Penny Jordan - Książę z Florencji - Lorenzo.pdf

(382 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
Penny Jordan
KSIĄŻĘ Z FLORENCJI
Tytuł oryginału: The Italian Duke's Wife
97034455.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jodie zacisnęła zęby, żeby powstrzymać łzy. Zapadał
zmrok. Znajomy ucisk w żołądku wywołany lękiem
doprowadzał ją do obłędu. Dzisiejszą noc powinna była
spędzać z Johnem w romantycznej podróży poślubnej. To
miała być ich pierwsza noc jako młodych małżonków...
pomimo to nie zamierzała płakać. Ani teraz, ani w ogóle, już
nigdy. Wykreśliła miłość ze swojego życia, a także słownika, i
tak miało pozostać.
Mały, wynajęty samochód po raz kolejny wpadł w głęboką
koleinę na drodze, która wciąż pięła się w górę, zamiast
opadać w dół, ku morzu.
Po śmierci rodziców w wypadku samochodowym
jedynymi bliskimi krewnymi Jodie byli kuzyn David i jego
żona Andrea. Oboje usilnie próbowali wyperswadować jej
wyjazd do Włoch.
- Wszystko jest opłacone - przypomniała im - a poza
tym...
Poza tym chciała wyjechać z kraju na przynajmniej kilka
tygodni, na czas przygotowań do ślubu Johna z nową
narzeczoną, Louise, która zajęła miejsce Jodie w jego sercu i
życiu.
Nie próbowała tego wyjaśniać Davidowi i Andrei.
Wiedziała, że będą się starali przekonać ją do pozostania
w domu. Ponieważ jednak jej domem była maleńka
miejscowość Cotswold, gdzie wszyscy wiedzą o innych
wszystko, duma nie pozwalała Jodie pogodnie znosić faktu
porzucenia przez narzeczonego na miesiąc przed ślubem.
Jodie bardzo chciała udowodnić wszystkim, a najbardziej
Johnowi i Louise, jak mało obeszła ją ta zdrada. Najlepiej
byłoby pojawić się na ich ślubie z nowym partnerem u boku,
przystojniejszym i bogatszym niż John, partnerem, który nie
widziałby poza nią świata...
97034455.003.png
Westchnęła tęsknie i zaraz zganiła się w myślach. Taki
scenariusz nie miał szans realizacji.
- Nie możesz sama jechać do Włoch - protestował David.
Oboje z Andreą wymienili znaczące spojrzenia,
przypuszczając, że ona tego nie widzi.
- Dlaczego? W końcu zamierzam spędzić resztę życia
sama.
- Rozumiemy, że czujesz się zraniona - dodała miękko
Andrea. - Oboje z Davidem bardzo ci współczujemy, ale
zachowywanie się w ten sposób niewiele pomoże.
- A właśnie że pomoże - odparła Jodie z uporem.
To był pomysł Johna, żeby spędzić miesiąc miodowy we
Włoszech. Jodie skrzywiła się, kiedy samochód znów trafił na
wybój. Droga była fatalna i jazda stawała się coraz
trudniejsza.
Ból w nodze nasilał się i Jodie zaczynała żałować, że nie
zdecydowała się spędzić pierwszej nocy bliżej Neapolu.
Gdzież, u diabła, mogła teraz być? Podejrzewała, że raczej nie
tam, gdzie jej oczekiwano. Jej mapa była za mało dokładna,
by odnaleźć na niej boczne drogi, wiodące do małego
miasteczka na wybrzeżu. Gdyby był z nią John, nic złego nie
mogłoby się zdarzyć. Ale Johna nie było i już nigdy przy niej
nie będzie.
Nie powinna teraz rozmyślać o byłym narzeczonym, o
tym, że przestał ją kochać i zakochał się w kimś innym, ani o
tym, że widywał się z tą kobietą za jej plecami, o czym
wiedzieli najprawdopodobniej wszyscy mieszkańcy
miasteczka, poza samą Jodie.
Louise powiedziała jej zresztą, że postanowiła zdobyć
Johna już w chwili, gdy zostali sobie przedstawieni, jak tylko
jej rodzice sprowadzili się do miasteczka. A Jodie
przypuszczała naiwnie, że Louise, jako przyjezdna, po prostu
szuka przyjaciół.
97034455.004.png
John kłamał, mówiąc, że kocha ją, pomimo jej nogi.
Skrzywiła się, kiedy ból się nasilił.
Nigdy więcej nie zamierzała popełnić podobnej pomyłki.
Postanowiła pozostać obojętna wobec miłości, nawet jeżeli
miałoby to oznaczać całkowitą samotność. Najgorsze, że John
wydawał się tak godny zaufania, uczciwy i dobry. Odsłoniła
się przed nim, a także, co teraz bolało najbardziej, ujawniła
swoje strachy i marzenia. Nie pozwoli już nigdy, żeby kolejny
mężczyzna potraktował ją w ten sposób - w jednej chwili
przysięgał wieczystą miłość, a w następnej...
Louise, rzecz jasna, przyjęła Johna z otwartymi
ramionami. Niewątpliwie pasowali do siebie, para krętaczy i
łgarzy. Jodie nie wyobrażała sobie powrotu do domu przed ich
ślubem, wystawienia się na plotki i współczujące spojrzenia.
- No cóż, spróbujmy znaleźć jaśniejsze strony tego
wszystkiego - powiedziała Andrea, kiedy stało się jasne, że nie
zdołają przekonać Jodie do rezygnacji z powziętych
zamierzeń. - Nigdy nie wiadomo, może spotkasz kogoś we
Włoszech i zakochasz się bez pamięci? Włosi są tacy
seksowni i namiętni...
Jodie postanowiła nie mieć nic wspólnego z facetami,
miłością i małżeństwem.
Ze złością przycisnęła pedał gazu. Nie miała pojęcia,
dokąd ją zaprowadzi ta dziwna, upiornie wyboista droga, ale
nie chciała zawracać. Miała dosyć zakrętów w swoim życiu,
spoglądania wstecz i żalów nad przeszłością. Postanowiła
patrzeć już tylko przed siebie.
David i Andrea zachowali się wobec niej wspaniale.
Ofiarowali jej pokój, kiedy sprzedała willę, żeby spłacić dom,
który zamierzali kupić z Johnem, i wykonali wiele innych,
ciepłych gestów, ale nie mogła przecież zostać u nich na
zawsze.
97034455.005.png
Na szczęście John zwrócił jej pieniądze na dom, ale za
zerwanie zaręczyn zapłaciła utratą pracy, ponieważ pracowała
w rodzinnej firmie należącej do jego ojca. Po jego przejściu na
emeryturę interes miał przejąć John.
Jodie nie miała więc teraz ani domu, ani pracy.
Jęknęła, kiedy przednie koło uderzyło w coś mocno, a ona
sama poleciała w przód i zatrzymała się, szarpnięta
gwałtownie przez napięty pas. Jak długo ma jeszcze dążyć
przed siebie, zanim napotka jakąkolwiek formę życia?
Zgodnie ze swoimi wyliczeniami powinna była już dawno
dotrzeć do miejsca zamówionego noclegu. Gdzież mogła, u
diabła, być? Droga pięła się w górę stanowczo zbyt ostro...
- Rozumiem, że to ty jesteś za to odpowiedzialna? To
twoja niszcząca manipulacja, czyż nie tak, Caterina? - syknął z
jadowitą pogardą Lorenzo Niccolo d'Este, książę Montesavro,
do swojej kuzynki, ciskając na stół pomiędzy nimi testament
swojej babki.
- Widocznie twoja babka wzięła pod uwagę moje
uczucia...
- Akurat! - przerwał jej Lorenzo. - Niby jakie uczucia? Te
same, które pozwoliły ci zadręczyć mojego kuzyna na śmierć?
- Nawet nie próbował ukrywać swojej głębokiej wzgardy.
Na nieskazitelnych policzkach Cateriny wykwitły
zdradziecko dwie czerwone plamy.
- To nie ja doprowadziłam Gina do śmierci. Miał zawał.
- Owszem. Zawał, wywołany twoim zachowaniem.
- Lepiej uważaj, o co mnie oskarżasz, Lorenzo, bo
inaczej...
- Ośmielasz się mi grozić? - parsknął. - Oszukałaś moją
babkę, ale ze mną to ci się nie uda.
Odwrócił się do niej plecami i zaczął przemierzać
kamienną posadzkę.
97034455.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin