Gary Allen & Larry Abraham - Nie waż się nazwać tego spiskiem.pdf

(1280 KB) Pobierz
346231239 UNPDF
Gary Allen
NIE WAŻ SIĘ NAZWAĆ TEGO SPISKIEM
WSTĘP
Historia, którą za chwilę poznasz, wydarzyła się naprawdę. Nazwiska bohaterów nie zostały
zmienione, aby chronić winnych. Książka ta może zmienić twoje życie. Po przeczytaniu jej nigdy
już nie spojrzysz na wydarzenia w kraju i za granicą w sposób, w który patrzyłeś na nie dotychczas.
'Nie waż się nazwać tego spiskiem' jest książką kontrowersyjną. Z początku nie spotka się ona z
gorącym przyjęciem, a ludzie, których plany obnaża, będą starali się zbyć ją milczeniem. Z
powodów, które wkrótce staną się dla ciebie oczywiste, nie będzie recenzowana na pewnych
łamach ani nie pojawi się na księgarnianych półkach. Mimo to osoby te nie mogą w żaden sposób
powstrzymać procesu rozpowszechniania jej przez zwykłych ludzi. Dla osób i organizacji
wspomnianych na jej kartach sprawą pierwszorzędnej wagi będzie stępić ostrze jej wymowy,
atakując zarównno ją, jak i jej autora. W ich oczywistym interesie leży utrzymywanie cię z dala od
wiedzy dotyczącej tego, co robią. Dysponują gotowymi do oddania strzału armatami mass mediów,
które na ich rozkaz odpowiedzą ogniem na ostrzał prowadzony przez 'Nikt nie śmie nazwać tego
spiskiem'.
„Eksperci” za wszelką cenę będą starali się obrzydzić ci twoje własne dochodzenie dotyczące tego,
co w tej książce jest prawdą, a co nią nie jest. Przemilczą przy tym fakt, że autor uprzedza, iż część
jego pomysłów ma jedynie charakter hipotez, ponieważ ludziom znającym prawdę nie zależy na jej
ujawnieniu. Skupią się na pojedynczej literówce albo swoją argumentację oprą na najbardziej
kontrowersyjnej tezie książki. W razie konieczności będą kłamać i szkalować, byle tylko zachować
twarz. Z psychologicznego punktu widzenia jest zrozumiałe, że wielu ludzi będzie wolało wierzyć
tym, którzy wyśmiewają zawarte w książce informacje, ponieważ wszyscy mamy skłonność do
ignorowania złych wieści. Robimy to jednak na własne ryzyko!
Jako wykładowca akademicki, senator, a obecnie kongresmen obracam się wśród prawdziwych
specjalistów w tworzeniu zasłon dymnych, które mają chronić ich własne interesy, niszcząc
krytyków. Pozostaje mi mieć nadzieję, że przeczytasz tę książkę uważnie, wyciągniesz wnioski i
zignorujesz głosy tych, którzy siłą rzeczy muszą próbować ją zdyskredytować. Od tego może
zależeć twoja przyszłość. 25 października 1971.
John G. Schmitz
Amerykański kongresmen
346231239.002.png
1. NIE POMYLCIE MNIE Z FAKTAMI
Większość z nas miała w rękach – czy to jako rodzice, czy też dzieci – czasopismo dla
najmłodszych i bawiła się w odkrywanie obrazka ukrytego w innym obrazku. Zwykle ilustracja taka
przedstawia pejzaż pełen drzew, krzewów, kwiatów oraz innych okazów przyrody. Nagłówek
zachęca: “Gdzieś tutaj ukryty jest osiołek ciągnący wóz z chłopcem. Czy umiesz ich odszukać?”.
Niezależnie od twoich wysiłków najczęściej będziesz zmuszony dopiero na następnej stronie
czasopisma znaleźć podpowiedź i odkryć, jak zmyślnie rysownik ukrył te postaci przed twoim
wzrokiem. Gdy potem jeszcze raz wpatrujemy się w krajobraz, zaczynamy rozumieć, iż został on
namalowany w taki sposób, że kryje w sobie drugi, właściwy obraz, a gdy już nauczymy się go
dostrzegać, stanie się on dla nas widoczny jak przysłowiowy wyrzut sumienia.
Wychodzimy z założenia, że ludzie mass mediów zręcznie tworzą podobne pejzaże, które mają
ukryć przed nami obraz rzeczywisty. Zamierzamy na kartach tej książki pokazać ci sposób, w jaki
należy odkrywać obrazy ukryte w krajobrazach, jakimi codziennie karmią nas gazety, radio i
telewizja. Kiedy przejrzysz na wylot kamuflaż, okaże się, że osiołek, wóz i chłopiec byli tam przez
cały czas.
Miliony Amerykanów są zaniepokojone i sfrustrowane plagami dotykającymi nasz naród.
Przeczuwają, że nie wszystko działa tak, jak powinno, jednak sprytni malarze landszaftów
sprawiają, że nie mogą mieć co do tego pewności.
Być może jesteś jedną z tych osób. Coś cię wkurza, jednak nie wiesz, co to jest. W kółko
wybieramy nowych prezydentów, którzy na pierwszy rzut oka szczerze obiecują powstrzymać
zwycięski pochód komunizmu, ograniczyć kolosalne wydatki rządowe, ugasić pożar inflacji,
ustabilizować gospodarkę, odwrócić tendencję z wolna zamieniającą nasz kraj w moralne bagno i
posadzić kryminalistów tam, gdzie jest ich miejsce. Jednak mimo wielkich nadziei i efektownych
przedwyborczych zapowiedzi problemy te stają się coraz bardziej poważne, niezależnie od tego, kto
obejmuje urząd. Każdy nowy gabinet - niezależnie od tego, czy tworzony przez Republikanów, czy
przez Demokratów – kontynuuje politykę poprzedników, którą wprost krytykował podczas
kampanii. Wydaje nam się to już banałem, tym niemniej jest prawdą. Czy istnieje jakiś wiarygodny
powód, dla którego tak się dzieje? Powinniśmy uważać, że nie. Powinniśmy wierzyć, że wszystko
to jest sprawą wypadku i zbiegu okoliczności i że tym samym nie możemy w żaden sposób temu
zaradzić.
Franklin Delano Roosevelt stwierdził “W polityce nic nie dzieje się przez przypadek. Jeśli coś się
zdarzyło, możesz być pewien, że zostało wcześniej zaplanowane”. Zajmował odpowiednią pozycję,
aby wygłaszać takie sądy. Uwżamy, że wiele najpoważniejszych wypadków na arenie światowej,
które kształtują nasze losy, zaistniało, ponieważ jakiś człowiek albo jacyś ludzie uprzednio to
zaplanowali. Jeśli pozostaniemy na poziomie popularnych sądów i mądrości ludowej, połowę
wydarzeń oddziałujących na dobrobyt naszego narodu powinniśmy uznać za pozytywne dla
Ameryki. Jeżeli założyć, że nasi przywódcy są po prostu niekompetentni, powinni od czasu do
czasu popełniać błąd na naszą korzyść. Zamierzamy wykazać, że wcale nie mamy do czynienia ze
346231239.003.png
zbiegami okoliczności lub głupotą, ale z działaniem zaplanowanym i świetnie realizowanym. Ta
skromna książeczka traktuje właśnie o owym planowaniu i świetnej realizacji celów, które
ukształtowały politykę krajową i zagraniczną ostatnich sześciu ekip rządzących USA. Wierzymy,
że wyjaśni ona kwestie, które dotychczas wydawały się niewytłumaczalne, rzuci snop ostrego
światła na obrazy ukrywane przez pejzażystów mass mediów.
Ludzie wierzący, że najważniejsze wypadki na arenie światowej są efektem planowania, bywają
wyśmiewani za dawanie wiary 'spiskowej teorii dziejów'. Oczywiście nikt w nowoczesnej dobie nie
wierzy w spiskową teorię dziejów – nikt z wyjątkiem tych, którzy poświęcili trochę czasu na
zgłębianie tematu. Kiedy się nad tym zastanowić, okazuje się, że istnieją tylko dwie teorie dziejów.
Albo wypadki wydarzają się na zasadzie czystego przypadku, nieplanowane ani nieprowokowane
przez nikogo, albo wydarzają się właśnie dlatego, że ktoś je zaplanował i sprowokował. W
rzeczywistości to właśnie 'koincydentalna teoria dziejów' propagowana przez Halls of Ivy powinna
zasługiwać na kpiny. W przeciwnym wypadku dlaczego każda kolejna ekipa rządowa powtarzałaby
błedy poprzedników? Dlaczego jej członkowie powtarzają błedy przeszłości, które doprowadziły do
inflacji, depresji i wojny? Dlaczego nasz Departament Stanu demaskuje jednego komunistę, a
równocześnie wyciąga pomocną dłoń do innego? Jeśli wierzysz, że wszystko to jest wynikiem
przypadku albo efektem tajemniczego i niewytłuamczalnego splotu historycznych czynników,
zasługujesz na miano intelektualisty rozumiejącego fakt, że żyjemy w złożonym świecie. Jeśli zaś
uważasz, że 32,496 kolenych zbiegów okoliczności, jakie miały miejsce podczas ostatnich
czterdzestu lat, podważa tzw. mądrość ludową, jesteś po prostu świrem.
Dlaczego właściwie wszyscy szanowani uczeni, publicyści oraz komentatorzy mass mediów
odrzucają związek przyczyny i skutku oraz 'spiskową teorię dziejów'? Przede wszystkim większość
uczonych idzie za głosem tłumu zaludniającego akademicki światek, dokładnie tak, jak robi to
większość kobiet chcących się dopasować do panującej mody. Przeciwstawić się klice oznacza
społeczny i zawodowy ostracyzm. To samo odnosi się do mass mediów. Podczas gdy profesorowie
i wykładowcy roszczą sobie pretensje do bycia ludźmi tolerancyjnymi i uważają się za osoby o
szerokich horyzontach, w rzeczywistości realizują model jednokierunkowej drogi zmierzającej na
lewo. Maoiści moga być tolerowani przez Liberałów z Ivory Towerland lub przez medialnych
mędrców elit, jednak bycie konserwatystą, do tego konserwatystą wysuwającym spiskowe tezy, jest
surowo zabronione. Już lepiej jako alkoholik gościć na zjeździe WCTU (Woman's Christian
Temperance Union – organizacja zrzeszająca żony alkoholików. Przyp. tłum.)!
Ponadto ludzie ci na przestrzeni lat stali się emocjonalnymi zakładnikami własnych błędów. Ich
intelekt oraz ego są bez reszty zaangażowane w teorię przypadku. Większość ludzi jest bardzo
niechętnych przyznaniu się, że zostali oszukani albo wykazali się błędną oceną sytuacji. Dla wielu
spośród nich zapoznanie się z dokumentacją dowodzącą istnienia spisku zakulisowo sterującego
naszą polityką oznaczałoby konieczność zakwestionowania przekonań, na które pracowali przez
całe życie. Oznaczałoby to skonfrontowanie człowieka o mocnym charakterze z faktami, co
zmusiłoby go do przyznania, że mylił się, nawet jeśli jego błąd był rezultatem niewiedzy.
To właśnie przydarzyło się autorowi. Gdy postanowił udowodnić, że konserwatywni anty-
koumuniści nie mają racji, okazało się, że musi napisać niniejszą książkę. Jego początkową reakcją
na konserwatywny punkt widzenia była podejrzliwość i wrogość. Musiało upłynąć wiele miesięcy
pracy badawczej, aby sam przed sobą przyznał, że został oszukany.
Polityków i intelektualistów nęci idea głosząca, iż wydarzenia powodowane są przez jakieś
tajemnicze sploty okoliczności historycznych albo przez czysty przypadek. Myśląc w ten sposób,
mają nadzieję uniknąć winy, gdy sprawy przybiorą zły obrót.
Większość intelektualistów, zarówno tych poważnych, jak i pseudo-, spiskową teorię dziejów
346231239.004.png
zbywa milczeniem. Nigdy nie zadają sobie trudu zmierzenia się z dowodami i ich obalenia.
Tymczasem dowodów tych nie da się obalić. Gdy zamiatanie pod dywan nie pomaga, owi
“obiektywni” uczeni oraz ludzie mass mediów stosują atak personalny, kpinę i satyrę. Ataki
personalne mają odwrócić uwagę od faktów, które autor lub rozmówca usiłuje ujawnić. Cała sztuka
polega na tym, aby zmusić osobę demaskującą spisek do zaprzestania tych działań i poświęcenia
swego czasu oraz energii na bronienie się przed atakami.
Najbardziej skutecznym orężem w walce ze spiskową teorią dziejów jest kpina i satyra. Ta
wyjątkowo potężna broń może być wykorzystana w celu uniknięcia konieczności zmierzenia się z
faktami. Nikt w końcu nie lubi, kiedy stroi się z niego żarty. Zamiast narażać się na śmieszność,
wielu ludzi woli po prostu siedzieć cicho - i właśnie na tym polu kpina i satyra sprawdzają się
znakomicie. Inną techniką jest rozdmuchanie spisku do rozmiarów, w których zamienia się on w
pomysł absurdalny. Przykładowo człowiek należący do Halls of Ivy może szyderczo powiedzieć:
“Jak rozumiem, uważasz, że każdy liberalny wykładowca akademicki każdego ranka otrzymuje
telegram z siedziby dowództwa spisku, zawierający rozkazy dotyczące prania studenckich mózgów
na dany dzień”. Niektórzy badacze teorii spiskowych rzeczywiście przejaskrawiają obraz,
rozciągając pojęcie “spisku” (z małej kliki, którą w istocie on jest) na każdego miejscowego
lekkomyślnego liberalnego aktywistę czy rządowego biurokratę. Albo – z powodu religijnego czy
rasowego fanatyzmu – wykorzystują twardy dowód na istnienie spisku w taki sposób, aby
potwierdzał ich prywatne uprzedzenia, np. spisek jest całkowicie “żydowski”, “katolicki” albo
“masoński”. Ludzie ci nie pomagają zdemaskować spisku, lecz stają się zabawkami w rękach tych,
którym zależy na przekokaniu opinii publicznej, że wszyscy wyznawcy spiskowej teorii dziejów są
dziwakami.
'Intelektualiści' lubią powtarzać: “Spiskowa teoria często wydaje się kusząca. Jednak jest nazbyt
upraszczająca”. Przypisywać absolutnie wszystko, co się wydarza, machinacjom grupy
spragnionych władzy spiskowców rzeczywiście jest zbytnim uproszczeniem. Jednak naszym
zdaniem nic nie jest bardziej upraszczające niż uparte tłumaczenie wydarzeń na świecie działaniem
przypadku.
W większości przypadków liberałowie oskarżają tych, którzy poruszają temat spisku, o paranoję.
”Ach wy, prawicowcy – mówią – przetrząsający każdy krzak, zaglądający pod każdy kamień w
nadziei na znalezienie nieistniejących demonów”. Potem przychodzi pora na opatrzenie teorii
spiskowej etykietką 'szatańska teoria dziejów'. Liberałowie ją uwielbiają. Mimo że jest to pusta
fraza, brzmi przecież tak wyrafinowanie.
Kiedy weźmie się pod uwagę wpływ liderów świata nauki i mediów, promujących postawy
szyderstwa wobec spiskowej (lub przyczynowo-skutkowej) teorii dziejów, trudno się dziwić, że
miliony niewinnych ludzi w swej naturalnej obawie przed wyjściem na osoby naiwne naśladują
owe postawy i powtarzają frazesy twórców opinii publicznej. Ludzie ci, chcący wydać się
wyrafinowanymi, przejmują od swych mentorów kołtuńskie poczucie wyższości, mimo że nigdy
nie poświęcili nawet pięciu minut na badanie dziedziny międzynarodowego spisku.
'Koincydentaliści' chcieliby nas przekonać, że tłumaczenie jakichkolwiek problemów działaniem
uprzedniego wobec nich planu jest uproszczeniem, ponieważ wszystkie one są powodowane przez
biedę, niewiedzę i choroby, w skrócie BNCH. Zapominają przy tym o fakcie, że zorganizowany
spisek wykorzystuje BNCH – zarówno rzeczywiste, jak i wyimaginowane - jako wymówkę dla
zbudowania więzienia, do którego ostatecznie wszyscy mamy trafić. Większośc świata zmaga się z
BNCH od niepamiętnych czasów, jednak trzeba naprawdę kolosalnej dozy naiwności, aby
dryfowanie rządu Stanów Zjednoczonych od jednej katastrofy do drugiej w ciągu ostatnich
trzydziestu lat przypisywać właśnie działaniu BNCH. 'Koncydentaliści' nie biorą pod uwagę tego, iż
wiele bardziej zaawansowanych krajów świata zostało zdobytych przez komunistów.
Czechosłowacja miała jedno z najlepiej rozwiniętych społeczeństw przemysłowych, zaś Kuba
346231239.005.png
zajmowała drugą pozycję w całej centralnej i południowej Ameryce pod względem wysokości
przychodu przypadającego na jednego obywatela. Mimo wszystko nie sposób zaprzeczyć, że
istnieją członkowie elity intelektualnej, którzy podpisują się pod spiskową teorią dziejów. Na
przykład Carroll Quigley, profesor w Instytucie Stosunków Zagranicznych na Uniwersytecie
Georgetown. Niewątpliwie nie można zarzucić mu, że jest 'prawicowym ekstremistą' (owe dwa
słowa stały się nierozłączne za sprawą medialnej propagandy). Dr Quigley może się poszczycić
wszelkimi wymaganymi liberalnymi referencjami, wykładał w dwóch Mekkach liberalnych elit – w
Princeton oraz na Harvardzie. W swoim dziele, liczącej 1300 stron i ważącej 3 kilo książce
'Tragedy nad Hope', ujawnia on istnienie i oisuje działanie spiskowej siatki. Profesor nie tylko
formułuje teorię, ale też przedstawia fakty znane mu z pierwszej ręki. Zaznacza również, że
sprzeciwia się jedynie tajności organizacji, nie zaś realizowanym przez nią celom. Profesor
Quigley stwierdza:
“Zdaję sobie sprawę z tego, jak działa ta sieć, ponieważ jej badaniu poświęciłem 20 lat, a w
pierwszej połowie lat 60. miałem dwuletni dostęp do dokumentów i tajnych nagrań. NIE
ODCZUWAM NIECHĘCI W STOSUNKU DO NIEJ ANI DO WIĘKSZOŚCI
REALIZOWANYCH PRZEZ NIĄ CELÓW I PRZEZ WIĘKSZĄ CZĘŚĆ MOJEGO ŻYCIA
POZNAWAŁEM SŁUŻĄCE ICH REALIZACJI NARZĘDZIA. Sprzeciwiałem się – zarówno w
przeszłości, jak i obecnie – pewnym aspektom jej polityki. Ogólnie rzecz biorąc, nie zgadzam się z
opinią stojących za nią ludzi, że TREŚCI TE POWINNY POZOSTAĆ TAJNE. Uważam, że rola,
jaką organizacja ta odgrywa w historii świata, jest tak poważna, iż powinna zostać ujawniona”
(podkreśl. G.A.).
Zgadzamy się, że rola odgrywana w historii przez tę organizację powinna stać się ogólnie znana.
Właśnie dlatego napisaliśmy tę książkę. Nie akceptujemy jednak tego jej celu, który profesor
Quigley definiuje jako: “stworzenie systemu kontroli światowych finansów, pozostającego w
prywatnych rękach, zdolnego zdominować system polityczny każdego kraju oraz światową
ekonomię”. Innymi słowy, ta oszalała z żądzy władzy klika pragnie rządzić całym światem. I co
bardziej przerażające – zamierza kontrolować wszelkie poczynania jednostki. Jak zauważa profesor
Quigley, “wolność jednostki i wolny wybór zostaną ograniczone do bardzo wąskiego spektrum,
ponieważ każdy człowiek w chwili narodzin zostanie oznaczony numerem, a następnie – również
jako 'numer' – będzie przeprowadzany przez proces edukacji, szkolenia wojskowego lub
przygotowania do innej służby publicznej, jako 'numer' będzie opłacał podatki, ubezpieczenie
zdrowotne, korzystał z emerytury i pochówku”. Organizacja ta ma ambicję kontrolowania
wszystkich zasobów naturalnych, całego biznesu, bankowości i transportu poprzez sprawowanie
władzy za pośrednictwem rządów poszczególnych krajów. Aby osiągnąć te cele, spiskowcy bez
żadnych skrupułów wywołują wojny, kryzysy i sieją nienawiść. Chcą zaprowadzić monopol, który
wyeliminuje całą konkurencję i zlikwiduje wolną przedsiębiorczość. A profesor Quigley,
wykładowca Harvardu, Princeton i Georgetown, przyklaskuje tym planom!
Profesor Quigley nie jest jedynym akademikiem świadomym istnienia samo-odtwarzającej się kliki
spiskowców, których będziemy nazywać 'wtajemniczonymi'. Inni rzetelni uczeni, wskazujący wciąż
te same osoby zamieszane w wywoływanie zgubnych politycznych pożog, doszli do wniosku, że
mamy do czynienia z grupą światowych podpalaczy. Zrozumieli jednak, że jeśli w otwartej walce
stawią czoła “wtajemniczonym', ich kariery legną w gruzach. Autor wie, że tacy naukowcy istnieją,
ponieważ utrzymuje z nimi stosunki.
Także niektórzy przywódcy religijni są świadomi istnienia spisku. W wywiadzie udzielonym
United Press International 27 grudnia 1965 roku ojciec Pedro Arrupe, generał Zakonu Jezuitów,
mówiąc o Radzie Ekumenicznej, stwierdził:
“To bezbożne towarzystwo działa niezwykle skutecznie, przynajmniej na wyższych poziomach.
346231239.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin