Żuławski M. Opowieści mojej żony.txt

(179 KB) Pobierz
Miros�aw �u�awski
Opowie�ci
Mojej �ony
M�odzie�owa Agencja Wydawnicza 1987

Projekt ok�adki: Maciej Buszewicz
Redaktor: Lech Isakiewicz
Redaktor techniczny: Halina Zadrowska Korekta: Maria Czempi�ska
fe\t       (.np\right h> Muoslaw �u�awski, Warszawa 1972 ISBN 83-203-2721-0
Bilet

Zastanawiali�my si� nad rol� nonsensu w �yciu cz�owieka i wtedy moja �ona powiedzia�a:
-  Nonsens wcale nie jest takim nonsensem, jakby si� zdawa�o. Je�li si� bli�ej przypatrze�, to nonsens jest prawie zawsze nieuniknionym  wynikiem  dzia�ania  okoliczno�ci pe�nych sensu i rezultatem-ca�kowicie uzasadnionym.
Zaprotestowali�my. Ka�dy wie, �e nonsens to co�, co nie ma sensu.
Moja �ona u�miechn�a si� tylko. Tak u�miechaj� si� ludzie pe�ni tajemnej wiedzy o rzeczach, o kt�rych inni nie maj� poj�cia. Moja �ona zna si� na zio�ach, kwiatach, dzieciach i snach, co mnie zawsze troch� przera�a.
-  Pos�uchajcie - powiedzia�a. - Chc� wam opowiedzie� zdarzenie, kt�re wydarzy�o si� bardzo dawno, kiedy mnie jeszcze na �wiecie nie by�o, ale kt�re przez to wcale nie jest nieprawdziwe. Pozwoli warn to zrozumie� g��boki sens nonsensu. Chcecie, �ebym je opowiedzia�a?
-  Chcemy - powiedzieli�my ch�rem, bo i tak nie by�o nic innego do zrobienia tego deszczowego przedpo�udnia. Pada�o ju� drugi dzie� i zapowiada�o si� na dobr� trzydni�wk�, mieli�my wi�c przed sob� mas� czasu do zabicia.
Moja �ona jest pe�na moralnych tradycji rodzinnych, si�gaj�cych do si�dmego pokolenia, nie wiem, sk�d w niej si� to bierze, ale wiem, �e tak jest, wi�c by�em pewien, �e zaraz zaczerpnie z nich, jak ze studni. Tak te� si� sta�o. Co nie jest wcale dowodem na to, �e j� znam dobrze, lecz raczej, �e nie znam jej wcale. C� bowiem z tego, �e wiem, co za chwil� powie albo uczyni, skoro nie wiem, sk�d si� w niej bierze to, co w niej jest.
- Moja babka - m�wi�a moja �ona - by�a za m�odu nauczycielk� i uczy�a we wsi, kt�ra nazywa�a si� Czyszki. Ale mieszka�a w mie�cie i codziennie doje�d�a�a do tych Czyszek poci�giem. By� to taki poci�g, kt�ry wl�k� si� niemi�osiernie, wi�c podr� w ka�d� stron� trwa�a prawie dwie godziny, cho� z miasta nie by�o wcale daleko do tych Czyszek. Moja babka musia�a wi�c wstawa� codziennie o pi�tej rano, a kiedy wraca�a, by� ju� wiecz�r i by�a taka zm�czona, �e poza po�o�eniem si� spa� nic jej nie by�o w g�owie. Mojej babce grozi�o wi�c staropanie�stwo, co by�oby zreszt� rzecz� zupe�nie normaln�, zwa�ywszy na tryb �ycia, jaki prowadzi�a, i okoliczno��, �e by�a jedyn� nauczycielk� ucz�c� w tej wiejskiej szkole. Ale moja babka lubi�a czyta� do poduszki romanse i taka perspektywa wcale si� jej nie u�miecha�a. Naczytawszy si� romans�w, marzy�a wi�c w poci�gu o kr�lewiczu z bajki. Ale do poci�gu wsiadali zawsze ci sami ludzie, kt�rzy w niczym nie przypominali kr�lewicza z bajki, tylko pachnieli kie�bas� i czosnkiem, capem albo piwem. Moja babka mia�a bardzo wra�liwe powonienie, odziedziczy�am to po niej.
tote� cierpia�a niewymownie. Prosz� zwa�y�, �e poci�g by� praktycznie jedynym miejscem, gdzie - przynajmniej teoretycznie - mia�a szans� spotkania m�czyzny ze swoich marze�. Je�li kogo� z pa�stwa razi powy�sze u�ycie przymiotnik�w, to niech b�dzie �askaw pami�ta�, �e przez ca�y czas chodzi mi wy��cznie o wykazanie zgodno�ci teorii z praktyk�.
Moja �ona przerwa�a, zapali�apapierosa, z tych najd�u�szych, strzepn�a popi�, kt�ry jeszcze nie zd��y� si� uformowa�, i- ci�gn�a dalej:
-  No i oczywi�cie kr�lewicz si� zjawi�, bo inaczej nie mia�abym o czym opowiada�. By� to. m�ody, elegancki i bardzo przystojny m�czyzna, mia� bia�� chusteczk� w kieszonce i pachnia� przyjemnie lawend�.  Musia� mie� jeszcze zakr�cone w g�r� w�siki, lask�, r�kawiczki, sztywny, wyk�adany ko�nierzyk, getry i melonik. Wyobra�am sobie, �e tak w�a�nie wygl�da� w owych czasach typowy kr�lewicz z bajki.
Wydali�my zgodny pomruk potakiwania, po czym moja �ona ci�gn�a dalej:
-  �w m�ody cz�owiek wszed� do przedzia�u, w kt�rym siedzia�a tylko moja babka, uchyli� grzecznie melonika, spyta� "czy pani pozwoli?" i nie czekaj�c na odpowied� zaj�� miejsce naprzeciw mojej babki, przy oknie. babka spojrza�a na niego i poczu�a, �e nagle robi jej si� gor�co, potem zimno, �e oblewa si� na przemian rumie�cem i blado�ci�, �e pragn�aby si� pod ziemi� zapa��, a r�wnocze�nie nie zamieni�aby miejsca w tym przedziale na �adne miejsce na �wiecie, �e umar�aby, gdyby ten
7

cz�owiek dotkn�� jej r�ki lub zwr�ci� si� do niej jakim� s�owem, �e umar�aby te�, gdyby tego nie uczyni�, jednym s�owem, moja babka zdradza�a kliniczne objawy mi�o�ci od pierwszego wejrzenia, "un coup de foudre", ten albo �aden. M�odzieniec zachowa� si� dyskretnie, ale te� gapi� si� w ni� jak sroka w ko�� i wida� by�o, �e tak�e opu�ci�a go wszelka pewno�� siebie i towarzyska swoboda, kt�re to cechy niew�tpliwie dotychczas przejawia�. Babka moja, kiedy j� pozna�am, mia�a ci�gle jeszcze bardzo pi�kne w�osy i oczy, wi�c wtedy w poci�gu musia�a mie� jeszcze pi�kniejsze.
Moja �ona przerwa�a i zamy�li�a si� na chwil�, a my wszyscy widzieli�my w duszy ten przedzia�, oboje m�odych, poci�g pe�en niegdysiejszych ludzi, jad�cych w czasach, kt�re ju� min�y.
- Siedzieli tak i milczeli, niezdolni do przedsi�wzi�cia czegokolwiek, bo od razu wytworzy�a si� mi�dzy nimi ta napi�ta sytuacja, kt�ra powstaje wtedy, kiedy dwoje ludzi zbyt mocno my�li o tym samym. Poci�g jecha� i czas mija�, moja babka pomy�la�a z przestrachem, �e ta podr� do Czyszek trwa tak kr�ciutko, cho� dotychczas wydawa�o si� jej zawsze, �e trwa okropnie d�ugo, po raz pierwszy zda�a sobie spraw�, �e poci�g poruszaj�c si� niezdarnie w przestrzenii porusza si� b�yskawicznie w czasie, w tym jednym czasie, kt�ry jest jej dany jeden jedyny raz i pewnie ju� nigdy wi�cej. Zebra�a w sobie ca�� odwag�, jak� daje rozpacz, i zapyta�a:
"Przepraszam pana, kt�ra godzina?"
M�czyzna si�gn�� do kieszonki w kamizelce, wydoby� z niej zegarek na z�otym �a�cuszku, nacisn�� spr�yn� uruchamiaj�c� wieczko .i powiedzia�:
"Wp� do si�dmej, prosz� �askawej pani".
"Dzi�kuj� panu" - powiedzia�a moja babka.
O�mielony zapyta�, czy ona jedzie daleko? Serce w niej zatrzepota�o, wi�c powiedzia�a, �e daleko. Wtedy on powiedzia�, �e wysiada na najbli�szej stacji, a moja babka spojrza�a na niego z takim b�aganiem, �e musia� co� wreszcie zrozumie�, bo zacz�� nagle m�wi� bardzo szybko, �e tak mu by�o mi�o, �e chcia�by jej pos�a� kartk� na pami�tk� .tej wsp�lnej podr�y, czy "nie gniewa�aby si�, gdyby j� poprosi� o adres, bez adresu nie m�g�by jej wys�a� kartki z podzi�kowaniem za dotrzymanie towarzystwa.
Moja babka poda�a mu adres. Nie mia� przy sobie notesu i zapisa� go starannie na bilecie kolejowym.
Babce ze szcz�cia serce wali�o coraz mocniej. Wiedzia�a, �e ju� si� nie zgubi�, �e potrafi j� odnale��, �e przynajmniej napisze. Czu�a, �e ze wszystkich m�czyzn na �wiecie ten jeden jest jej przeznaczony. Wiedzia�a, �e si� nie myli, �e nie mo�e si� myli�. Patrzy�a za nim ju� jawnie zakochanymi oczyma, kiedy wysiada� z wagonu i udawa� si� w stron� stacji. Patrzy�a za nim ju� z t�sknot� i wtedy zobaczy�a, �e odwraca si�, dostrzega j�, uchyla melonika, rzuca jej gor�ce spojrzenie, a r�wnocze�nie si�ga w roztargnieniu do kieszonki kamizelki i oddaje bilet kontrolerowi u wyj�cia. Jedyny znak rozpoznawczy, po kt�rym m�g� j� odnale��!
Moja �ona przerwa�a i wygl�da�o na to, �e na tym si� sko�czy jej opowie��.
- Ale - spytali�my - co to ma do sprawy nonsensu?

- Jak to? - zapyta�a moja �ona. - Jak to co? Przecie� to wszystko jest na poz�r nonsensem, a naprawd� ma zupe�ny sens. To by� nonsens, �e moja babka widzia�a w nim kr�lewicza z bajki i zakocha�a si� od pierwszego wejrzenia. To by� nonsens, �e w pierwszym jako tako wygl�daj�cym podr�nym ulokowa�a swe nadzieje. To by� nonsens, �e on odda� bilet, na kt�rym zapisa� jej adres. Ca�a ta historia jest jednym nonsensem. A jednak...
Podesz�a do p�ek i wzi�a z jednej z nich album ze starymi fotografiami.
-  Popatrzcie - powiedzia�a - to ten m�odzieniec z poci�gu.
Pokaza�a nam fotografi� starego, �ysego pana o poczciwym wygl�dzie.
-  To on w�a�nie by� moim dziadkiem - powiedzia�a moja �ona.
-  Ale to ju� jest zupe�nie inna historia. Mo�e kiedy� j� wam opowiem.

Topka soli albo g�owa cukru
Przebierali�my uzbierane rano grzyby. Jedne przeznaczone by� mia�y na marynaty, inne do suszenia. I wtedy kto� wspomnia� dawne czasy, kiedy gospodarstwo domowe nie by�o tym, czym jest dzisiaj, tylko ca�� fabryk�, w kt�rej wyrabia�o si� mas� r�nych konfitur, powide�, sok�w, suszonych �liwek nawleczonych na patyczki i posypanych kminkiem, kandyzowanych gruszek i sma�onych w cukrze og�rk�w. Wi�c zacz�li�my si� licytowa� jedno przez drugie, ka�dy stara� si� dorzuci� do tej litanii co�, czego jeszcze nie by�o, wreszcie kto� przypomnia�, �e do tych cel�w kupowa�o si� w�wczas cukier w postaci wielkiego sto�ka, co nazywa�o si� g�ow� cukru. Tak si� m�wi�o: "przynie� mi g�ow� cukru". M�wi�o si� te�: "prosz� o topk� soli", bo i s�l kuchenna by�a pakowana w sto�kowate, papierowe woreczki.
- Nie m�wcie o g�owach cukru ani o topkach soli - powiedzia�a wtedy moja �ona - bo to mi przypomina pewnego m�odego cz�owieka, kt�rego widok wzbudzi� we mnie uczucie lito�ci. Jeszcze teraz dreszcz mnie przenika,
11

kiedy przez to wasze gadanie musz� my�le� o tym okropnym przypadku.
Przebieranie grzyb�w zapowiada�o si� jeszcze na d�ugo, bo zbi�r tego dnia by� udany, wi�c pocz�li�my si� domaga�, �eby opowiedzia�a. Moja �ona przygotowa�a ig�y i nici do nawlekania pokrajanych grzyb�w i zacz�a tak:
-  By�o to ju� dawno, jeszcze wtedy, kiedy mieszkali�my w Pary�u. Mieli�my wielu znajomych i bywali�my cz�sto, nie tak jak dzi�, ale najbardziej lubili�my chodzi� w niedziel� do znajomego etnologa w Pa�acu Chaillot, u kt�rego zawsze spotka� mo�na by�o bardzo ciekawych ludzi. Ten etnolog z niewiadomych powod�w niezmiernie lubi� mojego m�a, kt�ry, jak wiadomo, odznacza si� brakiem jakichkolwiek zalet towarzyskich.
Mrukn��em co� protestuj�cego, ale moja �ona machn�a tylko r�k� i ci�gn�a dalej:
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin