Jacek Sawaszkiewicz MI�DZY INNYMI MAKABRA JEDNO ZE WSPOMNIE� W momencie podk�adania bomby plastykowej pod gmach parlamentu kole� z nie ukrywanym zdziwieniem stwierdzi�, �e zamiast �adunku wybuchowego trzyma w gar�ci puszk� sardynek, w dodatku o podejrzanym wygl�dzie. Sabota� oczywi�cie nie wchodzi� w rachub�, najprawdopodobniej odpowiedzialny za dystrybucj� amunicji pracownik przez niedopatrzenie w�o�y� kolesiowi do teczki swoje drugie �niadanie. W dok�adnym unicestwieniu gmachu, kt�rego piwnice dawa�y nam w�a�nie schronienie, upatrywa�em - niejako okazjonalnie - sposobu uregulowania czysto prywatnych porachunk�w, tak istotnych, �e z rado�ci� zamieni�bym sto�ki gruzowe z ca�ego miesi�ca na ten jeden. Kr�tko m�wi�c, jeden z portier�w parlamentu uwi�d� mi �on�. Kole� siedzia� w k�cie i z upodobaniem d�uba� w nosie. Jak zwykle decyzj� zostawi� mnie. Postanowi�em otworzy� ow� fataln� puszk�, gdy� dokuczliwe ssanie w do�ku przeszkadza�o mi w koncentracji. Jak �atwo si� domy�li�, sardynki by�y popsute. Odst�pi�em swoj� porcj� kolesiowi, kt�ry rzuci� si� na ni� niczym g�odom�r, i uda�em si� do knajpy po drugiej stronie ulicy. Jak wielkie by�o moje zdumienie, kiedy nieoczekiwana eksplozja naprzeciwko wyrwa�a okna z ram, cisn�a klient�w na bemar, a kasjerk� wt�oczy�a pod palenisko rusztu - mo�e �wiadczy� fakt, �e wybieg�em z knajpy zapomniawszy o zap�aceniu rachunku. Z kupy gruzu, w kt�r� zamieni� si� gmach parlamentu, p�yn�� ku niebu pi�kny, siny ob�ok dymu. Portiera odnalaz�em mi�dzy ubikacj� a stropem sz�stego pi�tra. Przygniata�a go pancerna szafa stoj�ca zwykle w sekretariacie - pokoju s�u�bowym mojej �ony. Portier szczerzy� z�by i �ciska� chciwie damsk� �ydk�. �y�. Nied�ugo zreszt�: nigdy nie rozstaj� si� z broni�. P�niej wielokrotnie roztrz�sa�em przyczyny eksplozji. Dopiero po roku przypadkowo dowiedzia�em si� od znajomego pirotechnika, �e sardynki by�y zakamuflowanym, reaguj�cym na soki trawienne materia�em wybuchowym. W ten spos�b przys�owie o chciwo�ci i �akomstwie, co gubi cz�owieka, jeszcze raz znalaz�o potwierdzenie w �yciu. Kolesia nie �al mi specjalnie, gdy� ry� pode mn�. Wraz ze zmian� parlamentu posadzono mnie na wysokim sto�ku, a mundur galowy, kt�ry nosz� podczas uroczysto�ci pa�stwowych, obci�ga siedem rz�d�w medali, krzy�y i order�w. Siedzenie jest mi�kkie i mocne i pewnie si� na nim spoczywa, tote� mog� sobie pozwoli� na opublikowanie niniejszych wspomnie� i g�wno mi kto zrobi. JAK PISA�EM BAJK� Og�oszono konkurs na bajk� dla dzieci. O��wek kosztuje dwa z�ote. Papier mam za darmo, bo biurowy. Zacz��em: "Za siedmioma g�rami, za siedmioma..." Oklepane. "Za granic� �y�, by�... �y� sobie Szaraczek Bezuszek. By� to mi�y zaj�czek, tylko nie mia� ucha. Zostawi� je na torach kolejowych. A by�o to tak: Kt�rego� dnia zm�czony nadmiern� ilo�ci� spo�ytego alkoholu..." Nie. "By�o sobie Zaj�c. Mia� czworo dzieci i �on� - �liczn� pani� Zaj�cow�. Chorowa�a ona na puchlin� wodn�..." Nie inaczej. "�ona mia�a z�aman� �apk�. Pan Zaj�c my�la�, �e �ona symuluje. Nie pami�ta�, jak jednego wieczoru od�ama� konar i tym konarem..." Mo�e siekier�? Z zaj�cami nic nie wyjdzie. Ju� lepiej o karaluchach. "�y� sobie Karaluszek, kt�ry mia� ciep�e i wygodne mieszkanko uwite w kupie gnoju..." To odpada. "W ciemnym borze mieszkali pa�stwo Nied�wiadkowie. Bardzo si� kochali. Pewnego dnia, gdy pani Nied�wiadkowa posz�a po mi�d, pan Nied�wiadek zwabi� do norki pani� Koz�. Pani Nied�wiadkowa, wr�ciwszy z miodem zasta�a ich w ��ku. - Ach ty �ajdaku - powiedzia�a pani Nied�wiadkowa - przyprowadzasz sobie dziwki?..." �le. "Pani Nied�wiadkowa nic nie powiedzia�a, tylko wygoni�a m�a z norki. Pani� Koz� obdar�a ze sk�ry, wypatroszy�a i zanios�a do w�dzarni..." Hm, nied�wiedzie s� raczej ro�lino�erne. No to o Kr�wce Nicnier�bce. "By�a sobie Kr�wka Nicnier�bka. Chcia�a wyjecha� na Zach�d, lecz nie mia�a pieni�dzy. Posz�a wi�c do �winki �winiokratki. - �winko �winiokratko, powiedz mi, jak mo�na szybko i �atwo zarobi�? Pokwicza�a �winka, do biurka zagl�dn�a i wydoby�a urz�dowe akta. - Zr�b tak jak ja. Usi�d� przy �r�de�ku i od ka�dego, kto przyjdzie, pobieraj op�at�. Tu masz odpowiednie zarz�dzenie. - A je�eli kto� nie b�dzie mia� pieni�dzy? - To nie b�dzie pi�. - Dzi�kuj� ci, �winko �winiokratko - powiedzia�a Kr�wka Nicnier�bka. I posz�a do �r�de�ka. Ale szybko jej si� znudzi�o. Zwierz�ta pi�y na kredyt, potem zwleka�y z op�at�, pisa�y odwo�ania i w og�le. Zdenerwowa�a si� Kr�wka i sprzeda�a interes �wince �winiokratce. Nadal jednak nie mia�a za co wyjecha� na Zach�d. Postanowi�a wi�c p�j�� do Osio�ka. Przynios�a mu p�czek marchwi i poprosi�a go o rad�. - Otw�rz zamtuzik - powiedzia� Osio�ek. - Nie mam za co. Nie starczy mi nawet na projekt. - To na razie zamieszkaj u �winki �winiokratki. Kiedy si� dorobisz, wybudujesz sobie odpowiednie zaplecze..." Nie, kurcz�. Sk�d takie rady od os�a? Do diab�a ze zwierzakami. "Na dziewi�tym pi�trze wie�owca mieszka� bardzo stary staruszek i bardzo stara staruszka. Mieli wnuczka Bandziorka. Gdy wnuczek podr�s�, pokraja� dziadka i wyrzuci� go do zsypu na �mieci. Babk� zmumifikowa�, wypcha� trocinami i sprzeda� jako manekin..." Cholera, to nie tak. Mo�e o Czerwonym Kapturku? "Pewnego dnia Czerwony Kapturek wybra� si� do babci Ludo�erci. Gdy przyszed�, babcia le�a�a w ��ku i udawa�a chor�. - Dzie� dobry babciu Ludo�erciu - powiedzia� Czerwony Kapturek. - Dzie� dobry Czerwony Kapturku - powiedzia�a babcia Ludo�ercia i po�kn�a dziewczynk�. Widzia� to Wilk. Poniewa� bardzo lubi� Czerwonego Kapturka, wskoczy� przez okno i zagryz� babci� Ludo�erci�. Rozpru� jej brzuch i wydosta� z niego zmi�t� dziewczynk�. - Jak�e mam ci dzi�kowa�, kochany Wilku? - spyta� Czerwony Kapturek. - Och, drobiazg - odpowiedzia� Wilk. - Daj mi tylko kawa�ek babci. Zanios� swoim dzieciom. - Mo�esz zabra� j� ca��. Ale zanim p�jdziesz, zjemy kolacj�. Odci�li babci Ludo�erci n�k� i upiekli na ruszcie w kominku. Podjad�szy sobie Czerwony Kapturek zacz�� dziwnie patrze� na Wilka. Zaniepokojony Wilk spyta�: - Czemu masz takie du�e uszy, Czerwony Kapturku? - �ebym ci� mog�a dobrze s�ysze�. - A czemu masz takie du�e oczy? - �ebym ci� mog�a dobrze widzie�. - A czemu masz takie du�e r�ce, na lito�� bosk�? - �ebym ci� mog�a mocno obj��. - O rany. A czemu masz tak� du�� buzi�? - �ebym ci� mog�a serdeczniej poca�owa� - odpowiedzia�a dziewczynka i rzuci�a si� na Wilka. Wilk jednak by� wzorowym m�em i nie chcia� zdradzi� �ony. Tarzali si� wi�c po pod�odze i tarzali, a� dziewczynce uda�o si� dokona� gwa�tu. Gdy wyczerpana leg�a na pod�odze, Wilk podkuli� ogon i przysi�gaj�c na swojego wilczego boga, �e wi�cej nie b�dzie ratowa� ma�ych dziewczynek, pogna� do lasu." T� bajk� wys�a�em. ZADRA Przeci��em jezdni� i wkroczy�em na ko�lawy chodnik. Przed drzwiami zawaha�em si�. Ojciec, kt�ry mi towarzyszy�, pokiwa� g�ow�. - Daremnie tracisz czas na walk� wewn�trzn� - powiedzia�. - Tym razem zwyci�y z�o. Spojrza�em mu w oczy. Dostrzeg�em w nich g��bokie przekonanie poparte ogromem do�wiadcze�. Weszli�my. - Znasz pewnie "Dziwn� histori� dra Jekylla i Mra Hyde'a" - m�wi� ojciec siadaj�c na wysokim sto�ku. - To, co zwykle - rzuci� pod adresem - rzuci� pod adresem barmana i podj�� przerwan� my�l: - Autor zak�ada istnienie w cz�owieku dobra i z�a i stara si� rozstrzygn��, kt�ra z tych si� ostatecznie zwyci�a. Nala�em sobie napoju "Orange". - Kt�ra? - zapyta�em. - Ostatecznie - odpar� ojciec - zwyci�a dobro. Wzruszy�em ramionami - Nie wierz�. - Bo wda�e� si� w swojego stryja. On te� nie wierzy� w zwyci�stwo dobra - ojciec zapatrzy� si� w mokry blat baru. - Pami�tam, jak kr��y� po mieszkaniu i mrucza�: "Ju� si� ja ciebie pozb�d�, ju� ja ci� wyabstrahuj�". Kiedy go zapyta�em, co go tak dr�czy, odpowiedzia�, �e z�o. Wyzna� mi, �e tkwi w nim odrobina z�a, jest to mikroskopijna odrobina, powiedzia�, ale rani go jak zadra. Postanowi� si� od niej wyzwoli�. W �rodku nocy. Chyba przez godzin� dobiega�y mnie odg�osy jego walki wewn�trznej, potem us�ysza�em �omot i wszystko ucich�o. Kiedy tam wszed�em, pod �cian� le�a� top�r, a na dywanie spoczywa�y dwie po��wki twojego stryja. By� przeci�ty r�wno wzd�u� osi symetrii. Cofn��em si� i wtedy jedna z po��wek drgn�a. Opar�a si� na �okciu, obr�ci�a do mnie p�kul� g�owy, �ypn�a okiem i powiedzia�a: "Za du�y wzi��em zamach". Ojciec umilk�. Przez chwil� w zadumie bawi� si� opr�nion� literatk�. - Do dzi� nie wiem - doda� - kt�ra to by�a po�owa. Dobra czy z�a? WUJASZEK Trumna sta�a przed o�tarzem, w opustosza�ej kapliczce panowa� mi�y p�mrok. Kilka �wiec rzuca�o blade, chwiejne �wiat�o na inkrustowane brzegi katafalku. Bi�a p�noc. By�em w cudownym nastroju. By�em szcz�liwy. Wujaszek wreszcie wykorkowa� i ja czuwa�em samotnie przy jego trumnie, tu, w tej przytulnej, mrocznej kapliczce. Od trzech dni, od kiedy otrzyma�em wiadomo�� o jego �mierci, �yka�em nitrogliceryn�, bo stany radosnej euforii zmusza�y moje zdefektowane serce do nadmiernego wysi�ku. Ale to wszystko nie mia�o znaczenia. Wujaszek wykorkowa�, chwa�a Bogu Wszechmog�cemu! Wujaszek wreszcie wykorkowa�, a ja wci�� nie mog�em w to uwierzy�. Bo wujaszek umiera� ju� kilkakrotnie i zawsze jako� wywin�� si� �mierci. Ten kostyczny staruch, ten Momos za ka�dym takim razem mawia�, �e jest to najlepszy kawa�, jaki kiedykolwiek zrobi� rodzinie. Bi�a p�noc. Za dziesi�� godzin za moim wujaszkiem zatrzasn� si� drzwi grobowca i wtedy b�d� m�g� powiedzie�: "Niech mu ziemia lekk� b�dzie". I odzyskam ca�kowity spok�j. A potem, potem czeka mnie ekscytuj�ca wizyta u notariusza. Przebrzmia�o ostatnie uderzenie zegara i wtedy us�ysza�em stukanie. By�o do�� energiczne, dobiega�o z nieokre�lonego miejsca. Nastawi�em uszu. Stukanie rozleg�o si� ponownie, u�o�one w ...
Poszukiwany