Dekalog szczęśliwego rodzica.odt

(16 KB) Pobierz

Dekalog szczęśliwego Rodzica

 

KARMIĆ NA ŻĄDANIE, NAJLEPIEJ PIERSIĄ.

Kiedy czytam na forach internetowych, że kilkumiesięczne niemowlęta wymuszają karmienie co półtora godziny to zastanawiam się, kiedy te nieszczęsne matki mają czas na cokolwiek innego. Przy dwójce brzdąców stałabym się niewolnikiem karmienia i praktycznie nie robiłabym niczego innego. Bo przecież, w trosce o indywidualne potrzeby dzieci, powinnam brać pod uwagę, że mogą mieć ochotę na posiłek o różnych porach. No, nie ma tak dobrze. Jest karmienie równoczesne - R. opanował metodę synchronicznę, na dwie ręce, u mnie ta umiejętność wciąż kuleje. Jeśli jeden śpi - to zostaje obudzony i szans nie ma na posiłek częściej niż co trzy godziny... choć wyjątki się zdarzają, ale one przecież - jak mówią - potwierdzają regułę...

Docelowo nie zamierzam przez najbliższe 10 miesięcy ugruntowywać zwyczaju nocnego karmienia i systematycznie wydłużać przerwę nocną. My wszyscy, pokolenie 30-latków w nocy karmieni nie byliśmy, bo takie były wówczas reguły i jakoś żyjemy...

CZĘSTO ZMIENIAĆ PIELUCHĘ.

Stwierdziliśmy, że mokra pielucha nie stanowi dla naszych chłopaków najmniejszego powodu do niepokoju. Nawet zrobiona kupa, o dziwo. Zatem natrętne wymienianie pieluchy przy każdym kwileniu niemowlęcia to bezsens, niczego nie zmienia i powoduje tylko błyskawiczne znikanie kolejnych mega-paczek pampersów. Które niestety symboliczną złotówkę nie kosztują...

SPAĆ Z DZIECKIEM, ALBO PRZYNAJMNIEJ W TYM SAMYM POKOJU, CO DZIECKO.

Co w moim przypadku oznacza nie spać wcale, bo mam sen wyjątkowo płytki i najmniejsze kwilenie mnie budzi. Wyprowadziliśmy łóżko z sypialni i choć może dziwnie wygląda w kuchni - oddzielone regałem, ale pozwala mi spać nieprzerwanie przez kilka godzin. Kiedy nie mam dyżuru do wstawania w nocy - używam stoperów. Najdziwniejsze, że pomimo tych stoperów coś tam słyszę i to ja zwykle budzę R., kiedy ma ich karmić. A potem nie wiadomo po co, zamiast zmienić bok i kontynuować sen, wstaję, robię sobie herbatę, wędruję do kibelka, zdejmuję pranie i inne atrakcje, póki nie skończy i nie wróci do łóżka.

NIGDY NIE ZOSTAWIAĆ NIEMOWLAKA SAMEGO.

No, wiadomo, że na wielogodzinny spacer po hipermarkecie nikt nie pójdzie. Ale zdarzyło mi się pójść do apteki dwie przecznice dalej, a R. zdarzyło się wyskoczyć po papierosy. Niebezpieczne? Mniej więcej tak samo jak pójść pod prysznic, kiedy nie ma nikogo innego w domu. Odgłos lejacej się wody skutecznie zagłusza płacz dziecka. Jesteś, a jakoby cię nie było.

Myślę, że realne niebezpieczeństwo pojawia się dopiero kiedy dziecko samodzielnie opuszcza łóżeczko i zaczyna intensywnie badać otaczający go świat (czytaj: ściągać wszystko na siebie)  

PRAĆ ODDZIELNIE UBRANKA DZIECI, A POTEM JE PRASOWAĆ.

Może pampersy też prasować dla większej higieny, hmm?

WYGOTOWYWAĆ BUTELKI PRZEZ 10 MINUT, A NIEDOJEDZONY POKARM TRZYMAĆ W PODGRZEWACZU.

Używam mikrofalówki do sterylizacji butelek i podgrzewania mleka: pierwsza czynność zajmuje 3 minuty, druga: 30 sekund, polecam.

USUNĄĆ Z DOMU ZWIERZĘTA.

Koty zwłaszcza, bo wiadomo, że uczulają i są agresywne. Usunąć... a co to, mebel, że można wyrzucić na śmietnik? Zawieść do azylu to oznacza mniej więcej to samo, co zawieść do lasu, bo umieralnośc kotów w tym przybytku jest bardzo wysoka, a szansa na nowy dom nikła.

Natomiast przekazywana z pokolenia na pokolenie mrożąca krew w żyłąch historia o kocie, który rzekomo przebił pazurem pulsującą tętnicę szyjną śpiącego dziecka jest wierutną bzdurą dla każdego, kto kiedykolwiek widział śpiące dziecko (nic nie pulsuje!) i doświadczył siły rażenia kociego pazura.

Koty zostają, choć próby wtargnięcia do pokoju dzieci są bezwzględnie tępione (hmm... nabyłam w tym celu pistolet na wodę;)

DBAĆ O ZDROWIE DZIECKA, ROBIĆ WSZYSTKIE ZALECANE BADANIA, CZĘSTO ODWIEDZAĆ PEDIATRĘ I PODAWAĆ WITAMINY.

Co w okresie grypowym przypłacać każdorazowym katarem dzieci po wizycie w przychodni. Zachować zdrowy rozsądek, przede wszystkim. Co jest konieczne i budzi niepokój, iż nie wszystko jest w porządku - wiadomo. Co do wszystkiego innego - zwłaszcza zalecanych dodatkowych szczepień - radziłabym przemyśleć sprawę, co jest komercyjnym działaniem, a co stanowi realne ryzyko. Przykładem są niezmiennie modne od lat szczepienia na grypę, które nikogo jeszcze przed grypą nie uchroniły.

SŁUCHAĆ DOBRYCH RAD STARSZEGO POKOLENIA I CZYTAĆ OPINIE NA FORACH INTERNETOWYCH.

A kysz, na psa urok! Słuchać tylko i wyłącznie młodych matek, które niedawno same wszystkiego doświadczyły, mają niezawodną pamięć i empatyczny stosunek do świata (czyli nie wychodzą z założenia: skoro mnie było niełatwo - to niech tobie będzie jeszcze trudniej).

SPĘDZAĆ Z DZIECKIEM KAŻDĄ WOLNĄ CHWILĘ, PIEŚCIĆ, TULIĆ, CAŁOWAĆ, NOSIĆ NA RĘKACH - JEDNYM SŁOWEM: BUDOWAĆ WIĘŹ.

No, powiedzmy sobie szczerze - nie zawsze się chce, nie zawsze można i nie zawsze ma się siłę. Zajmowanie się dzieckiem na tym etapie jego rozwoju przypomina bardziej obłsugę jakiegoś urządzenia, które raz za razem "alarmuje" o ryzyku wystąpienia usterki. Kontakt znikomy, coś tam roztkliwia, coś zaskakuje, ale czasami zmęczenie bierze górę i ma się serdecznie dość tej rutyny. Miłości trzeba się nauczyć, nie przychodzi od razu. Nic na siłę i nic za wszelką cenę, bo niczego nie da się przyśpieszyć. A wmawianie sobie, że każda wykonywana przy dziecku czynność powinna wywoływać spazm rozkoszy donikąd nie prowadzi. Kochając dziecko, nie można przestać kochać siebie. I dać sobie czasami urlop od bycia mamą.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin