00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakość napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:00:12:"PÓŁNOC-POŁUDNIE" 00:02:51:/CHARLESTON, POŁUDNIOWA KAROLINA|6. LISTOPADA, 1860 ROKU. 00:03:10:Oświadczam, że|chciałabym pójść właśnie tak. 00:03:13:Ashton, właśnieotrzymałam|wspaniałe wieści. 00:03:17:Przepraszam. 00:03:18:Boże, siostrzyczko... 00:03:20:Zachowujesz się jakby|ludzie rodzili się w ubraniach. 00:03:24:Ashton, dostałam wiadomość od Billego.|Przyjechał tu trzy dni temu. 00:03:29:I dopiero teraz się odzywa? 00:03:31:Niezbyt to eleganckie. 00:03:33:Jestem pewna, że miał ważny powód.|Ale to nie ma znaczenia. 00:03:36:Ważne jest, że|jest w Forcie Moultrie... 00:03:39:i będzie dzisiaj w Charleston|tego popołudnia. 00:03:42:Ależ wspaniale! 00:03:46:- Oh, kłopoty.|- Co się stało? 00:03:50:Chodzi o to, że nie przygotowałam|Jamesa na przyjazd Billego. 00:03:54:Nie martw się. Spotkam się z Billym na zewnątrz.|James nawet nie musi wiedzieć, że Billy tu był. 00:03:58:oczywiście też chciałabym się,|z nim spotkać, ale... 00:04:00:mam jedno z tych śmiesznych spotkań. 00:04:03:Ale jestem pewna, że wy zakochane gołąbki|i tak wolicie zostać sami. 00:04:08:Więc uściskaj Billego specjalnie ode mnie,|słyszysz? 00:04:12:Dobrze. 00:04:13:A następnym razem załatwię sprawę z Jamesem. 00:04:16:A teraz posłuchaj mnie, mała siostro. 00:04:18:Badźcie szczególnie ostrożni|dzisiaj na ulicy. 00:04:21:Oboje. 00:04:23:Todzień wyborów,|i miasto wręcz szaleje. 00:04:27:Zwłaszcza jeśli ci głupi Jankesi|umieszczą tego analfabetę w Białym Domu. 00:04:35:Brett, kochanie nie miałam na myśli, że|Billy też jest głupim Jankesem. 00:04:41:Wiem. I dziękuję. 00:04:46:Będziemy ostrożni. 00:05:20:/Unia jest martwa! 00:05:36:Wracaj na Północ gdzie twoje miejsce! 00:05:54:Tęskniłam. 00:06:13:Napisałem do Charlesa kilka tygodni temu. 00:06:16:Ale nadal nie otrzymałem odpowiedzi,|jeśli jakąś wysłał. 00:06:19:Jestem przekonana, że Charles był zachwycony, że|poprosiłeś go by został twoim drużbą. 00:06:24:Chyba, że zaczął myśleć, że jestem|kolejnym niedobrym Jankesem. 00:06:27:To twój przyjaciel, Billy.|Nigdy by tak nie pomyślał. 00:06:33:Wiem. 00:06:36:Nawet jeśli wybierze walkę za Południe? 00:06:41:Brakowałoby mi go|gdyby tak zrobił. 00:06:44:Bardzo. 00:06:51:Myślałaś o Orrym, czyż nie? 00:06:54:Kocham go, Billy. 00:06:57:Nie chcę go zranić. 00:07:00:Byłam wściekła tej nocy gdy go opuszczałam... 00:07:02:i powiedziałam wiele rzeczy,|których teraz żałuję. 00:07:10:A więc nadal będziemy|czekać na jego pozwolenie? 00:07:14:Nie. Miałam nadzieję, że się zgodzi . 00:07:20:Moja rodzina znaczy dla mnie|tyle samo co twoja dla ciebie. 00:07:23:Wiem. 00:07:25:A dla Orry'ego|znaczy więcej niż możesz sobie wyobrazić. 00:07:28:Nie możemy czekać dopóki twój brat|uporządkuje swoje życie. 00:07:31:Musimy myśleć o naszych życiach. 00:07:35:Nie wiem kiedy dostanę przepustkę,|ale gdy ją dostanę... 00:07:38:Chcę byśmy natychmiast wzięli wtedy ślub,|zrozumiałaś? 00:07:41:Jesteś taki zły, Billy. 00:07:43:Kocham cię, Brett,|ale wystarczająco długo czekaliśmy. 00:07:53:-Dzwony z kościoła św. Michała|-To chyba wyniki wyborów. 00:07:58:Chciałbym zobaczyć co się dzieje. 00:08:02:Nie będziesz się czuła nieswojo|spacerując z jankeskim oficerem? 00:08:08:Nie nieswojo. Będę dumna. 00:08:13:W porządku. 00:08:52:Posłuchaj, Billy. To Marsylianka. 00:08:55:Hymn rewolucji francuskiej.|Zwariowali? 00:08:58:To Amerykańska Rewolucja roku 1860, Jankesie. 00:09:07:Strzały z dział. 00:09:08:To kadeci w cytadeli.|Tylko salutują. 00:09:21:Przepraszam. 00:09:29:Nie wydają się być przyjacielscy. 00:09:37:Przepraszam. 00:09:55:-Zostań ze mną.|-Witaj, Jankesie. 00:09:58:Stań za mną, Brett. 00:10:00:Cofnij się, dobrze? 00:10:02:Nie zaryzykujesz chyba|strzelania w tym tłumie. 00:10:05:Zaryzykuję.|Nigdy nie uciekałem od walki... 00:10:10:Dalej! Biegnij! 00:10:13:Nie podchodź! 00:10:20:Brać go! 00:10:23:Chodź. 00:10:56:Nie wierzę, że|ci Jankesi wybrali Lincolna. 00:10:58:Nie był nawet na podium|w 10 południowych stanach. 00:11:00:Secesja to sprawa honoru Południa. 00:11:02:Masz rację. Teraz musimy dokonać secesji. 00:11:23:Brett poszła od razu spać.|Zawsze była bojaźliwa. 00:11:28:Ja nigdy bym się|czymś takim nie przejęła. 00:11:30:Może chociaż czegoś się nauczyła... 00:11:32:pokazywać się na ulicy|z Jankesem. 00:11:34:- Sama się o to prosiła.|-Całkowicie się z tobą zgadzam. 00:11:38:Ale teraz chcę usłyszeć|wszystko na temat tej specjalnej konwencji. 00:11:41:To wkrótce się stanie: secesja. Tak|długo na to pracowałem. 00:11:46:I to nie tylko Południowa Karolina. 00:11:48:Gdy my dokonamy secesji|6 kolejnych stanów pójdzie w nasze ślady. 00:11:52:Wolność, nowy rząd,|a ja będę na szczycie. 00:11:56:I ty także. 00:11:58:Rozlejesz mi szampana|Jest kosztowny. 00:12:01:I co z tego? Wkrótce będziesz się| w nim mogła kąpać. 00:12:06:Pani Ashton? 00:12:09:Jakiś pan chce się z panią widzieć|przy frontowych drzwiach. 00:12:11:Kto to? 00:12:13:Nie wiem proszę pani.|Twierdzi, że przyszedł tu porozmawiać na temat pracy. 00:12:19:W porządku.|To pewnie mąż mojej krawcowej. 00:12:23:To zajmię chwilę|James, mój drogi. 00:12:25:A potem chcę|być mi opowiedział wszystko o dzisiejszym dniu. 00:12:36:Powiedziałam, żebyś przyszedł jutro. 00:12:39:Chcę pieniądzę za to, że zaatakowaliśmy Jankesa. 00:12:41:Mój mąż jest w domu.|Przyjdź jutro. 00:12:44:Nic nie poradzę, że on uciekł.|Wyciągnął broń. 00:12:47:Ktoś mógł zginąć. 00:12:50:A ja muszę zapłacić moim chłopcom. 00:12:53:Nie zabiłeś go, a mimo to oczekujesz zapłaty? 00:12:57:Teraz. 00:13:08:powiedziała pani "20 dolarów w złocie". 00:13:23:W tych czasach trzeba być ostrożnym. 00:13:26:Bardzo dziękuję, panienko. 00:13:36:- Ashton, kto przyszedł?|- Nikt ważny, najdroższy. 00:13:40:Ktoś kto chciał|cośza nic. 00:13:55:Boże Wszechmogący. 00:13:59:To na prawdę ty, George? 00:14:03:Zabierz popiół z moich włosów|i umyj mi twarz... 00:14:07:to może obaj będziemy pewni. 00:14:15:Jed, zanieś walizki pana Hazarda|do sypialni gościnnej. 00:14:20:I upewnij się, że|Semiramis pościeli łóżko. 00:14:30:Dlaczego mnie nie uprzedziłeś,|że przyjeżdżasz? 00:14:33:Bo nie chciałem byś mi powiedział bym tego nie robił. 00:14:39:Wiem, że nie pisałem... 00:14:41:ale byłęm wyjątkowo zajęty|zbiorami i całym tym politycznym zamieszaniem. 00:14:46:Gdy wysiadłem z pociągu w Charleston,|przypomniał mi się Meksyk. 00:14:52:Tylko, że czułem się tam milej widziany. 00:14:56:-JAk tam sprawy na północy?|- Tak jak i tutaj . 00:15:00:Są pewni ludzie na północy, 00:15:03:którzy nie mogą się doczekać by Pd. Karolina|dokonała secesji, byśmy wszyscy ruszyli na wojnę. 00:15:12:Ale nie ze względu na gorączkę wojenną tu przyjechałem. 00:15:18:A więc czemu? 00:15:20:by spróbować ocalić nasza przyjaźń. 00:15:25:Posłuchaj mnie, Orry.|Myślałem o pisemnych przeprosinach... 00:15:29:ale to nigdy mi nie wystarczało,|więc jestem tutaj by powiedzieć ci to twarzą w twarz. 00:15:39:Przepraszam. 00:15:42:Proszę nie pozwól by fanatycy pokroju mojej siostry,|albo tacy jak ci tutaj... 00:15:48:zabili naszą przyjaźń. 00:16:02:- Masz jakieś wieści od Virgilii?|- Nie od tamtego wieczoru. 00:16:07:To z kolei inna kwestia. 00:16:10:Nie powinnienem był brać jej strony. 00:16:14:Straciłem nad sobą panowanie. 00:16:18:Ja także. 00:16:24:Teraz mnie zawstydziłeś, George. 00:16:28:Boże jakże się cieszęm, że przyjechałeś. 00:16:35:Teraz i ja moge przeprosić. 00:16:38:Brakowało mi ciebie, George. 00:16:54:- To wielka sprawa, George, gratuluję.|- Dziękuję. 00:16:57:Zawsze wiedziałem, że będziesz wspaniałym ojcem. 00:16:59:- W marcu jeśli wszystko pójdzie dobrze |- Oczywiście, że pójdzie. 00:17:03:Tak myślę.|Konstancja to niesamowita kobieta. 00:17:07:Za to mój brat Stanley i jego Isabel,... 00:17:10:nadwyrężyliby cierpliwość świętego. 00:17:13:Szkoda czasu na rozmowę o nich. 00:17:15:Nie powiedziałeś mi|nic o sobie. 00:17:18:Nie ma o czym mówić. 00:17:21:A co z Madeline?|Nie miałeś możliwości spotykania się z nią? 00:17:24:Madeline nie jest już tą samą kobietą, George. 00:17:28:Jest teraz ciągle niedostępna... 00:17:32:i z tego co słyszałem, często choruje. 00:17:35:Nikt kogo znam nie widział jej od miesiąca. 00:17:40:Przykro mi. Nie powinienembył o niej wspominać. 00:17:45:Teraz nic już nie poradzimy|możemy zmienić jednak temat. 00:17:53:Rozmawialiśmy już o wszystkich. 00:17:57:A co z Billym i Brett? 00:18:03:Co z nimi? 00:18:05:Chcą wziąć ślub.|Tutaj w Mont Royal. 00:18:11:A co z tą gorączką wojenną, George? 00:18:16:Czy nie widzisz przeciwko czemu|będą musieli występować? 00:18:21:Jasne. Znam trudności. Oni także. 00:18:25:Ale są młodzi. Kochają się. 00:18:30:Dadzą sobie radę. 00:18:37:Orry, sam wiesz jak to jest nie móc|poślubić osoby, którą się kocha. 00:18:47:Tak, wiem. 00:18:56:Dobrze, George. Nadal mam wątpliwości. 00:19:01:Ale dam Brett|moją zgodę na ślub z Billym. 00:19:06:To wspaniale. 00:19:10:Może pojedziemy razem do Charleston... 00:19:15:abyśmy mogli im o tym |powiedzieć w tym samym czasie? 00:19:26:-Naprawdę? Przyjechałeś by powiedzieć tak?|-Dziękuję. 00:19:30:Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. 00:19:33:Orry, dziękuje. 00:19:36:Dziękuję za twoją pomoc. 00:19:39:-Przepraszam za naszą sprzeczkę.|- Bzdura. Poszło w zapomnienie. 00:19:45:Nie mogę się doczekać by powiedzieć Ashton. 00:19:47:-Tak. A gdzież to jest nasza siostra?|-Poszła zobaczyć Jamesa. 00:19:52:W Institute Hall? Patrzy|jak on wspiera innych secesjonistów. 00:19:59:Przepraszam. Nie powinienembył psuć dzisiejszego dnia. 00:20:03:Nic nie jest go w stanie dziś popsuć. Nic. 00:20:08:Chciałbym wznieść toast. 00:20:10:- Za wasze nieustające szczęście.|-Zdrówko. 00:20:25:- Mead.|- Hazard. 00:20:28:Przybywam od Ma...
ptasiek11