomieni spirytysci. Jest to tylko hala nauki, masz poznac jej zludy zwodnicze a piekne, lecz nie pozostac w niej. Dopiero w hali trzeciej mozesz znalezc twego Mistrza, bo równia myslowa, to najnizsza z dziedzin, na których On dziala. Dopóki wiec nie dotrzesz do tej hali, nie oczekuj ujrzenia Go lub otrzymania od Niego jakichs bezposrednich wiesci. Ponad ta hala dopiero bije "zródlo nie wysychajace wszechwiedzy" (akszara, intuicja), tam dopiero swieci swiatlo prawdy nie oslonietej. Do hali madrosci dochodziles tylko we snie najglebszym (suszupti), z którego nie zachowywales zadnych wspomnien po obudzeniu sie do stanu swiadomosci dziennej (dzagrat). Na "sciezce" nauczysz sie przenosic do swiadomosci inspiracje uzyskiwane na równi myslowej, podobnie jak nauczysz sie zdawac sobie na jawie sprawe z imaginacji swiata astralnego, które dotychczas przypominales sobie tylko szczatkowo z twych marzen we snie lekkim (swapna). Po przejsciu przez te szczeble najwyzsze sciezki dojdziesz do "czwartego stanu swiadomosci" (turija), który Indom pradawnym byl dostepny tylko w transie (samadhi), tobie jednak, bedzie dostepny w kazdej chwili, na jawie, bez tracenia przytomnosci i pamieci. Wtedy jednak bedziesz juz czeladnikiem, a do tego droga jeszcze daleka. Trzy hale wspomniane w "Glosie milczenia" juz teraz zaczynaja ci sie laczyc z tymi trzema etapami, na których polega wstep na sciezke. Przygotowanie do niej odbywa sie na równi fizycznej. Masz na niej przyswoic sobie wszystko, co sie w ogóle na niej da uzyskac, aby móc wejsc do "hali nauki". Tam bedziesz stopniowo przechodzil przez "oswiecenie" calkiem odmienne od tego, które móglbys uzyskac zmyslami fizycznymi. Zaczna sie otwierac twe zmysly astralne; bedziesz wchodzil stopniowo na te równie "wielkiej zludy" (mara), na której rzadzi "król mar", który ma w swej koronie klejnot o takim blasku, ze od niego slepna smiertelni. Znasz moze piekne podanie o Lucyferze, który spadajac z nieba stracony, zgubil ze swej korony ów klejnot i z niego to potem powstalo naczynie przechowujace w sobie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin