Sawaszkiewicz Sukcesorzy.txt

(301 KB) Pobierz
Jacek Sawaszkiewicz

Sukcesorzy

Rok -1990000, Dominia
- Min�o r�wno dziesi�� tysi�cy lat od dnia, w kt�rym wasi rodzice opu�cili 
Hegem i osiedli na tej planecie, nazwanej przez nich Dominia. Dominia tworzy z 
Hegem podw�jny uk�ad planetarny i posiada ekosfer� niemal identyczn� z hegemsk�; 
czynniki ekologiczne s� tutaj doskona�e. Jeste�cie pokoleniem, kt�re urodzi�o 
si� i wychowa�o na Dominii, zapewne niewielu z was pami�ta, dlaczego wasi 
rodzice porzucili stary glob. Czy wi�c zamierzacie tu pozosta�, czy te� 
powr�cicie na Hegem, kt�ra, mimo waszej liczebno�ci, przyjmie was z otwartymi 
ramionami?
- Powody, z jakich nasi rodzice opu�cili Hegem, s� nam dobrze znane i uwa�amy je 
za s�uszne. Nic nas nie wi��e ze starym globem, czujemy si� Dominianami i nie 
mamy dok�d wraca�.
- A kultura, tradycje?
- Kultur� i tradycje stworzyli�my sami i na w�asny u�ytek.
- Jakie s� wasze idea�y?
- Idea�em cywilizacji dominia�skiej jest szybki i wszechstronny post�p naukowo-
techniczny. Postanowili�my zbada� wszystkie planety Uk�adu Naszego ze 
szczeg�lnym uwzgl�dnieniem Epimetei, na kt�rej, jak wiadomo, �yj� 
cz�ekokszta�tne istoty rozumne. Pomo�emy tym istotom w rozwoju. Ponadto 
planujemy ekspedycj� mi�dzygwiezdn�, kt�rej zadaniem b�dzie dotarcie do gwiazdy 
zwanej Soi, penetracja jej uk�adu planetarnego i wyl�dowanie na Gai, planecie 
trzeciej od Soi.
- Wi�c w przeciwie�stwie do swych rodzic�w wierzy-
nych?
- Zapisy Przedcywilizacyjne, zw�aszcza nauki moralne w nich zawarte, nie 
interesuj� nas. W Zapisach Przed-cywilizacyjnych jest mowa o jakiej� 
cywilizacji, kt�ra podobno istnia�a na d�ugo przed cywilizacj� nasz�, do-
minia�sk� i cywilizacj� hegemsk�; rzekoma ta cywilizacja nie pozostawi�a wszak�e 
po sobie �adnych �lad�w opr�cz Zapis�w. To nas r�wnie� nic nie obchodzi. Ale nie 
lekcewa�ymy cz�ci merytorycznej tego dokumentu, tym bardziej �e analizy 
przeprowadzone przez naszych naukowc�w potwierdzaj� jej wiarygodno��. Dlatego 
te� bez wzgl�du na to, czy jaka� tam strupiesza�a cywilizacja odwiedzi�a Gaje w 
Uk�adzie Soi czy nie, my, Dominianie, polecimy na t� planet�, i to my, a nie 
autorzy Zapis�w, b�dziemy odkrywcami i zdobywcami tej planety.
- Najwa�niejsz� przyczyn� konfliktu mi�dzy waszymi rodzicami a wi�kszo�ci� 
Hegemit�w by� r�ny punkt widzenia sprawy kontaktu telepatycznego...
- Kontynuujemy polityk� naszych rodzic�w. Wprowadzili�my i upowszechniamy 
obowi�zek kszta�cenia zdolno�ci telepatycznych. Technika porozumiewania si� za 
pomoc� gest�w, s��w b�d� znak�w graficznych jest reliktem, a stosowane dot�d 
urz�dzenia s�u��ce do przesy�ania informacji, miast przy�piesza�, w 
rzeczywisto�ci op�niaj� rozw�j jednostkowy i spo�eczny. W prawdziwie 
cywilizowanym i sprawnie funkcjonuj�cym spo�ecze�stwie jedynym sposobem 
komunikowania si� jest bezpo�rednie przekazywanie my�li...
- ...kt�re ka�dy b�dzie m�g� przechwyci�? Czy Do-minian nie kr�puje �wiadomo��, 
�e s� stale pods�uchiwani?
- Nikt nikogo nie pods�uchuje. Przechwytywanie my�li bez wiedzy i zgody 
my�l�cego jest wstydliwe i godne pot�pienia. Dominianie odbieraj� wy��cznie 
my�li wyra�nie skierowane pod ich adresem.
- A je�eli kilka os�b naraz postanowi skontaktowa� si� z tym samym cz�owiekiem?
selektywno�ci�.
- Wed�ug opinii hegemskich bieg�ych milion ludzi porozumiewaj�cych si� 
telepatycznie to to samo, co milion mikroradiostacji pracuj�cych r�wnocze�nie na 
tym samym zakresie fal. W efekcie powstaje nieopisany zgie�k, jeden przeszkadza 
drugiemu, a ratunkiem przed tym nat�okiem przemieszanych strz�pk�w cudzych my�li 
jest zablokowanie w�asnego odbiornika telepatycznego i dok�adne odizolowanie 
�wiadomo�ci.
- Hegemscy biegli to ignoranci. Ich opinia przypomina mi opini� mojego synka, 
kt�ry upiera si�, �e przestrzeganie higieny osobistej jest szkodliwe dla 
zdrowia.
- Dzi�kuj� za rozmow�, przeprowadzon�, na szcz�cie, w spos�b tradycyjny.
Rok -1860000, z Dominii na Ziemi�
Archeodoonos - prymas wyprawy, dow�dca "Szukaj�cego �ycia", jedyny 
odpowiedzialny - ze zdziwieniem s�ucha� zbli�aj�cego si� st�pania. Nikt nie 
zapowiada� mu wizyty, tak�e pora by�a najmniej w�a�ciwa. A przecie� od dawna 
spodziewa� si� odwiedzin, wi�cej - czeka� na nie. Sam nie potrafi� przem�c 
odbieraj�cej mu mow� obawy i podej�� do du�o wcze�niej wy�owionego spo�r�d 
za�ogi "Szukaj�cego �ycia" - Ganimenoisa, zdaj�cego si� podziela� jego pogl�dy. 
Nawet w�wczas, gdy byli tylko we dw�ch w sterowni, a Ganimenois rzuca� mu 
wyra�aj�ce ochot� do dyskusji spojrzenia (tak pe�ne aprobaty, �e a� 
parali�uj�ce) - Archeodoonos odwraca� wzrok i zajmowa� si� czymkolwiek. Teraz, 
kiedy ws�uchiwa� si� w coraz bli�sze kroki, nabiera� przekonania, �e to w�a�nie 
Ganimenois, lekcewa��c pragmatyk� i pomijaj�c drog� s�u�bow�, bezceremonialnie 
zmierza do jego prywatnej kabiny, by
rozstrzygn�� wreszcie to, co dr�czy�o ich wszystkich od dnia startu.
Archeodoonos postanowi� przyj�� Ganimenoisa ch�odno, zatem w spos�b sobie 
w�a�ciwy; ka�dy inny ton rozmowy - kategoryczny b�d� uprzejmy - w obliczu 
niespodziewanej wiadomo�ci, z kt�r� m�g� przychodzi� Ganimenois, albo pogr�ek, 
do kt�rych m�g�by si� uciec (Ganimenois mia� wybuchowe usposobienie), sii� 
rzeczy nale�a�oby zmieni�, co by �wiadczy�o o braku opanowania prymasa i jego 
s�abo�ci.
Wraz z fla�oletem zamigota�o przy drzwiach s�abe, rudawe �wiate�ko. W wej�ciu 
stan�� Zootar, pok�adowy biolog. Z jego oczu wyziera�o nieumiej�tnie maskowane 
podniecenie, jakby przybywa� z sensacyjn� wiadomo�ci�, lecz ba� si� j� przekaza� 
w entuzjastycznej formie, aby nie przyj�to jej podejrzliwie i z rezerw�. W 
d'�oni �ciska� wyniki analiz.
Archeodoonos zmarszczy� brwi. Nie spodziewa� si� Zoo-tara. W�asna pomy�ka 
wytr�ci�a go z r�wnowagi.
- Wejd� - powiedzia� oschle.
Zootar obrzuci� wzrokiem sprz�ty. Z udan� oboj�tno�ci� przycupn�� naprzeciw 
dow�dcy. Wyj�cie �wiadomo�ci zablokowa� - chocia� telepatyczne przesy�anie 
informacji by�o najpe�niejsze i najszybsze (czy�by obawia� si� swych my�li?) - 
dlatego Archeodoonos niecierpliwi� si�: musia� czeka�, a� Zootar przem�wi.
- Co nowego? - spyta�, by zapobiec d�ugiemu i zawi�emu t�umaczeniu si� Zootara.
- Sondy wr�ci�y - odpar� Zootar i poda� prymasowi analizy.
W zupe�nej ciszy Archeodoonos odczytywa� wynik po wyniku. Czym bli�ej ko�ca, tym 
wi�ksze ogarnia�o go wzruszenie.
- Nale�a�o si� tego spodziewa� - mrukn��, opanowuj�c dr�enie g�osu. - Przyj�wszy 
oczywi�cie, �e odebrane na Dominii sygna�y biologiczne nie by�y sztucznie 
wzmocnione.
siowa powt�rzy� za n,ncerwaiem z instytutu Badawczego w Sbe. Pad�y w jego 
obecno�ci na d�ugo przed wypraw�: ,,Zak�adaj�c, �e rozwini�te cywilizacje 
naukowe szukaj� kontaktu za pomoc� fal biologicznych - powiedzia� w�wczas 
Encerwal - mamy do czynienia z dowodem na istnienie takiej." "A czy nie mog� by� 
pochodzenia naturalnego? - spyta� jaki� sceptyk. - O ile wiem, w nadchodz�cych 
sygna�ach nie ma �adnej prawid�owo�ci. Niekt�rzy twierdz� wr�cz, �e sygna�y te 
cechuje doskona�a bezplanowo��, rzek�bym - chaos." "Chaos nie jest novum w 
przyrodzie - odpar� nie zra�ony Encerwal. - By� jeszcze przed powstaniem �wiata 
uporz�dkowanego. Dzisiaj, kiedy ca�y ten uporz�dkowany �wiat emituje 
uporz�dkowane fale o wszystkich znanych nam typach, kiedy nauka potrafi, 
niejednokrotnie za pomoc� absurdalnych kluczy, rozszyfrowa� ka�dy sygna� i nada� 
mu mniej lub bardziej sensown� form�, pozornie dla nas zrozumia�� - dzisiaj 
jedynym sposobem zamanifestowania w�asnej obecno�ci we wszech�wiecie jest 
wys�anie sygna�u nieprzet�umaczalnego na �aden j�zyk �adn� metod�. Zreszt� 
mo�liwe, �e docieraj�ce do nas promieniowanie zawiera konkretne informacje, 
tylko my nie umiemy ich odczyta�. W ka�dym razie si�a sygna�u jest tak wielka, 
�e jego naturalne pochodzenie trzeba raczej wykluczy�. Aby nie by� go�os�ownym, 
popr� swoje twierdzenie faktami. Ot� kolega, fitosocjolog, podstawiaj�c do 
r�wnania wsp�czynnik (najwi�kszy ze znanych w biocenozie opartej na 
fotosyntezie), obliczy�, przyjmuj�c, �e moc wypromieniowanego sygna�u nie 
zosta�a wzmocniona, wielko�� owego tworu, owej dziwacznej ro�liny. W wyniku 
otrzyma� mas� por�wnywaln� z mas� �rednich rozmiar�w globu! Przecie� to 
niedorzeczno��!"
Archeodoonos  czu�   na  sobie  wzrok   Zootara.
- Paleontolodzy byli w�a�nie tego zdania - powiedzia� cicho biolog. - Zgadzali 
si� z Encerwalem, �e istnienie tak gigantycznego tworu jest problematyczne, nie 
wykluczali natomiast mo�liwo�ci istnienia planety poro�ni�tej okaza��, zbit� 
ro�linno�ci�, tak� jak� w zamierz-
jak   poro�ni�ta   jest...   ta. Po chwili doda�:
- Nowy szczeg� zdaje si� potwierdza� autentyczno�� Zapis�w 
Przedcywilizacyjnych: nasi przodkowie mogli rzeczywi�cie odwiedzi� t� planet�. 
Kiedy�... dawno. Zatem racja by�aby po stronie archeik�w: nasza kultura i 
kultura hegemska wyros�y na gruzach kultury prastarej, o kt�rej istnieniu 
�wiadcz� jedynie Zapisy. Prastara za� kultura mog�a rozwin�� si� dzi�ki, 
powiedzmy, ingerencji Przybysz�w...
- A fauna? - przerwa� obcesowo Archeodoonos. Zootar   rzuci�   okiem  na  le��ce  
przed  dow�dc�  wyniki analiz.
- Brak danych - rzek�. - Fauna nie emituje promieniowania w pa�mie FITO.
Archeodoonos poruszy� si� niecierpliwie. Najch�tniej zosta�by sam ze swymi 
my�lami. Ale Zootar nie wychodzi�. Na nowo wertowa� wyniki. I ci�gle by� czym� 
podniecony.
- Tlen, tyle tlenu - westchn��.
Tlen - powt�rzy� w duchu Archeodoonos. - Nale�a�o si� tego spodziewa�. Miliony, 
miliardy r�norodnych organizm�w na drodze fotosyntezy przerabia�o truj�cy 
dwutlenek w�gla na czysty tlen. Przerabia do dzisiaj, w nieustaj�cym, �mudnym 
procesie. Na Dominii ich prac� przej�y wiele lat temu oczyszczalnie. Od tej 
pory atmosfera dominia�ska niezmiennie zawiera�a 18 procent tlenu. Tu by�o go 
niemal�e trzydzie�ci. Chyba za du�o.
- Za du�o? - spyta� g�o�no.
Zootar zmiesza� si�. Spojrza� czujnie na dow�dc�. Przez moment m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin