1 Aleksander �wi�tochowski Liberum Veto [WYB�R FELIETON�W] PAMI�TNIK Nr 3, z 4 stycznia 1880 Chocia�by nawet tytu� tej rubryki, kt�ra stale ma si� pojawia� w �Nowinach�, nie zobowi�zywa� autora do zarekomendowania si� swym czytelnikom, to zmusi�by mnie do tego inny. daleko wa�niejszy pow�d. W chwili, kiedym zamierza�, bez podania nawet znak�w szczeg�lnych mojego rysopisu, rozpocz�� pami�tnik, przeczyta�em w pewnym dobrze wychowanym pi�mie, �e porz�dny organ przed wst�pieniem do domu swych czytelnik�w winien wyt�umaczy� si�, kto go rodzi i co go zdobi. I gdyby t� powinno�� trzeba by�o spe�ni� dla kilku nie znaj�cych mnie abonent�w, by�bym mo�e j� pomin��, ale gdy liczba ich (vid. wydawc�) wzros�a o kilkuset nowych, spostrzeg�em, �e wobec tak powa�nego towarzystwa zaniedbywa� si� nie wypada. I oto dlaczego, nie pytaj�c, czy�, nieznajomy czytelniku, zaj�ty sprawozdaniem o grze p. Modrzejewskiej, rekomenduj� si�: O.Remus. W roku ubieg�ym pisywa�em do �Nowin� Listy z Paragwaju, ale poniewa� kazano mi by�, mianuj� si� do po�owy - Chi�czykiem. Na potwierdzenie tej drugiej cz�ci mojego rodowodu przytoczy� mog� nast�puj�ce przymioty, kt�rych wprawdzie nie posiadam, ale kt�rych nabycie jest najwi�kszym moim pragnieniem. I tak, pomin�wszy korzy�ci z odgrodzenia si� od cywilizowanego �wiata murem, o czym nied�ugo zapewne w�tpi� przestan�, dzi� ju� wierz�, �e w oczach publicznego cz�owieka k�amstwo jest miodem. Wierz� r�wnie�, �e gdy w czasie za�mienia t�um krzykiem odgania psy, a�eby nie po�ar�y s�o�ca, astronomowie powinni tak�e krzycze� z t�umem. I to dalej staje si� dla mnie coraz ja�niejsze, �e zegarka poty nie nale�y nakr�ca� lub naci�ga�, p�ki zupe�nie nie stanie. Przed kilku laty wszcz�� si� w naszej prasie bliski temu dogmatowi sp�r: jedni dowodzili, �e mechanizm spo�eczny trzeba troch� nakr�ci�, bo ju� mdleje, inni twierdzili, �e powinni�my czeka�, dop�ki sam nie stanie. Ja podziela�em zdania pierwszych, dzi� jednak przekonawszy si� o swym b��dzie, nie tylko nosz� dwa zegarki, ale tak�e sprawi� sobie dwie maszynki spo�eczne, a�ebym m�g� mierzy� moje my�li i czyny jedn�, gdy druga si� zatrzyma. T� w�a�nie drug� maszynk� s� dla mnie Chiny. Zwr�c� uwag� na jeden przyk�ad. Oskar�ano mnie, �e niesprawiedliwie wymierzam ciosy. Jest to nieprawda, gdy� zawsze w tego rodzaju wypadkach trzyma�em si� przepis�w Lu-Hsin-wu, kt�ry powiada: �Nie wolno jest: l) bi� grubym bambusem, 2) uderza� za nisko i 3) u�ywa� do bicia przeciwnych prawu narz�dzi.� Niech za�wiadcz� wszyscy, kt�rych kiedykolwiek dotkn��em, czy u�ywa�em zbyt grubych bambus�w lub przeciwnych prawu narz�dzi, a przy tym czy uderza�em za nisko? S�dz�, �e mnie o to nikt nie obwini, nawet taki najserdeczniejszy przeciwnik, kt�rego ilo�ci par n�g oznaczy� nie umiem. Dla prawdziwych Chi�czyk�w nowy rok jest najwi�kszym �wi�tem. O tej porze bowiem opieku�czy duch ka�dej rodziny wyje�d�a do nieba i �eby tam nie wygada� si� bezpotrzebnie, odejmuj� mu mo�no�� robienia jakichkolwiek wyzna�. W tym celu tak go opasaj� rozmaitymi przysmakami, aby najedzony nie m�g� s�owa przem�wi�. Jednocze�nie puszczaj� mas� rakiet, gdy� te maj� w�asno�� oczyszczania powietrza ze z�ych duch�w. Poniewa� pragn� przed tob�, nieznajomy czytelniku, z�o�y� najwymowniejsze dowody mojej chi�sko�ci, zatem wsp�lnie z moimi tej�e natury kolegami �wi�c� dzi� noworoczn� por� w powy�szy spos�b. Wi�c rozwieszam po wszystkich szpaltach �Nowin� papierowe latarnie, napycham ich ducha opieku�czego �akociami, puszczam rz�siste fajerwerki, nie karz� nikogo i wo�am skacz�c i machaj�c warkoczem jak rodzimy Chi�czyk: �Nowy rok, nowy rok, b�d� bogaty!...� No, dobrze - powiesz czytelniku - s�ysz�, �e to m�wisz, ale nie widz�, �eby� robi�; gdzie latarnie, rakiety, a zw�aszcza najedzony duch opieku�czy? Ot, widzisz, �e ja dopiero pragn� by� Chi�czykiem, ale jeszcze nim nie jestem. Moi koledzy urz�dzili fajerwerki i machaj� warkoczami, a nade wszystko tak nakarmili grzeczno�ciami opieku�czego ducha naszej prasy, pobo�ny �Przegl�d�, �e ten nawet w niebie na ich szkod� przem�wi� by nie zdo�a�. A ja? C� ja? Tym tylko zas�oni� si� mog�, �e dobra ch�� jest matk� dobrego czynu. Och, nie uwierzycie, czytelnicy, ile dok�adam usi�owa�, a�eby si� sta� prawdziwym Chi�czykiem: nie zaprawia� ust gorycz� prawdy, wznosi� mur naoko�o kraju, czci� przes�d z t�umem, nie nakr�ca� zegarka, p�ki nie stanie, i karmi� opieku�cze duchy ko�o Nowego Roku. Ale stary, z�y polski na��g ci�gle mi przeszkadza. Ci�gle mnie kusi z�ota wolno�� i gdy nawet wszyscy uradz�, �eby w imieniu dziennikarskiego narodu wr�czy� komu bukiet lub sprawi� literatom w formie syndykatu nowe kaga�ce, ja czuj� prawd� tego, co moi przodkowie na zgroz� Chi�czyk�w m�wili, �e �usta...� No, ale moi jednobrzmi�cy w pi�rze koledzy nie potrzebuj� si� niczego obawia�. Morza wody, rozlewaj�cej si� po szpaltach wielu naszych dziennik�w, nie zapal�, co najwy�ej ona tylko zasyczy, gdy w ni� g�owni� wrzuc�. Ale dzi� - jak rzek�em - z powodu nowego roku nawet tak niewinnej zabawki z naszym literackim morzem sobie nie pozwalam. Puszczam na nie pancernik �Nowin� spokojnie, bez �adnych wrogich okrzyk�w, bez wojowniczej flagi, a je�eli bij� z mojego ma�ego mo�dzierzyka, to tylko na salw� dla nowo narodzonego roku. Poza moim statkiem biegn� gromady �ar�ocznych rekin�w i miecznik�w, uwijaj� si� pi�y, kracz� nad g�owami drapie�ne ptaki, my przecie� wraz z ca�� za�og� �Nowin� stoimy na pok�adzie i przypatrujemy si� poza nami ci�gn�cym chmurom, a przed nami �witaj�cej jutrzence, wo�aj�c jedynie do przep�ywaj�cych ko�o nas okr�t�w: �Nowy rok, niech wam b�dzie dobry! Niech �yje �Ateneum� - �Biblioteka Warszawska� - �W�dro-wiec� - �Tygodnik Ilustrowany� - �K�osy� - '�Zdrowie� - �Przyroda i Przemys�� - �Gazeta Lekarska� - �Polska� - �Handlowa� - �S�dowa� - �Warszawska� - �Wiek� - �Kurier Codzienny� - ��wi�teczny� - �Przegl�d Techniczny� - �In�ynieria i Budownictwo� - �0grodnik Polski� - �Ekonomista� (och, jak trudn� jest mi�o�� bli�niego!) - niech �yj� i inni, i inni, nie wy��czaj�c nawet rekin�w, kt�re na nas w tej chwili czyhaj�, kt�re gdyby mog�y, wy�upa�yby nawet �renice z naszych oczu!� No, s�dz�, nieznajomy czytelniku, �em ci si� dok�adnie przedstawi� i �e mi ufa� mo�esz. Je�eli za� kiedykolwiek nie zdo�am by� do�� Chi�czykiem, przebacz mi przez wzgl�d na to, �e ojciec m�j by� Polakiem i matka Polk�, a od czasu, jak zacz��em my�le� o zagadnieniach og�lnych, zawsze mi demon Mahometa szepta� do ucha: �Podnie�my oczy, bo inaczej inni nam je otworz�.� A teraz przygotuj si�, czytelniku, bo od dzi� za tydzie� zaczn� z tob� zbiera� niezapominajki. Nr 31, z l lutego 1880 Daj r�czk�, pi�kna czytelniczko, zaprowadz� ci� do p. Boguskiego i usprawiedliwi�, �e� nie by�a na jego prelekcji o przyrodnikach polskich. Wyt�umaczy� si� za� trzeba nie dlatego, �eby m�ody uczony mia� si� gniewa�, ale dlatego �e sposobno�ci poznajomienia si� z histori� polskiej wiedzy pomija� nie wypada. Odgaduj� bardzo dobrze, moja czytelniczko, co masz na uniewinnienie swojej niebytno�ci. W sobot� wybiera�a� si� na bal, potrzeba wi�c by�o przygotowa� w czwartek toalet�, a nade wszystko pomy�le� o prawdopodobie�stwach zabawy. Z kim pan Albin b�dzie pierwszego walca ta�czy�, kogo najcz�ciej wybiera� b�dzie do mazura, jak si� wyda zielona suknia z r�owym przybraniem, wszystko to nie jest rzecz� tak drobn�, a�eby ju� w czwartek nie nale�a�o pomy�le� o mo�liwych wypadkach soboty. A przy tym trudno przecie� po spacerze zaraz i�� na odczyt, tym bardziej �e zm�czenie fizyczne usposabia do ziewania. Ziewa�, chocia�by na prelekcji - niepodobna. Gdyby przynajmniej usta otwiera�y si� wtedy, kiedy prelegent wod� popija, ale w�a�nie mog� si� otworzy� wtedy, kiedy m�wi o maszynie pneumatycznej. Ucz�szcza� na kazania naukowe nie jest obowi�zkiem, ale s�uchaj�c ich, nie okazywa� znudzenia - przyzwoito�ci�. Wreszcie je�eli pan Albin na odczyty nie chodzi, to doprawdy niewiele one maj� interesu dla m�odej panienki, dla kt�rej on jest najdoskonalszym tworem natury. Wszystko to pojmuj�, pi�kna czytelniczko, ale nauka ma tak�e swoje pretensje, kt�re, o ile wchodz� w sk�ad obowi�zk�w mody, na uwzgl�dnienie zas�uguj�. Od lat kilku sta�o si� u nas uci��liwym, ale ostatecznie do�� powszechnym, zwyczajem ucz�szcza� na odczyty. Zwyczaj ten wywiera sw�j nacisk zw�aszcza wtedy, kiedy komu� przyjdzie ochota zaznajomi� nas z w�asnym dorobkiem umys�owym. Takie zadanie podj�� p. Boguski. Postanowi� on wykaza�, �e mieli�my w przesz�o�ci bardzo znakomitych 'przyrodnik�w i �e dzi� na tym niebie nauki gwiazdki nasze przy blasku s�o�c zagranicznych bardzo skromnie pob�yskuj�. Je�eli ods�oni�cie tego faktu w odniesieniu do tera�niejszo�ci nie jest rycerskim, to w odniesieniu do przesz�o�ci jest stanowczo chwalebnym. A poniewa� w owej przesz�o�ci za�o�yli�my sobie piwnic�, w kt�rej maj� si� znajdowa� im starsze, tym lepsze wina, nie odtr�cajmy wi�c tej butelki, kt�r� sumienny badacz wynalaz� i nas cz�stuje. Ot, dlaczego, �askawa czytelniczko, powinna� usprawiedliwi� sw� niebytno�� przed p. Boguskim. Zapytasz mnie pewnie, czemu specjalnie zwracam ,si� do czytelniczek, nie za� czytelnik�w, kt�rzy w salach prelekcyjnych nie tworz� wielkiego t�oku. Powody bardzo proste: naprz�d m�czy�ni maj� wi�cej sposobno�ci nauczy� si� tego w szko�ach, co s�ysz� na katedrach publicznych; po wt�re, maj� mniej czasu, gdy� siedz� przez sze�� godzin w biurach, a przez drugie sze�� w cukierniach; po trzecie, nie czuj� tyle, co ko...
StarszyPan