XXXIII niedziela zw..B.doc

(42 KB) Pobierz
Koniec świata zawsze fascynował człowieka

Koniec świata zawsze fascynował człowieka. Niewątpliwie przyczyniły się do tego barwne, przemawiające do wyobraźni i mrożące krew w żyłach opisy ewangeliczne. Na ich podstawie powstała cała literatura, a zwłaszcza ikonografia apokaliptyczna. Regularnie pojawiały się także różne przepowiednie i pseudoproroctwa, zapowiadające rychły koniec. Wiele sekt wytrwale próbuje „utrafić” wreszcie na właściwą datę, ale jakoś nigdy im się dotąd nie udało.

Tymczasem celem Chrystusa wcale nie było zabawianie ani straszenie ludzi, ani tym bardziej określanie terminu apokalipsy. Chciał On przekazać ważne prawdy dotyczące naszego zbawienia i naszej postawy w obliczu ostatecznego spotkania z Bogiem, które rozstrzygnie o naszej wieczności. A kiedy to będzie? To już nie takie ważne, bo zawsze trzeba być gotowym, czyli zawsze trzeba żyć według Ewangelii.

Niewątpliwie, dla każdego z nas termin ten w praktyce będzie się pokrywał z chwilą naszej śmierci. Bóg nie chce, abyśmy ten moment znali wcześniej. Tajemnica ta należy w pewnym sensie do istoty człowieczeństwa, do tego stopnia, że Syn Boży, który stał się Człowiekiem, także nie ma mocy objawić tego ludziom.

Ale Bóg wyposażył człowieka w oczy, zdrowy rozsądek, rozum i logikę. Jest to wystarczająco dużo, aby wyciągnąć pewne wnioski, dotyczące ludzkiego życia, śmierci i zbawienia. A tam gdzie rozum nie jest w stanie przeniknąć tajemnicy ludzkiego bytu, tam wkracza objawienie. Bóg sam odsłania przed człowiekiem to, co zakryte. Ale odsłania częściowo, dokładnie tyle, ile jest potrzebne do prawidłowego funkcjonowania w ziemskim życiu.

Bacznie obserwując stworzenie, badając prawa natury, prawa rozwoju społeczeństw, historię ludów i narodów, zgłębiając tajniki psychologii, socjologii, etyki i wielu innych dziedzin, człowiek może się nauczyć aż nadto wiele, aby na tej ziemi żyć sensownie i szczęśliwie. Problem w tym, że nie chcemy się uczyć ani wyciągać wniosków z historii ludzkich błędów, lecz wciąż na nowo popełniamy te same głupstwa. A jeśli nawet wyciągniemy prawidłowe wnioski, to i tak rzadko kiedy stosujemy je w życiu.

Stąd tyle wojen, przemocy, rozwodów, samobójstw i wykolejeń ludzkich losów. A przecież wielu nieszczęść można by uniknąć, gdyby stosować się do zasad, które wypracowali nasi przodkowie, często za bardzo wysoką cenę. Tego chce nas nauczyć Chrystus: abyśmy zmądrzeli i chcieli sami odkrywać prawdę i dobro.

Ale odkryć je, to jeszcze mało: trzeba jeszcze chcieć stosować to, co już wiemy. Bo wiemy i tak co najmniej pięćdziesiąt razy więcej, niż jesteśmy gotowi wykorzystać. Problem nie leży w braku wiedzy, lecz w braku chęci. Warto byłoby stosować taką zasadę: zanim zacznę poznawać teoretycznie kolejne prawa i mądrości, spróbuję wykorzystać i wprowadzić w życie to, co już wiem. Dopiero mądrość praktycznie przyswojona i zrealizowana, jest prawdziwą mądrością, mądrość przeczytana to tak, jak sam przepis na placek: nikogo nie nakarmi.

Dlatego nie dociekajmy, kiedy nastanie koniec świata, jak się on dokona i czy go dożyjemy. Raczej zastanówmy się, czy dziś wykorzystaliśmy wszystkie wskazówki, którymi na ogół kierujemy się w życiu, czy zdarzyło się nam z własnej głupoty czy zaniedbania popełnić jakiś błąd. I przede wszystkim: co zrobić, aby nie powtórzyć tego błędu jutro.

Ks. Mariusz Pohl

 

Nieznana godzina

Zatrzymałem się w iglastym lesie. Lubię chodzić po dywanie suchego igliwia i podziwiać drzewa, które ciągle zrzucają swe igły i ciągle są zielone. Dokonuje się to prawie niezauważalnie. Drzewo stoi lato i zimę zielone, a jednak ono ustawicznie wymienia swe igły, można je znaleźć na ziemi. Gałązki od dołu usychają, ich rolę przejmują nowe, wyrastające coraz wyżej. To obraz życia ludzkiej rodziny. Każdy ma swoje zadanie do spełnienia, każdy korzysta z drzewa ludzkości, ciągnie z niego życiodajne soki i każdy ubogaca to drzewo swoim wkładem — pracy, radości, cierpienia.

Kiedy w tym kontekście czytamy słowa Jezusa o eschatologii, staje się zrozumiały ich podwójny wymiar. Jeden dotyczy losów poszczególnych szpilek, drugi losu całego drzewa.

Każdego człowieka winien interesować zarówno jego indywidualny los, jak i los całości rodziny ludzkiej. Pewne szpilki będą uczestniczyły bezpośrednio w końcowym dramacie całego drzewa, to te które na nim zostaną w momencie jego ścięcia. Jezus mówi o dramatycznej scenerii kresu ludzkości. Zdecydowana jednak większość ludzi przeżywa swoją własną eschatologię, gdy obumiera i odpada od całości. Koniec życia jednostki też może mieć miejsce w dramatycznej scenerii. Dla człowieka umierającego „słońce się zaćmi, księżyc nie daje swego blasku, gwiazdy spadają z nieba i moce niebieskie są wstrząśnięte”. Wystarczy być blisko umierających, by dostrzec indywidualnie przeżywaną, przez każdego inaczej, ich własną eschatologię, ich odejście z tego świata i wejście w nowy świat. Czasami dokonuje się to bardzo spokojnie, a nawet uroczyście, jakby czekając na spotkanie z kimś wielkim i pięknym. W oczach umierających pojawia się szczęście, jakby widzieli „Syna Człowieczego przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą”. Inni przeżywają głęboki ból rozdarcia, oderwania od rodziny, od tego, co posiadają.

Dla każdego człowieka w chwili śmierci kończy się świat, gaśnie słońce i blednie księżyc. Eschatologia ma indywidualny wymiar i trzeba się z tym liczyć. Trzeba umieć odejść, być gotowym pożegnać ten świat i nie dziwić się, że oczy nie zobaczą więcej słońca ani cudów przyrody, że zabraknie sił do interesowania się księżycem, gwiazdami na niebie. W momencie śmierci wartości widzialne nie przedstawiają już żadnej wartości. Liczy się wówczas spotkanie z Chrystusem i wejście w nowy świat.

Człowiek jednak może dostrzec sens swego życia jedynie wówczas, gdy dostrzeże sens dziejów całej ludzkości. Jak szpilka na drzewie iglastym odkrywa sens swego życia przez uczestnictwo w życiu drzewa, tak i człowiek może w pełni dostrzec sens swego życia przez uczestnictwo w życiu ludzkości. Stąd los całej ludzkości nie może mu być obojętny. Otóż pozostając przy obrazie drzewa warto podkreślić, że dramatyczna sceneria kresu doczesnych dziejów ludzkości, o której mówi Chrystus nie ma nic z unicestwienia ludzkości, ale jest jedynie opowieścią o kresie jej ziemskiej historii. Każde ścięcie drzewa jest jego dramatem. Często jednak dopiero to ścięte drzewo staje się drogocennym materiałem ubogacającym już nie las, ale pałace. Eschatologia mówi o kresie doczesnych losów ludzkości.

Jezus mówiąc o wydarzeniach eschatologicznych pragnie przede wszystkim przypomnieć dwie prawdy. Po pierwsze, trzeba się z tą rzeczywistością liczyć, ona jest nieunikniona. Po drugie, nikt nie zna godziny ani swojej śmierci, ani kresu dziejów ludzkości. Te dwie prawdy winny kształtować każdy dzień chrześcijanina. Trzeba się liczyć z przejściem do nowej rzeczywistości i nie być zaskoczonym, że to może dokonać się w dniu dzisiejszym. Chrześcijanin to człowiek czuwający. Jezus upomina „mówię wszystkim: Czuwajcie!”. Mocne ostrzeżenie Zbawiciela. Jak wiele od niego zależy! Umieć w każdej chwili pożegnać doczesny świat i wejść z radością w nowy, to znak dojrzałości chrześcijanina.

Ks. Edward Staniek

 

Śmierć snem

„Chciałbym przyłożyć głowę do ziemi i zostać nią przykryty jak kołdrą, chciałbym tak zasnąć na wieki i obudzić się dopiero przy dźwięku trąby wzywającej na sąd”. Oto wyznanie człowieka czekającego na amputację drugiej nogi. Cierpienie może potęgować w człowieku pragnienie śmierci.

Autor Księgi Daniela traktuje śmierć jako sen, z którego zostaniemy zbudzeni: „jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie”. Dziś najłatwiej można porównać śmierć do narkozy przed operacją. Gdy zabieg jest bardzo ryzykowny, pacjent wie, że może się obudzić i wrócić do życia, i może zasnąć na zawsze. Ta perspektywa dwu rozwiązań wieczności — życia i hańby, przyjęta z wiarą, kształtuje dzień dzisiejszy człowieka.

Trzeba przeżyć twórczo „teraz”, by móc czekać na wschód słońca wieczności. W jego bowiem blasku zostanie odsłonięte wszystko. Jeśli serce jest wypełnione drogocennymi kamieniami i perłami, w świetle tego słońca zajaśnieje blaskiem zdumiewającym wszechświat — będzie to bowiem bogactwo niepowtarzalne, jedyne, jak niepowtarzalne jest życie człowieka. Jeśli jednak serce będzie wypełnione nieprawością, niewyznaną i nieodpokutowaną, okryte hańbą zostanie odrzucone na wieki.

Dziś wielu fałszywych proroków usiłuje traktować wypowiedź Jezusa o wiecznym potępieniu jako przenośnię. Konsekwentnie więc i słowo Boga na temat wiecznego zbawienia należy traktować jako przenośnię. Wtedy jednak Ewangelia i Kościół, to najwięksi oszuści świata. Już dawno to oszustwo powinno być zdemaskowane, a oszuści winni być surowo ukarani. Realizm wiecznego zbawienia i wiecznego potępienia jest głównym motywem bohaterstwa męczenników i heroizmu świętych.

Nie można z Ewangelii robić wycinanek i przyjmować to, co się podoba, a odrzucać lub wkładać między poetyckie wyrażenia to, co nam nie odpowiada. Jezus oświadczył bardzo jasno: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”. Wszystkie słowa Chrystusa — te pełne błogosławieństwa, nadziei, szczęścia, i te mocne, zawarte w wielokrotnym „biada” i mówiące o wiecznym odrzuceniu.

Słowa Jezusa trzeba wziąć na serio. Im bardziej na serio zostaną one potraktowane, tym głębsza jest wiara przyjmującego i bardziej ewangeliczne jest życie. To słowo bowiem kształtuje nasze podejście do dnia dzisiejszego. Jezus też traktuje śmierć jako sen. Stojąc nad zmarłą córką Jaira, oświadczył: nie umarła, lecz śpi, i obudził ją swoim słowem. Kiedy Łazarz umarł, oświadczył uczniom, że przyjaciel ich zasnął. Przybył więc do grobu, aby go obudzić. Nasza śmierć też będzie snem, z którego obudzi nas Chrystus. Czy będzie to początek życia wiecznego, czy wejście w krainę hańby wiecznej, zależy wyłącznie od nas, od naszego życia w dniu dzisiejszym.

Zawsze zastanawia fakt, iż ludzie wyznający swą przynależność do Kościoła, nie chcą na serio traktować śmierci jako przejścia do nowego życia. O zmarłych, nawet bliskich, mówią jak o tych, którzy odeszli na zawsze. Przecież wiara pozwala na duchowy kontakt z tymi, którzy żyją wiecznie. Wiara pozwala na udział w ich życiu. Pożegnanie bliskich przed śmiercią winno być pełne nadziei spotkania z nimi w domu Ojca. Śmierć dla wierzącego nie jest kresem, jest snem, w którym następuje pełna regeneracja sił i ducha. Powstaniemy ze śmierci wypełnieni energią wiecznego życia.

Ks. Edward Staniek

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin