Czy większość chorób powoduje system medyczny.rtf

(105 KB) Pobierz
Czy wiêkszoœæ chorób powoduje system medyczny

Czy większość chorób powoduje system medyczny?

 

Medyczne kuracje, farmaceutyczne leki oraz decyzje podejmowane na podstawie błędnych informacji są znaczącym czynnikiem odpowiedzialnym za wywołanie współczesnych epidemii wielu chorób, w tym raka, astmy, cukrzycy i otyłości.

Walter Last

Copyright © 2007

www.health-science-spirit.com

Tytuł oryginalny: „Are Most Diseases Caused by the Medical System?", (Nexus, vol. 15, nr 2)

Nie zamierzam udawać, że jest to bezstronne śledztwo. Jestem całkowicie przekonany, że większość chorób jest rzeczywiście wywoływana przez system medyczny i w niniejszym artykule przedstawiam przesłanki, które doprowadziły mnie do tego wniosku.

W ostatnich latach moje poglądy na temat zachowywania zdrowia zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Swoją pracę zacząłem jako biochemik i toksykolog na wydziałach medycznych uniwersytetów, wierząc bez zastrzeżeń, że te wszystkie chroniczne i nieuleczalne choroby są rzeczywiście nieuleczalne i nieznanego pochodzenia i że leki farmakologiczne ułatwiają życie pacjentom, a często nawet leczą. Moja reedukacja zaczęła się po wyemigrowaniu do Nowej Zelandii, gdzie dowiedziałem się o naturalnym uzdrawianiu i stylu życia, co sprawiło, że zdałem sobie sprawę, iż choroby są wywoływane głównie nienaturalnymi warunkami życia i że można je przezwyciężyć naturalnym stylem życia i uzdrawiania.

W czasie uczenia się o szkodliwości leczenia lekarstwami, wciąż myślałem o nich jako o nieefektywnych i powodujących niekorzystne efekty uboczne, a nie jako o przyczynie chorób. Choroby wywołane przez leczenie metodami oficjalnej medycyny noszą nazwę jatrogennych. Ogólną liczbę jatrogennych zgonów w Stanach Zjednoczonych w roku 2001 szacuje się na 783936. Doszło do nich w rezultacie zabójczych reakcji na leki, błędów medycznych i zbędnych medycznych i chirurgicznych zabiegów. To sprawia, że system medyczny w Stanach Zjednoczonych jest główną przyczyną zgonów i urazów. Dla porównania, w roku 2001 liczba zgonów z powodu zawału serca wyniosła 699697, a z powodu raka 553251.[1]

Z tego też powodu strajk lekarzy jest bardzo korzystny dla pacjentów. Statystyki dowodzą, że kiedy dochodzi do strajku lekarzy, liczba zgonów w dotkniętej tym strajkiem społeczności gwałtownie spada. W roku 1976 liczba zgonów w Bogocie w Kolumbii spadła o 35 procent. W tym samym roku w okręgu Los Angeles w Kalifornii śmiertelność w czasie strajku spadła o 18 procent, natomiast w Izraelu w czasie strajku w roku 1973 o 50 procent. Wcześniej podobny spadek zgonów wystąpił w Izraelu tylko raz i było to również w czasie strajku lekarzy, który miał miejsce 20 lat wcześniej. Po zakończeniu każdego strajku lekarzy śmiertelność znowu rośnie do normalnego poziomu.[2]

Co więcej, dane określające liczbę zgonów jatrogennych nie zawierają jatrogennych chorób wynikających z długotrwałych uszkodzeń powstałych w następstwie medycznych kuracji, które pacjentom udaje się przeżyć. Uświadomiłem sobie ten problem, kiedy poznałem historię dra Oriana Trussa, który odkrył zdolność antybiotyków do wywoływania kandydozy (zakażenia drożdżakowego).

Dr Orian Truss

W roku 1953 dr Orian Truss odkrył w jednym ze szpitali w Alabamie niszczący skutek antybiotyków.[3] W czasie jednego z obchodów jego uwagę zwrócił pewien wymizerowany, podstarzały z wyglądu mężczyzna, który był wyraźnie umierający, mimo iż miał niewiele ponad czterdzieści lat i przebywał w szpitalu od czterech miesięcy. Żadnemu ze specjalistów nie udało się postawić właściwej diagnozy. Dr Truss zapytał go z czystej ciekawości, kiedy ostatnio czuł się dobrze.

Pacjent odrzekł, że do momentu zacięcia się w palec, do którego doszło sześć miesięcy wcześniej. Z powodu tego skaleczenia przepisano mu antybiotyki. Wkrótce potem dostał biegunki i znacznie pogorszył się stan jego zdrowia. Dr Truss stykał się już wcześniej z przypadkami biegunek spowodowanych przez antybiotyki. Wiedziano, że Candida[4] powoduje zakażenie oportunistyczne i doskonale rozwija się u osłabionych pacjentów i teraz dr Truss zastanawiał się, czy nie doszło do odwrotnego procesu, że to candida (drożdżaki) wywołała stan osłabienia.

Czytał wcześniej, że infekcji krwi candidą można pozbyć się za pomocą roztworu jodku potasu. Zaordynował pacjentowi od sześciu do ośmiu kropli płynu Lugola[5] cztery razy dziennie przez trzy tygodnie i pacjent wkrótce powrócił do zdrowia.

Niedługo potem trafiła do niego pacjentka z chronicznie zapchanym nosem, pulsującym bólem głowy, zapaleniem pochwy i ostrą depresją. Ku jego zdziwieniu wszystkie te objawy ustąpiły po leczeniu ukierunkowanym na candidę. Jakiś czas później widział pacjentkę, która przez sześć lat przejawiała objawy schizofrenii. Zaaplikowano jej setki elektrowstrząsów i ogromne ilości leków. Dr Truss zaczął leczyć ją na alergię zatok przy wykorzystaniu leku na candidę. Wkrótce potem kobieta wyzdrowiała, zarówno fizycznie, jak i mentalnie, i taką już pozostała.

Od tego momentu leczył swoich pacjentów przeciwko candidzie przy najmniejszym wystąpieniu objawów jej obecności. W przypadku wielu pacjentów był świadkiem rewelacyjnej poprawy nawet przy najniezwyklejszych objawach, w tym przy problemach z miesiączkowaniem, nadmierną ruchliwością, trudnościami z uczeniem się, autyzmem, schizofrenią, stwardnieniem rozsianym, chorobami autoimmunizacyjnymi, takimi jak choroba Crohna i liszaj rumieniowaty przewlekły.

Każdy doświadczony doktor medycyny naturalnej może podać przykłady sukcesów w podobnych przypadkach. Również specjaliści medycyny alternatywnej znają leczniczy potencjał terapii przeciwko kandydozie - na przykład dr William Crook, który napisał szereg książek na temat udanych wyleczeń dzieci z alergii i nadpobudliwości.[6]

Syndrom antybiotykowy

Kandydoza nie jest jedynym efektem ubocznym leczenia antybiotykami i antybiotyki nie są jedynymi lekami wywołującymi kandydozę. Leki stosowane w chemioterapii, przeciwzapalne leki steroidowe oraz inne długoterminowe terapie lękowe mają tendencję do zabijania lub osłabiania naturalnych bakterii jelitowych, których miejsce zajmują drożdżaki, pasożyty i szkodliwe bakterie. Proces ten nosi nazwę dysbiozy (lub dysbakteriozy). Większość pacjentów przebywających w szpitalach jest leczona właśnie takimi lekami i musi liczyć się z tym, że w rezultacie może wystąpić u nich ogólnoustrojowy przerost candidy.

Nasza naturalna flora jelitowa, głównie laktobakterie (bakterie mlekowe), nie tylko pomaga w trawieniu i absorbowaniu pokarmów, ale chroni nas również przed szkodliwymi bakteriami, które mogłyby spowodować zatrucie pokarmowe. Przy zdrowej florze jelitowej do wywołania infekcji konieczne są miliony bakterii salmonelli, ale przy dysbiozie wystarczy ich do tego zaledwie kilkadziesiąt.

Przy chronicznej dysbiozie dochodzi do stanu zapalnego ścianek jelita, co powoduje wrzody, zapalenie wyrostka robaczkowego, złe wchłanianie pokarmu i chorobę Crohna, i wraz z erodowaniem błony jelita wytwarzają się różnorodne alergie na pokarmy, artretyzm oraz choroby autoimmunologiczne. Oprócz candidy krwioobieg i różne organy atakują także inne patogeny i pasożyty. W trakcie analizy żywych komórek terapeuci medycyny naturalnej obserwują i pokazują swoim pacjentom grzyby w ich krwi. Ich inwazja znacząco osłabia układ odpornościowy i ludzie stają się podatni na częste i chroniczne infekcje. Powszechną praktyką jest leczenie takich stanów antybiotykami, co powoduje dalszą intensyfikację objawów.

W rzeczywistości problem nie tkwi w antybiotykach. Można zdecydować się na ich serię, jeśli ktoś uważa, że jest to konieczne, pod warunkiem jednak, że weźmie się po nich i przed połknięciem jakichkolwiek węglowodanów dodatkowo środek grzybobójczy, taki jak świeży czosnek, oraz trochę probiotyków[7]. Zapobiegnie to większości chorób wywoływanych przez nieostrożne stosowanie antybiotyków. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć w moim artykule „Candida and the Antibiotic Syndrome” („Candida i syndrom antybiotyków”) dostępnym pod adresem http://www.health-science-spirit.com/candida.html.

Choroby autoimmunizacyjne i astma

Choroby autoimmunizacyjne, w tym łuszczyca, liszaj rumieniowaty przewlekły i zapalenie trzustki, również mają związek z dysbiozą. Kiedy podaje się leki wiążące endotoksyny bakterii, stany te ulegają zazwyczaj poprawie. Udowodniono ponadto, że choroby autoimmunizacyjne mają związek z mikoplazmami lub nanobakteriami, które rozwijają się z chorych komórek krwi w obecności toksycznych chemikaliów i ogólnoustrojowej infekcji candida. Im słabszy staje się nasz układ immunologiczny, tym więcej mikoplazm zaczyna przekształcać się w bakteryjne a ostatecznie w grzybicze formy. Znaleziono je we wszystkich autoimmunologicznych chorobach, rakach i AIDS.[8]

Antybiotyki są także jedną z głównych przyczyn astmy. Dzieci, którym podawano antybiotyki o szerokim zakresie działania, są dziewięciokrotnie bardziej podatne na astmę.[9] Jedna z najnowszych naukowych prac badawczych potwierdziła, że główną przyczyną astmy jest dysbiozą.[10]

W latach 1980. Nowa Zelandia miała najwyższy wskaźnik zgonów z powodu astmy. Liczba ta drastycznie zmalała, kiedy w roku 1991 zakazano stosowania leku do inhalacji o nazwie Fenoterol, który 13-krotnie zwiększał ryzyko zgonu.[11] Ten spadek częstotliwości zgonów z powodu astmy okrzyknięto wielkim osiągnięciem wiedzy medycznej. Inne badania ujawniły, że astmatycy inhalujący miesięcznie więcej niż jedną porcję leku rozszerzającego oskrzela są pięćdziesięciokrotnie bardziej narażeni na śmiertelny atak astmy.

W dodatku do astmy jako główną przyczynę częstych infekcji, wysiękowego zapalenia ucha i ważny czynnik powodujący śmierć łóżeczkową niemowląt i małych dzieci uważam kombinację pasteryzowanego krowiego mleka z indukowaną antybiotykami dysbiozą. Ponieważ władze medyczne upierają się przy pasteryzacji mleka, a lekarze przepisują antybiotyki, nie bacząc na najbardziej podstawowe przeciwwskazania, uważam, że astma i większość infekcji wieku dziecięcego to schorzenia jatrogenne.

Dzięki temu, że w „dawnych dobrych czasach” ludzie spożywali dużo kwasu mlekowego w sfermentowanych pokarmach oraz surowego mleka w produktach, które uzupełniają zestaw naszych „dobrych” bakterii, a także dlatego że nie stosowano antybiotyków, dysbiozą, a więc i chroniczne schorzenia, należała do rzadkości. Ludzie umierali wtedy głównie z powodu ostrych infekcji wynikających z niehigienicznego trybu życia, a w slumsach ze względu na niedożywienie.

Staphylococcus aureus (gronkowiec złocisty) jest przyczyną wielu poważnych infekcji szpitalnych. Okazuje się, że nie tylko gronkowiec złocisty, ale również możliwość innych infekcji znacznie wzrasta, kiedy towarzyszy im nadmierny wzrost candidy, a ponieważ ten nadmierny wzrost candidy jest naturalnym wynikiem standardowego leczenia w szpitalu, łatwo zrozumieć, dlaczego gronkowiec złocisty jest tak zabójczy w warunkach szpitalnych.

Podobnie jest z AIDS. Ludzie nie umierają od wirusa prowadzącego do AIDS, ale od candidy lub infekcji bakteryjnych i mikoplazmicznych spotęgowanych przez grzyby. Końcowa faza AIDS wygląda identycznie jak końcowa faza raka i nosi nazwę kacheksji, stanu wyniszczenia spowodowanego głównie nadmiernym wzrostem grzybów. Płyn jodowy Lugola i inne ogólnoukładowe środki grzybobójcze powinny sobie z tym dobrze radzić. Obecnie coraz szersze uznanie jako efektywny środek przeciwmikrobowy zyskuje również MMS - 28-procentowy roztwór chloranu sodu (patrz http://miraclemineral.org/).

Wszystko to dowodzi, że wywołana antybiotykami dysbioza i infekcja candidą nie są oddzielnymi i stosunkowo nieszkodliwymi problemami, jak twierdzi oficjalna medycyna, ale raczej przyczyną większości naszych obecnych schorzeń.

Rak i białaczka

Sto lat temu częstość występowania raka była bardzo niska. Nie mam wątpliwości, że niezwykły wzrost stosowania rolniczych i przemysłowych chemikaliów oraz farmaceutycznych leków przyspieszył w dużej mierze przyrost liczby przypadków raka, który wiąże się także ze spożywaniem cukru, jednak najsilniejszy związek z nim ma dysbioza i candida.

Chemioterapia prowadzi najczęściej do ogólnoustrojowej infekcji candidą, co w znacznym stopniu ogranicza szansę pozytywnego wyniku leczenia. Długoterminowe badania dowodzą, że w późniejszym wieku u dzieci występują 18-krotnie częściej wtórne guzy złośliwe, zaś dziewczynki muszą stawić czoło 75-krotnie większemu zagrożeniu rakiem piersi w wieku około 40 lat,[12] z kolei ryzyko zachorowania na białaczkę po chemioterapii z powodu raka jajników wzrosła 21-krotnie. Po leczeniu guzów złośliwych chemioterapią dość powszechnie powstają również inne typy guzów.[13] Wydaje się, że zasadniczym problemem są głębokie lub ogólnoustrojowe infekcje candidą wkrótce po rozpoczęciu chemioterapii.[14]

Onkolodzy dopiero niedawno zaczęli przyznawać, że niepokojący ubytek pamięci i innych funkcji poznawczych pacjenci nazywają „chemiomózgiem”. Psychiatrzy zauważyli natomiast, że konwencjonalne leczenie raka powoduje u 15-25 procent pacjentów głęboką depresję. Ich zdaniem ta „depresja często bywa gorsza od samej choroby”.[15] Przyćmienie mózgu i depresja są częstym symptomem towarzyszącym ogólnoustrojowemu zakażeniu candidą.

Wszystko to dowodzi, że chemioterapia powoduje skłonność do wywoływania wiele lat później białaczki i raka, głównie w wyniku dysbiozy i ogólnoustrojowego zakażenia candidą. Powodem szerokiego stosowania chemioterapii, mimo jej nieefektywności, ostrych niekorzystnych efektów ubocznych oraz przedłużania okresu trwania choroby, może być to, że prywatni onkolodzy w Stanach Zjednoczonych około dwóch trzecich swoich dochodów uzyskują zazwyczaj z aplikowania jej pacjentom.[16]

Te skutki chemioterapii nasuwają przypuszczenie, że dysbioza i ogólnoustroj owa infekcja candidą mogą powodować również raka i białaczkę, kiedy stają się wynikiem leczenia antybiotykami. Częstotliwość występowania raka wzrosła w rzeczywistości dopiero po wprowadzeniu do powszechnego użytku antybiotyków.

Są również bardziej bezpośrednie dowody na to, że infekcje candidą i innymi grzybami są powodem białaczki. Dr med. Meinolf Karthaus donosi o kilku przypadkach dzieci z białaczką, u których doszło do remisji po podaniu im przeciwgrzybiczych leków na ich „wtórne” infekcje grzybami.[17] Dr med. Milton White podaje, że w każdej próbce tkanki rakowej, jaką badał, zawsze znajdował spory grzybów.[18]

Infekcje grzybicze były diagnozowane jako białaczka i białaczka znikała przy diecie wolnej od zbóż, przypuszczalnie ze względu na wysoką zawartość w nich mikotoksyn (toksyn grzybów).[19]

Włoski onkolog dr Tullio Simoncini donosi o osiągnięciu 90-procentowej skuteczności w leczeniu raka jako zakażenia grzybiczego. Wprowadza do guza roztwór wodorowęglanu sodu (NaHCO3) i zaleca spożywanie wodnego roztworu tego związku, aby pozbyć się guzów żołądkowo-jelitowych.[20]

Ostatnio otrzymałem wiadomość, że u pewnej osoby zupełnie niespodziewanie skurczył się duży guz żołądka po połykaniu przez nią przez kilka tygodni ze zupełnie innych powodów niewielkiej ilości płynu do płukania ust. Głównym składnikiem tej płukanki był kwas benzoesowy, silny środek grzybobójczy, który inhibituje metabolizm komórek grzyba. Komórki rakowe mają ten sam rodzaj metabolizmu, który opiera się na wysokim poziomie glukozy i insuliny i w związku z tym można je uważać za komórki swego rodzaju grzyba.

Chociaż niemiecki lekarz dr Ryke Geerd Hamer[21] dowodzi, że głównym inicjatorem rozwoju raka jest emocjonalny szok, głównym czynnikiem wydaje się być osłabienie układu immunologicznego spowodowane jelitową dysbioza, ogólnoustrojową kandydozą, toksycznymi chemikaliami i leczeniem kanałowym (zębów). W końcu sto lat temu ludzie ulegali podobnej liczbie szoków emocjonalnych jak obecnie, a mimo to rak występował rzadko, i odwrotnie - jest wielu ludzi cierpiących na dysbiozę i z zębami leczonymi kanałowo, którzy nie mają raka, ale jeśli dodamy do tego emocjonalny szok, to voila!

Zęby leczone kanałowo

Zęby leczone kanałowo to jedna z wariacji na temat jelitowej dysbiozy. One również zdają się być jednym z głównych czynników przysparzających wielu problemów ze zdrowiem, takich jak rak, zawał serca, artretyzm, choroba nerek oraz choroby autoimmunologiczne. Przyczyną tego stanu są mikroby mnożące się w ogromnej liczbie malutkich kanalików w zębinie i stopniowo wypłukiwane do układu limfatycznego. Te normalnie nieszkodliwe mikroby stają się bardzo niebezpieczne, zjadliwe i toksyczne w beztlenowych warunkach panujących w martwych zębach.

Dr Weston Price,[22] były dyrektor ds. badań Amerykańskiego Towarzystwa Dentystycznego, zaobserwował, że usunięcie zębów leczonych kanałowo pacjentom ze schorzeniami nerek i serca prowadzi w większości przypadków do poprawy zdrowia. Kiedy taki usunięty ząb, leczony wcześniej kanałowo, umieścił pod skórą żywego królika, zwierzę zdechło w ciągu dwóch dni, a kiedy umieścił tam normalny ząb, królik nie miał żadnych niekorzystnych dla zdrowia objawów. W ramach innych eksperymentów umieścił kolejno pod skórą około stu królików te same fragmenty leczonego kanałowo zęba. Wszystkie te króliki zdechły w ciągu 2 tygodni na tę samą chorobę, na którą cierpiał człowiek, dawca zęba!

W ciągu 25 lat dr Price przeprowadził około 5000 eksperymentów, ale nie udało mu się znaleźć niezawodnej metody odkażania martwych zębów. Wyniki jego badań zostały utajnione i jeśli w ogóle ukazały się jakieś wzmianki na ten temat, to są one opatrzone przymiotnikiem „przestarzałe”, ponieważ badania prowadził 70 lat temu. Badań tych nigdy jednak nie powtórzono ani nie wykonano innych z tego zakresu, nie wykazano również, że leczenie kanałowe jest bezpieczne.

Głównym argumentem świadczącym rzekomo o tym, że leczone kanałowo zęby są bezpieczne, jest to, że miliony ludzi mają je i mimo upływu wielu lat wciąż żyją. Nie omawia się ani nie prowadzi żadnych badań zmierzających do ustalenia, czy leczenie kanałowe zębów rzeczywiście prowadzi do szeroko rozprzestrzeniających się chorób zwyrodnieniowych. Dr Price ustalił, że około 30 procent ludzi posiada tak silny układ odpornościowy, że nie mają żadnych problemów z leczonymi kanałowo zębami, dopóki się nie zestarzeją, jednak u pozostałych 70 procent problemy te powstają znacznie wcześniej.

Osobiście uważam zęby leczone kanałowo za znacznie poważniejszą od jelitowej dysbiozy przyczynę chorób autoimmunologicznych. Ostatnimi laty doktor stomatologii George E. Meinig, były amerykański specjalista od kanałowego leczenia zębów, powtórnie wydał w wersji popularnej opis stomatologicznych badań dra Price'a uzupełniony jego własnymi doświadczeniami.[23]

Jatrogenne ataki serca

Sto lat temu zawały serca były prawie nieznane, mimo iż ludzie spożywali dużo tłuszczów nasyconych. Przyrost liczby zawałów serca zbiega się w czasie z pasteryzacją mleka i wykorzystywaniem chloru do zabijania bakterii w publicznych wodociągach. Wszystko to zaczęło się około roku 1900 i powszechnie przyjęło się w krajach Zachodu w latach 1920. Poczynając od roku 1920 rozpoczął się epidemiczny wzrost liczby przypadków choroby wieńcowej i śmiertelnych w skutkach zawałów serca, ale tylko w krajach, które chlorowały pitną wodę. Choroby te pozostawały nieznane na przykład w Afryce, Chinach, Japonii i w innych częściach Azji. Kiedy jednak Japończycy zaczęli emigrować na Hawaje, gdzie woda była chlorowana, pojawiła się u nich taka sama częstotliwość zawałów serca, co u Amerykanów. Podobnie jest z czarną populacją Stanów Zjednoczonych, która „cieszy się” przeciętną częstotliwością zawałów serca, identyczną jak wśród białej populacji, czego nie można powiedzieć o ich pobratymcach w Afryce. Mieszkańcy Roseto w Pensylwanii, gdzie woda nie jest chlorowana, są wolni od zawałów serca, chyba że przenieśli się na obszary, gdzie stosuje się chlorowanie.[24]

Część chloru reaguje z organicznymi zanieczyszczeniami w wodzie, tworząc organochlorki, organiczne związki chloru (organochlorkiem jest na przykład DDT), podczas gdy reszta pozostaje w formie wolnego chloru rozpuszczonego w wodzie. Chlor ten może następnie reagować ze związkami zawartymi w pożywieniu lub ze składnikami naszego przewodu pokarmowego.

W roku 1967 dr Joseph Price przeprowadził w Stanach Zjednoczonych rozstrzygający eksperyment. Jednej grupie 50 trzymiesięcznych kurczaków (kogucików) dawał do picia wodę, której jeden litr zaprawiał 1/3 łyżeczki do herbaty chlorowego wybielacza, natomiast druga grupa 50 kogucików pełniła rolę grupy kontrolnej. Siedem miesięcy później u ponad 95 procent osobników z grupy, której podawano chlorowaną wodę, rozwinęła się zaawansowana miażdżyca tętnic, podczas gdy w grupie kontrolnej ani jeden kurczak nie cierpiał na to schorzenie.

W kolejnych latach dr J. Price powtarzał wielokrotnie swój eksperyment, zawsze z tym samym skutkiem. Ostatnio naukowcy finansowani przez Agencję Ochrony Środowiska USA potwierdzili powstawanie zmian o charakterze miażdżycy tętnic u innych zwierząt, między innymi u małp, kiedy pojono je chlorowaną wodą.[25]

Leki i koktajle z chemikaliów

W zasadzie wszystkie leki są mniej lub bardziej toksyczne i to tym bardziej, im są „silniejsze”. Naturalnych środków leczniczych nie można patentować, w związku z czym w celu maksymalizacji zysków przemysł farmaceutyczny produkuje i sprzedaje syntetyczne odmiany skutecznych naturalnych remediów. Syntetyczne substancje zazwyczaj trudniej odtruwać niż naturalne i mają one tendencję do stwarzania większej liczby problemów, kiedy przyjmuje się je przez długi czas. Często także uzależniają i po pewnym czasie mogą wywoływać symptomy, które początkowo łagodziły, do czego firmy farmaceutyczne i lekarze rzadko jednak się przyznają. Kiedy pojawia się problem z lekiem, zwykle zaleca się zmianę przepisywanego leku.

Główny problem tkwi w tym, że leki są testowane indywidualnie i przez stosunkowo krótki okres czasu, po czym przepisywane są w połączeniu z innymi i przyjmowane przez długi czas. Leki nie są testowane w takich warunkach i stąd wspólne ich przepisywanie jest nienaukowe i niebezpieczne. W rezultacie dochodzi do niezliczonych, niebezpiecznych, wręcz zabójczych wzajemnych oddziaływań leków i niekorzystnych skutków ubocznych, co opisują liczne książki i artykuły oraz dowodzą statystyki.

Podobnie jest w przypadku tysięcy syntetycznych chemikaliów i metali ciężkich, które są dopuszczane przez służbę zdrowia i zatruwają naszą przestrzeń życiową. Są one jeszcze słabiej sprawdzane niż leki i również wchodzą we wzajemne relacje w mieszance, której skutków działania nie sposób przewidzieć.

Pozwolę sobie wspomnieć tylko o jednym przykładzie takiej kombinacji. Herbicyd parakwat (środek chwastobójczy) i fungicyd maneb (środek grzybobójczy) są szeroko stosowane w rolnictwie i mogą pozostać w roślinach. Każdy z nich z osobna nie stanowi problemu, ale jeśli szczury i myszy wystawi się na jednoczesne działanie ich obu, nawet w niskim stężeniu, to zwierzęta te zapadają na coś, co bardzo przypomina chorobę Parkinsona. Szef zespołu badaczy oświadczył: „Nikt nie spróbował przyjrzeć się skutkom łącznego działania tych związków, które osobno wywierają niewielki wpływ. To obrazuje problem polegający na tym, że chętniej zastanawiamy się nad ryzykiem, jakie może stanowić pojedynczy związek chemiczny, niż nad prawie nieskończoną liczbą kombinacji mieszanin chemikaliów”.[26]

Podobne problemy mamy z fluorem, chlorem, rtęcią, aluminium, niklem i innymi ciężkimi i toksycznymi metalami, które są rozmyślnie wprowadzane do szczepionek i stosowane w stomatologii. Szczegółową dokumentację problemów związanych z ciężkimi metalami i chemikaliami zakłócającymi układ dokrewny można znaleźć w artykułach Bernarda Windhama.[27]

Brak światła słonecznego

Regionalne wydziały opieki zdrowotnej i stowarzyszenia medyczne usilnie nawołują do unikania wystawiania skóry na działanie słońca. Podobno powoduje to raka skóry, w tym zabójczego czerniaka (melanomę), jednak większość to normalny rak skóry, który prawie nigdy nie zabija. Powszechne wątpi się jednak, by czerniaka wywoływało wystawienie na słońce, aczkolwiek wygląda na to, że ma on pewien związek z porażeniem słonecznym. Ogólnie rzecz biorąc, u ludzi przebywających na otwartym powietrzu częstotliwość występowania raka skóry i czerniaka jest najniższa, natomiast często występują one u ludzi pracujących w pomieszczeniach zamkniętych. Pojawia się on również często w tych miejscach skóry, które nie są wystawiane na działanie słońca. Inne badania dowodzą istnienia silnego związku między długotrwałym wystawieniem na działanie światła fluorescencyjnego i czerniakiem.[28] Biorąc pod uwagę obecną kampanię na rzecz zastąpienia żarówek świetlówkami spodziewam się za dwadzieścia lat epidemii czerniaka.[29]

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin