REAKCJE KOMUNISTÓW W POLSCE NA ROZWIĄZANIE KPP (1938 R.).docx

(52 KB) Pobierz

4

 

REAKCJE KOMUNISTÓW W POLSCE NA ROZWIĄZANIE KPP (1938 R.)

 

DZIEJE NAJNOWSZE. ROCZNIK XXII 1990. I 2 PL ISSN 0419-8824

 

 

Rozwiązanie Komunistycznej Partii Polski (KPP) W 1938 r. przez kierownictwo Międzynarodówki Komunistycznej (MK) było wydarzeniem chyba bezprecedensowym w dziejach całego ruchu robotniczego. Lecz niebawem rozwój wydarzeń w skali światowej - II wojna światowa, lata "zimnej wojny" i jugosłowiańska schizma komunistyczna odwróciły jego uwagę od owego smutnego finału partii komunistycznej z obrzeża Europy. Pozostało sprawą dręczącą zaledwie część spośród niedobitków KPP, którzy zdołali przeżyć represje totalitaryzmu stalinowskiego (trwające w Polsce do połowy lat pięćdziesiątych) i hitlerowskiego, a nadal żyli w Polsce. Z nich zaś jedynie nieliczni zdobywali się przed 1956 r. na wypowiadanie swych wątpliwości w słuszność tamtej decyzji MK i prawdziwość motywów, jakimi wstała uzasadniona. Takie krótkie wynurzenia robili w czterech ścianach prywatnego mieszkania i nie więcej niż kilku najzaufańszym przedwojennym towarzyszom organizacyjnym, rzadziej już nawet własnym dzieciom. Inaczej - biorąc pod uwagę warunki czasu i kraju (stalinowszczyzna w wydaniu ekipy Bieruta) - dziać się nie mogło. Wszak stanowisko PPR i PZPR było w tej sprawie jednoznaczne. W rozmaitych dokumentach i uchwałach wprawdzie gloryfikowano KPP i działalność jej członków, lecz niezmiennie przy tym podkreślano grzechy ideologiczne tej partii i opanowanie jej kierownictwa przez elementy prowokatorskie oraz słuszność bezwzględną decyzji o jej rozwiązaniu. Ten punkt widzenia został bez najmniejszych zastrzeżeń raz jeszcze powtórzony w zasadniczym referacie B. Bieruta na VIII Plenum K C PZPR 28 marca 1953 r., zatem w trzy tygodnie po śmierci J. Stalina[1].

Sytuacja radykalnie się zmieniła dopiero w trzy lata później. W Moskwie, w atmosferze obrad XX Zjazdu KPZR (14 25 II 1956) na tydzień przed wygłoszeniem przez N. S. Chruszczowa na zamkniętym posiedzeniu zjazdowym (25 lutego) referatu „O kulcie jednostki i jego następstwach"[2]

-              przedstawiciele PZPR i czterech innych partii komunistycznych podpisali dokument. Uznał on zarzuty, na podstawie których rozwiązano KPP za bezpodstawne[3]. Dokonało się tym samym to, co potocznie, jak również w publicystyce, nazywano „rehabilitacją" KPP. Enigmatyczny tekst dokumentu nie zawierał odpowiedzi na nasuwające się najprostsze pytanie, w rodzaju: jaka była data dzienna wspomnianej w nim uchwały Komitetu Wykonawczego MK o rozwiązaniu, jak brzmiał jej tekst czy przytoczone w nim zarzuty, wreszcie, dlaczego, prócz PZPR, te właśnie cztery partie (Związku Radzieckiego, Włoch, Bułgarii i Finlandii) uznały się za powołane czy zobowiązane do zajęcia się ową przykrą sprawą sprzed 18 lat. Ciekawości tego rodzaju zaspokoić zresztą nie mógł, póki odnośne materiały MK nie były udostępniane, na co czekać wypadło jeszcze 30 lat. Zarazem jednak zagadnienie przyczyn, przebiegu i konsekwencji rozwiązania KPP na swój sposób półoficjalnie zaistniało teraz, zwłaszcza w sferze świadomości i tematyki badawczej. Odtąd jeszcze można je było w taki czy inny sposób wyciszyć, lecz całkowite przejście nad nim do porządku dziennego stało się już niemożliwe.

Temat ten miał dwa aspekty, z których każdemu dawał się przyporządkować odpowiednik w problemach naszych czasów i naszego kraju. Pierwszy - zarazem wyraźniejszy, bardziej oczywisty

-              międzynarodowy, czyli kominternowski sprowadzał się do zagadnienia wzajemnych relacji pomiędzy ośrodkiem międzynarodowym a sekcją krajową, co w transpozycji na stosunki końca lat pięćdziesiątych i dwu dekad następnych oraz breżniewowskiej teorii „ograniczonej suwerenności" mogło nasuwać analogię do międzypaństwowych relacji radziecko-polskich. Drugim aspektem była kwestia postaw komunisty, czy w ogóle zorganizowanego wyznawcy określonej ideologii, zatem - powstający w pewnych sytuacjach dylemat: wierność organizacji czy wierność zasadom. To zaś wobec zaostrzających się w latach sześćdziesiątych walk grupowych w PZPR nabierało wydźwięku aktualnego[4]. W takich okolicznościach wewnętrznych i zewnętrznych zrozumiałe staje się pojawienie nawoływań, żeby nie przywiązywać nadmiernej wagi do całej sprawy rozwiązania KPP, jako że drobiazgowe wgłębianie się w nią - rzekomo - szkodzi, w ostatecznym rachunku, ruchowi komunistycznemu (w istocie poststalinowskiemu). Taka argumentacja znajdowała zrozumienie i poparcie również poza aparatem PZPR, wśród przeważającej części byłych działaczy KPP, wówczas jeszcze dość energicznych i hałaśliwych. Niepokoiła ich bowiem ewentualność ujawnienia i oceny przez badaczy takiej ich roli czy zachowań w akcji rozwiązywania tej partii, które - w świetle czy to już ujawnionych zbrodni stalinowszczyzny, czy też im wiadomych, a jeszcze zatajanych - nie mogłoby przed trybunałem historii zostać w pełni obronione[5].

W sytuacji, gdy badanie dziejów ruchu robotniczego zaczynali monopolizować badacze blisko związani z aparatem PZPR, najczęściej wręcz etapowo wchodzący w jego skład, odsunięcie tematyki rozwiązania na dalszy plan łatwo stawało się faktem dokonanym. Toteż zapoczątkowane w 1958 r. przez Zakład Historii Partii przy KC PZPR prace przygotowawczo-dokumentacyjne w zakresie tej problematyki niebawem zamarły[6]. Jedyna obszerniejsza rozprawa o rozwiązaniu KPP ukazała się dopiero w 1968 r., w dwanaście lat po „rehabilitacji" partii i w trzydzieści lat po jej dramatycznym epilogu[7]. Ograniczona, z konieczności, podstawa źródłowa, uwarunkowana niedostępnością odnośnych archiwaliów MK, zawężała możliwości badawcze do przedstawienia przebiegli całej sprawy według optyki aktywistów krajowych w 1938 r., dodatkowo jeszcze skrępowanych - w swoich relacjach - pojęciami bieżącymi o postawie, jaką powinien zajmować członek PZPR wobec otrzymanych dyrektyw.

Z tych oraz szerszych względów, wspomnianej już natury, rozprawa nie mogła sięgnąć do głębszych przyczyn i źródeł owej decyzji MK ani też krytycznie ocenić zachowań komunistów wobec niej, oddać należnego miejsca tym spośród nich, którzy obronili, w tych smutnych czasach, honor komunizmu. Informowała zatem, bez komentarza prawie, o opracowaniu w lipcu 1938 r. przez wyznaczonego na likwidatora partii Pinkusa Kartina dokumentu zatytułowanego „Referat przedstawiciela Kominternu w sprawie Komunistycznej Partii Polski" [8]. Mówiła lakonicznie o opracowanym przez niego, przy współudziale kilku aktywistów, „Komunikacie I", całkowicie i bez zastrzeżeń aprobującym akcję likwidacyjną i treści „Referatu", a podpisanym wymownie: „Robotnicy, chłopi i inteligencja pracująca w Polsce, solidaryzujący się z uchwałami Międzynarodówki Komunistycznej w sprawie rozwiązania KPP" [9]. Również bez komentarza zostały przytoczone fragmenty wcześniejszej od obu tych dokumentów odezwy Leona Lipskiego (ps. Łukasz), członka Tymczasowego Kierownictwa KPP, w sprawie zarzutów pod adresem dotychczasowego sekretarza generalnego KPP Juliana Leńskiego-Leszczyńskiego i całej KPP. Inną odezwę, protestującą przeciwko rozwiązaniu KPP i mówiącą o głębszych przyczynach tego posunięcia, rozprawa oceniła zdecydowanie negatywnie. Nie przytoczyła też z niej, oczywiście, najdrobniejszego chociażby fragmentu.

Takie podejście do problemu mało kogo mogło usatysfakcjonować, zwłaszcza w sytuacji narastającego krytycyzmu wobec rzeczywistości krajowej. Lecz pytania nasuwające się w sprawie rozwiązania KPP mogły zostać wyraziście postawione w druku legalnym dopiero w 1986 r., w związku z trzydziestą rocznicą „rehabilitacji" KPP, i to w postaci mocno ocenzurowanej[10]. W wyraźnie liberalizującej się atmosferze politycznej starej i młodszej daty działacze PZPR starali się udzielić wygodnej dla ich grupowej orientacji odpowiedzi na owe pytania. Ograniczali się w niej przeważnie do ustalenia kalendarium wydarzeń, merytoryczną zaś stronę zagadnienia sprowadzali głównie do takich czy innych osobistych niechęci oraz porachunków J. Stalina z KPP. Szersze tego aspekty, w rodzaju interesu warstwy biurokracji radzieckiej i jej postrzegania sytuacji międzynarodowej, pozostawały poza ich horyzontem myślowym. tym bardziej już wspomniany drugi aspekt problemu - postawy członków KPP[11]. Wgląd uzyskany przez historyków polskich, począwszy od 1987 r., w odnośny materiał aktowy MK i przekazanie w połowie tegoż roku Centralnemu Archiwum KC PZPR uchwały Komitetu Wykonawczego MK z 16 sierpnia 1938 r. o rozwiązaniu KPP (sankcjonowała dokonywane już posunięcie) wreszcie umożliwiły skonkretyzowanie etapów tej sprawy, widzianych jednak przede wszystkim od strony formalno-biurokratycznej[12]. Natomiast obraz przebiegu sprawy w kraju niewiele został teraz wzbogacony[13].

Tym bardziej więc potrzebne staje się odtworzenie stosunku członków i byłych członków KPP w 1938 r. do decyzji o rozwiązaniu ich partii. Wymaga to m. in. świeżego spojrzenia na wspomniane już dwie odezwy oraz uwzględnienia nielicznych, współczesnych wydarzeniu wzmianek, głównie proweniencji policyjnej. Zacząć wypada od uściślenia genezy odezwy L. Lipskiego. Pogłoski o represjach wobec znajdujących się w ZSRR aktualnych i dawniejszej daty przywódcach KPP docierały do Polski od początku drugiej połowy 1937 r., przeważnie za pośrednictwem prasy niekomunistycznej. Uprawdopodobniały je rozprawy z przywódcami bolszewickimi, owe „procesy moskiewskie" lat 1936-1938. Pośrednim, dla członków KPP dość oczywistym, potwierdzeniem tamtych przykrych wiadomości było ukazanie się w styczniowym zeszycie z 1938 r. pisma „Komunisticzeskij Internacjonał", organu Komitetu Wykonawczego MK, rzekomej korespondencji z Warszawy, zatytułowanej Prowokatorzy przy robocie. Podpisana pseudonimem „J. Święcicki" i zamieszczona w dziale omawiającym walkę z trockizmem, przedstawiała przeszłość i bieżącą działalność KPP w wersji, jaka w kilka miesięcy później stała się uzasadnieniem rozwiązania tej partii. Artykuł jeszcze nie wymienił żadnych nazwisk przywódców partyjnych, w późniejszym dokumencie („Referat") przedstawionych jako agenci polskiego wywiadu i zdrajcy. Niewykluczone, że artykuł ten stał się dla organizacji Bolszewicy-Leniniści, będącej częścią składową międzynarodowego Ruchu na rzecz Czwartej Międzynarodówki, czyli tzw. trockistów[14], bodźcem do wydania odbitego na powielaczu „Listu otwartego do członków KPP i KZMP" (datowany - luty 1938 L) Był on kolportowany w Warszawie i niektórych innych miastach Polski nie później niż w marcu. Odezwa ta piętnowała rządy Stalina i stawała w obronie dobrego imienia represjonowanych w ZSRR przywódców KPP. Podkreślała przy tym, że ich drogi z organizacją-wydawcą odezwy dawno się rozeszły. Zabranie zaś głosu uzasadniała obowiązkiem obrony prawdy o nich i KPP, macierzystej przecież organizacji wydawców[15].

Niebawem docierające wiadomości o wzywaniu do Moskwy przebywających na Zachodzie wybitnych działaczy partyjnych oraz brak od nich wiadomości po ich przyjeździe do ZSRR wyraźnie zaniepokoiły aktyw partyjny. Dla L. Lipskiego i niewielkiego kręgu z nim jednomyślnych mogło, jak sygnał alarmowy zabrzmieć opublikowanie w polskim przekładzie „korespondencji" Święcickiego w polskojęzycznym komunistycznym „Dzienniku Ludowym" w Paryżu (nr 133 i 135 z 5 i 8 VI 1938) oraz w wersji skróconej w majowym numerze „Czerwonego Sztandaru", nielegalnie wydawanego w kraju centralnego organu KPP. Reakcją na te fakty była wspomniana już odezwa L. Lipskiego, wydrukowana w nielegalnej podwarszawskiej drukarni partyjnej, a podpisana „Starzy działacze KPP". W stolicy kolportowano ją pod koniec lipca, m.in. 27 lipca ok. 50 egzemplarzy rozrzucono w posesji przy ul. Kacza 7, gdzie mieścił się lokal lewicowego związku robotników budowlanych i ziemnych[16]. Odezwa nie mówiła o rozwiązaniu KPP, broniła J. Leńskiego-Leszczyńskiego i dorobku KPP. W swej krytyce polityki - kierownictwa MK była skrajnie niekonsekwentna. Występowała zdecydowanie przeciwko głoszonym przez nie poglądom na sytuację w partii, lecz nie zdobyła się na wymienienie wprost instancji, która je sformułowała. Całej zaś sprawy nie łączyła z trendem uzewnętrzniającym się w „procesach moskiewskich". Tym bardziej nie odważyła się wskazać na głównego sprawcę wszystkiego - biurokrację radziecką i jej przywódcę, Stalina. Toteż nawet nie usiłowała wyjaśnić źródeł czy przyczyn szkalowania Leńskiego-Leszczyńskiego. Na postawione w odezwie pytanie „Komu to [szkalowanie - L.H.] było potrzebne" jej autor czy autorzy odpowiedzieli unikiem. Nim było bowiem sformułowanie: „Tylko i wyłącznie faszyzmowi". Nie potrafili się zatem wyzwolić duchowo z pułapek myślowych i okowów stalinowszczyzny[17].

Całkowitym przeciwieństwem tej postawy była niżej przytoczona odezwa BolszewikówLeninistów, tu po raz pierwszy od 1938 r. ponownie publikowana. Odbita na powielaczu, była kolportowana w Warszawie już w pierwszym tygodniu sierpnia, w tym miesiącu również w Łodzi i kilku innych miastach[18]. Jej autorzy, jeśli nie mieli w ręku „Referatu przedstawiciela", przynajmniej znali jego tezy i z nimi - nie wymieniając tamtego dokumentu - w sposób zdecydowany polemizowali. Natomiast „Komunikat I" najwidoczniej nie był im znany, prawdopodobnie powstał nieco później.

Najwcześniejsza powojenna wzmianka o tej odezwie znajduje się w opublikowanym w 1958 r. wywiadzie Izaaka Deutschera Tragedia międzywojennego komunizmu polskiego[19], kolejna w artykule M. Malinowskiego z 1968 r. Potem nastąpiło całkowite o niej milczenie.

Wymagające wyjaśnienia wzmianki w tej odezwie omówiono w przypisach do niej. Jedna jednak sprawa wymaga nieco szerszego potraktowania, aniżeli pozwala na to technika przypisów, mianowicie sugestia antysemickich skłonności biurokracji radzieckiej, samego Stalina i sterowanego przezeń kierownictwa MK. W jakimś stopniu wydać się to może pomówieniem, zwłaszcza w sytuacji końca lat trzydziestych, kiedy w antykomunistycznej propagandzie polskiej (i innej) prawicy oraz prawego centrum głównym argumentem był zarzut „żydokomuny".

W istocie jednak już od 1925 r., zwłaszcza zaś od następnego, stalinowska biurokracja nieraz odwoływała się do demagogii antysemickiej, zwłaszcza w walce ze swoimi przeciwnikami w partii. Robiła to jednak zręcznie, w sposób zamaskowany, toteż trudno się było temu przeciwstawić. Równocześnie bowiem wytaczała pokazowe procesy rzeczywistym uczestnikom pogromów żydowskich. Z czasem, dla umocnienia swego panowania, nie wahała się odwoływać do słabo już maskowanych nastrojów szowinistycznych. Tak np. „procesy moskiewskie" miały m.in. znamienny podtekst - bezpodstawnie sądzonych internacjonalistów propaganda oficjalna przedstawiała jako Żydów, dla których nie istnieje nic świętego, gotowi są oddać się na usługi nawet hitlerowskiego gestapo. Szczególnie wyraźnie uwidoczniło się takie nastawienie biurokracji w kampanii propagandowej lat 1948-1949 przeciwko „kosmopolitom", zaś uwieńczeniem tego była pod koniec 1952 r. sprawa „lekarzy-trucicieli". W tej prowokacji wszystkie ofiary, z wyjątkiem jednej, były pochodzenia żydowskiego. Niebawem zresztą rozpoczęło się demaskowanie „nacjonalistów" litewskich, mołdawskich i innych, jedynie o rosyjskich panowało grobowe milczenie. Oznaczało to flirt stalinowskiej biurokracji z szowinizmem wielkorosyjskim.

W „bratnich krajach" te światłe przykłady miejscowa biurokracja adaptowała do swoich potrzeb i warunków. Stąd wzięła się u nas koncepcja „narodowej regulacji" w PZPR i życiu publicznym, lansowana w połowie lat pięćdziesiątych przez niektórych przywódców grupy "natolińskiej". W taki to paradoksalny sposób owa absurdalnie brzmiąca w 1938 r. zapowiedź przyszłej partii stalinowskiej, opartej na niepisanym paragrafie aryjskim, w kilkanaście lat później bliska była sprawdzenia się[20].

 

LUDWIK HASS

 

 

 

 

PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄ CZCIE SI Ę!

 

Do członków i sympatyków KPP i KZMP! Do rewolucyjnych robotników Polski!

 

Komunistyczna Partia Polski nie istnieje. Jej organizacyjna śmierć została poprzedzona i to o wicie lat - śmierci ą ideologiczną. Podstawowym celem naszej walki z tą partią było wyzwolenie rewolucyjnych elementów ruchu robotniczego z ogłupiającej i demoralizującej niewoli stalinizmu. Walczyliśmy o uratowanie od KP[P] jak największej ilości aktywistów. A jednak rozwiązanie tej partii drogą biurokratycznego dekretu - wspomaganego haniebnymi oszczerstwami - nasuwa niewesołe myśli. KPP istniała nielegalnie przez 18 lat w warunkach iście bałkańskiego terroru. Cele więzień i defenzyw[21] widziały niejeden ponury obraz tortur i morderstw. Nikt nic zliczy komunistów zmarłych na gruźlicę, nabytą w ciągu lat więzienia. Nikt nie zmierzy cierpienia, jakie ponosiła latami najlepsza część polskiego proletariatu i inteligencji, zorganizowana w tej partii i wierząca w nią ślepo, jako jedyne narzędzie[22].

Dziś te wszystkie wspaniałe karty rewolucyjnej ofiarności zostały przekreślone dekretem stalinowskiego Politbiura[23]. 18 lat cierpień i walki okazało się zbędne[24]. Setki młodych istnień ginęło na darmo. Wiedzieliśmy o tym i przed dekretem o rozwiązaniu. Ale dekret ten doprowadził sprawę tę brutalnie do końca. „Już was nie potrzebujemy" - mówi on polskim stalinowcom. „Jesteście zawadą dla naszych nowych celów. Tłuką się wam jeszcze po głowach resztki rewolucyjnych tradycji i ideałów, co zalatuje kontrrewolucyjnym trockizmem. My mamy nowe cele więc szukamy nowych ludzi". Gdyby biurokracja stalinowska mogła uczciwie stawiać sprawy - tak mniej więcej zredagowałaby swój dekret. Smutno się robi, gdy pomyślimy o olbrzymiej bezpłodnie roztrwonionej energii rewolucyjnej ideowych stalinowców. Ale trudno, teraz można walczyć tylko o to, aby i ci ludzie znaleźli wreszcie drogę do prawdziwej rewolucyjnej awangardy i tym samym do zwycięstwa.

Zrozumienie przyczyn stalinowskiego dekretu i wyciągnięcie słusznych wniosków z obecnej sytuacji będzie     poważnym krokiem na tej drodze.

Zostały rozwiązane 4 partie Kominternu: polska, węgierska, jugosłowiańska i palestyńska[25]. O rozwiązaniu trzech ostatnich nie mamy na razie żadnych bliższych wiadomości. Motywem oficjalnym rozwiązania KPP jest jej ogromne „zaprowoczenie"[26] i wpływy trockizmu wśród żydowskich komunistów[27] . Kłamstwo - co się rzadko zdarza w „publikacjach" stalinowskich - jest tutaj tylko częściowe. Ostatnie „nastawienie" dane członkom KPP, nakazuje im pozrywać natychmiast kontakty organizacyjne, zaprzestać wszelkiej roboty politycznej w imieniu partii i jak najszerzej rozgłaszać fakt rozwiązania[28]. Poza tym pozostawiono byłym partyjniakom zawarty w 3 punktach „testament polityczny". Brzmi on:

1)       walczyć przeciw obecnej polityce Polski,

2)       walczyć o nową ordynację wyborczą,

3)       zaostrzyć walkę z trockizmem.

Ten ostatni punkt nie jest pozbawiony komizmu. Członkom partii rozwiązanej z powodu wpływów trockizmu każe się walczyć z tymże trockizmem. Logika jest tu równie mocna, jak w oskarżeniach moskiewskich procesów. Na trzy punkty testamentu KPP składają się więc dwa reformistyczne frazesy i jedno pocieszne głupstwo.

Przyjrzyjmy się bliżej tym oficjalnym motywom. Jeśli są one prawdziwe, to z nieprzepartą siłą nasuwają się dalsze pytania: czemu to KPP była tak dalece zalana prowokacją, ż e po raz pierwszy w dziejach ruchu robotniczego trzeba było z tego powodu rozwiązać całą sekcję krajową Międzynarodówki? I to jakiej międzynarodówki. Jeszcze ż adna nie miała tak genialnego wodza, żadna jeszcze nie opierała się o tak potężny aparat państwowy. Sprzeczność zniknie, gdy staniemy na odmiennym stanowisku: ż e Stalin jest despotycznym i tępym przedstawicielem zwycięskiej biurokracji sowieckiej, który uciska politycznie i ekonomicznie rosyjski proletariat, ż e Komintern jest reprezentantem tej biurokracji, a nie reprezentantem międzynarodowego proletariatu.

Niewiele przesadzimy, jeżeli powiemy, ż e partie komunistyczne w ciągu ostatnich lat oczyszczone zostały z najlepszych i samodzielnie myślących elementów rewolucyjnych. Partia starała się utrzymać swych członków na poziomic czytelników brukowych zeszytów [powieści] kryminalnych. Robiła to zresztą nie bez powodzenia. To wszystko miało ten skutek, ż e praca defensywy była rzeczywiście maksymalnie ułatwiona. W organizacji wymagającej od swych członków jedynie bezkrytycznego posłuszeństwa. nietrudno się utrzymać nawet politycznemu analfabecie.

Wystarczy tępakowi z defy[29] wielbić Stalina i wyklinać trockizm, aby znał program, teorię i strategię Kominternu.

Jednak w oszczerstwie, ż e cały Komitet Centralny KPP składał się z agentów defenzywy, głupota rywalizuje z łajdactwem [30]. Do KC dostają się zazwyczaj najbardziej wyrobieni teoretycznie i praktycznie rewolucjoniści. Każda normalna partia takich sobie wybiera wodzów. A jeśli mianuje ich, jak rzeczywiście jest, Stalin, to chyba takich mianuje? Więc rzeczywiście cały polski ruch robotniczy nie wyłonił z siebie w ciągu blisko 20 lat choćby jednego zdolnego przywódcy godnego zasiadać w KC? Wyłącznie w polskiej defensywie rozwijają się takie talenty? Cóż za haniebna i obrzydliwa bzdura!

Drugi motyw, trockizm wśród żydowskich komunistów, nie jest pozbawiony słuszności.

W historii Polski oraz jej dzisiejszych stosunkach, w pierwszym rzędzie w ucisku narodowościowym, tkwią przyczyny pchające żydowskiego robotnika do pierwszych szeregów rewolucji[31].

Nie wszyscy zresztą ż ydowscy robotnicy, których stalinizm obdarza mianem trockistów, są godni tego miana. Po prostu każdy stalinowiec, który nie jest kompletnym bałwanem i automatem do wykonywania. nastawień, jest piętnowany i wyrzucany jako trockista.

Zresztą, co najważniejsze - wina piętnowanych w tym wypadku przez biurokrację Żydów z
KPP nie polega bynajmniej na tym, ż e są trockistami - ale, ż e są ... Żydami. Zarzut ten nie jest dla
stalinizmu jedynie pretekstem dla jego nowej taktyki odcinania się od Żydów. Ale to już dotyczy
istotnych, a nie pozornych motywów rozwiązania. Bo chociaż w obu tych motywach - prowokacja
i trockizm - tkwi coś z prawdy, nie to bynajmniej istotne motywy              a.

Tylko jako agentura sowieckiej biurokracji może istnieć sekcja Kominternu. Jej możliwości jako agentury określają jej przydatność, jej ważność dla stalinowskiej kliki. Ogólna prawicowa reformistyczna polityka stalinizmu daje możliwości działania w pierwszym rzędzie kompartiom[32] krajów demokratycznych. Tam może ona zawierać bloki i sojusze z pewnymi odłamami burżuazji. Ale co wtedy, gdy tego robić nie może, jak np. w Polsce, lub gdy nielegalne poparcie jest równie iluzoryczne jak jej opozycja. Wówczas partia stalinowska, w każdym razie w jej tradycyjnej formie partii politycznej - w znacznym stopniu traci swoją rację bytu. Trzeba zrozumieć, ż e stalinizm stracił swoje rewolucyjne tendencje, ż e dąży on obecnie do tego, aby włączyć się jako realny czynnik i partner, a nic wróg-do systemu międzynarodowej burżuazyjnej polityki. Ta nowa polityka usunęła oczywiście bez śladu nieprzejednany stosunek do burżuazji i wywołała - również oczywiście - nieprzejednany stosuneka do rewolucjonistów.

Te nowe tendencje stalinizmu pozwalają zrozumieć likwidowanie poszczególnych sekcji Kominternu, między nimi KPP.

KPP była partią nielegalną o tradycjach leninizmu i SDKPiL (często słownych zresztą), grupującą ludzi o poglądach, a raczej nastrojach bardzo mętnych, ale jednak przeważnie rewolucyjnych, a nie patriotycznie zabarwionych. I t u w ł a ś n i e t k w i ą i s t o t n e przyczyny rozwiązania KPP a.

Nowa polityka Kominternu[33] musi nieuchronnie wchodzić i rzeczywiście wchodzi w coraz wyraźniejszą sprzeczność z sekcjami o takim charakterze, jak partia polska. Dla walki o pakt wschodni[34] czy o nowe wybory, nielegalność i tradycje rewolucyjne są kompromitującą przeszkodą. Każdej ideologii i polityce musi odpowiadać odpowiedni element ludzki i odpowiednia forma organizacyjna. Jedno i drugie było w KPP przystosowane do walki o obalenie burżuazji. To było głęboko sprzeczne z celem, jaki biurokracja sowiecka wyznaczyła obecnie tej partii - współpraca z burżuazją - w nieszczęśliwej koalicji z PPS, ze Stronnictwem Ludowym i, jeśli się uda, z Frontem Morges.

Stalinizm stoczył się do takiego bagna ultraprawicowości, ż e, aby móc wykonać swoją zdradziecką robotę, musiał zlikwidować jako jej narzędzie nawet tę nędzną KPP, podobnie jak musiał zlikwidować starych działaczy bolszewickich, których strzępy tradycji rewolucyjnej, których nazwiska związane z Październikiem, stanęły w nieprzejednanej sprzeczności z obcym kursem stalinizmu[35].

Co stworzy biurokracja na miejsce KPP? Nietrudno to sobie wyobrazić. W nowej partii, a raczej karykaturze partii, będzie obowiązywał niepisany paragraf aryjski. Prawdopodobnie Stalin będzie szukał dla swych celów ludzi „czystej rasy", których nie można utrącić zarzutem żydokomuna. Będzie kładł główny nacisk na głoszenie orientacji prosowieckiej w polityce zagranicznej i nie na samodzielną działalność organizacyjną, lecz na przenikanie [do innych organizacji. Nowa partia powstanie z odpadków] ze Stronnictwa Demokratycznego, ludowców, pepesowców.

Stworzy się prawdopodobnie jakiś ośrodek „przyjaciół ZSRR", częściowo nawet z uczciwych półgłówków, jakich nigdy nie brak - wpadających w zachwyt na wspomnienie Magnitogorska[36] czy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin