Marcin Jurzysta - Ćma
Nocą spomiędzy żeber wyrywa się ćma
jak niekontrolowany wydech
uderza o czarne ściany
to może być zwiastun śmierci
ale dobrej śmierci z twarzą skórą i imieniem
jak głucha mantra pokutujących
dopóki elektryczne słońce płonie
pod niskim niebem sufitu
ćma zna granice swojego lotu
krąży zaślepiona
ale może teraz chociaż o tym nie wie
wysokie niebo przesiąka już przez sufit
i opada na podłogę
a ćma rodzi się pożarem na księżycu.
avir