Śpiewnik 46.pdf

(445 KB) Pobierz
QPrint
S
ChociaŇ wszyscy nam mwiĢ
JuŇ siħ zmieniþ czas
Gdzie stare mþyny dumnie stojĢ
Nad rzekĢ ktrej nie zna mapa
I choę do domu stĢd niedaleko
Mimo tego to nie obchodzi nas
PrzecieŇ kaŇdy ma
Przewħdrujemy kawaþ Ļwiata.
Po dwadzieĻcia lat
KaŇdy na swj sposb widzi Ļwiat
A u nas latem jest najlepiej e a
Dywanem w zþocie zboŇe taıczy
I nasze sþoıce jest najlepsze
Choę u nas nie ma pomaraıczy.
A tu w gþowie ciĢgle szumi
Jeszcze by siħ chciaþo
Robię to, co zakazane
Czego zawsze byþo maþo
Tam dziadek wiatrak zasþuchany
W Ňabie rechoty gdzieĻ za lasem
Tu znowu kamieı na rozdroŇu
Pomyliþ przeszþoĻę z naszym czasem.
Gdy siedzimy przy ognisku
Szybko mija czas
Bowiem wszħdzie jest wesoþo
Tam gdzie nie brak nas
Nam wystarczy dobra paczka i gitara
PrzecieŇ zawsze siħ dobierze fajna wiara.
A u nas latem jest najlepiej ...
Wħdrowaę dobrze jest wĻrd jezior
Gdy sþoıce mwi nam dobranoc
I Ļmiaę siħ nocĢ do ksiħŇyca
I kþaĻę siħ spaę dopiero rano.
A tu w gþowie ciĢgle szumi ...
A u nas latem jest najlepiej ...
AŇ przyjdĢ czasy gdy Ļcierniska
ĺniegi przykryjĢ aŇ do wiosny
W lesie igþami nam siħ skþoniĢ
Polskie, zielone zawsze sosny.
A u nas latem jest najlepiej ...
S
128545114.002.png
"GRUPA PUF"
Na drogi zþe, dni te zwyczajne
Nadejdzie czas kiedy Ļwit zagra chmurom
Dziħkczynny dzwon zabrzmi nam pierwszy raz
I w taki czas za ktrĢĻ w koıcu grĢ
I na najwyŇsze z progw
DostaliĻmy w dþonie balladħ
I pachnie jak owoc gþogu.
Znajdziemy Ļwiat co bħdzie tego wart
I bħdzie przebiegaę muzyka
Czy wiesz jak to duŇo po dniu
Laj, laj, laj ...
I w wiersze jak bukiet rozkwitaę
Ballada - posag mj
Spotkamy tam twarze ludzi prawdziwe
Z ich oczu czas zabraþ juŇ wszelkie zþo
I to nie bħdĢ z bajki wyspy szczħĻliwe
Po prostu Ļwiat, chodŅmy wiħc szukaę go.
Na ludzi o szarych obliczach
Na ĻcieŇki, wilcze doþy
Gdy chce - na gþos bħdzie nam krzyczeę
I w marszu nam nie ustoi.
Laj, laj, laj ...
I bħdzie przebiegaę muzyka ...
A kiedy bħdziemy odchodzię
Hen do krainy þoww
Bþħkitnie siħ niebo otworzy
I spadnie jak owoc gþogu
PrzyjaŅni kwiat barwy ma co nie kþamiĢ
Zakwitnie nam, wtedy czas wstrzyma bieg
I zrzucisz plecak ze zmħczonych ramion
By zostaę tu moŇe dzieı, moŇe wiek.
Laj, laj, laj ...
I bħdzie przebiegaę muzyka ...
S
128545114.003.png
Zawieszone na gaþħzi
Szczerozþote Ļwieci sþoıce
Chleba takiego jak ten od CzeĻka
Nie kupisz nigdzie, nawet w Warszawie
Bo Czesiek - piekarz nie piekþ lecz tworzyþ
Bochny jak z mĢki sþonecznej koþacze
Kþaniali mu siħ ludzie gdy wyjrzaþ
Przez okno, w kitlu, þyknĢę powietrza
A kromkħ masþem smarujĢc kaŇdy
Mwiþ - nad chleby ten chleb od CzeĻka
Promieniami gorĢcymi
Smaga ludzi przechodzĢcych
Wħdrowaþy dwie dziewczyny
Dwie dziewczyny zabþĢkane
Niosþy dzbany peþne wina
Przystanħþy na polanie.
/*2/
LeŇĢ suknie przy strumieniu
PþonĢ oczy dwum dziewczynom
LejĢ wino na ramiona
Pþynie woda, pþynie wino
A gdy taıcem odurzone
Siadþy cicho pod drzewami
Wiatr rozwiewa jasne wþosy
Sþoıce pieĻci promieniami.
Chleb siħ chlebie, chleb siħ chlebie
Bo nad chleb byę moŇe co?
Chleb siħ chlebie, chleb siħ chlebie
Niech ci nigdy nie zabraknie
DroŇdŇy, wody, rĢk i ziarna
Mruczaþ Czesiek tak, noc w noc!
A o porankach chlebem pachnĢcych
Gdy pora idzie spaę dla piekarzy
Zaczerwienione przecieraþ oczy Czesiek
I z dþutem siadaþ przy stole
CiĢgle te same oczy i trochħ
Za duŇy nos w drewnie cierpliwym
PieĻciþy rħce tysiĢce razy
W poranki swieŇym chlebem pachnĢce.
Uciekali dwaj wiħŅniowie
Z ciħŇkiej twierdzy na pþnocy
Ku poþudniu, ku poþudniu
Kierowali smutne oczy
I Van Sejmur - pan na mþynie
Ze szwajcarskich MosteridŇw
I Bulwaczi z Trzymogilia
Z czarnomorskich Bumaticzw.
Chleb siħ chlebie ...
(Kurþa toby mati byþa
Weszli nagle na polanħ
Panny ĻpiĢce zobaczyli
PoŇĢdania wstrzymywane
W peþnym sþoıcu ugasili
I odeszli na poþudnie
I zostaþo na polanie
MigocĢce zþote sþoıce
Dwie dziewczyny rozkochane.
Mruczaþ piekarz w Ňyþach krwiĢ
Kurþa toby mati byþa
MyĻli moje niespokojne
MyĻli moje rozognione
IdŅcie,idŅcie wszystkie stĢd)
S
128545114.004.png
Nikt takich sþw jak miasto miastem
Nie znaþ, i Ņle siħ dzieje mwili
Na obraz czerniaþ Czesiek razowca
Kruszaþ podobnie buþce zleŇaþej
Gdy go znalezli na pasku z wojska
Dþuto jak w bochen wbite miaþ w garĻci
I nikt nie wiedziaþ co CzeĻka wziħþo
Lecz Ļpiewa kaŇdy jak miasto miastem
W miasteczku gdzie domy majĢ dachy spadziste
Czas wolno przez maþe okna ciekþ
Mieszkaþ Jakub - jak mwiĢ spokojne chþopisko
Niedaleko szumiaþ morza brzeg.
AŇ kiedyĻ po nocy nieprzespanej do rana
WziĢþ Jakub wħzeþek, zamknĢþ drzwi
ĺlady po nim na brzegu biaþa fala zabraþa
Teraz wiatrem tkane jego dni.
Chleb siħ chlebie ...
Pokþad pod stopĢ trzeszczy
Maszty poþamie sztorm
Po co siħ wþczysz po Ļwiecie
Kiedy masz wþasny dom.
SĢ porty co majĢ spokojne ulice
Na ktrych wesoþy, tþumny gwar
Chodziþ Jakub samotnie, dziwiþo go wszystko
Zamiast drzew tu kwitþy gaje palm.
A gdy statek odpþywaþ to siħ zmieniaþ krajobraz
Za rufĢ leciaþy sznury mew
Dþugo Jakub za burtħ na falochron spoglĢdaþ
AŇ nie zniknĢþ mu z oczu pþaski brzeg.
Pokþad pod stopĢ trzeszczy ...
Posiwiaþ juŇ Jakub, zieleı oczu spþowiaþa
ýaskawie go witaþ kaŇdy port
Ale dalej na morze tħsknota go gnaþa
Nie pamiħtaþ gdzie jest jego dom.
Na pewno gdzieĻ jeszcze pþywa Jakub po morzach
Zardzewiaþ w kieszeni jego klucz
Pewnie drogi do domu odnaleŅę nie moŇe
Zabraþ mu jĢ marynarski trud.
Pokþad pod stopĢ trzeszczy ...
S
128545114.005.png
Wolniej, wolniej wstrzymaj konia
DokĢd pħdzisz w stal odziany
A.WIERZBICKI
W rozstrzelanej chacie
Rozpaliþem ogieı
Pewnie tam gdzie bþyszczĢ w dali
Z rozwalonych piecw
Jeruzalem biaþe Ļciany
PieĻni wyniosþem wħgle
Pewnie myĻlisz, Ňe w ĻwiĢtyni
Zniewolony pan twj czeka
ņebyĻ przyszedþ go ocalię
ņebyĻ przybyþ doı z daleka
NaciĢgnĢþem na drzazgi gontw
BþħkitnĢ pþachtħ nieba
Bħdħ malowaþ od nowa
Wioskħ w dolinie
Wolniej, wolniej wstrzymaj konia
Byþem dzisiaj w Jeruzalem
Przemierzyþem puste sale
Pana twego nie widziaþem
Pan opuĻciþ Ļwiħte miasto
Przed minutĢ, przed godzinĢ
W chþodnym gaju na pustyni
Z Mahometem pije wino
Swiħty Mikoþaju,
Opowiedz jak tu byþo
Jakie pieĻni Ļpiewano
Gdzie siħ pasþy konie
A on nie chce gadaę,
Ze mnĢ po polsku
Z wypalonych Ņrenic
Tylko deszcze pþynĢ
Wolniej, wolniej wstrzymaj konia
Chcesz oblegaę Jeruzalem
StrzegĢ go wysokie wieŇe
StrzegĢ go Mahometanie
Pan opuĻciþ Ļwiħte miasto
Na nic poĻwiħcenie twoje
Po cŇ niszczyę biaþe Ļciany
Po cŇ ludzi niepokoię
Hej Ļlepcze, nauczħ swoje
Dziecko po þemkowsku
Bħdziecie razem Ňebraę
W malowanych wioskach
ĺwiħty mikoþaju...
Wolniej, wolniej wstrzymaj konia
Porzuę walkħ niepotrzebnĢ
Porzuę miecz i wþczniħ swojĢ
I jedŅ ze mnĢ, i jedŅ ze mnĢ
Bo gdy szlakiem ku pþnocy
PodĢŇajĢ hufce ludne
Ja podnoszħ dumnie gþowħ
I odjeŇdŇam na poþudnie.
S
128545114.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin