2524.txt

(381 KB) Pobierz
HARRY HARRISON


Z�OTE LATA STALOWEGO SZCZURA

PRZE�O�YLI:
RADOS�AW KOT
JAROS�AW KOTARSKI


Wst�p
Cudown� rzecz� by�o dorastanie w �wiecie barwnych czasopism. Cho� poziom miewa�y r�ny, zawsze ich tre�ci� by�y fantastyczne przygody i opisy cudownych maszyn. No i, naturalnie, mia�y w�ciekle kolorowe ok�adki. Wiele z licznych kategorii tematycznych, w jakich si� ukazywa�y w latach trzydziestych, przetrwa�o po dzi� dzie�, je�li nie w postaci magazyn�w, to ksi��ek. Nadal ciesz� si� popularno�ci� romanse, westerny i krymina�y. Na dobre znikn�y takie tematy jak walki lotnicze czy s�ynne bitwy, znane z historii. Zosta�o te� zapomnianych wielu bohater�w. Kto dzi� pami�ta na przyk�ad o Operatorze Nr 5 czy Cash Gormanie, G8 i jego Bitewnych Asach czy Paj�ku.
Cho� liczba czasopism science fiction spad�a z sze��dziesi�ciu do trzech-czterech w miesi�cu, nigdy nie zdarzy�o si�, by na rynku nie by�o �adnego. Magazyny s-f nadal publikuj� wi�cej opowiada� ni� jakiekolwiek periodyki po�wi�cone innej tematyce.
W wieku siedmiu czy o�miu lat nie zauwa�a�em specjalnych r�nic w tej konkretnej dziedzinie literatury i poza westernami i romansami (a zw�aszcza szczeg�lnie niestrawn� hybryd� Rangeland Romances) czyta�em praktycznie wszystko. Coraz wi�ksz� jednak uwag� darzy�em fantastyk� naukow�, a� dosz�o do tego, �e czyta�em wszystko, co wydawano. By�a to ciekawa i wci�gaj�ca lektura, i tylko to si� dla mnie liczy�o. Nie b�d�c krytykiem, nie zauwa�a�em banalno�ci stylu czy powtarzaj�cych si� schemat�w. Zainteresowanie i podniecenie, zar�wno emocjonalne jak i intelektualne, by�y g��wnymi atrakcjami s-f. Nadal zreszt� tak jest - gdzie poza fantastyk� maszyna mo�e by� bohaterem? To by�a dobra literatura i nadal ni� jest, a kiedy rzecz jest zr�cznie napisana, nie ma nic lepszego do czytania na �wiecie.
Uczy�em si� pisarstwa na opowiadaniach, a nie jest to �atwa sztuka, gdy� utw�r musi by� zwarty i mie� swoj� umown� dramaturgi�: pocz�tek powinien zainteresowa� czytelnika, rozwini�cie go wci�gn��, a zako�czenie zaskoczy�. Nie tylko zreszt� zaskoczy�, ale te� sk�oni� do . u�miechu, przynie�� ulg� lub co najmniej sta� w ostrym kontra�cie z oczekiwaniami. ("Specjalist�" od takich zako�cze� by� O'Henry, co najlepiej wida� na przyk�adzie jego opowiadania "Dom Magii", w kt�rym biedne ma��e�stwo wymienia si� prezentami: on sprzedaje zegarek, by kupi� jej komplet grzebieni i szczotek do piel�gnacji pi�knych w�os�w, ona za� obcina i sprzedaje w�osy, by kupi� mu �a�cuszek do zegarka...)
Pocz�tek musi by� na tyle interesuj�cy, �eby czytelnik nabra� ochoty do dalszej lektury. W z�otych czasach magazyn�w nazywano to "narracyjnym haczykiem". Trzeba by�o napisa� co�, co sk�oni�oby wydawc� do przeczytania drugiej strony. Pierwsza strona (pisana naturalnie z podw�jnym marginesem) w lewym g�rnym rogu zawiera�a nazwisko i adres autora, a w prawym g�rnym liczb� s��w. Tytu� by� dopiero w po�owie strony, by w razie przyj�cia tekstu do druku mo�na by�o ponad nim wpisa� rozmaite techniczne uwagi. Kolejn� linijk� zajmowa� wyraz "autorstwa", a jeszcze nast�pn� nazwisko lub pseudonim, pod kt�rym opowiadanie mia�o by� publikowane. Na sam� tre�� zostawa�o wi�c oko�o o�miu wierszy. Poniewa� wydawcy zasypywani byli, dzie� po dniu, niesamowitymi ilo�ciami niewyobra�alnego wr�cz grafoma�stwa, tekst, kt�ry zainteresowa� ich na tyle, by przeczyta� drug� stron�, najcz�ciej zostawa� kupiony. Znaczy�o to, �e "narracyjny haczyk" okaza� si� w�a�ciw� przyn�t�.
Kiedy� specjalizowa�em si� w pisaniu takich w�a�nie "haczyk�w", a raz sam da�em si� na niego z�apa� - spodoba� mi si� tak bardzo, �e napisa�em opowiadanie, aby dowiedzie� si�, co b�dzie dalej. "Haczyk" brzmia� nast�puj�co:
- "Jamesie Bolivar di Griz, aresztuj� ci� pod zarzutem...
Poczeka�em, a� dojdzie do w�a�ciwego miejsca i wdusi�em guzik, kt�ry zdetonowa� umieszczony w suficie �adunek czarnego prochu. Pod wp�ywem eksplozji d�wigar wygi�� si� i trzytonowy sejf zlecia� robotowi prosto na �eb, demontuj�c go nader malowniczo. Gdy chmura tynku opad�a, dostrzeg�em, �e spod sejfu wystaje pogruchotana r�ka, a jej palec oskar�ycielsko wskazuje na mnie, g�os za�, cho� nieco przyt�umiony, ci�gn��:..."
Opowiadanie mia�o tytu� "Stalowy Szczur" i p�niej przekszta�ci�o si� w powie�� o tym samym tytule, a jeszcze p�niej w ca�y ich cykl. Przyznaj� zreszt�, �e pisanie "haczyk�w narracyjnych" okaza�o si� ca�kiem zyskownym przedsi�wzi�ciem.
Ka�dy autor pisz�cy s-f nieraz by� pytany, sk�d bierze takie zwariowane pomys�y. Ot� znam jednego, kt�ry niezmiennie powtarza, �e kupuje je od faceta mieszkaj�cego w Reading w Pensylwanii. Znam te� innego, maj�cego specjaln� p�k� z ksi��kami, kt�re uwa�a za oryginalne. Gdy potrzebuje inspiracji, si�ga do nich, przegl�da, i wymy�la akcj� "po�yczaj�c" kt�ry� z przeczytanych pomys��w.
Sprzedanie opowiadania jest zawsze przyjemno�ci�, a je�li ilustracja do niego stanowi ok�adk� czasopisma, to przyjemno�� jest podw�jna. Fred Pohl, edytor "Galaxy", mia� wydawc�, kt�ry nie m�g� si� oprze� �adnej korzystnej propozycji. Poniewa� Fred przewa�nie pracowa� w domu, wydawca ten mia� do czynienia ze wszystkimi interesantami, w tym tak�e z rozmaitej ma�ci pocz�tkuj�cymi plastykami, kt�rzy chcieliby zadebiutowa� na ok�adce jego magazynu. Je�li ich prace by�y tanie i nie nale�a�y do kategorii "zdecydowanie do odrzucenia", kupowa� je na pniu i zostawia� w biurze, by Fred m�g� je obejrze� przy kolejnej wizycie. Pohla doprowadza�o to nieodmiennie do sza�u, ale na wsp�pracownika nie by�o si�y ani sposobu. Nic wi�c dziwnego, �e w kr�tkim czasie biuro przypomina�o wystaw� bohomaz�w i innej radosnej kiczowatej tw�rczo�ci, z prostego powodu: z�ych rysownik�w jest znacznie wi�cej ni� grafoman�w. Z tych arcydzie� p�dzla na ok�adki nadawa�y si� bardzo nieliczne, tote� nic dziwnego, �e gdy b�d�c tam przypadkiem nie potrafi�em oderwa� wzroku od jednego z nich, Fred natychmiast wr�czy� mi fotokopi� i nak�oni� do napisania opowiadania do tego� gniot�. Podobnie zreszt� post�powa� z innymi autorami. Przyznaj�, �e dopasowanie akcji do wyst�puj�cych na rysunku element�w by�o sporym wyzwaniem, ale parokrotnie mi si� to uda�o. Jak wida�, dla s�awy i pieni�dzy cz�owiek robi wiele zwariowanych rzeczy.
Zdarza�o si� czasami, i� wydawca zamawia� opowiadanie, co obecnie jest znacznie cz�stsz� praktyk�. Jednym z pierwszych by� Isaac Asimov, kompletuj�cy zbiorek o alternatywach rozwoju �wiata dzi�ki rozmaitym post�pom w naukach biologicznych. Innym Bob Silverberg z antologi� o podobnym temacie, w kt�rej znalaz�o si� i moje opowiadanie "Nowy wspania�y �wiat" zawarte w niniejszym zbiorze.
Gdy zmar� znany i ceniony edytor John W. Campbell,
z�o�y�em zbi�r oryginalnych opowiada� napisanych specjalnie na jego cze�� i b�d�cy czym� w rodzaju ostatniego ho�du oddanego jego pami�ci przez stale z nim wsp�pracuj�cych autor�w. Tak si� przypadkiem z�o�y�o, i� by� to zbi�r ko�cz�cy rozmaite cykle: Poul Andersen napisa� w�wczas ostatnie opowiadanie o gwiezdnym kupcu Van Rijnie, a Clifford Simak - ostatnie z cyklu "Miasto". Ja za�, kieruj�c si� t� sam� zasad�, w��czy�em do antologii "Pancernik w rezerwie", w kt�rym po raz ostatni pojawili si� bohaterowie trylogii "Planeta �mierci".
Niekt�re z moich opowiada� wchodz�cych w sk�ad "Z�otych lat Stalowego Szczura" maj� historie d�u�sze ni� ich obj�to��. Pomys� na "Ulice Aszkelonu" nosi�em w sobie przez �adnych par� lat, a samego opowiadania nie pisa�em z prozaicznej przyczyny: wiedzia�em, �e �aden wydawca nie odwa�y si� go opublikowa� w owych latach ciemnoty, zak�amania i autocenzury. Dopiero gdy Judy Merril zdecydowa�a si� wyda� antologi� tekst�w �ami�cych rozmaite tabu, napisa�em je i nawet dosta�em za nie honorarium. Antologia mia�a tytu� bodaj�e "Thin Edge" ("Cienkie ostrze") i nigdy nie zosta�a wydana z powod�w czysto technicznych, kt�rych teraz nikt ju� nie pami�ta. Z pewnym trudem odzyska�em prawa do tego opowiadania i kolejno wysy�a�em je do wszystkich magazyn�w w Stanach. W ka�dym z nich zosta�o odrzucone. Poniewa� w Anglii, w odr�nieniu od USA, przyznaje si� oficjalnie, �e atei�ci istniej� i co wi�cej, nie �ywi� si� krwi� dziewic i noworodk�w, a co ju� zupe�nie nie do pomy�lenia, paru z nich zasiada nawet w Parlamencie, postanowi�em spr�bowa�. Gdy wys�a�em je do "New Worlds" ("Nowe �wiaty"), ukaza�o si� bez problem�w. Potem znalaz�o si� w antologii kompletowanej przez Briana Aldissa, a dopiero po wielu latach przekroczy�o ocean i pojawi�o si� na ameryka�skim rynku. Ostatnio nawet w antologii s-f dla nastolatk�w.
Pisanie opowiada� to dobry trening dla ka�dego autora, miedzy innymi uczy bowiem ekonomii j�zyka; liczy si� tu ka�de s�owo i musi by� albo istotne, albo wymowne. Najlepsi pod tym wzgl�dem s� wed�ug mnie Brian Aldiss, Thomas M. Disch i Robert Sheckley - ich utwory s� kr�tkie, tre�ciwe i wci�gaj�ce. Szkoda, �e niewielu jest podobnych autor�w - zbyt du�o opowiada�, kt�re czyta�em, by�o i jest z�ych lub nudnych. A znam ich niema�o. Podobnie bowiem jak wielu innych, dzia�aj�cych na polu s-f w jego pocz�tkowym stadium, podejmowa�em mn�stwo zaj��: wydawa�em magazyny, uk�ada�em sam lub wsp�-edytowa�em ponad pi��dziesi�t antologii, nawet ilustrowa�em ksi��ki i czasopisma. Nieskromnie s�dz�, i� sporo si� dzi�ki temu nauczy�em i �e moje opowiadania na tym skorzysta�y.
Jedn� z rzeczy, kt�rych nauczy�em si� na pewno jest to, �e zbyt wiele opowiada� ma niedobry pocz�tek. Jako edytor zawsze zwraca�em autorom uwag� na s�abe strony ich prac, naturalnie przed ich opublikowaniem, a oni przyjmowali moje wskaz�wki ze zrozumieniem i poprawiali b��dy. Raz tylko zdarzy�o mi si� mie� do czynienia z autorem, kt�ry odm�wi� wniesienia poprawek i zabra� tekst. Poniewa� s� to dawne czasy, nie ma sensu wymienianie nazwisk czy tytu��w. Inny regularnie zaczyna� akcj� na trzeciej stronie i po dyskusji zgadza� si� (te� regularnie) wyrzuci� pierwsze dwie. Jeszcze inny napisa� doskona�e opowiadanie, kt�re wydrukowa�em, gdy przyzna� mi racj�, �e pierwsze dwadzie�cia stron nie ma nic wsp�lnego z akcj� i...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin