Grabarz Polski 17.pdf

(28526 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 1 7
WYWIADY: JESSICA HARPER, PAWEŁ PALIŃSKI
PRZEGLĄD FILMÓW DARIO ARGENTO
HORROR NA 100 SŁÓW
BLAIR WITCH POCZTAR CZĘŚĆ 5
KSIĄŻKI Z WAMPIREM CZĘŚĆ 1
TV NA DVD CZĘŚĆ 1
FILMY: Bezsenność, Futerka, Giallo, Grobowiec diabła, Jenifer, Matka łez, Ocaleni, Opera,
Splinter
KSIĄŻKI: 4 pory mroku, Ars magica, Hotel Transylvania, Miasto żywych trupów, Opętani,
Pociąg upiorów, Siedlisko, To, Zemsta Manitou
AUDIOBOOK: Dracula, Czarny kot - Opowieści niesamowite
WIERSZE NIEPOKOJĄCE - MICHAŁ GALCZAK
PAWEŁ PIETRZAK „JAZDA!” (OPOWIADANIE)
167893719.011.png
Drodzy Czytelnicy
Wracamy po wakacyjnej przerwie i oddajemy w Wasze ręce długo oczekiwany
17 numer Grabarza Polskiego. Na wstępie informujemy, że zdecydowaliśmy się
przekształcić nasz magazyn w miesięcznik. Spowodowane to było natłokiem in-
nych naszych zajęć i obecnie nie jesteśmy w stanie sprostać dwutygodniowym
terminom. Mamy nadzieję, że zawartość numerów zrekompensuje dłuższy okres
oczekiwania.
W pierwszym numerze po przerwie przygotowaliśmy dla Was krótki przegląd
twórczości Dario Argento oraz recenzje jego wybranych ilmów: „Opera”, „Matka
Łez”, „Bezsenność”, znanych z dwóch serii „Mistrzów Horroru” „Futerek” i „Jenifer”
oraz dwóch premier na polskim rynku: „Giallo” (wydanym niedawno przez Monolith)
i „Suspiria” (w najbliższych planach wydawniczych Dream Films). Ponadto w nume-
rze recenzje „Grobowca diabła”, „Ocalonych” i „Splinter”. Książkowo również jest
bogato. Przeczytacie tu wywiad z Pawłem Palińskim – świeżą krwią wydawnictwa
Fabryka Słów – autorem „Czterech pór mroku”. Podczas wakacji przeczytaliśmy
wspomniane już „Cztery pory mroku”, „Siedlisko” duetu Kyrcz i Cichowlas, „Zemstę
Manitou” mistrza Mastertona, „To” Stephena Kinga, „Pociąg upiorów” Bentleya
Little’a, „Miasto żywych trupów” Briana Keene’a, „Opętanych” Chucka Palahniuka,
„Ars Magica” Nerei Riesco, oraz „Hotel Transylvania” Chelsea Quinn Yarbro. Nie
zabraknie także felietonów: po wakacjach powraca niezastąpiony Pocztar, a także
pojawiają się pierwsze części dwóch nowych cykli: „Książki z wampirem” oraz „TV
na DVD”. Tradycyjnie w numerze opowiadanie (Paweł Pietrzak „Jazda”), wiersze
niepokojące (Michał Galczak) oraz kolejna odsłona naszych szortów na 100 słów.
Już teraz zapraszamy Was na naszą imprezę halloweenową, która odbędzie się
31 października w krakowskim klubie Rotunda. W programie: spotkanie z uzna-
nymi pisarzami, naszymi przyjaciółmi, a także znawcą kina, Ojcem Grabarzem
Bartłomiejem Paszylkiem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem odbędzie się
też wiele ciekawych imprez towarzyszących. Punktem kulminacyjnym wieczoru
będzie chyba największy koncert psychobilly, jaki do tej pory odbył się w naszym
kraju. Tego wieczoru na górnej scenie wystąpią królowie psychobilly The Meteors
(Wielka Brytania), The Poison Bar (Ukraina), Green Monster (Czechy), a także
rodzime Nasty Habits i De Tazsos. Więcej informacji oraz szczegółowy program
imprezy znajdziecie na stronie www.necro.grabarz.net. W tym miesiącu czekają
nas jeszcze dwa ważne wydarzenia, a mianowicie trzecia edycja Horror Festiwalu
(www.horrorfestiwal.pl) oraz premiera pierwszego papierowego następcy Czacho-
pisma, magazynu Lśnienie. (www.lsnienie.com), któremu wszyscy zgodnie kibicu-
jemy. Na tym kończymy nasze ogłoszenia paraialne.
Życzymy udanej lektury.
r ed a k t o r z y
P.S. Numer ukazuje się z drobnym opóźnieniem, ale dzięki temu udało się nam
zamieścić w nim przeprowadzoną 3 dni temu rozmowę z Jessicą Harper, gwiazdą
ilmu „Suspiria”.
167893719.012.png
Zabierając się za ten artykuł popełniłem duży błąd. Pisząc pierwsze zdania po-
myślałem sobie, że Dario Argento to taki europejski odpowiednik... i tu chcia-
łem wstawić efektowne nazwisko jakiegoś zachodniego twórcy. A przecież Da-
rio Argento nie ma sobie równych i choć poziom jego ilmów jest dość nierówny,
trudno szukać kogoś kto w lepszy, bardziej spektakularny czy wreszcie ambitny
sposób rewolucjonizował nie tylko gatunek horroru, ale kino w ogóle, czego
dowodem jest choćby specjalnie zbudowany dźwig do kamery podczas kręcenia
wymyślonych przez reżysera scen w kultowej „Suspirii”.
Dario Argento urodził się siódmego
września 1940 roku w Rzymie. Jako
syn producenta ilmowego, Salvatore
Argento, od najmłodszych lat intereso-
wał się kinem. Jeśli dodać do tego fakt,
że w tym samym czasie matka z bab-
ką wieczorem straszyły go mrocznymi
opowieściami i bajkami okaże się jasne,
że przeznaczenie młodego Dario mogło
być tylko jedno. Po szkole nie podjął
jednak żadnych studiów, dorabiał jako
redaktor w magazynie „Paese Serra”
i ćwiczył pisanie scenariuszy. Początko-
wo nie było jednak mowy o horrorze, gdyż
Argento szczególnie upodobał sobie we-
sterny. Tych, którym na twarzy mignął te-
raz cień uśmieszku, pragnę uświadomić,
że dzięki temu zaistniał w jednej z najlep-
szych ekip. Mowa tu o klasyku gatunku
i w ogóle jednym z najlepszych ilmów
wszechczasów „Pewnego razu na Dzi-
kim Zachodzie” samego Sergio Leone,
z Charlesem Bronsonem, Claudią Car-
dinale i wybitnym Henry Fondą. Muzyką
dzieło oprawił Ennio Morricone tworząc
niezapomniane widowisko, fakt ten zaś
jest o tyle istotny, że muzyka powstała
przed ilmem, inspirowana scenariuszem
autorstwa Bernardo Bertollucciego i Da-
rio Argento właśnie. Wynikało to ze spe-
cyicznej metody pracy, jaką preferował
Leone przy poprzednich westernach
z tzw. Trylogii Dolara (najsłynniejsze we-
sternowe role Clinta Eastwooda), pole-
gającej na graniu z improwizowanymi
dialogami, ale przy ogłuszającej i wprowa-
dzającej w nastrój muzyce. Przyczyniło
się to do specyicznego klimatu spaghetti
westernów, o wiele mniej dynamicznych
od swoich amerykańskich odpowiedni-
ków, napędzanych muzyką właśnie, na-
strojem tajemnicy i zagadką, która często
rozjaśnia się dopiero w samym inale,
choć wcześniejszych przesłanek nie
brakowało. I przyglądając się uważniej
wpłynęło także na twórczość Argento,
choć on sam zawsze przyznaje, że jego
niedoścignionym wzorem jest Ingmar
Bergman.
bowiem bawi się z widzem, w inteligentny
sposób puszcza do niego oko. Sam ilm
traktuje zaś jak dzieło sztuki, nie zawsze
dbając o opowiadaną historię, ale raczej
o wrażenia zmysłowe (vide „Suspiria”),
gdzie obraz i dźwięk są często ważniej-
sze od scenariusza. Prócz skojarzeń
z Leone, nieuniknione są także nawiąza-
nia do Hitchcocka, szczególnie wyraźne
właśnie w pierwszym okresie twórczości
(„Kot o dziewięciu ogonach”, „Cztery mu-
chy na szarym aksamicie”). Później reży-
ser po krótkim okresie zabawy dramatem
powrócił do kina grozy i to już z wielkim
rozmachem. Produkcje takie jak „Głębo-
ka Czerwień”, wspominana ciągle prze-
ze mnie „Suspiria”, „Inferno”, „Tenebre”
i „Phenomena” są dziś biblią każdego mi-
łośnika horroru i doskonałym dowodem
na to jak piękne wizualnie potraią być te
ilmy oraz jak dużo artyzmu można wy-
cisnąć z tego pozornie barbarzyńskiego
gatunku. Wynikało to przede wszystkim
z faktu, że Argento dba o każdy najdrob-
niejszy szczegół produkcji, doglądając
wszystkiego na planie. Jest perfekcjo-
nistą, który nie rezygnuje z żadnego
rozwiązania, dopóki nie sprawdzi go na
każdy możliwy sposób. Jego ekspery-
menty przyczyniły się do rozwoju wielu
technik ilmowych, stał się niedoścignio-
nym mistrzem dla wielu współczesnych
twórców. Choć jego obecna twórczość
jest jedynie bladym cieniem poprzednich
ilmów, wciąż potrai poruszać i intrygo-
wać. Czego zresztą spodziewać się po
człowieku, który umieszczając w niemal
każdym ilmie ręce mordercy zawsze il-
muje własne?
Oszałamiający sukces filmu sprawił,
że Argento zdecydował się na samodziel-
ne wyreżyserowanie kolejnego dzieła,
które stało się klasykiem grozy. „Ptak
o kryształowych piórach” zdeiniował na
nowo połączenie thillera z horrorem, pre-
zentując nam o wiele inteligentniejszego
praojca slasherów - giallo. Nazwa pocho-
dziła od żółtych okładek, w których wyda-
wane były tanie kryminały we Włoszech,
a na których często Mario Bava, twórca
tej odmiany gatunkowej (a potem i inni
twórcy, w tym Argento) bazowali. Debiu-
tancki ilm zawiera wszystko co później
reżyser wielokrotnie powtarzał, a więc
tajemnicze i bardzo brutalne zabójstwa,
zawsze dokonywane białą, ostrą bronią.
I oczywiście intryga, która wyjaśnia się
pod koniec, zaskakując, a jednocześnie
uświadamiając widzowi, że gdyby był
bardziej uważny, to dostrzegłby wszystko
o wiele wcześniej. Argento bardzo często
Wybranie najlepszych dzieł w dorobku
Dario Argento nie jest może szczególnie
trudne, niemniej postarałem się, by było
choć trochę kontrowersyjne:
PEWNEGO RAZU NA DZIKIM ZACHODZIE (1968)
Wybitny western Sergia Leone. W niewielkiej miejscowości na
Dzikim Zachodzie krzyżują się losy młodej mężatki, bezlitosne-
go mordercy, kpiarskiego łotrzyka i tajemniczego wędrowca.
Tajemnice rozjaśniają się powoli, a zemsta wyjaśniona w jed-
nym z najdłuższych w historii pojedynków rewolwerowych spra-
wia, że na zawsze zostaje w pamięci.
167893719.013.png 167893719.014.png
PTAK O KRYSZTAŁOWYCH PIÓRACH (1970)
No cóż, debiut choć dość łagodny w porównaniu z późniejszymi
ilmami, pozostaje jednym z najlepiej skonstruowanych fabular-
nie. Również nie bez znaczenia pozostaje muzyka Ennio Mor-
ricone. Historia amerykańskiego pisarza, który jest w Rzymie
świadkiem brutalnego morderstwa i próbuje wyjaśnić jego za-
gadkę staje się dla Argento także pretekstem do złożenia hołdu
Alfredowi Hitchcockowi.
ŚWIT ŻYWYCH TRUPÓW (1978)
Kolejny klasyk, przez wielu uważany za najlepszą część pierw-
szej trylogii zombie Romero, czy nawet najlepszy ilm o żywych
trupach w ogóle. Dario Argento prócz produkcji bardzo pomagał
przy pracach nad scenariuszem i współtworzył pamiętną ścież-
kę dźwiękową.
KOT O DZIEWIĘCIU OGONACH (1972)
Obecność tej produkcji może niektórych zaskoczyć, sądzę jed-
nak, że jest to najbardziej niedoceniony ilm reżysera. Znów
klasyczna historia – niewidomy mężczyzna (w tej roli znako-
mity Karl Maden) słyszy rozmowę dwóch mężczyzn. Wkrótce
jeden z nich ginie... Film ten pokazuje na co przede wszystkim
Argento położy nacisk w przyszłości. Prowadzenie kamery nie
jest może tak perfekcyjne jak później, niemniej widać wyraźnie
odwagę w przełamywaniu schematów w ilmowaniu świata
przedstawionego.
INFERNO (1980)
To dla odmiany jeden z najdziwniejszych ilmów Argento, druga
po „Suspirii” część trylogii Trzy Matki. Poparta muzyką Keitha
Emmersona (tak, tego z ELP) sprawia wrażenie zlepku szcząt-
kowych zdarzeń, sklejonych fabułą jedynie dla pozoru. Trudno
jednak o lepszy dowód na to jak Argento potrai opowiadać hi-
storie za pomocą muzyki i obrazu. Jest tak dobry, że i fabuły nie
trzeba jasnej dla każdego.
TENEBRE (1982)
Brutalny powrót do klimatu giallo. Twórca szowinistycznych
książek jest podejrzany o morderstwo. Okazuje się, że ktoś
inspiruje się jego powieściami i morduje kolejne kobiety. Z cza-
sem oiar przybywa, nie ma już znaczenia ich płeć, a my do
samego końca nie wiemy kto za tym stoi. I o ile przetrwamy
fatalną tym razem muzykę i parę nieścisłości, będziemy bardzo
zadowoleni z inału tej historii.
GŁĘBOKA CZERWIEŃ (1975))
Absolutny klasyk gatunku. Niemiecka telepatka podczas poka-
zu swych umiejętności wykrywa na sali osobę o morderczych
zapędach. Wpada w panikę. Wkrótce zostaje brutalnie zamor-
dowana, świadkiem zbrodni jest pewien pianista jazzowy. Nie
jest jednak pewien co do końca widział. Irytuje go fakt, że prze-
gapił pewien szczegół, który mógłby pomóc w schwytaniu mor-
dercy (częsty u Argento zabieg, kierowany również do widza).
Apogeum umiejętności reżysera, śmiem twierdzić, że nigdy
wcześniej i nigdy później tak dobrze nie zgrał znakomitej fabuły,
z perfekcyjną muzyką i niesamowitymi zdjęciami.
PHENOMENA (1985)
Tylko Argento mógł wprowadzić do jednego ilmu chorą na schi-
zofrenię dziewczynę, która posiada niezwykłe zdolności kontak-
tu z insektami, jest lunatyczką, a także świadkiem brutalnego
morderstwa i nie wyłożyć się na tym. Co więcej, znów dzięki
niezwykle perfekcyjnej pracy kamery, zdjęciom i muzyce potra-
imy przymknąć oczy na pewne niedociągnięcia, szczególnie,
że inał wynagradza wszystko.
SUSPIRIA (1977)
W tym ilmie najlepiej widać, że Argento uwielbiał w dzieciń-
stwie Braci Grimm i Edgara Allana Poe. Najbardziej baśniowy,
co wcale nie znaczy, że mało brutalny czy krwawy ilm reżysera.
Do szkoły baletowej przyjeżdża młoda dziewczyna. Od począt-
ku odkrywa, że coś z tym miejscem jest nie tak, a towarzyszący
na początku utwór zdradza aż za wiele. Niemniej nie o fabułę
chodzi, a o wybitne eksperymenty wizualne, poparte sugestyw-
ną muzyką.
MATKA ŁEZ (2007)
Cóż, coś musiałem wybrać jako dziesiąty ilm, a poprawna
„Bezsenność” ani przereklamowana i kiepska zasadniczo „Je-
nifer” nie stanowią szczególnych powodów do chluby w nowoś-
ciach mistrza. „Matka Łez” jest ewidentnie najsłabszą częścią
Trylogii Matek, niemniej rekompensuje braki fabularne licznym
i efektownym gore. Kolejny plus należy się także za piękną Asię
Argento – córkę reżysera.
167893719.001.png 167893719.002.png 167893719.003.png 167893719.004.png 167893719.005.png 167893719.006.png 167893719.007.png 167893719.008.png 167893719.009.png
GR AHAM MASTERT ON - Zemsta Ma nitou (Reveng e of the Manit ou )
--------- ---------- ---------- ----------
Wydawca: Am ber l990
Tłumaczeni e: Piotr W. Cholew a
Ilość stron: 224
„Zemsta Manitou” to druga część
sagi o destruktywnym oddziały-
waniu indiańskiej magii, czyli
o zemście czerwonoskórych na
białym człowieku. Trzy lata po
swoim książkowym debiucie
Graham Masterton powraca
do wykreowanych wcześniej
postaci, które na stałe zapisały
się w kanonie horroru pisanego
i stały się dla wielu czytelników przyczyn-
kiem do rozpoczęcia przygody z literaturą
grozy.
zem jeden z bohaterów zginie
w niebezpiecznej walce... Czy
poświęcenie, jakie zostało
dokonane, wystarczy, żeby
powstrzymać krwiożercze in-
diańskie demony?
„Zemsta Manitou” jest bardzo
dobrą kontynuacją pierwszej
powieści Mastertona. Znani
i lubiani bohaterowie powracają, by sto-
czyć walkę na śmierć i życie i jeszcze raz
podjąć próbę odesłania Misquamacusa
do Krainy Wiecznych Łowów. Wielka
szkoda, że fenomenalna postać Harry’ego
Erskine’a została zmarginalizowana, a co
za tym idzie – narracja powieści automa-
tycznie przeskoczyła na trzecioosobową.
Powieść jest dojrzalsza, bardziej przemy-
ślana od swojej poprzedniczki, co automa-
tycznie przedłuża czas obcowania z nią.
Finałowa walka pomiędzy dwudziestoma
dwoma szamanami a Harrym, Śpiewają-
cą Skałą i Neilem Fennerem jest długa,
epicka i nieźle opisana. Smaczku dodaje
fakt, że do batalii włączają się oddziały po-
licji, Gwardia Narodowa i... duchy.
Tym razem głównym bohaterem jest
Neil Fenner, konserwator łodzi z Bodega
Bay, którego syn zaczyna miewać przy-
widzenia. W najbliższym otoczeniu Neila
i jego rodziny zaczynają dziać się dziw-
ne i przerażające rzeczy, a zrozpaczony
Neil nie może sobie z nimi poradzić. Jego
syn, Toby, zostaje opętany przez ducha
Misquamacusa, potężnego indiańskiego
szamana owładniętego żądzą zemsty na
białym człowieku. Szaman, znany czy-
telnikom z pierwszej części „Manitou”,
jest teraz silniejszy, bardziej krwiożerczy,
a przede wszystkim nie jest sam – z po-
mocą przychodzi mu jeszcze dwudziestu
jeden innych potężnych czarowników
z dawnych lat, którzy za cel nadrzędny
postawili sobie sprowadzenie na Ziemię
najbardziej niebezpiecznych indiańskich
demonów i zgładzenie mieszkańców
Ameryki. Zrozpaczony i zdesperowany
Neil podczas próby wyjaśnienia zagadko-
wych wydarzeń natyka się na Harry’ego
Erskine’a – bohatera i narratora pierwszej
części sagi. Harry przyjeżdża z Nowego
Jorku wraz ze Śpiewającą Skałą – nowo-
czesnym szamanem, z którym poprzed-
nio pokonał Misquamacusa. Bohaterowie
dołączają do Neila, by wspólnie stanąć do
walki z niepojętym zagrożeniem. Tym ra-
Godna kontynuacja powieści przypadła
do gustu wielu czytelnikom – pomimo kil-
ku wad. Odsunięcie na drugi plan najbar-
wniejszego bohatera, jakiego Masterton
wykreował, pozostawia lekki niedosyt.
Niewykorzystany potencjał walki z 22 sza-
manami również, ponieważ ich funkcja
została sprowadzona do minimum. Poza
tymi kilkoma szczegółami nie bardzo
jest się do czego przyczepić, zwłaszcza
że powieść ma całkiem dobrze przepro-
wadzony inał. Po zakończeniu czytania
„Zemsty Manitou” jedyne, na co pozostaje
czekać, to kolejny powrót krwiożerczych
indiańskich demonów w powieści „Duch
Zagłady”.
167893719.010.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin