16514.txt

(102 KB) Pobierz
   DWA A DWA CZTERY
   CZYLI
   PIEKARZ I JEGO RODZINA.
   
   True happiness is of a retired
   nature, and an ennemy to pomp
   and noise.
   
   The Spectator.
   
   Powieć
   
   Kleofasa Fakunda Pasternaka.
   
   Wilno.
   Nakładem i Drukiem A. Marcinowskiego.
   1837. Wolno drukować z obowišzkiem złożenia trzech exemplarzy w Komitecie Cenzury. 
Dan w Wilnie 5 Czerwca 1832.
   Michał Oczapowski Cenzor.
   Koledze
   Adamowi Oczapowskiemu
    
   K. F. Pasternak. 


RZUT OKA NA CIESZKĘ, KTÓRĽ POSZEDŁEM.
    
   Al aalemo arafa al dżahela, l an-
   naho Kana dżahelan: ua al dżahe-
   lo la iarefo, al aalema l annaho
   la-Kana aaleman.
    
   Mšdry zna nierozumnego, bo nim
   był sam dawniej; ale głupiec nie
   zna mšdrego, bo nim nie był.
   Przysłowie Arabskie.
    
   Drugš już powiastkę podajšc na widok publiczny; owoc niedojrzały chwil wolnych od 
ważniejszych zatrudnień mam sobie za obowišzek, napomknšć nieco o rodzaju pisania, do 
którego się na chwilę przywišzałem. Nie mylę ja tu rozszerzać się nad historyš tego rodzaju 
pisania;  nie jest to moim zamiarem. Spróbuję tylko okazać, jak ubogš jest Literatura nasza, 
w tej częci, kiedy obce obfitujš w różne, oddzielne i coraz mnożšce się sposoby pisania 
powieci i romansów.
   Do pisania powieci (rozumie się dobrych, bo złe nie nazywajš się powieciš, ani 
romansem, ale bazgraninš i ramotš, którš lada kto napisać potrafi); do pisania powieci 
dobrych, mówię, trzeba talentu (nieodzownie), poznania ludzi (koniecznie), wyobrani (choć 
parę ziarnek). Głównš, najgłówniejszš podług mnie zaletš, jest to  co przeszłego wieku i 
niektórzy nasi pisarze, mieli za nic:  kopijowanie wierne i nieprzesadzone. Wštpię ja  i 
dzisiejsza publicznoć ze mnš, ażeby dziwaczne, olbrzymie, ale niezgrabne utwory, jakiemi 
sš wyskoki Heloizy, Korynny, Matyldy, Amelii; jakiemi napełnione sš dzieła Panny 
Radcliffe, Genlis, Cottin, więcej były warte, nad wierne obrazy Cervantesa, Sterna, Fieldinga, 
Le-Sage etc.
    
   Eksaltacia, i ckliwa wielkoć, niska przesada, nudny przymus, łzy najemne;  oto czem 
sš naszpikowane te twory głów obłškanych. Klelie, Cyrusy, Mandany, sš to poczwary 
miłoci, przedrzeniacze jej uczuć;  bo na imię jej bohaterów nie zasługujš. Sš to nędzne 
wyroby, którym zamiast wielkocji nadano cechę dziwactwa;  ale jeszczeż jakiego 
dziwactwa !  dziecinnego, niedojrzałego, niesmakownego.
   Co za fałsz! jaki błšd!  czyliż to jest wielkiem czego niepojmujem, nierozumiemy, lub 
naladować nie możem ?  obrazy takie, sš jak owe jarmarkowe obrazy więtych, o których 
znaczeniu, podpis tylko jeden domylać się każe. Jakież u tych pisarzy charaktery ?  
charaktery w jednej lane formie, z małemi, nic nieznaczšcemi odmiankami  sš to obrazy 
Chińskie, w których nie, ma cienia, a sš tylko obwody i kolory, iaskrawe wprawdzie, ale 
nienaturalne. Ci pisarze, powtarzam, sš Chińczykami, którzy mniemajš, ze cień w obrazie 
stanowi rysę, plamę, skazę, i którzy patrzšc na nasze malowidła, dziwujš się tym plamom;  
plamom, które obraz do przyrodzonej postaci zbliżajš. Tak to włanie, robiš i ci pisarze: 
niechcš oni ludzi wystawiać ludmi, i sšdzš, ze ich bohaterowie ażeby byli wielkimi, 
niepowinni mieć Ładnych wad, żadnych przywar ludzkich, żadnego cienia, przy którymby się 
wiatło mocniej odbiło. Wystawujš oni wielkoć ckliwš, i nawet w odurzonych niš głowach 
wzbudzajšc rospacz, dla niemożnoci naladowania. Rzućmy teraz okiem, na pole, daleko 
milsze oku. Tu spotykamy Cervantesa, wielkiego znawcę serca ludzkiego, wielkiego badacza 
jego tajników, trafnego malarza, jakim się w I)on-Kichocie okazał. W tym małym zbiorze 
jego szkiców, znajdziemy wszystkie główne formy, z których póniej modelowali inni 
pisarze. Stern badał skrytsze jeszcze ta- jemnice serca, odmalował uczucia, i jeli Cervantes 
uderza dokładnem oddaniem powierzchownoci; ów wnika, wszywa się w serce człowieka 
odkrywa pole walki, jego rozumu i uczuć, okazuje, jak rzadko pierwszy, ów zawołany rozum 
zwycięża, jak często znieważony i zbłocony wala się pod nogami.
    
   Lesage nie miał przebiegłoci, nie miał poznania serca Yoricka  prowadzi on nas po 
kštkach, ze swoim djabłem kulawym, pokazuje nam ludzi  prawdziwych ludzi ! Wolter, 
który na opinii, tyle stracił w XIX wieku, i Wolter pisał powieci!  niezłe, ale nie przednie; 
już to, co do zasad, jakie wodziły jego piórem, już co do zbytniego polegania na dowcipie, 
którego, jako jedynej swej tarczy, trzymał się, jak pijany płotu. Zadyk jest to sobie figura, 
bardzo polednie, daleka od typów i oryginalnoci, mieszna, głupia i dowcipna. Od tego 
wielkiego bazgracza, skoczę teraz do wielkiego Walter-Scotta, wielkiego w wyobrani, 
talencie, we wszystkiem, czego mu było potrzeba. Rzuciłem tylko okiem, na ten wiat, który 
sobie utworzył; na liczne grono jego dzieci. Co tu typów ! co obrazów !  a nadewszystko ile 
prawdy! ile rozmaitoci!  zawsze jeden, zawsze nowy !  niepotrzebuje on moich 
pochwał, wszyscy go znajš. To tylko złego zrobił wiatu, że przy nim, wylšgł się rój 
naladowców  którzy tym mu sš tylko podobni,
   że piszš. Mała jest liczba takich, którym usposobienie i talent, dozwoliły pójć w jego 
lady  tymi sš: Cooper, którego charaktery mniej sš wydatne, mniej skończone (1): w nim 
me ma tej czystoci rysunku, nie tyle znać wprawnš rękę, ile u Walter-Scotta. Wilibald 
Alexis, którego romans Walladmor, w Anglii nawet Walter-Scottowi przypisujš, nierównie od 
Coopera jest słabszy; pełno w nim zamieszania, nieporzšdku, charaktery słabe, akcya 
nieprzywišzujšca, nie często się urywa i wišże nieforemnym węzełkiem.
    
   --------------------------------------------
   (1) Francuzi mówiš o rysunku, lub obrazie: C'est d' un fini admirable ! to fini nie ma 
Walter-Scott pokazał, jak należy zdobić historyš, nie spoczwarzajšc (1) jš;  w samych 
nawet jego dziełach, które historycznemi zowie, rozmaicie się trzyma dziejów. Sš takie, w 
których główne osoby, intryga i tło samo jest historyczne (Richard); sš inne, w których 
główne osoby, czepiajš się tylko historyi (Kenilworth, KwentynDurward, Iwanhoe); sš 
nakoniec, ostatnie, odmalowane na tle histo-
    
   --------------------------------------------
   odpowiedniego wyrazu w naszym języku. 
   (2) Neologismu od poczwara. rycznem, a jednak nie historyczne, które do pewnej epoki, 
łšczš, nie wypadki, nie intryga, nie osoby, ale obyczaje, szczegóły, drobnostki i błyskotki 
historyczne. Coopera do drugiego rodzaju romansów liczš się dzieła; jedyne dziecię 
Wilibalda, do trzeciego. Poprzedziły jeszcze Walter-Scotta romanse pseudohistoryczne, 
którym autorowie, nadali historycznemi, a często fałszyweimi wyskokami, pieczęć miesznej 
jakiej ważnoci; jak na naszych szpilkach, malujš herb Angielski, dla pokupu. Do innego już 
wcale rodzaju, policzyć należy P. Dacange, który z małš odmianš, jest uczniem Sterna, ale 
swoje głębokie poznanie serca, i człowieka, sztuczniej i staranniej oprawuje w ramki. 
Bohatyrów Dukania kochamy, zlewamy się w nich duszš i umysłem (nous nous identifions). 
Rzuca on czasami zarysy obrazów wielkich, miesznych, lub po Teniersowsku prawdziwych, 
ale wszystko tak prędko, tak nagle, jak malarz korzystajšcy z przelotnego jakiego obrazu, 
który rzuca tylko główne, cechujšce go rysy. Clauren niepewny jeszcze, ku czemu ma się 
rzucić, eksaltuje się czasem, lub cile idzie za prawdš. Z nowszych pisarzy, najwięcej pono 
zachwycił dawnej szkoły. Jego Mimili, jest cudnie naiwna  przymiot nader ważny, bo go 
nie łatwo nadad dziełu; a kto gwałtem szturmuje do naiwnoci  robi się głupim i nudnym.
   Szkoda ze czas i miejsce, niedozwala nam rozszerzyć się nad sławnym z powieci 
człowieka osłabionych nerwów, z Gallerij, z Szkiców, Waszingtonem Irwingiem, nad 
powieciami Viktora Hugo, autora Hermaniego, dramy wybornej i bardzo silnie napisanej; ale 
musimy chwilę zatrzymać się przy czarownej lasce. E. T. A. Hoffmana.
   Geniusz Hoffmana, zdaje się w pół pijany, w pół obłškany, półzapalony;  pełen 
obrazów silnych, charakterystycznych, uderzajšcych, czasem poczwarnych;  ale jego 
poczwary sš zajmujšce: straszš i wabiš.
   W jego powieciach, jak w pustej sali biesiadniczej zapisanej skrwawionemi mieczami, 
gdzienie- gdzie krwiš zlanej i posypanej kwiatami; rozlega się szyderski miech rospaczy  
migajš twarze piekielne, czarownice i młodzieńce, czarnoksiężnicy i dzieci.
   Hoffman jest to wesoły piewak na grobach; tancerz, który lekkš nogš stšpa po kociach i 
popiołach cmętarza, z trupiš głowš w ręku, z wieńcem kwiatów na skroniach. Jego suknia 
nosi łaty Arlekina i resztki żałoby; jego wieniec splata mirt, cyprys, roża i bławatek, dšb i 
pokrzywa. miech jego rozlega się długo po naszej du- szy  jak wir kręci się w niej długo, 
podpala głowę i otacza nas na chwile urokiem fantastycznoci. Lubiemy pozostać w kole 
zakrelonem jego czarodziejskš laskš, otoczeni urojeniami, przelatujšc z najsprzeczniejszych 
uczuć do drugich, i pochwyceni niejako pędem wyobrażeń, płyniem póty, póki nas ta woda 
niesie. Takim jest Hoffman, ale nie zawsze. Historya Kota Murra, Gracz i t. p. nie sš tak 
fantastyczne, jak Salwador, Rosa i Człowiek Piaszczany. (L'Homme au Sable). Nie miemy 
nic mówić o Janie Pawle Rychterze, który tak mocno ujšł się języka i narodowoci 
niemieckiej, w którego dziełach skaczemy z nieba na ziemię, z tronu w kałużę  zdanie o 
nim znajdzie czytelnik, w jednym z nowszych dzienników.
    
   Słusznie mówiš iż Rychter tak jest narodowym pisarzem niemieckim, jak Alpy sš 
rodzinnemi górami Szwajcar, Tybr narodowš rzekš Rzymu. Listek tej niemieckiej roliny, 
uszczknięty, nie wy- da kwiatu na obcej ziemi, uschnie i zwiędnieje. Göthego Werter, jest 
sł...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin