Dagon.txt

(19 KB) Pobierz
00:01:12:DAGON
00:04:38:Kotku?
00:04:41:Co się stało?
00:04:48:Nic.
00:04:51:To tylko mój żołšdek.|Mam nadzieję, że mi przejdzie.
00:04:56:Jeste spocony.|Kolejny koszmar?
00:05:01:Nie.
00:05:02:Znowu ten sam.
00:05:06:Paul.
00:05:10:- Co cię trapi?|- Nie wiem, po prostu ostatnio czuję się jako dziwnie.
00:05:17:Cóż, teraz musisz się rozlunić.
00:05:23:No chod...
00:05:25:Czy nie na to tak długo pracowałe?
00:05:29:Ty znalazła Howarda, który w nas zainwestował.
00:05:31:Wiem...|ale to ty jeste geniuszem.
00:05:35:Wszystko czego dotkniesz...
00:05:38:zamienia się w złoto.
00:05:43:Dlaczego to powiedziała?
00:05:47:Ty naprawdę nie wiesz jak się dobrze zabawić.
00:06:08:Czuję się jakby nagle wszystko się zmieniło.
00:06:12:Oczywicie, że się zmieniło.|Jestemy kurewsko bogaci.
00:06:16:- Nie możesz się tym cieszyć? Paul?|- Tak.
00:06:24:Nie umiem się tym cieszyć.
00:06:35:Barbara...|Nie to. To było wietne co robiła.
00:06:41:- Nie o to mi chodziło.|- Przestań Paul, dobra?
00:06:47:Przepraszam.
00:06:51:- Ja też muszę palić?|- To wina Howarda, jemu to nie przeszkadza?
00:06:59:- Dobra.
00:07:02:- Hej czekaj, Paul...
00:07:06:Nie możesz porobić czego innego przez te pięć minut?
00:07:10:Kotku, nasze akcje zatonš|jak nie będziemy ich kontrolować.
00:07:13:Ja się już tym nie martwię.
00:07:16:Sš dwie możliwoci.|Kurs się ustabilizuje i wszytko będzie w porzšdku albo..
00:07:21:będzie dalej spadać i wtedy,|znowu sš dwie możliwoci
00:07:23:Jestemy na łódce na wybrzeżu Hiszpanii.
00:07:29:Hiszpania. Rodzinny kraj.
00:07:31:Moja matka nie pozwoliłaby|mi nawet się uczyć hiszpańskiego.
00:07:34:Wyjechała do Stanów przy|pierwszej nadażajšcej się okazji.
00:07:36:Cóż, teraz jeste tu...|Koło się zamyka.
00:07:41:To przeznaczenie.|Nie możesz go zaprogramować.
00:07:46:Dlaczego nie?|To działa w dwie strony.
00:07:49:Wiesz, kobieta-mężczyzna,|bogaty-biedny...
00:07:54:Życie-mierć.|Podoba mi się to.
00:07:58:Paul, doronij w końcu.
00:08:01:- Co ty wyprawiasz?|- Nic, po prostu...
00:08:04:zamierzam zrobić sobie wakacje.
00:08:06:Barbara?!
00:08:15:Kotku...
00:08:18:Ostrożnie z tymi plikami dotyczšcymi spółki.|O, Vicky, przepraszam.
00:08:31:Proszę...
00:08:32:- Teraz akcje sš już zatopione.|- Co ty zrobiła?
00:08:36:- Co zwariowała? Odbiło ci czy co?|- Obud się Paul, rozejrzyj się dookoła...
00:08:40:tutaj jest pięknie, i na pewno|będzie piękny zachód słońca.
00:08:44:Ooo, będzie piękny zachód słońca!?|No to wspaniale, w takim razie wszystko jest w porzšdku.
00:08:50:Ale jest tylko jedna rzecz, miałem te pliki tylko|na dysku, nie miałem kopii zapasowych.
00:08:56:Cholera Paul, sam powiniene sobie zrobić kopię siebie.|Tam na horyzoncie jest słońce.
00:09:00:Czy zechciałybycie się dzieci przesunšć|zasłaniacie mi ostatnie promienie słońca.
00:09:06:- Pamiętasz jak my się tak kłócilimy kochanie?|- Tylko wtedy to ty wylšdowałby za burtš.
00:09:11:Przynajmniej byłoby bardziej oszczędnie.
00:09:17:Słyszycie to?
00:09:21:To z tamtej wioski.|Pewnie jaki festiwal religijny.
00:09:27:Jeszcze tego nam trzeba było.|piewajšcych zakonnic.
00:09:31:Idę się odwieżyć.|Przepraszam.
00:09:39:A ja bym chciała to zobaczyć.
00:09:47:Chyba nadchodzi burza.|Dobra, zabierzmy wszystko pod pokład.
00:10:08:Ta chmura idzie prosto na nas.
00:10:11:Odpłyniemy trochę, żeby się nie rozbić. |Kotwica w górę.
00:10:15:- Jasne. Gdzie ona jest?|- Już mam.
00:10:30:- Nie bój się kolego.|- Nic mi nie będzie.
00:10:40:Cholera.
00:10:59:- Howard uważaj.|- Wszyscy trzymać się.
00:11:06:Skały!!
00:11:21:- Nic wam się nie stało.|- Nie. Nie wydaje mi się.
00:11:28:- Howard!!|- Vicky?
00:11:39:W porzšdku kochanie.
00:11:43:Paul pomóż mi przy tym.
00:11:50:- Spokojnie Vicky.|- Idę wezwać pomoc.
00:11:53:Już w porzšdku Vicky.
00:11:58:- Czy możesz poruszać nogš?|- Nie. Nie mogę!
00:12:01:- Radio wysiadło, tak jak i komputer.
00:12:06:We to i nadaj sygnał do ludzi na brzegu.|Szybko!!
00:12:09:Nie martw się kochanie. Wszystko będzie w porzšdku.
00:12:34:Dobra, spoko.
00:12:41:No dalej!
00:12:49:Gdzie sš wszyscy u licha.
00:12:55:Niech to...!!!
00:13:02:Musimy popłynšć do tego miasta|łódkš ratunkowš po pomoc.
00:13:07:- Ty id z Paulem, ja zostanę tutaj z Vicky.|- To moja łódka.
00:13:11:- Howard, proszę.|- Zostaję z niš tutaj.
00:13:16:- Dobra, przytrzymaj to.|- Dobra trzymam.
00:13:18:- Vicky, wrócę tutaj wkrótce, dobra?|- Proszę, proszę, proszę...
00:13:27:- Wszystko będzie w porzšdku.|- Trzymaj się Vicky.
00:13:43:- Mylisz że nic jej nie będzie?|- Jeli ta łajba wczeniej nie zatonie.
00:13:49:Howard...
00:13:52:Czy my umrzemy?
00:13:56:Nie, my napewno nie.|My jestemy super-rozbitkami.
00:14:01:Pamiętasz nasz obóz, kotku?
00:14:30:Ok. W porzšdku.
00:14:32:Musimy się dostać do brzegu jak najszybciej.|Nie będziemy mogli wrócić jak się pogorszy.
00:14:38:O, nie.
00:14:43:Co to było u diabła?
00:14:45:- Pewnie uderzylimy w jaki kamień.|- To jedna z możliwoci...
00:14:56:Przeciekamy, może powinnimy zawrócić?|- Nie musimy dopłynšć do brzegu.
00:15:08:- Tam w wodzie co jest.|- Co?
00:15:12:Nie wiem...|poczułam co.
00:15:32:Nic nie widać.
00:15:50:Zostaw jš!
00:15:54:- Do czego oni strzelajš?|- Proszę, tylko nie rekiny!
00:16:02:- Musimy zawrócić!|- Co ty oszalała? Nie uda się nam.
00:16:05:Możemy nawet nie dopłynšć do mola!
00:16:14:- Odczep silnik!|- Co?
00:16:16:- Odczep silnik!!!
00:16:19:- Dalej
00:16:24:- Zrób z tego pożytek.
00:16:29:- No dalej.|- Poczekaj muszę tylko włożyć.
00:16:35:- To jest do niczego!
00:17:12:Gdzie sš wszyscy u licha?
00:17:15:Wspaniale!
00:17:47:Tędy.
00:17:56:Nie, czekaj!...
00:17:57:piew...
00:18:01:Dobiega z tamtego kocioła.
00:18:55:Halo?
00:18:58:Potrzebujemy pomocy!
00:19:06:Co tu się u diabła wyprawia?
00:19:13:Co to za kociół?
00:19:20:- Musimy znaleć policjanta...
00:19:23:...i lekarza.
00:19:31:Chodmy.
00:19:36:Włanie tam!
00:19:41:- Niemożliwe.. jest sztorm.|- Tam sš ranni ludzie!
00:19:47:- Hej! Wy!|Może oni nam mogš pomóc?
00:20:04:- Powiedział że nas tam zabiorš.|- Ruszajmy więc!
00:20:12:- Co teraz?|- Mówi...
00:20:13:że które z nas musi zostać i porozmawiać z policjš.
00:20:20:Dobra...
00:20:22:- Ty zostajesz.|O nie. ty nienawidzisz łódek, ja popłynę.
00:20:25:Nic mi nie będzie. Tylko...
00:20:30:Nie jestem pewny czy chcę cię zostawić z tym facetem.|On sprawia, że mam ciarki na plecach.
00:20:34:Pomogę panience znaleć policjanta i lekarza.
00:20:41:Dobra, słuchaj...
00:20:43:- Bšd tam ostrożny.|- Hej...
00:20:47:Dwie możliwoci...
00:21:46:Nie działa?
00:21:48:Mamy telefon w hotelu.
00:21:50:- W hotelu?|- Tak, w hotelu "Del Marre"...
00:21:57:Będzie pani też mogła wezwać policję.
00:22:01:- Dziękuję|- Nie ma za co.
00:23:24:Bardzo potrzebuję skorzystać z telefonu.|To nagły wypadek.
00:23:33:Taki pan mi powiedział, że macie tu telefon|i że będę mogła wezwać stšd policję.
00:23:45:Czy mogłabym dostać telefon?
00:23:53:Puszczaj!!
00:24:24:Przycumuj nas!
00:24:37:Howard? Vicky? Już jestem.
00:24:44:Vicky?
00:24:57:Howard?
00:25:21:A pańscy przyjaciele?
00:25:27:Seniorita pojechała szukać policji.
00:25:30:- Gdzie?|- Do Santaigo... 50 kilometrów, u nas nie ma policji.
00:25:38:Mówiła, żeby pójć do hotelu.
00:25:41:Przyjedzie za jedna godzina.
00:25:44:Jakiego hotelu?
00:26:10:Miałem się tu z kim spotkać.
00:26:13:Kobieta.
00:26:17:Seniorita?
00:26:20:Nie?
00:26:33:Seniorita?
00:26:55:Proszę dać mi pokój.|Poczekam do jej powrotu.
00:27:06:Pokojo, proszo.
00:27:12:Pokój...
00:27:38:To na górze? Ten pokój?
00:27:45:Na góro?
00:30:44:Nie wydaje, kurwa, mi się.
00:30:53:Co do kurwy?
00:31:54:Barbara?
00:32:11:Tak się cieszę, że juz jeste.
00:34:05:kurwa!
00:34:30:Mogę w czym pomóc?
00:34:37:O nie.
00:36:44:Nie! Nie!
00:36:47:Nie!
00:37:00:Tu jest!|Łapać go!
00:38:00:O mój Boże!|Howard!
00:38:30:Odejd ode mnie!
00:39:17:Cholera.
00:39:33:Na pomoc!|Na pomoc!
00:39:43:Co jest z wami pierdoleni ludzie?|Czemu to robicie?
00:39:55:Wła tam.
00:40:21:Pomożesz mi!
00:40:24:I nie wydasz ani jednego dwięku!|Silencio! Rozumiesz?
00:40:30:Rozumiesz? Co?
00:40:43:- Dlaczego zabili moich przyjaciół?|- Zabijajš wszystkich. Ciebie też.
00:40:55:Tam na łódce była kobieta.
00:40:58:Ona nie żyje.
00:41:01:Dwie kobiety nie żyje.
00:41:05:Dwie kobiety?
00:41:07:- Tak, jedna z łódki, jedna z przybyła z tobš do miasta.
00:41:14:- Ta kobieta, z którš przyszedłem do kocioła nie żyje?|- Tak.
00:41:16:- Oni zabijajš.|- Ale skšd ty to wiesz, jeste pewny?
00:41:23:Ja widziałem jak zabijali je.
00:41:26:Te kobiety.
00:41:30:One martwe.
00:41:43:Nikt nie żyje w Imboca.
00:41:46:Ludzie przychodzš...
00:41:50:Nikt nie odchodzi.
00:41:55:Dlzczego? Po co?
00:41:57:Dlaczego oni chcš nas zabić?|Co mymy wam zrobili?
00:42:05:Mylisz, że oni powariowali.
00:42:11:Ale ja ci powiem prawdę.|Wyjawię ci tajemnicę.
00:42:17:Tajemnicę Imboca.
00:42:20:Dawno temu...
00:42:24:Imboca, nie to co teraz...
00:42:27:Imboca... ostoja chrzecijan...
00:42:30:Dom Boga.
00:42:42:Jestem chłopcem.
00:42:49:Synem rybaka.
00:43:04:Ale nie było ryb w oceanie.
00:43:09:Więc modlilimy się.
00:43:17:Ale Bóg nie odpowiadał.
00:43:27:Wtedy przyszedł kapitan Combarro.
00:43:32:Żeglował przez rozległe wody Pacyfiku.|Odkrył złoto.
00:43:42:Mówił: "Ludzie głupcy."
00:43:46:Modlš się do Boga, który ich nie słucha.
00:43:50:Mówi, że on zna Boga.|Który da ryby.
00:43:56:I więcej.|Ksišdz powiedział: "Nie!"
00:44:01:A kapitan odpowiedział, że przyprowadzi|wielkiego boga, Dagona, do Imboca.
00:44:39:Pierwszy raz w życiu usłyszałem nowš modlitwę.
00:44:46:Słyszałem: Powstań! Powstań! Wodzu wszechmocny!
00:44:52:Chciałbym nigdy tego nie usłyszeć.
00:45:15:Chciałbym nigdy tego nie zabaczyć.
00:45...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin