Legut Nasza zmierzchowa mama.txt

(235 KB) Pobierz
Lucyna Legut

NASZA ZMIERZCHOWA MAMA

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Matce
W pomara�czowym domu
Podw�jny zmierzch. Ten za oknem i ten w naszym �yciu. Siedzimy w tr�jk�: nasza
zmierzchowa mama i my dwie zmierzchowe siostry. Jeszcze �yjemy, ale ju� w tym 
spokoju
przed umieraniem. Wszystko, co nas dotyczy, jest ju� wspomnieniem, ale wszystko 
kiedy� si�
dopiero zaczyna�o. �ycie naszej zmierzchowej matki mia�o tak�e kiedy� zapach 
pierwszej
zielonej trawy. I by�o inne. Niepoj�cie inne od naszej m�odo�ci, kt�ra znowu 
by�aby niepoj�cie
inna od m�odo�ci naszych dzieci, gdyby�my je mia�y. Czy warto cofn�� si� w 
tamten czas,
�eby dowiedzie� si�, jak to wszystko wygl�da�o?...
Teraz, o zmierzchowej godzinie, siedzimy w domu, kt�ry swoimi kolorami 
przypomina
pomara�czowy ogr�d: zielono od kwiat�w wype�niaj�cych mieszkanie i pomara�czowo 
od
firan, zas�on, dywan�w i serwet pokrywaj�cych st� i stoliki. Nawet pachn� 
pomara�cze w
wielkiej szklanej misie na stole. Bior�c �ycie za �eb ze wszystkich stron, 
dobrn�y�my do tego,
co mo�na by teraz nazwa� wygodnym, dostatnim �yciem w pomara�czowym domu, ale
pocz�tek tego �ycia by� inny, mia� r�ne kolory i nie mia� zapachu pomara�cz.
Nasza matka jest drobna i teraz ju� raczej malutka. Ma astm� i chroniczny 
bronchit. Bol�
j� nogi i m�czy si� przy najmniejszym wysi�ku, ale krz�ta si� ca�y dzie� po 
domu, bo szkoda
jej czasu na wypoczynek, m�wi, �e potem b�dzie ju� ZAWSZE wypoczywa� i dlatego 
teraz
kradnie �yciu ka�d� chwil�. Matka �le widzi. Jedno oko jest ju� tylko dekoracj�, 
widzi nim
jakie� zamglone kontury, wi�c �eby si� nie przem�cza�o, przy ogl�daniu telewizji 
k�adzie pod
okulary w�a�nie na to �z�e� oko kulk� waty. Je�eli kto� obcy pojawi si� w domu, 
wata znika; z
wat� pod szk�em okular�w wygl�da si� �miesznie. Wprawdzie nasza matka lubi bawi� 
sob�,
kiedy ma na to ochot�, co innego jednak zabawia� kogo� sob�, a co innego by� 
�mieszn� z
powodu mankamentu. Wata sterczy pod okularami nier�wno zwini�ta, czasem jej 
strz�pek
zwisa a� na policzek. Matka oszcz�dza wat�, nie ma zamiaru co chwila jej 
zmienia�, skoro
stara mo�e jeszcze d�ug s�u�y�. Matka w og�le lubi oszcz�dza� wszystko. �aden 
papier nie
zostaje wyrzucony, �adna torebka, �aden kawa�ek sznurka � wszystko kiedy� mo�e 
si� przyda�.
Stare sznurki zostaj� dok�adnie rozpl�tane; co jaki� czas, kiedy nask�ada si� 
troch� tych
sznurk�w, matka zasiada do tego zaj�cia. Po rozpl�taniu zwija si� je w ma�e i 
ca�kiem malutkie
k��bki i chowa do specjalnej torebki, te� zu�ytej, ale jeszcze po�ytecznej. I 
tym sposobem
ca�y dom jest wype�niony przedmiotami, kt�re na pewno kiedy� si� na co� 
przydadz�.
Nasza zmierzchowa mama bez przerwy ma baczne oko na wszystko, co dotyczy naszego
cia�a i ducha. Jak dzie� d�ugi s�yszymy szmer lekko zdyszanych s��w:
� Mo�e by�cie co� zjad�y, dzieci? Usma�� wam sznycelki albo mo�e raz-dwa skocz� 
i utr�
ziemniak�w na placki...
� Lidusiu, kiedy wstajesz w nocy do �azienki, to zarzu� szlafroczek, bo si� 
mo�na przezi�bi�.
W ��ku cz�owiek zawsze troch� si� spoci.
� Co? Ty wychodzisz? I nie wk�adasz szalika??! B�j si� Boga! Nie wypuszcz� ci� z 
domu
z go�� szyj�!
� A ty si� troch� wymaluj, zanim wyjdziesz z domu. Blado wygl�dasz. I po co tak 
przylizywa�
w�osy? Jakby� troch� napuszy�a nad czo�em, to by by�o �adnie.
Zainteresowania naszej matki dotycz� r�wnie� tego, co si� dzieje za oknem. Tkwi 
w nim
godzinami i jak bardzo troskliwy i wymagaj�cy kierownik rob�t sprawdza, co i jak 
zosta�o
zrobione, lecz prawie nigdy nie jest zadowolona:
� Oni ju� dawno powinni postawi� ten budynek! Narobili tylko rumowiska i nic si� 
robota
nie posuwa. Ca�y dzie� ten d�wig si� kiwa, ale wcale budynku nie przybywa. 
Dzisiaj rano
by�o tam sze�ciu ch�op�w, a teraz tylko jeden si� kr�ci. Du�o on tam sam 
narobi!...
Kiedy robotnicy schodz� z placu budowy, matka mo�e opu�ci� stanowisko przy 
oknie. W
ci�gu dnia ma urwanie g�owy, bo co chwila musi odbiega� od garnk�w i zagl�da� w 
okno, co
oni tam robi�. Wreszcie o godzinie szesnastej mo�e spokojnie chwil� odpocz��, 
potem zabiera
si� do haftowania, a je�eli w telewizji jest co� godnego uwagi, zasiada na 
tapczanie oparta
o kilka poduszek, z nogami na malutkim krzese�ku i patrzy. Ogl�danie telewizji 
jest ca�y czas
przerywane komentarzami, kt�re przewa�nie dotycz� wygl�du os�b pojawiaj�cych si� 
na
ekranie:
� O �winia! Ale ma g�ow�, jak jajo! �ys�! Jakem stara, to bym go za �adne skarby 
nie
chcia�a! Trzeba nie mie� wstydu, �eby si� z takim jajem pcha� do wystawy w 
telewizji! A
ta??! Co to zrobi�a ze sob�! Jak ona si� paskudnie uczesa�a! Po co jej ten z�b z 
w�osisk�w nad
czo�em? Powinna to wszystko zaczesa� do ty�u!
Nie pomog� nasze b�agania, aby matka siedzia�a cicho, poniewa� niewiele s�yszymy 
z tego,
co tam kto� m�wi.
� Nic nie m�wi�. Same g�upoty! Nie ma czego s�ucha� � odpowiada matka, kt�ra nie 
lubi,
kiedy jej si� zwraca uwag�. Ona wszystko wie najlepiej. Kiedy ju� si� napatrzy, 
naz�o�ci i
nawybrzydza, pr�buje od nas dowiedzie� si� czego� na temat akcji ogl�danego 
programu.
W�wczas odpowiadamy:
� Gdyby� s�ucha�a, zamiast m�wi� bez przerwy, wiedzia�aby�, o co chodzi. � 
Darujemy
jednak matce jej s�abo�� w dogadywaniu i po chwili informujemy j� o wszystkim. 
Bardzo j�
dziwi, sk�d my to wiemy, bo ona nic nie zrozumia�a...
Nasza matka ma tysi�c przywar jak ka�dy cz�owiek. A mo�e raczej tysi�c inno�ci. 
Jest
ogromnie uczulona na punkcie swojego wygl�du. Zw�aszcza sprawa w�os�w nigdy nie 
daje
jej spokoju. Te w�osy s� problemem, kt�ry bardzo trudno rozwi�za�, jako �e mama, 
m�wi�c z
przesad�, ma sze�� w�os�w na g�owie i stale z nimi walczy, aby stworzy� z nich 
urocz�, puszyst�
fryzur�. Rano godzin� siedzi w �azience przed lustrem, moczy grzebie� w wodzie,
przyciska palcami te w�osy, naci�ga tam, gdzie jest ich zbyt ma�o, robi karbki, 
loczki i nigdy
nie jest ca�kowicie zadowolona. Po takiej wojnie z w�osami zasiada um�czona na 
tapczanie i
snuje smutne refleksje:
� Dlaczego to jedni mog� mie� pi�kne, puszyste w�osy, a drudzy nie? Co by tu 
zrobi�, �eby
w�osy naros�y? Mo�e jest jakie� lekarstwo? Trzeba by si� dowiedzie�. Przecie� to 
niemo�liwe,
�eby ludzie, kt�rzy wynale�li rakiety na ksi�yc, telefon i telewizor nie mogli 
wynale��
lekarstwa na g�ste w�osy!... Z tak� g�ow�, jak moja, nie jestem w stanie �y�. 
Ju� lepiej si�
powiesi�.
Stroje naszej matki to te� osobna sprawa; ka�da suknia musi mie� st�jk�, bo 
matka nie lubi,
aby jej by�o wida� szyj�. Cz�sto kombinuje, co by zrobi�, �eby �szyj� 
przerobi�? Chcia�aby
mie� m�od�, g�adk�, ale bro� Bo�e nie d�ug�! D�uga szyja wed�ug zdania naszej 
matki
jest paskudna. Z tak� szyj� cz�owiek wygl�da jak czapla. Czaple si� matce 
podobaj�, ale kiedy
s� czaplami. Cz�owiek z szyj� jak czapla nie podoba si� jej.
Matka lubi by� uwielbiana przez naszych przyjaci�, chocia� za ka�dym dowodem 
uwielbienia
zadaje nam te same pytania:
� Co w tym jest, �e oni wszyscy tak si� do mnie przymilaj�? Dlaczego zawsze kto� 
przynosi
mi kwiaty i s�odycze? To naprawd� a� nieprzyjemne, bo ja nie mam si� czym 
rewan�owa�...
A najbardziej nasza matka lubi m�wi� o dawnych czasach. My mo�emy tego s�ucha� 
bez
przerwy. Matka zawsze troch� si� certuje:
� Sto razy ju� wam o tym opowiada�am. Nic w tym ciekawego nie ma. I nawet nic 
weso�ego.
Gdyby mi teraz Pan B�g powiedzia�: �Julio, jak chcesz, to mo�esz teraz mie� z 
powrotem
dwadzie�cia lat, ale musisz jeszcze raz prze�y� to wszystko, co prze�y�a��, to 
ja bym odpowiedzia�a,
�e bardzo dzi�kuj� i wol� ju� nie mie� tych dwudziestu lat, ale nie chc� znowu
tamtych rzeczy prze�ywa�.
My jednak chcemy, �eby nasza matka jeszcze raz prze�y�a wszystko i chcemy 
prze�ywa�
to razem z ni�, dlatego siadamy o zmierzchu i s�uchamy opowie�ci naszej 
zmierzchowej mamy.
Chaotycznie p�yn� s�owa, pl�cz� si� czasy, jak w kalejdoskopie zmieniaj� uk�ad 
p�aszczyzny.
Z tego chaosu wy�ania si� powoli ca�e �ycie naszej mamy, czyli pi�knej 
Juleczki...
Dom z r�ami za oknem, zupa wodzianka,
a do studni chodzi�o si� w zimie boso
Nasz dom by� taki: byle jaki, wiejski. Gospodarka prawie �adna, bo mama tylko 
co� tam w
polu zrobi�a, a ojciec prawie nic. Stolarzy�, ale te� nie bardzo, tyle tylko 
�eby instrumenty
zrobi� do grania, no i chodzi� grywa� z t� swoj� kapel�. Najwi�cej po weselach 
grywali. Jak
zaszed� na wesele, jak zacz�� gra�, to wszystkie baby prosi�y, �eby nie gra�; 
wzi�y mu
skrzypce z r�ki... Bo strasznie umia� wice opowiada�. Chcia�y, �eby m�wi� im 
wice o koniu:
� Panie Wincenty! Opowiadajcie o koniu! Jakiego�cie to konia mieli??!
� Ko� by� taki: gruby by�, jakby dwa prze�cierad�a do siebie z�o�y�, a taki by� 
�yrny! To
mu ino dawa�em t�uczone szk�o, bo bardzo lubi� to je��.
� A czym�e�cie go przykrywali w zimie?
� O, takimi zygzatymi patykami, ostrwiami, co sie siano na to kopi.
� A gdzie� sypia�? Mieli�cie jak� szop�?
� Nie. Pod mostem spa�. A jak by�a wielka woda, to go przyla�o, przymuli�o, a w 
zimie lodem
nakry�o.
� A szybki by� ten wasz ko�?
� Bardzo szybki. Jak go wypcha�em do g�ry na brzeg i jak go popchn��em, to 
zjecha� na
d� pr�dko, na zadzie, a� do wody wpad�. To by� taki ko�!
Strasznie si� baby cieszy�y z tego opowiadania. A kumoski, jak flaczki roznosi�y 
na imieniny
u mojej mamy, bo zawsze imieniny sprawia�a, to kumoski flaczki roznosi�y na 
talerzach
ka�demu, wi�c jak si� zacz�y �mia�, to jedna drugiej do podo�ka wsypa�a 
flaczki, ze �miechu.
Tak wariowa�y. A wujek B�bel tylko jedno i to samo zawsze �piewa� i gra�; m�ynek
wzi�� do kawy i tak kr�ci� i �piewa�: �Ja swej �ony nie sprzedam, ani za 
tysi�ce! Jak si� na ni�
popatrz�, to mnie boli serce!� Ka�de imieniny to samo. Nie umia� nic innego, bo 
by� takim
aktorem b�d� jakim.
A jak ojciec chodzi� z muzyk� na wesela, to na ko�cu po weselu gospodyni dawa�a 
zawsze
muzykantom po �wiartce placka...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin