Listy z Rosji. Rosja w 1839 roku - Astolphe de Custine.txt

(560 KB) Pobierz
Astolphe de Custine
LISTY Z ROSJI
Rosja w 1839 roku
Wydawnictwo TOWER PRESS
Gda�sk 2001
2
WST�P
Nie wszystkie niniejsze listy by�y przeznaczone dla publiczno�ci � niekt�re z pierwszych by�y
po prostu zwierzeniami. Zm�czony pisaniem, ale nie podr�owaniem, zamierza�em tym razem
obserwowa� bez metody i zachowa� swoje opisy dla przyjaci�. W ci�gu tej pracy czytelnik
zobaczy, jakie powody sk�oni�y mnie do opublikowania wszystkiego.
G��wnym z nich by�o to, �e czu�em, jak moje opinie zmieniaj� si� co dzie� pod wp�ywem
badania, jakiemu poddawa�em zupe�nie nowe dla mnie spo�ecze�stwo. Zdawa�o mi si�, �e
m�wi�c prawd� o Rosji zrobi� rzecz u�yteczn�, now� i �mia��: a� do chwili obecnej strach i
interes dyktowa�y przesadne pochwa�y, a nienawi�� sprawi�a, �e og�aszano oszczerstwa � ja
natomiast unikn��em chyba i jednej, i drugiej rafy.
Pojecha�em do Rosji, by szuka� tam argument�w przeciwko rz�dom reprezentacyjnym, a
wr�ci�em jako zwolennik konstytucji. Rz�dy mieszane nie najbardziej sprzyjaj� aktywno�ci, ale
starzej�ce si� ludy maj� mniejsz� potrzeb� dzia�ania, a taki rz�d w�a�nie najbardziej wspomaga
produkcj� i przynosi ludziom najwi�kszy dobrobyt i zamo�no��, a przede wszystkim taki rz�d
w�a�nie budzi najwi�ksz� aktywno�� my�low� w sferze pomys��w praktycznych; wreszcie
uniezale�nia obywatela, nie na drodze uwznio�lenia uczu�, ale przez dzia�anie praw: oto bez
w�tpienia wielkie zado��uczynienie za wszelkie niedogodno�ci.
W miar� poznawania straszliwych i osobliwych rz�d�w uprawomocnionych, a mo�e nawet
wprowadzonych przez Piotra I, lepiej zrozumia�em wag� misji, kt�r� mi powierzy� przypadek.
Skrajne zaciekawienie, jakie budzi�a w Rosjanach moja praca, w spos�b widoczny
zaniepokojonych rezerw� okazywan� przeze mnie w rozmowach, kaza�o mi s�dzi�, �e jestem
pot�niejszy ni� sobie wyobra�a�em. Sta�em si� uwa�ny i ostro�ny, bo rych�o odkry�em
niebezpiecze�stwo, na jakie mog�a mnie narazi� moja szczero��.
Nie maj�c odwagi posy�a� moich list�w poczt�, zachowa�em je wszystkie i nadzwyczaj
troskliwie trzyma�em w ukryciu, jako podejrzane papiery; w ten spos�b po powrocie do Francji
opis mojej podr�y by� got�w i znajdowa� si� w ca�o�ci w mych r�kach. Mimo to waha�em si�
trzy lata, czy go og�osi�. Tyle czasu potrzebowa�em na to, by uzgodni� w g��bi mego sumienia
to, co uwa�a�em za sw�j obowi�zek z jednej strony wobec wdzi�czno�ci, a z drugiej wobec
prawdy. Wreszcie prawda bierze g�r�, bo wydaje mi si�, �e powinna zainteresowa� m�j kraj. Nie
mog� zapomina�, �e pisz� przede wszystkim dla Francji i uwa�am za sw�j obowi�zek odkry� jej
fakty po�yteczne i znacz�ce.
Uwa�am, �e mam prawo s�dzi� nawet surowo, je�eli tego wymaga moje sumienie, kraj, gdzie
mam przyjaci�, analizowa� nie popadaj�c w obra�liwe przytyki osobiste charakter m��w stanu,
cytowa� s�owa dygnitarzy, przede wszystkim pierwszej osoby w tym kraju, opowiada�, co czyni�
i wyprowadza� ostateczne wnioski z przemy�le�, jakie mi mo�e zasugerowa� ta analiza, z tym
zastrze�eniem, �eby pod��aj�c kapry�nie za tokiem mych my�li podawa� innym swoje s�dy nie
arbitralnie, lecz z podkre�leniem, �e s� to moje w�asne opinie � tak� postaw� mo�na chyba
nazwa� uczciwo�ci� pisarza.
3
Lecz id�c za g�osem obowi�zku przestrzega�em � tak si� przynajmniej spodziewam � praw
grzeczno�ci. Jest pewien spos�b m�wienia przykrych prawd; polega on na tym, �eby m�wi�
tylko to, o czym jeste�my przekonani, odrzucaj�c podszepty pr�no�ci.
Co wi�cej, znalaz�szy w Rosji wiele rzeczy godnych podziwu, musia�em domiesza� do mych
opis�w du�o pochwa�.
Rosjanie nie b�d� zadowoleni � czy mi�o�� w�asna bywa kiedy� zadowolona? A przecie� nikt
nie by� bardziej ode mnie przej�ty wielko�ci� tego narodu i jego politycznym znaczeniem.
Wznios�e losy tego ludu, kt�ry tak p�no znalaz� si� na starej scenie �wiata, poch�ania�y mnie
przez ca�y czas mego pobytu w Rosji. Rosjanie w sumie wydawali mi si� wielcy nawet w swoich
najbardziej ra��cych przywarach, pojedynczo wydawali si� sympatyczni; charakter ludu uzna�em
za interesuj�cy: te pochlebne prawdy powinny chyba wystarczy� do zr�wnowa�enia innych,
mniej mi�ych. Ale dotychczas Rosjanie byli zawsze traktowani przez wi�kszo�� podr�nych jak
rozpieszczone dzieci.
Je�li sprzeczno�ci, kt�rych nie spos�b nie dostrzec w ich obecnym spo�ecze�stwie, je�li duch
ich rz�d�w, z gruntu przeciwny moim przyzwyczajeniom, wydar� mi czasem wyrzuty, a nawet
co� jakby okrzyki oburzenia � tym wi�ksz� wag� maj� moje pochwa�y, te� spontaniczne.
Ale ci ludzie Wschodu, tak przyzwyczajeni do wdychania i wydychania najordynarniejszego
kadzid�a, uwa�aj�cy si� zawsze za wiarygodnych, gdy si� wychwalaj� nawzajem, b�d� wra�liwi
tylko na przygany. Wszelka dezaprobata wydaje im si� zdrad�, wszelk� surow� prawd� uznaj� za
k�amstwo, nie dostrzeg�, ile jest w moich pozornych krytykach delikatnego podziwu, ile �alu i �
pod pewnym wzgl�dem � sympatii w mych najsurowszych uwagach. Je�li mnie nie nawr�cili na
swoje religie (maj� ich wiele, a ich religia polityczna nie odznacza si� szczeg�ln� tolerancj�),
je�li, przeciwnie, wp�yn�li na zmian� moich pogl�d�w monarchistycznych w kierunku
odwrotnym do despotyzmu, sprzyjaj�cym rz�dom reprezentacyjnym, b�d� si� czuli obra�eni tym
cho�by, �e nie jestem ich zdania. �a�uj� tego, ale wol� �al od wyrzut�w sumienia.
Gdybym si� nie pogodzi� z ich niesprawiedliwo�ci�, nie og�osi�bym tych list�w. Poza tym
mo�e b�d� si� na mnie skar�y� w s�owach, ale rozgrzesz� mnie w swoim sumieniu, a to
�wiadectwo mi wystarczy. Ka�dy uczciwy Rosjanin zgodzi si� z tym, �e je�li pope�ni�em jakie�
pomy�ki w szczeg�ach z braku czasu, by sprostowa� moje z�udzenia, w sumie odmalowa�em
Rosj� tak�, jak� jest. Wezm� pod uwag� trudno�ci, kt�re mia�em do pokonania i pogratuluj� mi
sukcesu oraz szybko�ci, z jakimi uda�o mi si� uchwyci� cechy ich pierwotnego charakteru pod
polityczn� mask�, zniekszta�caj�c� go od tylu stuleci...
4
Ems, 5 czerwca 1839.
Wczoraj rozpocz��em podr� do Rosji. Wielki ksi���, nast�pca tronu, przyby� do Ems w
towarzystwie licznego dworu, poprzedzony parunastoma powozami.
Na widok dworzan rosyjskich w dzia�aniu uderzy�o mnie natychmiast, �e wykonuj� sw�j
zaw�d wielmo��w z nadzwyczajn� pokor�; jest to rodzaj niewolnik�w wy�szego rz�du. Lecz
natychmiast po znikni�ciu ksi�cia powracaj� do swobodnego tonu, zdecydowanego sposobu
bycia, do niezale�nej postawy i miny, kontrastuj�cych w niezbyt przyjemny spos�b z zupe�n�
abnegacj� udawan� poprzednio; s�owem, w�r�d ca�ej �wity nast�pcy tronu panowa� duch
s�u�alczo�ci, kt�remu panowie ulegali w niemniejszym stopniu ni� s�udzy. Nie by�a to zwyk�a
etykieta, taka jak ta, co rz�dzi innymi dworami, gdzie oficjalny respekt, waga rangi wy�szej ni�
nasza, wreszcie obowi�zkowa rola wywo�uj� nud�, a niekiedy poczucie �mieszno�ci, By�o to co�
wi�cej � s�u�alczo�� bezinteresowna i mimowolna, nie wykluczaj�ca arogancji. Zdawa�o mi si�,
�e ich s�ysz�, jak m�wi� przekornie o swoim losie: �Skoro nie mo�e by� inaczej, bardzo si� z
tego ciesz�. Ta mieszanina dumy i pokory bardzo mi si� nie podoba�a i wcale mnie nie
usposobi�a przychylnie dla kraju, kt�ry zamierzam zwiedzi�.
Znalaz�em si� w t�umie gapi�w tu� obok wielkiego ksi�cia w chwili, gdy wysiada� z powozu.
Przed wej�ciem do �azienek d�ugo sta� przed bram�, rozmawiaj�c publicznie z pewn� dam�
rosyjsk�, hrabin�, a zatem mog�em mu si� przygl�da� do woli. Ma dwadzie�cia lat i na tyle
w�a�nie wygl�da, jest wysoki, ale wyda� mi si� nieco za t�gi, jak na cz�owieka tak m�odego; rysy
by�yby �adne, gdyby nie puco�owato��, pozbawiaj�ca twarz wyrazu. To okr�g�e oblicze jest
r�czej niemieckie ni� rosyjskie, nasuwa my�l o tym, jak musia� wygl�da� cesarz Aleksander w
tym samym wieku, cho� nie ma w sobie nic ka�muckiego. Twarz ta przejdzie przez wiele faz,
nim przybierze ostateczny charakter; nastr�j maluj�cy si� na niej dzi� jest �agodny i �yczliwy, a
jednak pomi�dzy m�odym u�miechem oczu a sta�ym skurczem ust jest niezgoda �wiadcz�ca o
braku szczero�ci, a mo�e o jakim� ukrytym cierpieniu... Spojrzenie tego m�odego ksi�cia wyra�a
dobro�; ch�d ma wdzi�czny, lekki i szlachetny: to prawdziwy ksi���, wygl�da na skromnego bez
nie�mia�o�ci, co dobrze o nim �wiadczy.
...Robi wra�enie przede wszystkim cz�owieka doskonale wychowanego. Je�li b�dzie panowa�,
narzuci pos�usze�stwo si�� atrakcyjn� przynale�n� wdzi�kowi, nie postrachem, chyba �e
obowi�zki zwi�zane ze statusem cesarza Rosji zmieni� jego spos�b bycia, zmieniwszy pozycj�...
5
Travem�nde, 4 lipca 1839.
Dzi� rano w Lubece w�a�ciciel zajazdu, dowiedziawszy si�, �e mam wsi��� na statek p�yn�cy
do Rosji, wszed� do mego pokoju ze wsp�czuj�c� min�, kt�ra mnie rozbawi�a. Ten cz�owiek jest
sprytniejszy, umys� ma �ywszy, bardziej szyderczy ni� by mo�na przypuszcza� po p�aczliwym
tonie jego g�osu i po jego francuskiej wymowie.
Dowiedziawszy si�, �e podr�uj� tylko dla przyjemno�ci, zacz�� mi perswadowa� z niemieck�
dobroduszno�ci�, abym zrezygnowa� ze swego projektu.
� Znasz pan Rosj�? � zapyta�em.
� Nie, panie, ale znam Rosjan. Wielu ich przeje�d�a przez Lubek�, a ja s�dz� o kraju pod�ug
fizjognomii jego mieszka�c�w.
� C� wi�c takiego znajdujesz pan w wyrazie ich twarzy, co by powinno mnie powstrzyma�
od udania si� do nich?
� Panie, oni maj� dwie fizjognomie � nie m�wi� o s�ugach, ci nie maj� �adnej, m�wi� o
panach; ci, gdy zsiadaj� ze statku, �eby si� uda� do Europy, maj� min� swobodn�, weso��,
zadowolon� � to konie, co zerwa�y uzd�, ptaki wypuszczone z klatki. M�czy�ni, kobiety, starzy
i m�odzi � wszyscy si� ciesz� jak uczniowie w czasie wakacji. Wracaj�c, te same osoby maj�
twarze wyd�u�one, ponure, cierpi�ce; m�wi� kr�tko, strz�pami zda�, czo�o maj� stroskane. Z tej
r�nicy wywnioskowa�em, �e kraj, kt�ry si� opuszcza z tak� rado�ci�, a do kt�rego si� wraca z
takim �alem, to niedobry kraj.
� Mo�e masz pan racj� � odpar�em � ale pa�skie uwagi �wiadcz� o tym, �e Rosjanie nie s� tak
skryci, jak si� nam ich maluje; my�la�em, �e s� nieprzeniknieni.
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin