Słonimski Obecność felietony.txt

(248 KB) Pobierz
ANTONI S�ONIMSKI

OBECNO��

FELIETONY 1971�1972
PRUS
Po oczarowaniach proz� Conrada, Tomasza Manna, Prousta, po w�dr�wkach w ciemnych 
labiryntach Kafki wraca�em i wracam do Prusa, jak po egzotycznych podr�ach 
wraca si� do domu. �Lalka� istotnie by�a nasz� domow�, powie�ci�. Ignacy 
Bali�ski m�wi w swoich wspomnieniach, �e gdy wysz�a �Lalka�, w postaci doktora 
Szumana rozpoznano s�ynnego z dowcipu doktora S�onimskiego. Ojciec m�j 
przyja�ni� si� z Prusem i Prus u nas bywa�. Pami�tam niewysokiego pana w 
ciemnych okularach, co w owych czasach nie by�o tak jak dzi� powszechne. Kiedy� 
gdy przyszed� i ojca nie zasta�, da� mi ksi��k� i, powiedzia�: �Niech to kawaler 
odda panu doktorowi�. By�a to moja pierwsza i jedyna rozmowa z Prusem. Jak 
widzimy � do�� jednostronna. Prusa ju� wtedy czyta�em. Gdy mia�em lat 
pi�tna�cie, �wiatopogl�d m�j nie r�ni� si� od postawy ideowej Ignacego 
Rzeckiego. Jak on wierzy�em w Boga i w Napoleona z lekk� przewag� na korzy�� 
tego ostatniego. Snu�em marzenia daleko id�cych zmian na mapie Europy i m�g�bym 
za pami�tnikiem starego subiekta powt�rzy�: �Gdybym to ja by� Panem Bogiem, ale 
co tam marzy� o tym!� W miar� lat pog��bia� si� m�j stosunek do wielkiego 
pisarza mojej m�odo�ci. Gdy zacz��em pisa� felietony, nazwa�em je na cze�� Prusa 
ambitnie �Kronikami Tygodniowymi�.
W dwudziestolecie �mierci Prusa, a wi�c w 1932 roku, �Wiadomo�ci Literackie�, 
redagowane przez Grydzewskiego, wyda�y bogaty numer specjalny. W numerze tym 
znale�� mo�na m. in. nazwiska Jana Lechonia, Janusza Korczaka, Jana 
Parandowskiego, Ireny Krzywickiej, Zofii Na�kowskiej, Juliusza Kleinera, J�zefa 
Wittlina, Antoniego S�onimskiego.
Oto, co wtedy pisa�em w tym numerze: �Koledzy moi m�wi� tu o jego wielkich 
dzie�ach, ja pragn� pom�wi� o szarej, cotygodniowej dzia�alno�ci Prusa, o 
�u�eraniu si� z g�upot� i z�o�ci� ludzk�, o nie/mordowanej s�u�bie spo�ecznej, 
od kt�rej nie odrywa�y go najwy�sze loty tw�rcze.
Wiem, �e dzia�o si� to wszystko w mrocznych czasach carskiej niewoli, ale Prus 
pogod� swego serca rozja�nia� noce i dnie warszawskie. By� mo�e, dlatego dzi� 
czytaj�c Prusa mam uparte przekonanie, �e wtedy by�o zawsze pogodnie, deszcz nie 
pada�, a serdelki, o kt�rych Prus cz�sto wspomina, lepszy mia�y smak ni� dzisiaj 
(bo mia�y). Sprawdzam dat� czytanej �Kroniki�, gdy� spotykam dobrze znajome 
nasze aktualne sprawy Polski niepodleg�ej. Gdy Prus m�wi o konieczno�ci 
tworzenia bibliotek gminnych i miejskich, o potrzebie szk� rzemie�lniczych, o 
zwalczaniu gru�licy, o ob�udzie szowinist�w nawo�uj�cych do bicia �yd�w i 
sprowadzaj�cych do w�asnych fabryk Niemc�w, gdy nawo�uje do tworzenia bibliotek 
szpitalnych, gdy wyszydza sk�onno�� do blichtru i fa�szywej elegancji � i 
wszystko to w�a�ciwie mo�na by przedrukowa� prawie bez zmian w dwadzie�cia lat 
po jego �mierci.
Wiemy, �e bez spo�ecznej dzia�alno�ci pisarzy �wiat trwa�by w martwocie. Dlatego 
dzi� Prus jest nam bli�szy i dro�szy od pi�knoduch�w m�odopolskich. Wi�kszy by� 
pisz�c o potrzebie kanalizacji w bia�ych dworkach z kolumienkami od g�osicieli 
nietykalno�ci tych dwork�w.
By�a w tym pisarzu jaka� �arliwa troska o cz�owieka przysz�o�ci, by� jednym z 
wielkich wychowawc�w, m�drym i cierpliwym nauczycielem i nie jego to wina, �e 
mia� gnu�nych i leniwych uczni�w. Czy� mo�emy wiedzie�, kt�re ze s��w jego 
przerodzi�y si� w ceg�� i budulec, a kt�re rozja�ni�y tylko na chwil� serca 
czytelnik�w? S�owa rozrastaj� si� albo martwiej�. A czy dzisiaj znamy moc i 
zasi�g s��w, z kt�rych budujemy nasze ksi��ki i nasze �ycie? Pisarze umieraj� i 
zmartwychwstaj� nie raz jeden. Wracaj� jak s�owa o zmienionym brzmieniu, mimo to 
przecie� przekazywanie pokoleniom wie�ci o ludziach, kt�rzy odeszli, a kt�rzy 
byli nam bliscy, ma swoj� m�dro��.�
Oto jak zako�czy�em m�j felieton pisany w 1932 r.:
�Halo! Czy s�yszycie? Powt�rzcie znowu za lat pi��dziesi�t, �e by� taki pisarz 
Prus, kt�rego�my czcili i podziwiali. Jeste�my pewni, �e przeczytacie jego 
ksi��ki z zadowoleniem. Nie by�o w nich k�amstwa. By�o du�o serca i prawdy. Tu 
m�wi rok 1932. Halo! Rozmowa sko�czona? Sko�czona. Prosz� si� roz��czy�.�
A ja si� nie roz��czy�em. I oto dobry los po latach czterdziestu s�owa mojej 
m�odzie�czej czci dla Boles�awa Prusa pozwoli� mi przekaza� wam osobi�cie.
CO CHCIA�BYM PRZEKAZA� M�ODYM?
M�ody uczony winien by� o�mielany do atakowania prawd uznanych. Tak okre�la 
wychowanie naukowc�w Julian Huxley. Pami�tam, jakie wra�enie w m�odo�ci wywar� 
na mnie �Katechizm rewolucjonisty� G. B. Shawa, z jakim radosnym podnieceniem 
wychodzi�em z jego obrazoburczych sztuk lub z jak� uwag� pochyla�em g�ow� nad 
stronicami ma�ych tomik�w �Thinker�s Library�, wczytuj�c si� w eseje Bertranda 
Russella.
Pierwsze przygody intelektualne, nami�tnej spory i radosne odrywanie wsp�lnych 
obszar�w my�li, d�ugie nocne spacery po mrocznych ulicach Warszawy, 
roz�wietlonych obrazami m�odzie�czej imaginacji, to nie by�o wszystko. Cech� 
m�odych umys��w jest obrona prawd! niepopularnych, ale ten okres buntowniczego 
sprzeciwu, niezgody na martwe formy tradycji ��czy�em ju� wtedy z podziwem dla 
patriotycznej poezji romantycznej. Niezapomnianym prze�yciem by�a dla mnie 
�Dziad�w� cz�� trzecia, �yw� rado�ci� by�y i s� dla mnie ulubione kartki �Pana 
Tadeusza�.
Nie zawsze te nurty ��czy�y si� harmonijnie Ale wspominam jako warto�ci, kt�re 
mnie niej zdradzi�y i kt�re s� mi dzi� drogie; ciekawo��| i ch�onno�� 
intelektualn� oraz przywi�zanie do wszystkiego, co pi�kne i szlachetne w naszej 
historii i literaturze.
POPULORUM PROGRESSIO
W latach mojej m�odo�ci sp�r mi�dzy Ko�cio�em katolickim a post�pow� 
inteligencj� polsk� przybiera� nieraz charakter otwartego konfliktu. Ko�ci� 
uwa�any by� za podpor� kapitalizmu i nieraz, przypomnie� mi to wypada, dawa�em 
wyraz moim pogl�dom laicystycznym, zw�aszcza w dyskusjach obyczajowych i 
spo�ecznych.
Watykan jak bastion zamkni�ty bram� spi�ow� separowa� si� ca�kowicie od 
zmieniaj�cego si� �wiata. Z tych pozycji napisana niedawno bardzo inteligentna 
ksi��ka Tadeusza Brezy �Spi�owa brama� ukaza�a si�, jakby dla ironii, niemal w 
przeddzie� otwarcia si� tej bramy i zaskakuj�cych �mia�o�ci� reform 
wprowadzonych przez Jana XXIII. Watykan niemal do po�owy dwudziestego wieku 
broni� si� przed otwarciem swojej bramy spi�owej. Ale za bram� czas toczy� si� 
wartko. Szybki rozw�j cywilizacji technicznej, a zw�aszcza powstanie �rodk�w 
masowego zniszczenia, stworzy�y sytuacj� wymagaj�c� przystosowania si� cz�owieka 
do nowych warunk�w �ycia na ziemi. Na to zagadnienie ekologiczne nieraz zwraca�a 
uwag� elita uczonych, pisarzy i publicyst�w, w licznych wypowiedziach 
poprzedzaj�cych koniec drugiej wojny �wiatowej i omawiaj�cych konieczno�� 
unifikacji i naukowej organizacji �wiata.
Mo�na by zarzuci� encyklice �Populorum progressio� pewn� deklaratywno��, ale te 
same zarzuty postawi� by trzeba wszystkim �Deklaracjom Praw Cz�owieka� i �Celom 
wojny�, propagowanym przez ugrupowania post�powe.
Czytaj�c pi�kny tekst �Populorum progress�o� nie mog�em si� oprze� wra�eniu, �e 
niekt�re sformu�owania s� mi znane i specjalnie bliskie. H. G. Wells w or�dziu 
wyg�oszonym na zebraniu British Association w 1942 roku m�wi�: �� my, pracownicy 
umys�owi, musimy zdecydowa� si�, czy mamy sta� si� czym� w rodzaju niewolnik�w 
greckich wykonuj�cych rozkazy naszych pan�w gangster�w i spekulant�w, czy te� 
zajmiemy nale�ne nam miejsce w budowie nowego �wiata�. W encyklice, w paragrafie 
83 czytamy dope�nienie tego wezwania: �Zwracamy si� do wszystkich ludzi dobrej 
woli �wiadomych tego, �e przez rozw�j wiedzie droga do pokoju. Delegaci do 
instytucji mi�dzynarodowych, m�owie stanu, publicy�ci, wychowawcy, wy wszyscy � 
ka�dy na swoim miejscu � jeste�cie budowniczymi nowego �wiata�.
Na tym samym posiedzeniu British Association m�wi� znakomity biolog Joseph 
Needham: �Otaczaj� nas dzi� nie tylko zast�py tych �wiadk�w w procesie czasu, 
ale id� ku nam z tamtego kra�ca �wiata m�owie staro�ytni, m�owie innej barwy 
sk�ry, bracia z krwi naszej sk�adaj�cy �wiadectwo prawdzie o solidarno�ci 
ludzi�.
W paragrafie 17 encykliki czytamy: �Jako spadkobiercy przesz�ych pokole� i 
korzystaj�cy z pracy nam wsp�czesnych, mamy zobowi�zania wobec wszystkich i nie 
mog� nas nie obchodzi� ci, kt�rzy po nas przyjd� rozszerzy� kr�g rodziny 
ludzkiej�.
Podobnych, a nawet bli�szych jeszcze sformu�owa� znale�� by mo�na wiele w 
�Populorum progressio� oraz w pismach dawnych i dzisiejszych agnostyk�w czy 
heretyk�w. Sk�d to zbli�enie? Nie nale�y bowiem zapomina�, i� jest ono 
obustronne. Upajanie si� rozkwitem wiedzy przyrodniczej i cywilizacji 
technicznej oraz pewnego rodzaju arogancja naukowa typowa dla pocz�tk�w naszego 
wieku mija i nawet powoduje, jak wszelkie samoupojenie, reakcje pesymistyczne. 
Biologia ukaza�a niepoj�ty uniwersalizm i dynamik� kom�rki, tego budulca �ycia 
organicznego. Niepok�j wzbudzi�o odkrycie gigantycznych obiekt�w kosmicznych i 
�wiat mimo, a raczej na skutek pojawienia si� nowych technologii staje si� coraz 
bardziej gro�nymi tajemniczy. Wydaje mi si� jednak, �e to, co zbli�a dzi� 
Ko�ci� i post�pow� my�l laick�, nie rodzi si� z koncepcji �wiatopogl�dowych, a 
raczej ze wzmo�onego poczucia odpowiedzialno�ci za cz�owiecze�stwo zagro�one 
dzi� w samym swoim istnieniu.
WYSPIA�SKI DZI�
Jako pocz�tkuj�cy m�ody poeta spotyka�em jego przyjaci�, przyja�ni�em si� z 
jego modelami. Gdy c�rk� Wyspia�skiego, pi�kn� pani� Chmursk�, pozna�em u 
Kaden�w w Rabce, nie bez wzruszenia u�wiadomi�em sobie, �e zosta�em 
przedstawiony dziewczynce przy piersi znanej mi z pastelu jej ojca. Mieszkanie 
Boy�w na Smolnej, a potem na Krakowskim zdobi� malowany przez Wyspia�skiego 
portret pani domu. Siadywa�em tam na meblach przez Wyspia�skiego projektowanych. 
Bardzo by�y niewygodne. Opowiada� Boy, �e gdy skar�yli si� na to, �e krzese�ka 
s� w�skie i zbyt spad...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin