KORNEL MAKUSZY�SKI PI�TE PRZEZ DZIESI�TE Ach, jaki� pi�kny tytu�! - zawo�a uradowany czytelnik. Musz� zauwa�y� odrazu, w celu unikni�cia nieporozumie�, �e czytelnik jest to indywiduum, kt�re si� raduje byle czem. Ponure moje spostrze�enie pochodzi w�a�nie z powodu tego tytu�u. Bo i czem si� radowa�? Dla mnie tytu� ten jest pe�en zgrozy, oznacza on bowiem, �e autor b�dzie przemawia� nie wiele wi�cej i bynajmniej nie wiele pi�kniej, ni� zawodowy warjat, bo tylko ta jedynie rozumna gromadka ludzka gada� zwyk�a "pi�te przez dziesi�te". Je�eli kto� bredzi, to si� o nim u nas m�wi, �e gada albo "trzy po trzy" - albo "pi�te przez dziesi�te" zna� w tych powiedzeniach �ywio�owy wstr�t Polak�w do rachunk�w i do matematyki i pewien, egoistyczna zreszt�, nagminnie nabo�ny szacunek dla szale�c�w Jestem te� pewien, �e moja ksi��eczka, takim trybem nazwana, b�dzie czytana z szacunkiem i z powag�. Sk�d pochodzi ten tytu�? Wprawdzie ma�o to kogokolwiek obchodzi, lecz nie b�dzie od rzeczy, je�li powiem, �e tytu� ten zosta� prze�eranie obmy�lony pracowicie i z wysi�kiem podczas bezsennych nocy, a wszystko to po to, aby czytelnicy mogli potem kiwa� lito�ciwie g�ow�, lub jej po�ow�, co tam kto ma i rzec: �ach, on m�wi "pi�te przez dziesi�te!" Czytelnik bowiem jest to stworzenie bezwstydne, nielito�ciwe � niewdzi�czne, a rzadko kt�ry umie si� zdoby� na to, by autorowi uczyni� t� drobn� przyjemno�� i dosta� podczas czytania pomieszania zmys��w. Autor za� tego tylko pragn�� i to nie przez z�o�liwo��. Bynajmniej, Raz jeden stary go��b ofiarowa� autorowi, swoje �agodne serce na zamian� i autor si� nie zgodzi�; go��bie serce by�o za ma�o �agodne. Czeg� tedy pragnie cz�owiek, kt�ry te s�owa pisze? Tego, by czytelnik na chwil� oszala�, bo je�li oszaleje, to si� na moment przeniesie do lepszego �wiata, w jakie� "pi�te przez dziesi�te" niebo, gdzie wszystko z rado�ci staje na g�owie, gdzie my�li ta�cz� i s�owa s� pijane, gdzie ka�de zdanie si� zatacza, gdzie nikogo nie bol� z�by, nikt sm�tnie nie �piewa "szumi� jod�y na g�r szczycie", gdzie jest pogoda wieczysta, gdzie nikt nie patrzy ponuro, lecz ka�dy z u�miechem i gdzie �ycie, jak ch�opi� rozigrane, gra w pi�k� z odurzonym cz�owiekiem. Och, jaka� to rozkosz m�c czasem my�le�, lub czasem m�wi� - "pi�te przez dziesi�te", - jaka� to rozkosz! Nie "pryncypialnie", nie metodycznie, nie napuszenie, nie logicznie, lecz bawi� si� szale�stwem s�owa, rozigraniem my�li, spojrzeniem weso�em, opowie�ci� warjack� o byle czem, byle tylko da� susa z ziemi i przez jedno mgnienie oka utrzyma� si� w powietrzu. Ot�, czytelniku, uderzywszy kilkakro� g�ow� o twardy mur i pomy�lawszy ze dwie, trzy doby - pojmiesz, sk�d ten tytu� i co znaczy? Przeto ten tytu� powiada: b�d� m�wi� o wszystkiem, co mi �lina na j�zyk przyniesie, co mi tylko strzeli do �ba, o czem ptak za�piewa, - wszystko jedno o czem, wi�c i o pi�tem i o dziesi�tem; b�d� m�wi� bez troski, z powag� starego warjata recydywisty, z serdeczn� otwarto�ci� dziecka. O, czytelniku! Gdyby� wiedzia�, jak �atwo by� fa�szywym filozofem, a jak bardzo trudno weso�ym szale�cem! Jak �atwo jest m�wi� prawd� roztropnie, a jak bardzo trudno jest k�ama� lekkomy�lnie, a pi�knie! Gdyby� to wiedzia�, zm�wi�by� trzy Zdrowa� Marjo! i trzy Anio� Pa�ski za zgubion� dusz� autora... S� takie warjaty, co w�a�� na g�rski grzbiet � nad przepa�ci�, co paszcz� zach�annie otwiera, usi�uj� zerwa� aksamitny, szary, �liczny kwiatek, gdy miljon ludzi chodzi po wygodnej ulicy, gdzie mo�na kupi� �atwo najwspanialsze kwiaty i pos�a� je opas�ej i g�upiej kochance. Ha! Oto jest por�wnanie wyborne i w najlepszym gatunku. S� te� stare warjaty, co w�a�� gdzie� pod niebo, ponad przepa�cie, aby tam na szczycie szale�stwa, na chwiej�cym si� kamyczku lekkomy�lno�ci, znale�� jeden mizerny, szary, lecz �liczny u�miech, podczas kiedy inni bezpiecznie chodz� po szerokiej ulicy, wybrukowanej banalnie, p�askiej, jak dostojna dusza, sztucznie o�wietlonej i tam sobie kupuj� zje�cza��, fa�szyw� poezj�, kwa�n� filozof je, sacharyn� sentymentu, podrabiane wino uczucia i serce, owite w srebrn� cynfolj�, Rado�� �ycia trzeba zawsze w Polsce przemyca� przez celn� granic�, na kt�rej stoi stra�nik i nalepia etykiety. Bez etykiety nic si� nie ostoi. Przeto je�li rado�� s�oneczn� po�ywasz w ka�dem s�owie, albo ze�, jak z winnego grona wyciskasz krew s�o�ca - s�odki sok, kiedy jeste� jak dziecko, co ma niebieskie oczy i w d�onie chce chwyci� promie�, albo zebra� niemi migotliwy blask z powierzchni w�dy, wtedy ci� palcem poka��, m�wi�c: patrzcie! patrzcie! to jest "smutny humorysta!". Ach! dlaczego smutny i dlaczego humorysta? Smutek jest to taki polski sos, kt�rego si� u�ywa do ka�dej potrawy. Bez smutku, sm�tku, melancholji, t�sknoty, .�alu i goryczy nie daleko zajedziesz, och. niedaleko. �eby� si� radowa�, jak s�o�ce samo, powiedz� ci, �e jeste� smutny, cho� sam o tem nie wiesz. Popularnie nazywa si� to "wmawianiem w �yda choroby". Kiedy za� do s�owa "smutny" dodadz� s�owo "humorysta", to si� z tego robi paradoks, tak straszliwie krwawy, jak trzydziestoletnia wojna, albo jak rze�nia.. Na ksi��ce przeto, kt�ra si� chce u�miechn��, nale�y pisa� ostrze�enie: "Nie jestem smutna! �miej� si� uczciwie bez dwuznacznik�w! nie jestem szatanem ironji, ani u�miechni�tym nieboszczykiem". A potem dopiero trzeba wypisa� tytu� na chudym grzbiecie ksi��ki. Tytu� jest rzecz� do wymy�lenia trudn�. Autor ma z tem k�opot taki, jak matka, kt�ra przez osiem miesi�cy rozmy�la nad tem, jak nazwie swoje male�stwo, albo jak cz�owiek, kt�ry dosta� m�odego psa, albo jak kochanek, kt�ry rozmy�la uci��liwie, jak zdrobni� imi� swej kochanki. Matce jest �atwo, bo ma do dyspozycji kalendarz, rodzinne tradycje, babki i te�ciowe do narady; w�a�ciciel psa wybiera jedno imi� z psiego imiennika, kt�re jest niewielkie: Nero, Lord, Bry�, �obuz, Hultaj, Pik, Trefl, Caro, Coeur, Pomys�owo�� ludzka w psiem kr�lestwie daleko nie zasz�a. Zna�em jednego tylko cz�owieka, kt�ry si� zdoby� na dowcip i psie bli�ni�ta nazwa� �licznie, jego Whisky, a j� Soda, przez co wykaza� wysokiej klasy kultur� pijack� i wznios�o�� dowcipu. Kochank� nazwa� jest trudniej i zazwyczaj zdrobnia�e jej imi� jest haniebnem oszustem mi�o�ci, kt�ra bab�, grub� jak piec nazywa: Muszk�, albo Ptaszkiem, albo Kociakiem, - mi�o�� bowiem najch�tniej szuka natchnienia w mena�erji, - bab� za� wybuja��, szkieletowa�a i tyczk� chmielowe zowie; R�yczk�, Lilijk�, Stokrotk�, albo inn� jak�� jarzyn�, czy zielskiem. Jeden i drugi rodzaj, ten fauniczny i ten botaniczny sprowadza si� po zerwaniu i po awanturze do jednego pieszczotliwego skr�tu, zupe�nie ju� nie alegorycznego, bo po pewnym czasie i Muszka i Lilijk� nazywa si�: "ta ma�pa zielona!" Mi�o�� bowiem m� zawsze na oczach t�cz� i siedem jej barw i dlatego nawet ma�pa w jej j�zyku ma barw� zielon�. Nier�wnie trudniej jest nazwa� ksi��k�; bo chocia� ksi��ka jest czasem psa warta, trudno jej da� psie imi�; chocia� jest wierniejsza, ni� kochanka, nie nazwiesz jej imieniem, kt�re si� z pieszczoty ociera, jak kot. Mo�naby si� zastanowi� przy sposobno�ci, czy mo�na w jaki spos�b por�wna� ksi��k� do kobiety. My�l�, �e tak. W�r�d kobiet s� ksi��ki niemoralne, ksi��ki do nabo�e�stwa i ksi��ki kucharskie. Ksi��ka jest jednem wielkiem k�amstwem i kobieta nie jest mniejszem. W najg�upszej ksi��ce jest jedno zdanie m�dre, w najbrzydszej kobiecie jest zawsze co�, co jest pi�kne. Ksi��ka � kobieta wiele ci sprawia rozkoszy. Ksi��k� i kobiet� wymy�li� djabe�. Takie jest przynajmniej zdanie m��w �wi�tobliwych, �ysych i �yj�cych na pustyni. Rzecz prosta, �e si� z niem nie godz�. Ksi��ka jest pocieszycielk� �ywota i kobieta ni� jest. Tak opowiadaj� najstarsi ludzie, kt�rzy wog�le bredz�. W�r�d przeciwie�stw, natkniesz si� wprawdzie na momenty ponure, lecz i na radosne, bardzo radosne. Bowiem: Ksi��ka milczy i m�wi� zaczyna, kiedy ty tego zechcesz, milknie na tw�j rozkaz. Spr�buj to uczyni� z kobiet�, o, nieszcz�sny! Ksi��k� mo�esz po�yczy�, darowa� i sprzeda�. Nie nale�y tego czyni� z kobiet�. Z ksi��k� mo�na wzi�� rozw�d od sto�u i �o�a, z kobiet� jest to cokolwiek trudniej. Ksi��ka nie ma ani te�ciowej, ani ciotki, tylko jednego cichego, ubogiego krewnego - autora; kobieta jest pod tym wzgl�dem nale�ycie zaopatrzona. Ksi��k� mo�e zamordowa� us�u�ny krytyk; tobie, smutny bracie, je�li o kobiet� idzie, nikt takiej drobnej przys�ugi nie odda. Ksi��ka nie je, nie pije, nie stroi si�, nie gra w karty, nie robi zamieszania. Kobieta itd. Ach! zgniewawszy si� na ksi��k�, mo�esz j� cisn�� w ogie� i nikt o to do ciebie nie b�dzie mia� pretensji, ni �alu. A gdy pan Landru spali� jedena�cie kochanek, ile� by�o krzyku na obu p�kulach? Nie mamy jednak zamiaru rozprawia� tu o kobiecie, bo ksi��eczka ta ma by� wolna od my�li smutnych i od tego wszystkiego, co jest �r�d�em zmartwienia, chor�b i �mierci, i wiecznego w ogniu piekielnym pot�pienia. Dlatego kobieta zosta�a tu wspomniana przypadkiem, przesun�wszy si� jak chmura przez pogod� naszego my�lenia. Rzu�my kobiecie r�� i poca�unek r�k� i p�jd�my dalej, gdzie jej niema. Ba! Ale gdzie� to jej niema? W niebie jako �wi�ta Cecylja, jako Hekate w podziemiach, jako Panna na firmamencie (jedyna panna, kt�ra si� uchowa), Ewa na ziemi, �mier� u schy�ku �ywota (�mier� jest w naszej erze kobiet�, jakby tego by�o za ma�o, - stare ludy wola�y umiera� z m�czyzn� i po m�sku), Muzy na Helikonie, - wsz�dzie, wsz�dzie, wsz�dzie, Niemasz zak�tka na ziemi, na niebie i we wn�trzno�ciach ziemi, bo i Ziemia jest kobiet�. Mo�e dlatego �wiat jest tak cudownie pi�kny i taki pe�en goryczy i smutku; mo�e dlatego ludzie tak si� garn� do nieba i z tego samego powodu dr�� przed piek�em; mo�e dlatego kochankowie Muz uwa�ani s� do�� s�usznie za ob��ka�c�w smutnych i nieszkodliwych, cho� pe�nych boskie...
Poszukiwany