Hawksley Elizabeth - Żyrafy.pdf

(942 KB) Pobierz
4216815 UNPDF
Żyrafy
Hawksley Elizabeth
1
Panna Decima Wells, której dwunaste urodziny wypadały
pod koniec lipca 1828 roku, gniewnie spojrzała na swój talerz
ze śniadaniem - a potrafiła pokazywać gniew - i z całej siły
kopnęła w kostkę swojego brata, Timothy'ego. Ten wrzasnął
z bólu. I dobrze mu tak, niech nie skarży, pomyślała.
Scena ta miała miejsce w jadalni przy Bloomsbury Sąuare,
gdzie oprócz Decimy i Timothy'ego stali też dwaj lokaje,
wymieniający się kpiącymi uśmieszkami. Nie lubili panicza
Timothy'ego, bo donosił na nich, gdy któryś wymknął się na
randkę ze służącą lub na jednego do pobliskiej tawerny. Panna
Decima, najmłodsza z dziesięciorga dzieci pana Wellsa i jego
jedyna córka, była w porządku.
- No i co, panienko? - zaczął ostrym tonem ojciec. - Czy­
tamy książkę w kościele? Mogłem się domyślić. Masz coś na
swoje usprawiedliwienie?
- Nie, papo. - Decima potrząsnęła głowąi spojrzała na ojca
tak bezczelnie, jak tylko śmiała.
Ojciec przez chwilę przyglądał się jej gniewnie, ale ona
tylko bardziej wysunęła brodę. Pan Wells odwrócił się do
5
siostry, wyblakłej, dobiegającej pięćdziesiątki damy, która
przed kilku laty, po śmierci matki Decimy, poświęciła się
wychowaniu dziewczynki. Kobieta zajmowała w rodzinie dość
nieszczęśliwą pozycję; coś pomiędzy wiecznym gościem a ubo­
gą krewną.
- Ellen, do ciebie należy dopilnowanie, aby Decima za­
chowywała się, jak przystało na damę. Dobrze wiesz, że te
stare zwyczaje z Yorkshire już jej nie przystoją. Moja życiowa
pozycja uległa zmianie - i to znacznej. Nowy status rodziny
wymaga odpowiednich manier. Nie mogę godzić się na to, by
moja córka zachowywała się jak łobuzica.
Zaczerwieniona Ellen pocierała niepewnie dłonie.
- To nie jest wina cioci Ellen - zaprotestowała Decima. -
Więc niech papa na nią nie krzyczy. Poza tym to nie była
żadna książka, tylko „Political Register".
Decima wiedziała, że ojciec się wścieknie, słysząc, iż córka
czyta gazetę, i to radykałów. Twarz pana Wellsa przybrała
szkarłatny kolor. Uniósł dłoń zwiniętą w pięść, po czym opuścił
ją z hukiem na stół, aż zadźwięczała stojąca na nim porcelana.
Brak manier i nieposłuszeństwo córki doprowadzały go do furii.
- Przynajmniej Timothy zachowuje się jak syn dżentelmena!
Dwaj lokaje ponownie wymienili sceptyczne spojrzenia:
ależ ważniak z tego pana Wellsa! Zrobił majątek na bawełnie
i wszystko w pokoju, od nowiutkiego mahoniowego stołu do
przesadnie rzeźbionych oparć krzeseł, aż krzyczało o zamoż­
ności ich właściciela.
Pan Wells odprawił siostrę i córkę z jadalni. Decima złożyła
mu przesadny ukłon, balansując między bezczelnością i grzecz­
nością, pokazała język bratu i wyszła.
Pokonując dwa stopnie naraz, podążyła za ciotką na górę
6
do salonu, gdzie panna Wells opadła na krzesło i zaczęła się
wachlować.
- Decimo, jak możesz być taka złośliwa? Wiesz przecież,
ile wagi twój ojciec przykłada do dobrego zachowania w koś­
ciele.
- On się przejmuje tylko tym, co sobie o nim pomyślą
ludzie - odparowała dziewczynka. Ale widząc, że ciotka jest
bardzo zmartwiona, ustąpiła. - Przykro mi, ciociu Ellen. Po
prostu nie znoszę, kiedy Timothy mnie szpieguje i potem na
mnie skarży. - Poklepała i pogłaskała plecy ciotki, która
wkrótce znowu stała się jak zawsze łagodna i spokojna. Decima
poszła do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi na klucz,
usiadła na łóżku i bezradnie wlepiła wzrok w dywan.
To wszystko jest takie niesprawiedliwe i nic się nie zmienia
na lepsze, mimo że przybywa jej lat. Jest jedyną córką, a ojciec
już zabrał się do szukania jej męża - oczywiście, jeśli nie
arystokraty, to co najmniej kogoś ze szlachty. Powinna być
posłuszna, nigdy nie wyrażać swoich opinii i zręcznie chwalić
się nowym majątkiem rodziny. Nienawidziła nowych sukien,
które kazano jej nosić, a których gorsety wpijały jej się w plecy
i boki. A na dodatek ojciec kazał jej godzinę dziennie leżeć
na twardej desce, by poprawiła się jej sylwetka.
Jedynym sposobem, za pomocą którego mogła wyrazić swój
sprzeciw, było buntowanie się, gdy tylko starczało jej śmiałości.
Tym razem jednak za daleko się posunęła. Po tygodniu
spożywania posiłków w starym pokoju dziecinnym - „skoro
zachowujesz się jak dziecko, będziesz traktowana jak dziecko" -
została wezwana na dół do gabinetu ojca.
- Pojedziesz do swojego brata Edmunda - poinformował ją
ozięble. - Jeśli twoja ciotka Ellen nie potrafi zrobić z ciebie
7
damy, zajmie się tym pani Wells. Ona pochodzi z bardzo
szacownej rodziny...
- Ze Spaldingów z Lincolnshire - mruknęła Decima. Nie
znosiła żony Edmunda, Marii. Nie pozwalano jej mówić do
niej po imieniu, tylko kazano nazywać panią Wells.
- Dałem Edmundowi wolną rękę w sprawie karania cię za
nieodpowiednie zachowanie. Przyśle po ciebie powóz wraz
z panną Matlock, która będzie ci towarzyszyła w podróży.
Wyjeżdżasz w piątek.
Decima spojrzała na ojca z przerażeniem.
- Och nie, papo, błagam, nie - prosiła. Nienawidziła Ed­
munda prawie tak samo jak Timothy'ego. Co do panny Matlock,
biednej krewnej pani Wells, to była to kobieta surowa, której
wąskie usta otwierały się tylko po to, by wypowiedzieć jakiś
umoralniający frazes.
- Możesz odejść, Decimo, i zamknij za sobą drzwi.
Nie było rady, musiała się pogodzić ze swoim losem. Kiedy
pojawiła się panna Matlock, Decima ucałowała pochlipującą
Ellen i wspięła się do powozu Edmunda z taką miną, jakby
szykowała się na szafot.
Podróż nie trwała długo. Edmund mieszkał w Surrey w po­
bliżu Guildford, więc dotarły na miejsce już pod wieczór.
Decima, chłodno powitana przez brata i bratową, natychmiast
została odesłana do pokoju dziecięcego.
Następne kilka tygodni były okropne. Na dół do salonu
pozwalano jej schodzić tylko wtedy, gdy nie było gości, ale
zazwyczaj pozostawała w pokój u dziecięcym z zepsutymi dzieć­
mi Edmunda. Kiedy widywała panią Wells, ta mówiła wyłącznie
o swoim wysokim pochodzeniu i nic innego jej nie interesowało.
- Twój ojciec słusznie postąpił, przysyłając cię do mnie -
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin