Szkodzisz.docx

(17 KB) Pobierz

Szkodzisz - pomagasz. Pomagasz - szkodzisz

Autor: klaradudek (zredagowany przez: Magda Głowala-Habel)

Słowa kluczowe: alkoholizm

2009-07-03 15:13:41

 

Moja niezamężna ciocia, będąc już w zaawansowanym wieku, twierdziła, że w każdej porządnej rodzinie musi być jeden pijak i jedna stara panna.

Niezły pomysł na zamknięcie ust wszystkim, którzy z braku takich perełek w swojej rodzinie pastwią się nad tymi, których familie to zbiorowisko różnych osobowości. Dam jednak cioci spokój i wszystkim kryształom bez skazy, których głównym celem życia jest podglądanie i ocenianie innych.

Chciałabym napisać o problemie starym jak świat, trudnym i ciągle nierozwiązywalnym — choć wszechobecnym. Ten problem to choroba alkoholowa, podstępna jak alergia. Nie da się tego wyleczyć nawet serią bolesnych zastrzyków. Jedyne zalecenie lekarskie to jak w przypadku alergii — unikać tego co choremu szkodzi. Nie jestem specjalistą i nie mnie analizować przyczyny, skutki i dawać mądre rady. Lecz — jak każdy — zbyt często się stykam z tym: co widać, często głośno słychać i niestety czuć. Wszelkie publikacje, mitingi, ośrodki, poradnie, kluby, telefony zaufania itd. starają się służyć pomocą chorym i ich rodzinom. Z różnym skutkiem, bo różni ludzie tym się zajmują. Na szczęście nie ma obowiązku trzymać się jednego źródła. Jeśli jednak jesteśmy uparci, dostaniemy na początek zasób informacji, która pomoże nam poznać istotę problemu i pozwoli na podjęcie działań prowadzących do trzeźwego życia. Poznamy zasady — proste do wymienienia, ale trudne do realizacji. Dalej — to już nasza decyzja i nasza walka. Walka bez gwarancji sukcesu, bo rozwiązanie problemu jest trudniejsze i może dłużej trwać niż uporanie się z kryzysem ekonomicznym.

Błędne koło

Jak trudno jest pijącemu przyznać się do tego, że nadużywa tego, co dla własnego dobra powinien omijać z daleka — wie tylko ten kto zdał sobie sprawę z tego, że nie ma co się oszukiwać jest alkoholikiem.

Tak samo trudno jest zaakceptować rodzinie czy współpracownikom, przyjaciołom, że wśród nas jest ktoś kto potrzebuje pomocy. I nie zawsze powodem jest chowanie głowy w piasek przed problemem. Często dlatego, bo ten ktoś jest nam tak bliski, że nie możemy uwierzyć w to co nas spotyka. Że to właśnie on czy ona...

Zaczyna się błędne koło wzajemnych oszustw. Pijący oszukuje siebie, że panuje nad sytuacją i da sobie radę. Szukając usprawiedliwień swoich zachowań oskarża otoczenie za to, że robi to co robi. Bliscy szybko dają wpędzić się w poczucie winy i przekonać, że to już ostatni raz, że nie chciał i że sobie sam poradzi. I czekają na cud. Cud się nie zdąży, ale żyć coraz trudniej. Czytałam kiedyś artykuł o mistrzach manipulacji. Choroba alkoholowa powoduje, że osoby nią dotknięte manipulują w mistrzowski sposób swoimi bliskimi. Zawsze znajdą kogoś zaangażowanego emocjonalnie (matkę, dziecko, kochankę itp), kogo potrafią przekonać by udzielił im pomocy w piciu. Są tak sprytni, że potrafią nastawić negatywnie tę bliską osobę do każdego, kto utrudnia im picie. Utrudniający staje się wrogiem nie tylko pijącego, ale i osoby, która go nieświadomie wspiera.

Oszukujesz się!

Ci bliscy to ko—alkoholicy. Uciekają w iluzje i zaprzeczenia i tracą poczucie własnej wartości.W efekcie — choć rodzina staje się chora — nikt z jej członków nie widzi konieczności leczenia.A prawda jest taka, że nawet jeśli alkoholik nie podda się leczeniu — zawsze może to zrobićko—alkoholik. Bo ko—alkoholizm to też choroba. Często poszukiwanie pomocy przez osobę przerażoną postępowaniem alkoholika to dobry sposób na spowodowanie zmiany, czyli na podjęcie leczenia przez uzależnionego.

Najgorsze jest to, że działanie tych bliskich jest ewidentną pomocą w piciu. Pomagając (choć często nie zdają sobie z tego sprawy) szkodzą uzależnionemu i równocześnie sobie samym. "Podżyrowałem Heńkowi kredyt i teraz zajęli mi 50% wypłaty. Głupi byłem — nigdy więcej. A teraz mój syn ma urodziny, a ja nie mam nawet na prezent". Jeśli usłyszy to matka pijącego, czyli babka wnuka to sama pobiegnie wybrać prezent, kupić, zapakować i przypilnuje dnia, w którym ojciec go doręczy. Jeśli będzie to dzień przerwy w piciu urodziny będą udane. Babcia szczęśliwa, że syn uszczęśliwił wnuka i pełna nadziei, że teraz już będzie dobrze. Ale ta nadzieja wkrótce pęknie jak bańka mydlana — przy następnym ciągu.

Pożycz, pomóż, zapłać, kup...

Bliski płaci i pożycza nawet nie mając nadziei, że chory mu zwróci. Kupuje szalik, buty, rękawiczki(bo zima, a on zgubił lub mu ukradli) i zwalniając alkoholika z odpowiedzialności pomaga w piciu. Bliski posprząta zabrudzony pokój, zmieni pościel, wypierze znękane wielodniowym piciem ubranie. Bliski nakarmi — licząc, że jak się naje to w żołądku nie zmieści się picie. Pijący pogrzebie w talerzu i wywrzeszczy zastrzeżenia do menu. Szczęście, jeśli talerza nie przerobi na latający. Potem uzna, że to mu się po prostu należy. W czasie przerw w piciu będzie się wstydził i próbował jakoś naprawić to co zepsuł, ale szatan w butelce silniejszy jest niż skrzydła anioła. A anioł nie umie powiedzieć: Dość tego — zbyt długo trwa oszustwo. Zapewnię ci wsparcie w powrocie do trzeźwości. Ale szkody jakie zrobiłeś w pijackim amoku musisz naprawić sam. I nie obarczaj mnie odpowiedzialnością za twoje życie.

Nawet gdyby anioł tak powiedział — nie będzie konsekwentny i wkrótce znów zacznie wspierać. Jeśli anioł odetnie swoistą pępowinę, która go łączy z pijącym — pomoc czeka za rogiem. W wielu sklepach potrzebujący dostanie butelkę czy puszkę upragnionego napoju “na zeszyt”. Płacąc, po otrzymaniu wypłaty czy emerytury, pijący tak naprawdę nie wie jaki dług zaciągnął, ale zeszyt nie kłamie. I on pokryje swoje długi, bo wie, że wkrótce potrzebne mu będzie to miejsce w zeszycie. Nie uda mu się “na zeszyt”— znajdzie grupę wsparcia. Grupę, którą jednoczy nałóg. Dziś postawi ten, który jest przy forsie — jutro kolej na następnego. Bo nic tak nie jednoczy jak wspólne rzyganie do jednego wiadra — powiedział mi kiedyś jeden z dotkniętych chorobą. Nawet w ośrodkach odwykowych jest przemyt alkoholu, a nauka odbywa się dwutorowo. Można od psychoterapeutów dowiedzieć się jak wrócić do trzeźwego życia. Można też nieźle podszkolić się u mających ten sam problem. To drugie szkolenie dotyczy tego jak ominąć prawo, zmanipulować otoczenie i jak “wyślizgać” lekarzy i terapeutów patrząc im w oczy z miną niewiniątka.

W gruncie rzeczy — ci pijący — to często ludzie wrażliwi, utalentowani i wcale nie pozbawieni ludzkich uczuć. W sytuacjach podbramkowych potrafią innym pomóc szybciej i lepiej niż ci, którzy nie mają takich problemów. A choroba zmienia ich w demona. I nie ma reguły. Dotyka tak samo profesorów, księży, lekarzy, policjantów, nauczycieli, księgowych, dozorców. Mężczyzn i kobiety. Ale wszyscy oni mają swoją godność — głęboko ukrytą pod maską jaką nałożyli zaczynając oszalały taniec przy melodi zapisanej nie w nutach — lecz w procentach.

Alergen w butelce

Żyją wśród nas i spotykają na swojej drodze tych, którym natura nie zakodowała alergenu na alkohol. Tych lepszych, bo nie mających problemu z tym problemu. Tych lepszych, bo zawsze mogą wypić w upalny dzień chłodne piwo bez obawy, że będą musieli sięgnąć po następne. Ci lepsi okazując swoją pseudo—dobroć często napiją się z tym, który powinien pozostać przy wodzie mineralnej. A potem zrobią mu awanturę, że znowu się upił wyciągając z pamięci wszystkie przypadki jego pijaństwa jakich byli świadkiem lub o których słyszeli.

Nie żałują przy tym obelżywych słów z podkreśleniem jak bardzo taki ktoś nie zasługuje na...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin