394. Morgan Sarah - Sycylijski chirurg.pdf

(449 KB) Pobierz
The Sicilian Doctor's Proposal
Sarah Morgan
Sycylijski chirurg
212187762.002.png
PROLOG
– Nie wierzę w miłość. I ty też w nią nie wierzysz. – Alice odłożyła długopis, ze
zdumieniem spoglądając na człowieka, z którym pracowała już piąty rok. Na głowę upadł?
– Było tak, dopóki nie poznałem Trish – odparł cicho. – To się stało jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Jak w bajce.
Ugryzła się w język, żeby nie zapytać go, czy pił.
– David, to do ciebie niepodobne. Jesteś inteligentnym i ambitnym lekarzem, a mówisz w
tej chwili jak... – Jak siedmioletnia dziewczynka? Jak potłuczony? Nie, tego mu nie powie. –
Jak nie ty – dokończyła słabym głosem.
– No to co? Trish jest kobietą mojego życia. Muszę z nią być. Nie liczy się nic innego.
– Nic innego się nie liczy? Zaczyna się sezon urlopowy, w miasteczku jest już pełno
turystów, miejscowych dziesiątkuje jakaś infekcja, a ty mi mówisz, że wyjeżdżasz, bo to się
dla ciebie nie liczy?! Chyba żartujesz!
Nawet z jego pomocą ledwie dawała sobie radę z nawałem obowiązków. Wcale nie
dlatego, że unikała ciężkiej pracy. O nie. Praca była jej życiem. Praca ją uratowała. Ale ona
po prostu zna swoje możliwości.
David przeganiał dłońmi włosy.
– Alice, nie wyjeżdżam na zawsze. Tylko na lato. Chcę być z Trish, bo musimy się
zastanowić nad naszą przyszłością. Alice, my się kochamy.
Miłość, pomyślała rozdrażniona. Wszędzie jakieś idiotyczne związki i pary. Dlaczego do
tej pory żyła w przeświadczeniu, że David jest inny? Bo wydawał się osobnikiem normalnym,
rozsądnie myślącym...
– Nie spodoba ci się w Londynie – mruknęła.
– Uważam, że Londyn jest rewelacyjny – wyznał. – Podoba mi się dlatego, że tętni
życiem, wszyscy za czymś gonią, nikt na nikogo się nie ogląda... – Zawahał się na moment. –
Alice, nigdy nie czujesz się tu jak w klatce? Nie masz czasami ochoty zrobić czegoś, o czym
cała okolica nie dowie się w ciągu dwóch godzin?
Bacznie mu się przyglądała, ponieważ pierwszy raz w jej obecności reagował tak
emocjonalnie.
– Nie. Odpowiada mi, że wszyscy się tu znają, że wiedzą, kim ja jestem. To mi pomaga
zrozumieć ich potrzeby medyczne – odparła. – Czuję się odpowiedzialna za ich zdrowie i
traktuję to bardzo poważnie.
Właśnie to kazało jej osiąść w tym rybackim miasteczku. Teraz czuła się tu jak w wielkiej
rodzinie. Zdecydowanie lepszej niż jej własna.
Zdążyła już pokochać wąskie brukowane uliczki, port rybacki, sklepiki z pamiątkami i
wielki skład z markowym sprzętem dla surferów. Każdego lata uliczkami płynął tłum
urlopowiczów, za to w zimie, kiedy Smugglers’ Cove tonęło w strugach w deszczu, panowała
tu błoga cisza.
Przez pięć lat remontowała i urządzała swój piękny dom z widokiem na morze, który stał
212187762.003.png
się jej wymarzoną przystanią.
– Jeśli mam być szczery – zaczął David ostrożnym tonem – to ty też powinnaś stąd
wyjechać. W tej dziurze nie masz szansy na znalezienie kogoś, kto by ci odpowiadał. Myślisz
tylko o pracy.
– Nikogo nie szukam – oznajmiła dobitnym tonem.
– Takie życie odpowiada mi najbardziej.
– Nie samą pracą człowiek żyje. Do życia potrzebna jest miłość. – Przystanął z ręką na
sercu. – Każdy potrzebuje miłości.
Tego już za wiele.
– Słowa „miłość” używa się, żeby usprawiedliwić zachowania irracjonalne i emocjonalne
– oświadczyła.
– A ja podchodzę do życia, kierując się logiką oraz metodami naukowymi.
– Zarzucasz mi impulsywność i irracjonalność? – zapytał oburzony.
Westchnęła. Rzadko zdobywała się na taką szczerość. Rzadko tak się odkrywała. Z
drugiej jednak strony decyzja Davida bardzo ją zaniepokoiła.
– Uważam, że chcesz zrezygnować z takiej fantastycznej pracy w imię czegoś, co jest
nieprzewidywalne, iluzoryczne i zazwyczaj krótkotrwale. – Przygryzła wargę. – Taka jest
prawda, więc się nie obrażaj. Sam nieraz to mówiłeś.
– Owszem, ale to było, zanim poznałem Trish. Dzięki niej zrozumiałem, jak bardzo się
myliłem.
– Potrząsnął głową. – Alice, po prostu jeszcze nie spotkałaś odpowiedniego człowieka.
Kiedy to się stanie, twoje życie nabierze głębszego sensu.
– Dziękuję, moje życie już ma głęboki sens. – Sięgnęła po długopis. – Zamieszczę zaraz
ogłoszenie, to może uda mi się znaleźć zastępstwo na sierpień.
Jeśli nie dopisze jej szczęście, czeka ją wyjątkowo pracowite lato.
– Masz na myśli lekarza na moje miejsce? Już to załatwiłem. Naprawdę myślałaś, że
zostawię cię na pastwę losu?
Tak, właśnie tak myślała. Z jej obserwacji wynikało, że wszyscy „zakochani” natychmiast
zapominają o swoich bliskich i znajomych.
– Kto to jest?
– Kolega, któremu bardzo zależy na pracy w Anglii. Ma superkwalifikacje. Chirurg
plastyczny po wypadku. To dla niego wielka tragedia. – David ściągnął brwi. – Był
fenomenalny.
Chirurg plastyczny?
Sięgnęła po CV, które jej podsunął.
– Giovanni Moretti. Włoch?
– Sycylijczyk. – David szeroko się uśmiechnął. – Nie waż się nazwać go Włochem. Gio
jest bardzo dumny ze swojego pochodzenia.
– Dlaczego chce pracować akurat tutaj, w takiej dziurze?
– Ty też to lubisz – zauważył logicznie. – Może Gio to twoja bratnia dusza? –
Spiorunowała go wzrokiem. – Żartowałem. Chyba nie zaprzeczysz, że każdy ma prawo się
212187762.004.png
przemieszczać. Pracował w Mediolanie, ale prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego wybrał
Smugglers’ Cove. My, mężczyźni, nie wchodzimy w takie szczegóły.
Spoglądając na CV, pomyślała, że nowy lekarz nie zagrzeje długo miejsca w jej
przychodni. Ale dobrze, że będzie choćby krótko. Przez ten czas ona poszuka prawdziwego
zastępstwa.
– Dzięki, że o tym pomyślałeś. Co będzie z jesienią? Wrócisz?
– Za wcześnie o tym mówić. Musimy z Trish podjąć kilka ważnych decyzji. Ale obiecuję,
że nie zostawię cię na lodzie.
– Życzę ci powodzenia – powiedziała z uśmiechem.
– Mimo że mnie nie rozumiesz?
– Uleganie emocjom uważam za największą słabość natury ludzkiej.
– Daj spokój. – Niespodziewanie podszedł do niej i chwyciwszy za ręce, postawił ją na
nogi. – Liczy się tylko miłość. Alice, ona jest na wyciągnięcie ręki! Wystarczy ją znaleźć.
– Po co? Moim zdaniem miłość to psychiatryczna przypadłość, która z czasem sama
przechodzi. Stąd tyle rozwodów.
– Chwilowa psychiatryczna przypadłość?! – prychnął, puszczając jej dłonie. – Chyba
żartujesz. Na pewno w to nie wierzysz.
Stanęli jej przed oczami wszyscy ci, którzy w imię miłości zachowywali się
nieodpowiedzialnie, łącznie z jej rodzicami i siostrą. Ogarnęły ją nieprzyjemne i groźne
emocje. Aby nad nimi zapanować, otworzyła periodyk medyczny, zamierzając skoncentrować
się na czystych faktach.
– Wierzę, że to choroba.
Serce łomotało jej coraz szybciej, a ona, by się uspokoić, powtarzała sobie w myślach, że
jej życie zależy od niej samej, że nie jest już dzieckiem płacącym za emocjonalne błędy
dorosłych.
David nie spuszczał z niej wzroku.
– I chociaż widzisz, jaki jestem szczęśliwy, nadal będziesz się upierać, że miłość nie
istnieje?
– Jeżeli masz na myśli mgliste, nieokreślone uczucie, które łączy dwoje ludzi, to tak, dla
mnie ono nie istnieje. – Więcej wolała nie mówić, aby nie burzyć jego szczęścia, więc
wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. – Nie wierzę w miłość, tak jak nie wierzę w
Świętego Mikołaja. – Wróciła na swoje miejsce przy biurku.
Splótłszy przed sobą ramiona, przyglądał się jej z uśmiechem wyższości.
– Zobaczysz, ciebie też to spotka. Pewnego pięknego dnia stracisz głowę.
– Jestem naukowcem – przypomniała mu, rzucając wyzywające spojrzenie. – Kieruję się
logiką i wykluczam taką możliwość.
– Sama zobaczysz, że tak się stanie, bo miłość zjawia się niezapowiedziana.
– Jak różyczka? – Zerknęła do notatek. – A propos, małą Ellis, tę, która miała różyczkę w
zimie, ciągle nękają jakieś komplikacje. Dzisiaj będę ją badała.
– Jest pod opieką laryngologa ze szpitala.
– Wiem. Podobno jej słuch się poprawia. Mimo to uważam, że jej rodzice potrzebują
212187762.005.png
wsparcia oraz indywidualnej opieki. I tak właśnie widzę rolę lekarza w takiej małej
społeczności. Nie będzie ci tego brakowało?, W Londynie będziesz pracował w ogromnej
placówce razem z tysiącami innych lekarzy. Prawdopodobnie nigdy nie zobaczysz drugi raz
tego samego pacjenta i będziesz dla nich anonimowy. Będziesz miał do czynienia wyłącznie z
przypadkami, a nie z ludźmi. – Była przekonana, że dobry lekarz pierwszego kontaktu musi
znać swoich pacjentów, aby zagwarantować im odpowiedni standard leczenia.
Nie przemawiały do niej kontrargumenty. Na przykład to, że zespół lekarzy może objąć
pacjenta bardziej kompleksową opieką. Ona święcie wierzyła w istotną rolę bliższych
kontaktów z chorym.
– Gio ci się spodoba – powiedział David, kierując się do drzwi. – Wszystkie kobiety go
lubią.
– Spodoba mi się, jeśli okaże się dobrym lekarzem.
– Jest zabójczo przystojny. – Rzucił jej badawcze spojrzenie. – Kobiety mdleją na jego
widok.
Fantastycznie. Tego jej trzeba: casanowy z Sycylii.
– Znam takie idiotki. – Sięgnęła po żakiet. – Nie obchodzi mnie jego prowadzenie, pod
warunkiem że pracując tu, nie złamie więcej serc, niż ich wyleczy.
– Alice! – jęknął bezradnie. – Życie nie polega tylko na pracy.
– Więc jedź i ciesz się życiem – doradziła mu z uśmiechem. – I pozwól mi żyć po
mojemu.
212187762.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin