Charyzmaty.pdf

(108 KB) Pobierz
19229665 UNPDF
Łukasz M. Mścisławski OP
CHARYZMATY
Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie(...)
(1Tes 5, 19-20)
Służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał(...)
(1P 4, 10)
Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili(...)
(J 15, 16)
Bracia i Siostry, chciałbym się z Wami podzielić kilkoma spostrzeżeniami na temat posługi
charyzmatycznej. Z Odnową Charyzmatyczną zetknąłem się po raz pierwszy ponad sześć lat temu i
jestem Bogu ogromnie wdzięczny za to doświadczenie, za to że odnowił moje życie. Przez ten czas
dane mi było także służyć wieloma charyzmatami.
Sytuacja obecnie wygląda dość dziwnie. W wielu wspólnotach odbywają się seminaria Odnowy,
uczestniczy w nich wielu ludzi, którzy w trakcie modlitwy o wylanie darów Ducha Świętego proszą
o różne dary - w tym także te nadzwyczajne. Potem jednak, zamiast "eksplozji charyzmatycznej" i
wielkiej liczby posługujących, wszystko jakoś cichnie i gaśnie. Czyżby Bóg wycofał swe działanie,
albo może zmienił jego charakter? Jest to wątpliwe. Philippe Madre stwierdził, że barometrem
żywotności wspólnoty charyzmatycznej jest właśnie aktywność charyzmatów (pomijając okresy
bolesnych oczyszczeń i doświadczeń, przez które każda wspólnota musi przejść, jeśli poważnie
myśli o angażowaniu się w dzieła Boże).
Myślę, że jest kilka istotnych powodów, dla których w naszych wspólnotach dzieje się właśnie tak a
nie inaczej. Nie będę ich wymieniał w jakiejś szczególnej kolejności. Najpierw jednak przyjrzyjmy
się, o co chodzi z tą posługą charyzmatyczną.
Wydawałoby się, że charyzmaty nie są nikomu potrzebne. No bo przecież wystarczy wiara, nadzieja
i miłość. Tak, to prawda... Ale, po pierwsze, przeciwstawianie cnót teologalnych przejawom darów
charyzmatycznych nie wydaje mi się sensowne ani uzasadnione, a po drugie Bóg jednak
zdecydował się udzielić nam także darów nadzwyczajnych. Poza tym, spróbujcie sobie przez chwilę
wyobrazić, jak wyglądałoby głoszenie Dobrej Nowiny przez naszego Pana, gdyby wykreślić z
Ewangelii kilka elementów:
a) uzdrowienia
b) wypędzanie złych duchów
c) proroctwo, słowa poznania (np. rozmowa z Samarytanką)
d) cuda (np. przemienienia wody w wino, rozmnożenia chleba, uspokojenia morza)
e) wskrzeszanie umarłych (np. rozkładającego się Łazarza)...
Podobnie sprawa ma się z głoszeniem Ewangelii przez Apostołów i pierwszych chrześcijan.
Sytuacja jednak jest jeszcze bardziej interesująca, bo Jezus wzywa do wiary w Niego, choćby ze
względu na Jego dzieła (J 14, 11). Ale napięcie rośnie, gdy zapowiada, że wierzący w Niego będą
dokonywać takich samych dzieł, albo nawet większych (J 14, 12). Co więcej, jeśli przyjrzymy się
1
epilogowi Ewangelii według św. Marka (Mk 16, 20), zauważymy, że Pan potwierdzał naukę tych,
którzy głosili Ewangelię znakami. Nie logicznymi argumentami, wysublimowanymi
rozumowaniami (które też są ważne, zwłaszcza przy pogłębianiu rozumienia naszej wiary), ale
właśnie znakami.
Charyzmaty są świadectwem obecności Pana, Jego działania wśród swego ludu. W Duchu Świętym
sam żywy Jezus objawia swoje panowanie na świecie. Przez przejawy Ducha możemy zacząć
dostrzegać Królestwo Boże, przychodzące w mocy. Dochodzimy tutaj do sedna - charyzmaty są
darami danymi, albo pojawiającymi się głównie przy ewangelizacji (nie jest istotne, czy będzie to
ewangelizacja tych, którzy jeszcze nie wierzą, czy też reewangelizacja w jakimkolwiek znaczeniu;
prowadzona przez grupę ewangelizacyjną w środku afrykańskiego buszu, czy przez kapłana przy
kratkach konfesjonału). Są darami danymi do budowania wspólnoty - Kościoła, a ich cechą
specyficzną jest nakierowanie na innych ludzi, a nie obdarowanego.
Przez obdarowanie charyzmatami Bóg powołuje nas do współpracy w swoim dziele. Nie udziela
ich dlatego, że jesteśmy święci, albo jakoś specjalnie godni czy przygotowani. Nasz Pan
obdarowuje nas w miłości tak, jak sam chce, aby Jego miłość przez nas mogła dotykać, czasem w
bardzo szczególny sposób, także innych ludzi. Tak więc przez moją posługę Bóg chce objawiać
swoją moc i chwałę, świętość i miłosierdzie, swoją troskę o człowieka - czy to przez uwielbienie w
językach, czy przez pełne mocy słowa proroctwa, czy przez uzdrowienia, których będzie
dokonywał. Jest to od początku Jego dzieło, przy którym ja jestem tylko i aż współpracownikiem.
Dary te nie są mi dane po to, by mnie uczynić "kimś większym" od innych, żeby jakoś mnie
wyróżnić. Jest wręcz przeciwnie - Pan mówi, że komu więcej dano, od tego więcej wymagać się
będzie (Łk 12, 48). W centrum naszej posługi stoi przede wszystkim miłość do Pana i miłość do
naszych bliźnich, którym służymy. To co najważniejsze, to to, żeby ludzie przez naszą posługę
mogli spotkać się z Bogiem Żywym, żeby mogli otworzyć się na Jego miłość, żeby On był
uwielbiony. Gdy Jezus dokonywał swych dzieł, ludzie często byli zdumieni i wielbili Boga (np. Łk
9, 37-43; Łk 7, 11-17; Łk 18, 35-43). O to właśnie chodzi - aby ludzie widząc, co się dzieje,
chwalili Ojca, który jest w niebie (Mt 5, 16) i by obudziło się w nich pragnienie przylgnięcia do
Boga, powierzenia się Miłości.
Z każdym charyzmatem, bez wyjątku, jest także związany krzyż - konkretne wyrzeczenia i
cierpienia, wynikające zarówno z faktu bycia obdarowanym, jak i z faktu posługi. Wspomniałem
też o tym, że fakt, że Pan chce działać przeze mnie, nie świadczy w żaden sposób o mojej świętości.
Jednak przy okazji posługi mam znakomitą okazję do nawrócenia i pogłębienia mojej zażyłości z
Panem. Mogłem się o tym osobiście przekonać, kiedy przyszło mi służyć charyzmatem głoszenia
słowa (miałem akurat wygłosić krótką konferencję o modlitwie o wylanie darów Ducha Świętego i
o charyzmatach). Od razu przed oczyma stanęła mi moja wierność otrzymanym przez Pana łaskom
i pojawiło się pragnienie odmiany życia, by było bardziej poddane Bogu, Nim wypełnione. Przez
posługę charyzmatyczną, która, jeśli chcemy chodzić za Jezusem i w Nim wzrastać, musi być
głęboko zakorzeniona w modlitwie, mamy szansę także na rozwój naszego duchowego "słuchu".
Nie tylko zresztą naszego - przypomnijcie sobie historię, kiedy po pierwszym prześladowaniu
diakon Filip głosił Słowo Boże w Samarii, a ludzie słuchali jego słów z uwagą, gdyż widzieli znaki,
które czynił (Dz 8,4-5). Ich serca otworzyły się na słowo Dobrej Nowiny głoszonej przez Filipa,
właśnie dlatego, że było to słowo głoszone w mocy Ducha Świętego, potwierdzone znakami, które,
przez posługę diakona, poruszyły serca słuchających i dopomogły im otworzyć się na miłość
przychodzącego Boga. Służąc darami, których udziela Duch Święty mamy także znakomitą okazję,
by nauczyć się rozpoznawać w sobie Jego natchnienia i Jego działanie, by nauczyć się Go słuchać.
Jak? Na to pytanie odpowiedź nie jest prosta, u każdego z nas bowiem Duch będzie działał nieco
inaczej a każdy charyzmat, jakim zostaliśmy obdarowani, u każdego z nas będzie działał nieco
2
inaczej. Co prawda można podać ogólne prawidłowości, niemniej obdarowanie charyzmatami jest
sprawą bardzo osobistej propozycji Boga dla każdego z nas. Nie chodzi o jakiś rodzaj
"charyzmanii" - czyli stawiania charyzmatów ponad wszystkim i wszystkimi, lecz o
najnormalniejszą otwartość na propozycję, jaką dla nas ma Bóg (nawet jeśli wydaje się ona tak
bardzo "ekstrawagancka") i o wzajemną miłość, także wyrażaną przez służenie sobie darami
duchowymi, których udziela Bóg. Do takiej służby zachęca nas także św. Piotr (1P 4, 8-11). Jeśli
pozwolimy się prowadzić Duchowi, bardzo szybko odkryjemy różnicę pomiędzy tym co sami z
siebie jesteśmy w stanie wykrzesać, a dziełami, w których dopuścimy do głosu Ducha Świętego.
Miałem okazję niejednokrotnie się o tym przekonać (przy okazji także o tym, że św. Paweł
wiedział, co pisze, kiedy zalecał, żeby dary duchowe zależały od proroków - 1Kor 14, 32), jak
wielka jest różnica pomiędzy takim "rutynowym" spotkaniem modlitewnym, a sytuacją, gdy są
wśród modlących się osób są także takie, które posługują charyzmatem proroctwa, albo osoby
służące darem poznania (czy rozeznania), co do tego, czego Pan oczekuje od nas w tym
konkretnym czasie. Znacznie łatwiej jest wtedy odpowiedzieć na Boże wezwanie, np. przez
poprowadzenie modlitwy w określonym przez słowo poznania lub proroctwa kierunku, co
powoduje, że nasze serca stają się bardziej podatne na działanie Pana i może On działać wśród nas
znacznie swobodniej.
Bardzo interesującą rzeczą jest prześledzić, jak św. Paweł umiejscawia charyzmaty w Kościele.
Charyzmaty nie pojawiły się znikąd. One po prostu w Kościele są (chociaż czasem mogło wydawać
się, że zniknęły), gdyż działa w nim Duch Święty. Posługa nimi, ich udzielanie przez Pana nie jest
bynajmniej (a przynajmniej być nie powinna) ani tajemnicą, ani gonitwą za nowinkami i
ciekawostkami. Już św. Paweł , którego ciężko uznać za jakiegoś poszukiwacza sensacji, w
Pierwszym Liście do Koryntian deklaruje (1Kor 12): "Nie chciałbym, bracia, byście nie wiedzieli o
darach duchowych..." One są dane nam, by przyczyniać się do jedności Kościoła przez naszą
posługę, w której wzajemnie się uzupełniamy dla dobra Kościoła - nie wszyscy muszą robić
wszystko, naraz i identycznie. Absolutnym fundamentem dla jakiejkolwiek posługi w Kościele jest
miłość (1Kor 13) i to do tego stopnia, że jeśli posługuję charyzmatem np. proroctwa, lecz moja
miłość jest mniejsza niż Twoja, to charyzmat, którym posługuję jest bardziej "Twój" niż "mój". Ja
co prawda nim służę, ale Ty odnosisz z tego znacznie więcej korzyści - ja co prawda prorokuję, ale
ponieważ jest we mnie mniej miłości, znacznie mniej zbliżam się przez tę posługę do Boga, niż Ty,
który masz bardziej otwarte serce i łatwiej dajesz się pociągnąć Panu. Na marginesie: ciekawostką
jest fakt, że bardzo często ludziom rozpalonym charyzmatycznie ten właśnie rozdział wskazuje się
jako swego rodzaju "kubeł zimnej wody" - bywa, że z zupełnie niezrozumiałych powodów (w
niektórych przypadkach niewiele mających wspólnego z troską o dobro charyzmatyków). Następnie
jednym tchem zaleca Paweł staranie o miłość i troskę o dary duchowe (1Kor 14), pouczając o ich
zastosowaniach (wzrost obdarowanego, ujawnianie chwały Pana) i odpowiednim porządku w
posłudze. Wszytko to wieńczy przepowiadaniem o zmartwychwstaniu Jezusa i Jego zwycięstwie
nad śmiercią i naszym zbawieniu (1Kor 15). I to jest, jak sądzę, właściwa perspektywa, z której
powinniśmy spoglądać na naszą posługę.
Nie wszystkie dary muszą być wszystkie bardzo spektakularne. Często w ramach modlitwy o
wylanie darów Ducha Świętego, miałem okazję modlić się z Braćmi i Siostrami o to, żeby ktoś był
dobrym mężem/żoną, często o dary, które jeden ze znajomych kapłanów określa mianem
"charyzmatu ścierki i miotły". Niby jest to zwykłe np. śpiewanie czy układanie kwiatów, ale jest w
tym wszystkim jakieś szczególnie dotknięcie Pana. Często też ludzie proszą po prostu o to, żeby
Duch Święty wszedł ze swoją mocą w te miejsca, w których Jezus jeszcze nie jest Panem naszego
życia. Odnowa Charyzmatyczna jest odnową czegoś (życia, wiary, stanu życia...), a jej szczególną
cechą jest zachęcanie nas do odnowionego przez Ducha Świętego przeżywania faktu, że jesteśmy,
przez Chrzest, dziećmi Bożymi. Dana nam została ta sama moc, którą miał Jezus w czasie swojego
3
ziemskiego życia. Dzięki Jego ofierze otrzymaliśmy tę samą co On godność - nazywania się synami
i córkami Boga, otrzymaliśmy też tę samą miłość, która była w Sercu Jezusa, by odpowiedzieć na
miłość Ojca - czyli Ducha Świętego. I do odkrycia tej miłości i mocy, która została nam
podarowana we Chrzcie i Bierzmowaniu, a ponadto jest udzielana nam w każdej Eucharystii,
zachęca nas teraz Duch Święty. Chce On przypomnieć nam, pouczyć nas o wszystkim, co
powinniśmy wiedzieć (J 14, 26). Modlitwa o wylanie darów Ducha Świętego to dopiero początek -
ktoś, kto pozwoli się Jemu prowadzić, w tym momencie dopiero rozpoczyna swoją przygodę (J 3,
5-8), by ostatecznie zobaczyć twarzą w twarz i poznać tak, jak i został poznany (1Kor 13, 12).
Przedstawię teraz kilka przeszkód, które bardzo utrudniają posługę charyzmatyczną, a czasem
wręcz ją uniemożliwiają.
1. Milczenie na temat charyzmatów we wspólnotach. Zauważcie, że na skalę światową, nurt w
którym się znajdujemy, nosi nazwę Odnowy Charyzmatycznej - i jest to bardzo istotne określenie.
Tymczasem w naszych wspólnotach bardzo rzadko można spotkać jakieś konferencje na temat
posługi charyzmatycznej. Jeśli już się zdarzają, mają często charakter "prewencyjny" - mają
zapobiegać ewentualnym nieprawidłowościom. Tyle, że nikt przez takie przestrzeganie przed
nieprawidłowościami jeszcze nikomu nie powiedział, "jak to wszystko wygląda, co to jest, i jak to
się robi i po co". Wyobraźcie sobie kogoś, kto nie umie pływać, akurat stoi nad jeziorem. W
pewnym momencie ktoś inny przychodzi i mówi, że co prawda pływanie jest dobre i niektórzy
nawet pływają, ale wiążą się z tym następujące niebezpieczeństwa (tu wymienia cały katalog), a
jeśli już ktoś się zdecyduje, to powinien to robić w sposób następujący (tu kolejny kurs,
zaczerpnięty np. z jakiegoś podręcznika pt. "Wszystko o pływaniu w 7 dni"), ale cały czas trzeba
pamiętać, że grozi Ci..... Jeśli nasz znajomy po pół godzinie (lub więcej) takich wywodów nie
umrze z nudów, to chyba ciężko go będzie uznać za zachęconego do pływania... Bracia i Siostry,
uważam, że brakuje nam odwagi, odrobiny szaleństwa, by spróbować dać Bogu wolną rękę, by
mógł się nami posługiwać tak, jak On sam tego chce. Środki bezpieczeństwa są potrzebne, ale
kamizelka ratunkowa nie może być zrobiona z betonu (efekt działania takiej kamizelki nietrudno
przewidzieć...).
Ponadto brakuje nam świadomości, że kiedy się mówi o jakimś sposobie uczestnictwa w planach
Bożych, to ta rzeczywistość po prostu się staje. Nasze słowa, zwłaszcza jeśli dotyczą tej sfery
naszego życia mają moc. Ponadto, jak zauważył św. Paweł wiara rodzi się ze słuchania. Gdy o
mówi się o charyzmatach i posłudze charyzmatycznej, o miłości Boga, nasze serca mają szansę
otworzyć się na tę rzeczywistość, Bóg będzie mógł składać w nich swe pragnienia i, przy naszej
współpracy, dokonywać wielkich dzieł swojej miłości. Kiedy mówi się wiele o charyzmacie np.
proroctwa, charyzmat ten ma zdecydowanie większe szanse ujawnienia się we wspólnocie, niż w
przypadku, gdy się o nim w ogóle nie wspomina.
2. Pycha i strach, które często przeplatają się ze sobą. "Tardiff to mógł się modlić o uzdrowienie, ale
ja?", "Św. Paweł, ten to miał charyzmat głoszenia Słowa, ale ja?" - znacie to skądś? Już o tym
wspominałem - Bóg nie udziela Ci charyzmatów na podstawie Twoich zasług, czy ze względu na
Twoją osobistą świętość. Bóg Cię kocha i w tej miłości chce dać Ci specjalny udział w swoim
dziele. Wie, komu udziela swoich darów i liczy się zarówno z Twoimi talentami, Twoimi
charakterystycznymi cechami, jak i z Twoimi słabościami.
Inna możliwość: "Rety, to ja mam wyjść na środek i powiedzieć coś, czego jeszcze do końca nie
wiem... Nie,..., to pewnie ode mnie, a w ogóle..." - to zdarza się nie tylko tym, u których możecie
zobaczyć pierwsze przejawy charyzmatu prorockiego. Strach przed nadzwyczajnym działaniem
Boga, przed działaniem, które może zupełnie wymknąć się nam spod kontroli. Przypomnijcie sobie,
jak po raz pierwszy Bóg objawił się Izraelitom na pustyni i zaczął do nich mówić. Przerazili się i
wypchnęli Mojżesza: "To ty sobie rozmawiaj z Bogiem, a potem nam o tym opowiedz, bo my się
4
boimy i wcale nam się to nie podoba..." (Wj 19, 16 - 20, 21).
Ale przecież odwaga nie polega na tym, żeby się nie bać, tylko żeby mimo strachu zrobić to, co się
powinno zrobić. Inną sprawą jest, że taki lęk jest całkiem naturalny - nawet jeśli Ty sam, w swoim
sercu się nie boisz, to może protestować Twoje ciało, bo jest to dla niego zupełnie nowa sytuacja. Ja
sam staram się nie być zamkniętym na jakiekolwiek dotknięcia Pana, ale kiedy po raz pierwszy
miałem wygłosić proroctwo w językach, nie mogłem otworzyć ust, i osoby koło mnie musiały się
nade mną modlić przez chwilę. Prawdziwie niszczącą mieszanką jest dopiero mieszanka pychy i
strachu - strachu przed zmianą swojego myślenia, życia, porzuceniem swoich dotychczasowych
"bezpiecznych" pozycji, przed takim działaniem Boga, które niezupełnie da się przewidzieć.
3. Brak świadomości, że jest się na pierwszej linii ataku - w zasadzie to temat na zupełnie osobny
artykuł o walce duchowej. Kiedy zaczynamy ogłaszać panowanie Jezusa i głosić Jego chwałę,
musimy wziąć także pod uwagę to, że istnieje pokaźna liczba bardzo inteligentnych i sprytnych
osobników, którym zupełnie się to nie podoba. I zupełnie nie podoba im się fakt, że ludzie zbliżają
się do Boga. Zrobią wszystko, żeby Wam w tym przeszkodzić - od kłótni i kompletnie
niezrozumiałych sporów w rodzinie czy wspólnocie począwszy na bardzo mocnych i silnych
atakach pokus skończywszy. Bracia i siostry, bardzo ważne jest, żeby mieć świadomość tego, że
tam, gdzie się dzieje dużo dobrego, tam, gdzie głoszony jest Jezus, tam gdzie ludzie się nawracają i
pragną iść za Jezusem, nieprzyjaciel będzie próbował wszystkiego, żeby to dobro jeśli nie
zniweczyć, to przynajmniej zmniejszyć. Stanie na głowie, żeby nas we wspólnotach skłócić,
doprowadzić do różnych dziwnych spięć. Najbardziej narażeni na ataki są ci, którzy przez Pana
zostali wyjątkowo obdarowani albo pełnią kluczowe i odpowiedzialne funkcje. Nieprzyjaciel będzie
robił im szczególne trudności i będzie wymyślał różne pokusy, żeby ich zupełnie odwrócić od Pana,
albo żeby nie mogli nam służyć tak, jak tego Bóg sobie życzy. Szczególnie więc musimy pamiętać
o modlitwie za siebie, musimy prosić naszego Pana, aby nas chronił swoją mocą. Pamiętajcie też,
że nie jesteśmy bezradni - przez Chrzest jesteśmy dziećmi Boga i jesteśmy chronieni przez Jezusa, a
na Jego Imię zegnie się każde kolano (Flp 2, 10-11)! Znajdujemy się na polu walki i dopóki Pan nie
powróci w chwale, walka nie jest skończona, choć nieprzyjaciel już został pokonany przez naszego
Pana. Dlatego proszę Was, abyście przeczytali część Listu do Efezjan, w której jest mowa o walce
duchowej (Ef 6, 10-20). Nie walczymy przeciw ludziom, choć może się wydawać, że to oni robią
nam największe kłopoty!
4. Brak odpowiedzialności za otrzymane dary i uprawianie posługi według własnej wizji. Po całym
rozdziale 13 Pierwszego Listu do Koryntian, w rozdziale 14 znajdziemy zalecenie, żeby troszczyć
się o dary duchowe. W praktyce oznacza to w pierwszym rzędzie troskę o wzrost w miłości i
pogłębianie swojej więzi z Bogiem, a w przypadku posługi charyzmatami oznacza także proces
dojrzewania w posłudze. Raczej nie zdarza się, żeby ktoś urodził się z wrodzoną umiejętnością
jazdy na rowerze - zwykle potrzeba czasu na to, żeby nauczył się nim posługiwać, co
niejednokrotnie wiąże się z bolesnymi upadkami. Analogiczna sytuacja ma miejsce w przypadku
posługi charyzmatycznej. To, że widać u mnie pierwsze przejawy charyzmatu prorockiego nie
oznacza, że teraz mogę usiąść z założonymi rękami i o nic się nie martwić. Bóg poprzez dar wezwał
mnie do konkretnego dzieła i oczekuje mojej konkretnej odpowiedzi - także przez podjęcie trudu
coraz lepszego poznawania jego daru i uczenia się posługiwania nim (przez np. rekolekcje
poświęcone posłudze poszczególnymi charyzmatami, książki, kontakt z innymi posługującymi,
itd.). Na to potrzebny jest czas, cierpliwość oraz zaufanie tak ze strony obdarowanego, jak też
wspólnoty, że Bóg będzie prowadził zarówno oczyszczenie daru jak i osoby (czasem może to być
proces rozłożony na wiele lat). Często jednak nie zdajemy sobie z tego sprawy, traktując
charyzmaty jak zabawki - wczoraj otrzymałem, ładnie zapakowany i gotowy do użycia, a dziś już
mi się znudził, bo okazuje się, że trzeba się w coś zaangażować, włożyć w coś trochę wysiłku.
Zapominamy o tym, że to nie my sami siebie wybraliśmy, ale że to Bóg nas wybrał. Dlatego też
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin