Otfried Preussler Hubert i jego przyjaciel Kud�acz Jeszcze jedna historia o krasnoludkach Tu pojawia si� Hubert Hubert w Wielkim Kapeluszu, jeden z trzynastu krasnoludk�w z Siedmiog�rskiego Lasu, jest z zawodu wyplataczem koszy, zna r�wnie� sztuk� robienia krasnoludkowych kapeluszy. By�o to pewnego pi�knego jesiennego poranka. W�a�nie tego dnia Hubert chcia� wzi�� si� do sma�enia marmolady z bor�wek, ale �wiat by� tak kolorowy, a niebo tak niebieskie, �e musia� sobie powiedzie�: "To nie jest dzie� odpowiedni na sma�enie marmolady z bor�wek, to dzie� na w�dr�wk�!" Ch�tnie zabra�by kt�rego� z s�siad�w na wsp�ln� wypraw�, ale odm�wili. - Zapomnia�e�, �e dzi� jest dzie� pracy? A w taki dzie� nie mo�na po prostu robi� tego, na co si� ma ochot�. W takie dni u nas si� pracuje! "No dobrze - pomy�la� Hubert. - Je�li tak, to mog� r�wnie� w�drowa� sam..." Jak pi�knie by�o woko�o na �wiecie! W pogodnym nastroju przeszed� Hubert przez Siedmiog�rski Las a� do samego ko�ca. I tam, na wielkim kamieniu, na brunatnym wrzosowisku rozpocz�� si� �a�cuch nieoczekiwanych i niebezpiecznych przyg�d... Co za szcz�cie, �e wielki kapelusz Huberta by� podw�jny! W jego g�rnej, zewn�trznej cz�ci, kt�r� wykorzysta� jak ��d�, uda�o mu si� przecie� umkn�� przed armi� �ar�ocznych mr�wek. Potem jednak z przera�eniem zauwa�y�, �e kapelusz niesie go prosto do Worlickich Bor�w - tych Bor�w, gdzie jeszcze nigdy nie dotar� �aden krasnoludek! Mieszka� tam, jak wszystkim by�o wiadomo, Plampacz, straszny potw�r, p� wilk a p� smok, kt�ry ka�dego krasnoludka natychmiast po�era�. "O, biada! - pomy�la� Hubert. - Czuj�, �e to si� dobrze nie sko�czy, je�li Plampacz dostanie mnie w swoje �apy!" A p�niej Hubert wpad� ze sw� �odzi� do wodospadu. Wir wci�gn�� go w g��bin� i biedny krasnoludek straci� przytomno��. Kiedy po chwili przyszed� zn�w do siebie, znajdowa� si� na stosie suchych ga��zi i zwi�d�ych li�ci. A kt� to siedzia� naprzeciw niego? Jakie� obce kud�ate stworzenie z d�ugim ogonem. M�g�by to by� w�a�ciwie tylko Plampacz, kt�rego si� Hubert tak obawia�, albo? Jak si� okaza�o, nie by� to Plampacz, tylko Kud�acz, kud�aty skrzat w kosmatym futrze, z kud�atym ogonem. To on wy�owi� krasnoludka z Kruczego Stawu i mia� mu wkr�tce jeszcze raz uratowa� �ycie. A co si� sta�o z Plampaczem? Plampacza w rzeczywisto�ci w og�le nie by�o, niepotrzebnie wszyscy si� go bali; zar�wno krasnoludki, jak i Kud�acz. - Wiesz co? - powiedzia� Kud�acz do Huberta. - Mam ju� do�� samotnego �ycia w Worlickich Borach. Je�li ci to odpowiada, p�jd� z tob� do Siedmiog�rskiego Lasu, do ciebie i twoich przyjaci�. (Je�li chcecie dowiedzie� si� czego� wi�cej o tych przygodach, si�gnijcie do ksi��ki pt. "Hubert w Wielkim Kapeluszu".) Tak zawarli ze sob� przyja�� i stali si� tym, czym s� dzisiaj: najlepszymi przyjaci�mi na �wiecie. Tu mieszkam �yli wi�c dwaj przyjaciele, kt�rzy byli najlepszymi przyjaci�mi na �wiecie, chocia� znali si� dopiero od niewielu dni, dok�adnie m�wi�c - od przedwczoraj. Hubert, krasnoludek z Siedmiog�rskiego Lasu, jeden spo�r�d trzynastu, i Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w. Postanowili, �e od teraz po wszystkie czasy pozostan� razem. - Nic na �wiecie nie smakuje bardziej, ni� bar_bur_bor�wkowa mirmulada! - twierdzi� Kud�acz, kiedy spotkali si� po drugiej stronie Kruczego Stawu z Korzonkiem, Krzywon�k� i ma�ym �atk� i jedli razem kanapki na wielkim kamieniu na wrzosowisku. Po po�udniu wsp�lnie z s�siadami Huberta pow�drowali w stron� domu. Niedaleko Siedmiog�rskiej ��ki Korzonek, Krzywon�ka i ma�y �atka rozstali si� z nimi, gdy� mieszkali troch� dalej, i od tej chwili dwaj najlepsi na �wiecie przyjaciele byli zn�w sami. Hubert zaprowadzi� kud�atego skrzata na skraj ma�ej polanki za �ywop�otem z je�yn. Wyci�gn�� r�k� i powiedzia�: - Tu mieszkam, Kud�aczu, stoimy przed moim domem. - Gdzie tu jest dom? - Kud�acz badawczo rozejrza� si� wko�o. - Widz� tylko papro� i krzewy jag�d, i kamie�, spod kt�rego wyp�ywa �r�de�ko wody... Ale du_di_dom? - Domki krasnoludk�w s� dobrze ukryte, inaczej by� nie mo�e. Spr�buj jednak go znale��! - powiedzia� Hubert. - No, pi�knie - rzek� Kud�acz. - Przecie� to nie powinno by� takie trudne... Mia�o si� ku wieczorowi. Ostatnie promienie s�o�ca przebija�y si� mi�dzy wierzcho�kami drzew na ma�� polank�. Kud�acz obiema r�kami rozchyli� paprocie i rozgl�da� si�. - Zimno - powiedzia� Hubert. - A tam? - kud�aty skrzat wskaza� na �ywop�ot je�yn. - Jeszcze zimniej! - zawo�a� Hubert i Kud�acz bieg� do nast�pnego krzaka leszczyny. - To si� musi kiedy� sko�czy�! Je�eli nie tu, wi�c mo�e tam? Krasnoludek �miej�c si� machn�� przecz�co r�k�. - Miej si� na baczno�ci, "tam" mo�esz sobie co najwy�ej odmrozi� uszy! Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, buszowa� po�r�d malinowych krzew�w, wtyka� nos mi�dzy polne skrzypy. Ale wszystko na pr�no. - Gdybym nie wiedzia�, �e jeste� moim najlepszym przyjacielem, krasnoludku, powiedzia�bym: poca�uj mnie w nos! By� ju� bliski zaniechania daremnych poszukiwa�, gdy nagle Hubert zawo�a�: - Gor�co, Kud�aczu, gor�co! Uwa�aj, bo zaraz spalisz sobie sw�j kosmaty ogon! Kud�acz rozejrza� si� woko�o coraz bardziej zagniewany. - My�l�, �e drwisz ze mnie, Hubercie. To jest przecie� ca�kiem zwyczajna kupa chra_chro_chrustu! - Tak s�dzisz, Kud�aczu? Wi�c uwa�aj! Hubert podszed� do kupy chrustu, odsun�� na bok kilka ga��zi i oto stan�li niespodziewanie przed domem Huberta. Jak wszystkie domy krasnoludk�w, by� on zbudowany z drewna i ca�kowicie zakryty suchymi ga��ziami. - Ach, jaki pi�kny dom! - zachwyca� si� Kud�acz. - Jaki kolorowy, weso�y dach! Taki weso�y i kolorowy jak li�cie w pa�dziernikowym lesie! - Nie powiniene� si� temu dziwi� - odrzek� Hubert. Ale nast�pnie przysz�o mu na my�l, �e Kud�acz przyby� przecie� z Worlickich Bor�w. Sk�d mia� wiedzie�, �e dachy krasnoludkowych dom�w zmieniaj� barw� stosownie do pory roku, akurat tak samo jak i kapelusze krasnoludk�w? Prawdopodobnie wiele jeszcze spraw b�dzie musia� wyja�ni� w najbli�szym czasie kud�atemu skrzatowi... Pi�knie witamy! Kud�acz nigdy przedtem nie widzia� domu krasnoludka: ani z zewn�trz, ani tym bardziej od wewn�trz. Na palcach wszed� za Hubertem do �rodka. Zaledwie odwa�a� si� oddycha�, kiedy znale�li si� w izbie: tak wszystko by�o tu dla niego nowe, tak niezwyk�e!... - Pi�knie witamy! - zawo�a� Hubert. - Jak widzisz, miejsca wystarczy dla nas obu. A teraz musz� pr�dko ugotowa� dla nas kasz�. Co o tym s�dzisz? Nawet gdyby Kud�acz wiedzia�, co to takiego kasza, nie m�g�by w tej chwili wym�wi� ani s�owa. Sta� po prostu zwr�cony plecami do drzwi i dok�adnie rozgl�da� si� woko�o. Nie wiedzia�, �e st� by� sto�em, krzes�o krzes�em, a szafa szaf�. Jeszcze nigdy Kud�acz nie widzia� �ciennej p�ki ze stoj�cymi na niej talerzami i tyglami, nie widzia� jeszcze nigdy zas�on okiennych, ��ka, pojemnika na chleb ani przypiecka. A co dopiero pieca! - C� to za dziwna bia�a rzecz z trojgiem �elaznych drzwiczek: jednymi du�ymi po prawej i dwojgiem mniejszych - jedne nad drugimi - po lewej? Hubert otworzy� obydwoje mniejszych drzwiczek. Wsun�� par� drzazg w g�rny otw�r, wyci�gn�� z wielkiego kapelusza lont, krzemie� i krzesiwo. Kud�acz zobaczy�, jak skrzesa� ogie�, i zawo�a�: - Zostaw to na mi�o�� bosk�! Pomy�l o tych kupach chrustu. Przecie� spalisz dach nad g�ow�! - Ale� sk�d! - rzek� Hubert. - Rozpal� tylko w piecu. Inaczej nie m�g�bym ugotowa� kaszy. Kud�acz patrzy� z niepokojem, jak Hubert wsun�� tl�cy si� lont pod drzazgi i jak cierpliwie dmucha�, a� zacz�y si� pali�. - Pos�uchaj, jak trzaskaj�! Krasnoludek do�o�y� jeszcze kilka grubszych drewienek, zamkn�� g�rne drzwiczki pieca, a dolne tylko przymkn��. - Ogie� potrzebuje powietrza, rozumiesz? Tylko wtedy mo�e si� dobrze pali�. - Tam w �rodku? W tej bia�ej skrzyni? - Tam wewn�trz - powiedzia� Hubert. - Ogie� ogrzewa piec, a piec sprawia, �e jest nam w izbie ciep�o. R�wnie� p�yta pieca zrobi si� dzi�ki niemu gor�ca, tak gor�ca, �e b�dzie mo�na na niej gotowa�. - A co z dymem? - chcia� wiedzie� kud�aty skrzat. - Dym ulatuje przez komin na zewn�trz. O to postara� si� ju� Murek. - Murek? - To nasz mistrz murarski i zdun. Dwa razy w ci�gu roku Murek robi obch�d w Siedmiog�rskim Lesie i oczyszcza przewody kominowe w domach krasnoludk�w. Raz wiosn� i raz zanim nadejdzie zima. A wi�c ju� nied�ugo powinien si� tu pojawi�. Lirum_larum Hubert ugotowa� z pokruszonych bukowych orzeszk�w g�st� kasz�, dwa razy tyle co zwykle. Do os�odzenia u�y� syropu z je�yn. Na koniec doda� szczypt� t�uczonych kwiat�w arniki, p�torej �y�ki oleju z leszczynowych orzech�w i wszystko przyprawi� odrobin� suchych li�ci mi�ty. - Gotowe, mo�emy je��! Przyni�s� dwa talerze ze �ciennej p�ki, nape�ni� je gor�c� kasz� i postawi� na stole: jeden po stronie Kud�acza, drugi po swojej. - A tu jest twoja �y�ka... Kud�acz obw�cha� drewniany przedmiot ze wszystkich stron i zmarszczy� czo�o. - A to co znowu? - �y�ka, jak ju� m�wi�em. Je si� tym swoj� kasz�. To bardzo proste, zaraz ci to poka��. - Nie musisz! - odpar� Kud�acz. - Po co takie lirum_larum. Taki jak ja nie u�ywa �y�ki, taki jak ja �yka po prostu co� takiego i po sprawie! Nachyli� si� nad talerzem i zanim krasnoludek zdo�a� mu w tym przeszkodzi�, ju� zanurzy� koniec j�zyka w gor�cej kaszy. - Ojojojoj! - zawy� przestraszony kosmaty skrzat i z�apa� si� r�k� za usta. - Sparzy�e� si� - powiedzia� Hubert. Kud�acz ca�kiem zbarania�. Jeszcze nigdy w �yciu nie jad� gor�cej kaszy ani nic innego gotowanego. Czy nie by�oby lepiej, gdyby na zewn�trz szybko zerwa� par� owoc�w g�ogu? Przynajmniej nie mo�na sobie nimi sparzy� j�zyka. - Powiniene� spr�bowa� je�� �y�k� - zaproponowa� Hubert. - Nie nabieraj zbyt du�o na jeden raz - i podmuchaj troch�, �eby kasza przestyg�a... Kud�acz oci�ga� si�. Powinien spr�bowa�, a mo�e lepiej nie? W ko�cu nabra� tro...
garniecpieprzu