Finish Line [DB] (cz2).doc

(189 KB) Pobierz
"Finish Line (aka Rally 2)"

"Finish Line (aka Rally 2)" http://www.yaoi.strefa.pl/html/opowiadania/dziecko/finish2.html

Autor: DB

 

 

Pruli przez norweskie bezdroża, chociaż widoczność była ograniczona niemal do zera, przez śnieżycę. Krystian, który najwyraźniej odzwyczaił się od takich ekscesów, trzymał się uchwytu nad drzwiami, a drugą rękę zapierał o deskę rozdzielczą. Co jakiś czas żołądek podchodził mu do gardła, razem ze wszystkim co zjadł na śniadanie. Jeśli zwymiotuje, to będzie największa kompromitacja w jego życiu, a Aleks chyba popłakałby się ze szczęścia.

- O to ci chodziło - Spytał kierowca jadowicie, kątem oka widząc jego minę.

- Patrz na drogę - Warknął tylko, ale tylko pogorszył sytuację, bo Sasza celowo pozwolił, żeby samochód wpadł w poślizg i tańczyli teraz po drodze. Kiedy się zatrzymali, młodszy naprawdę był zielony, a starszy pękał ze śmiechu - Ktoś tu chyba zapomniał jak się jeździ, co?

- Szkoda, że ty nie zapomniałeś jak się trzyma gębę na kłódkę.

- Dałem ci to, o co prosiłeś, tak? Więc nie marudź - Jechali już dalej, ale Aleks jakby bardziej koncentrował się na prowadzeniu.

- Nie zapomniałem jak się jeździ - Rzucił nagle Krystian - Byłem ciekaw, czy ty nie zapomniałeś.

- I jak? Zadowolony z inspekcji?

- Powiedzmy - Gapił się w szybę i wirujące płatki, śniegu, ale od tego robiło mu się tylko gorzej.

- Kiedy rano powiedziałeś mi, że wracamy do gry, to nie chciało mi się wierzyć.

Krystian już miał odszczeknąć, że on nie wierzył w to co zobaczył, ale się powstrzymał. Zastanowił się za to, nad tym, co chciał mu wtedy powiedzieć.

- Słuchaj, to, że się zgodziłem, nie rozwiązuje wszystkich problemów. Ja nie polecę samolotem, a żeby wygrać, nie możemy opuszczać rajdów.

- Będziemy jeździć samochodem, pociągiem, albo płynąć statkiem.

- Do Australii? To zajmie trochę czasu.

- Coś się wymyśli - Wzruszył ramionami.

- Nie polecę na Biegun - Kontynuował pilot.

- Boże, śnieg jest nie tylko tam. A z resztą, do cholery przecież obaj to umiemy. Biegun to tylko zabawa, wyjazd integracyjny.

- My już się dostatecznie zintegrowaliśmy - Kiedy zeszły z niego wątpliwości strony technicznej na nowo uderzyły te, związane ze stroną emocjonalną. Włoży ten kombinezon, wsiądzie co auta, tak jak teraz i będzie taki spięty? Nie będzie mu ufał? - Ja szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy jeszcze mógłbym z tobą...

- Słuchaj, to, że wtedy się tak zachowywaliśmy, a wszyscy nasi znajomi próbowali nas zeswatać, nie znaczy, że wszyscy robią. Możemy razem trenować, a poza tym się nie spotykać.

- Wierzysz w to, po tym całym cyrku?

- Przypomnij sobie, jak byłem z Bonne, a ty z Larsem.

- To chyba nieszczęśliwy przykład - Smutno mruknął pod nosem, a wspomnienie poranka zabolało go jeszcze bardziej. On to już uskuteczniał, tak? - Byłem w tobie szaleńczo zakochany, dałbym sobie rękę uciąć, żeby tylko być w pobliżu.

- Ale widywaliśmy się rzadziej, tak? - Aleks prawie walnąłby głową w kierownicę, tak nie chciał słuchać tego, co mówi do niego młodszy.

- Sugerujesz, że mamy znaleźć sobie, kto będzie się nienawidził nawzajem? - Ironia ociekała z tego zdania.

- Nie. Teraz sami o to zadbamy - Krystian poczuł jakby ktoś walnął go w żołądek.

- Bo sami się nieznosimy? - Spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi.

- Nie ważne co do siebie czujemy. Ważne, że wygrywamy i pokonamy Loeba. A ty ciągle próbujesz mnie przekonać, że to zły pomysł, chociaż już się zgodziłeś.

 

+++

 

Tomas próbował poukładać sobie w głowie to wszystko. Bez żartów, chyba naprawdę odwykł. Z resztą sam Aleks nigdy nie dostarczał mu takich rozrywek, co ich duet. Bez niego Sasza był stosunkowo cichym i tłumiącym emocje facetem. Krystian działał na niego, jak wyciągnięcie zawleczki. On traktował ich obu jak synów. Kiedy cierpieli, serce mu się krajało i chciał coś zaradzić. W pierwszym odruchu uwierzył, że rajdy są tym, czego potrzebują. Teraz miał wątpliwości. Gdy zaczynali, to było co innego. Alek musiał wsiąść do samochodu, żeby zapomnieć o Jussim, żeby wygrać dla niego. Po tygodniu było widać, że ich kłótnie skończą się w łóżku. Teraz oprócz fizycznej chuci mieli mnóstwo żali do siebie. Chociaż teoretycznie się kochali, to faktycznie się odpychali. W aucie to było niepotrzebne. Już wolał ich dziecinne spory, które sprawiały, że jeździli jak szaleńcy, niż żeby mieli się klamkować, przez swoje niedopowiedzenia. Miłość do nich to jedno, ale interesy drugie. Marnowanie pieniędzy nie leżało w jego naturze, a oni mogli sobie znaleźć tańszą terapię.

Musiał porozmawiać z kimś dorosłym. Mama tych wariatów była odpowiednią osobą. Odebrała natychmiast.

- Jezu, Tomas stało się coś? - Ostatnio dzieci przysparzały jej w większości zmartwień, więc się wystraszyła.

- Uspokój się. Są cali i zdrowi.

- Naprawdę ciśnienie mi skoczyło.

- Spokojnie, oprócz tego, że wprowadzili normalny dla siebie chaos, to wszystko gra.

- To po co dzwonisz? Znaczy - zreflektowała się - cieszę się, że cię słyszę, ale często nie rozmawiamy.

- Wiem, po prostu potrzebowałem kontaktu z dorosłą, normalną osobą.

- Ok., chyba jednak nie rozumiem. Coś się stało, tak?

- Oprócz tego co pewnie wiesz, to nic więcej - Po drugiej stronie zrobiło się podejrzanie cicho - Ale ty nic nie wiesz... - Jęknął.

- Co do cholery znowu?

- Chyba nie powinienem, sam jestem zaskoczony, ale w tej sytuacji - Złowrogie sapnięcie w słuchawce zmusiło go do powiedzenia prawdy - Krystian i Aleks chcą znowu jeździć.

- Co? - Wrogi ton zmienił się w cichą nienawiść.

- Słuchaj, nie denerwuj się. Ja sam nie jestem pewien czy mam ochotę im na to pozwolić. Właśnie dlatego dzwonię... Pola wymyśliła jakiś szatański plan, żeby ich na nowo zeswatać. Jak dziecko dałem się w to wplątać, ale Krystian się zorientował.

- Pola...

- Myślałem, że po prostu temat ucichnie, ale oni poprosili mnie o auto.

- Nie zgadzam się. Krystian ma wrócić do Polski w środę i koniec dyskusji. Nie zgodzę się na to, żeby jeździł z tym wariatem.

- Wiem, jesteś zła, ale Aleks nie ponosi winy za jego wypadek.

- Ale za Jussiego już tak i za to w jakim stanie jest teraz mój syn też.

- Oni są po jednych pieniądzach.

- Nie, nie będę o tym dyskutować. Moje dzieci mają mieszkać ze mną, w Polsce. Nie zgadzam się - Powtórzyła po raz kolejny, podniesionym tonem.

- Nie musisz na mnie krzyczeć. Wierz mi, wiem co czujesz. Też chciałbym mieć ich przy sobie na twoim miejscu. Ja osobiście nie wiem, czy oni są gotowi, żeby razem znowu jeździć.

- Krystian na pewno nie jest. Nie pozwól im na to, on nie może z nim wsiąść do auta.

- Pola... - Zaczął Tomas

- Pola ma szlaban na wszystko. Mam ochotę ją udusić. Co ona sobie wyobraża?

- Tęskni za nimi.

- Nie może dla swoich widzimisię ryzykować swoim bratem!

- Wiem, powinienem ją powstrzymać.

- Powinieneś. Tomas do cholery, to ty tam rządzisz. Całe to przedszkole powinno się ciebie bać, a dajesz sobą sterować - Nie krzyczała już na niego. Teraz była po prostu rozżalona.

- Olga, skłamałbym gdybym powiedział, że nie chcę, żeby byli szczęśliwi. To też jakby moje dzieci. Jeśli żeby to szczęście osiągnąć, muszą przejść przez pole minowe i zatruć nam życia, to może trzeba im na to pozwolić.

- Sam sobie zaprzeczasz.

- Po prostu głośno myślę. Rozważam obie opcje.

- Nie ma co rozważać. Wracają i tyle - Ucięła stanowczo

- Krystian jest dorosły. Może cię nie posłuchać.

- Jestem jego matką!

- Nie słyszałaś go dzisiaj. Brzmiał jak kiedyś. Jakby się nic nie zdarzyło.

- Ale się zdarzyło.

- Obaj o tym wiedzą.

- Jeszcze kilka dni temu bym w to nie wątpiła, ale po tym co usłyszałam, nie jestem taka pewna.

- Mam do ciebie prośbę. Mogę mieć?

- Proszę.

- Nie dzwoń do nich dzisiaj. Spróbuję porozmawiać, uzgodnić coś. Potem zainterweniuj, dobrze?

- Nie wiem, czy dam radę, mam ochotę wskoczyć do samolotu i złoić im tyłki.

- Poczekaj z tym do jutra - Tomas nie wątpił, że byłaby zdolna to zrobić. W końcu rodzeństwo po kimś było takie nienormalne.

- Dobrze, dobrze. Tylko tym razem nie daj się omotać ich okrągłym słówkom. Zachowaj zdrowy rozsądek.

- Zrobię wszystko co w mojej mocy.

Nie wiedział co konkretnie będzie mógł zrobić. Koniecznie będzie musiał z nimi porozmawiać i to najlepiej od razu. To był bardzo intensywny dzień, chociaż nawet się dobrze nie rozkręcił. Chłopcy zniknęli gdzieś, gdzie najwyraźniej nie mieli zamiaru odbierać telefonów. Z resztą, to przecież było i tak na tyle ważne, że wolał spotkać się z nimi w cztery, a raczej sześć oczu. Zapakował się do auta i ruszył do domu Saszy. Z posiadania szofera zrezygnował, kiedy zorientował się, że każdy kolejny chciał być drugim Aleksem, a żaden nawet w połowie nie był tak dobry. Całą drogę rozważał jak przekazać im swoje wątpliwości i nie narazić się na ich piekielny gniew. Kiedy dojechał na miejsce, samochód Ratowicza stał zaparkowany na swoim miejscu. Krystiana najwyraźniej nie było. Kilka razy zapukał i dzwonił, ale w środku nie było nikogo, kto mógłby mu otworzyć. Wyciągnął więc swój komplet kluczy, chwaląc się w duchu, że woził go zawsze ze sobą na wszelki wypadek. Wchodząc do pustej kamienicy, krzyknął kilka razy, upewniając się, że właściciela faktycznie nie ma. Zrobił sobie kawę, włączył telewizor i postanowił poczekać. Po godzinie skakania po kanałach i dwóch kawach, usłyszał zgrzyt zamka.

- Tomas? - Pewnie zauważyli zaparkowany wóz.

- W salonie, na dole - Odkrzyknął mu, a ku swojemu zdziwieniu, zamiast kierowcy w pokoju pojawił się pilot.

- Co tu robisz?

- Chyba co ty tu robisz - Tomas wymownie uniósł brwi. Czyżby naprawdę poszło im tak szybko?

- Przyjechał mnie pobić, sterroryzować i porwać. - Za jego plecami, po krótkiej chwili zjawił się Aleksander.

- Pf - Młodszy wywrócił oczami, przepchnął mężczyznę na bok i wycofał się do kuchni. Tomas po raz kolejny strzelił oczami, unosząc brwi jeszcze wyżej. Sasza tylko przecząco pokiwał głową.

- Nic z tych rzeczy.

- To co to - Tomas machnął rękami w ich stronę - jest?

- Nie wiem. Ten chłopak wyłącza mi myślenie.

- O czym rozmawiacie? - Krystian znowu przesunął Aleksa i usiadł na fotelu, przerzucając nogi przez oparcie. Dmuchał na parujący kubek herbaty, dotykając wargami brzegu. Aleks omal nie jęknął. Właśnie o tym mówił.

- O niczym - Mruknął zamiast tego.

- Och, może choć dla odmiany raz nie będziemy mówić o tobie.

- Ha. Ha. Ha - Sarknął starszy - Tomas bardzo mi miło, że przyszedłeś ale wierzę, że masz powód - Oderwał się w końcu od myśli o Krystianie i zwrócił się do przyjaciela.

- Tak - Wyprostował się - Krystian, rozmawiałem dzisiaj z twoją mamą.

- No? - Chłopakowi trochę zrzedła mina. Trochę o niej... zapomniał.

- Myślałem, że wie o waszych planach, ale okazało się inaczej. Chciała wskoczyć w pierwszy samolot dzisiaj i nakopać wam do tyłków. A potem was spakować i zabrać do Polski - Dodał na wydechu.

- Może mi naskoczyć, jestem dorosły.

- Krystian! - Tomas nie mógł uwierzyć własnym uszom.

- Przepraszam - Zreflektował się - Ale czy nikt nie potrafi zrozumieć i uszanować tego, że mam poharataną twarz, nie mózg? Nie musicie obchodzić się ze mną jak ze zgniłym jajkiem. Uciekłem stąd, bo myślałem, że chociaż własna matka i siostra nie będą mnie tak traktować. Jak kaleki z traumą.

- Wcale cię tak nie traktowałem - Aleks usłyszał jak słowa, które pomyślał bezwiednie opuszczają jego usta. Krystian podniósł na niego wzrok. Bez słów podciągnął rękaw bluzy, ukazując poparzone przedramię. Twarz Saszy mimowolnie skurczyła się w grymasie żalu. Miał ochotę natrzaskać sobie po pysku.. Młodszy tylko wywrócił oczami i kontynuował swoją tyradę:

- Nie możecie za mnie decydować o moim życiu, tylko dlatego, że...- Nie wiedział jak ubrać w słowa, to co myślał.

- Tylko dlatego, że wciąż boisz się latać, nie przeglądasz się w lustrze, nie chcesz wymawiać mojego imienia. Aha, i od roku nie zrobiłeś nic, żeby tę sytuację poprawić - Co jest do cholery!? Werbalna sraczka! Aleks nie był pewien, kto z ich trójki jest najbardziej zaskoczony tym co usłyszał.

- Za to ty radzisz sobie fantastycznie, z tego co dzisiaj widziałem - Wysyczał przez zęby - Koniec rozmowy. Matka może tu nawet wysłać oddział GROMu, ale zrobię co będę chciał. Poli może natłuc za nas dwoje.

- Zapominasz, że o niektórych rzeczach to nie ty decydujesz - Spokojnie przypomniał mu Tomas. Krystianowi nozdrza powiększyły się nienaturalnie, kiedy oddychał wściekły.

- Tak? Myślisz, że tylko u ciebie można jeździć? - Bez zastanowienia sięgnął po komórkę i po dwóch sygnałach zaczął rozmowę po hiszpańsku. Od kiedy mówił w tym języku?

- Dosyć - Przerwał mu Aleks, wyrywając słuchawkę.

- Oddawaj - Pilot rzucił się w jego stronę.

- Dosyć tego cyrku, nie będziesz nas szantażował! Jeśli chcesz być traktowany jak dorosły, to się tak zachowuj! - Po spojrzeniu młodszego, można było wywnioskować, że ma ochotę wyrwać mu serce i zjeść jeszcze ciepłe i bijące.

- Siadajcie - Tomas uznał, że czas zainterweniować, ale żaden nie ruszył się z miejsca - Już - Zadecydował ojcowskim tonem. W końcu obaj się ugięli i usiedli jak najdalej od siebie.

- Ustalmy coś - Zaczął - Wszyscy wiemy, że mi opłacałoby się was wystawić. Nie mam nic przeciwko, do czasu, kiedy nie rodzi to konfliktów - Krystian chciał się wtrącić, ale został uciszony - Nie przerywaj mi. To jak zachowujecie się od samego początku jest skandaliczne. Pozwalałem wam na to, tylko dlatego, że myślałem, że wyrośniecie. Najwyraźniej was przeceniłem - Tym razem głos chciał zabrać Aleks, ale się powstrzymał - Jesteście nieznośni, bezczelni i rozpieszczeni i to częściowo na pewno moja wina. Postanowiłem to naprawić, więc nie zgadzam się, żebyście razem jeździli - Z miejsc poderwali się obaj, ale od Tomasa biła taka powaga i autorytet, że autentycznie ich zamroziło - To nie wszystko - Spojrzał na nich poważnie - Nie zgadzam się, chyba, że postanowicie zmienić swoje zachowanie. Nie będę tolerował tego, że zachowujecie się jak para przedszkolaków. Od tej pory żądam spokoju i szacunku. Powinienem to zarządzić już dawno temu, naprawdę byłem dla was za dobry. Teraz będę was traktował jak każdego mojego pracownika. Nie życzę sobie kłótni, wrzasków, spisków i telefonów w środku nocy, z informacją, że któryś z was jest głupi. Rozumiemy się? - Skinęli tylko głowami, zawstydzeni jak dzieci - Kiedy nie pracujecie, róbcie co chcecie, pozabijajcie się nawet, ale w aucie chcę słyszeć tylko wskazówki pilota. Nieprzestrzeganie tej umowy będzie równoznaczne z natychmiastowym zerwaniem kontraktu. Bez ostrzeżenia - Dodał, żeby nie mieli wątpliwości. Nie mówiąc nic więcej, ubrał się i wyszedł. Jeszcze chwilę siedzieli w ciszy, aż w końcu odezwał się Krystian.

- Widzisz co narobiłeś? Przez ciebie...

- Tak przeze mnie będziemy musieli zachowywać się jak cywilizowani ludzie, straszne - Ironizował Aleks. Młodszy aż sapnął ze złości.

- Nie o to chodzi! Ciągle się we mnie zaczynasz, ciągle jestem na celowniku!

- Uwierz mi, mam lepsze zajęcie niż ciągłe myślenie o tobie. Poza tym, to ty ciągle się mnie czepiasz.

- No, jedno twoje zajęcie nawet dzisiaj poznałem - Warknął na niego, chociaż wcale nie miał zamiaru poruszać tego tematu. Aleks cały stężał, jego twarz wyglądała jak maska.

- Myślałem, że mogę robić co chcę, od kiedy wyjechałeś w tajemnicy. Nie wiedziałem, że muszę pytać o pozwolenie - Uśmiechnął się cynicznie, ale kiedy zauważył jak ciało Krystiana zareagowało - jakby, ktoś go spoliczkował - przestał.

- Idiota - Młodszy lekko potrząsnął głową i naciągnął sobie na ramiona kurtkę, którą miał zwiniętą za plecami - Chyba naprawdę będzie lepiej, jak nie będziemy się widywać. W pracy zastosujmy się do poleceń Tomasa.

- Tak. Będzie lepiej - Sasza już na niego nie patrzył. Nie umiał patrzeć spokojnie, kiedy Krystian był smutny. Znowu wytknąłby mu, że obdarza go "tym spojrzeniem". Nie mógł poradzić nic na to, że czuł fizyczny ból, kiedy on cierpiał. Nie umiał go też nie ranić. Młodszy odebrał to zachowanie jako definitywne pożegnanie i wyszedł. Zabliźnione serce znowu mu krwawiło.

 

+++

 

Aleks jeszcze długo siedział na kanapie, zaciskając powieki, jakby hamując łzy. Był jednak daleki od płaczu. Wściekłość, jaka w nim wzbierała, nie miała ujścia i kumulowała się w nim. Zamiast naprawić cokolwiek, za każdym razem, kiedy otwierał usta, psuł ich relację jeszcze bardziej. Próbował wyszukać w pamięci jakieś dobre wspomnienia, ale mózg podsyłał mu tylko złe. Był jego życiową porażką. Teraz, kiedy jednak miał szanse to zmienić, nic nie będzie lepiej.

Kiedy po raz kolejny odezwał się jego telefon, miał ochotę walnąć nim o ścianę. Zerknął tylko na wyświetlacz i ze zdziwieniem zobaczył imię pilota. Po chwili wahania odrzucił połączenie. Ciekawość nie dała mu jednak spokoju i oddzwonił.

- Co? - Zaczął beznamiętnie.

- Porozmawiaj ze mną - Usłyszał głos, przerywany głośnymi wdechami, jakby Krystian płakał. Wszystko co przed chwilą myślał, odeszło jak ręką odjął. Krystian cierpiał, był smutny, może płakał. Natychmiast uaktywnił mu się instynkt obrońcy.

- Co się stało? - Próbował zachować zimną krew.

- Proszę cię, nie krzycz na mnie.

- Nie krzyczę. Krystian, co się stało, gdzie jesteś?

- Nie zniosę, jeśli ciągle dla mnie taki będziesz, jak kiedyś - Łkał mu już teraz do słuchawki, ignorując pytania.

- Krystian, proszę cię, skup się. Gdzie jesteś?

- Obiecaj, że nie będziesz na mnie krzyczał.

- Obiecuję co tylko chcesz, ale odpowiedz mi - Podczas tej rozmowy zdążył się już ubrać i znaleźć kluczyki do samochodu. Nacisnął klamkę i prawie wpadłby na stojącego na progu domu pilota. Westchnął głęboko, z ulgą rzucił telefon i kluczyki na szafkę. Odruchowo rozpostarł ramiona w opiekuńczym geście, ale nie spodziewał się, że chłopak przystanie na jego niemą propozycję.

 

+++

 

Krystian natychmiast rzucił się w jego objęcia, z taką siłą, że pchnęło ich do tyłu. Aleks, totalnie zaskoczony, zacisnął uścisk na jego plecach i przytulił z całej siły, przyciskając twarz do jego głowy.

- Porozmawiaj ze mną normalnie - Wysapał między jednym zaczerpnięciem powietrza i drugim.

- Dobrze, ale uspokój się, proszę cię - Pogłaskał go pocieszająco. Krystian po kilku głębszych wdechach jakby wrócił do siebie i spiął się w jego ramionach. Sasza, chciał - nie chciał, puścił go i wskazał ręką salon. Zamiast tego Krystian wspiął się po schodach na górę. Zamknął za nim drzwi, przez które do domu ciągle sypał się śnieg. Sam próbował uspokoić się trochę, ale to był płonny wysiłek. Wciąż dygocząc, bynajmniej nie z zimna, podążył za Krystianem. Znalazł go w małym gabinecie, gdzie kiedyś często przesiadywali. Młodszy lubił to pomieszczenie, bo miało wielkie okna i najlepszy sprzęt audio w domu. Teraz siedział w fotelu, skulony jak małe zwierzątko. Aleks nie wiedział jak się zachować, bo nie miał pojęcia co ten chce mu powiedzieć. Zresztą, teraz liczyło się tylko to, żeby znowu móc go objąć.

- Co się stało? - Powtórzył jednak swoje wcześniejsze pytanie. Krystian przestał przyciskać pieści do swoich ust i spojrzał na niego szklistymi oczami - Może myślisz, że to niemożliwe, ale ciągle możesz powiedzieć mi wszystko - Zapewnił go, żeby dodać mu odwagi.

- Właśnie o to mi chodzi - Odezwał się do niego chłopak.

- O co, Krystian ja nic nie rozumiem. Co ty czujesz? - Nie wiedział jak do niego dotrzeć.

- Już chyba rok nie czułem tyle co teraz - Ciągle odpowiadał jak jakaś delficka wyrocznia.

- I jak ja mogę ci pomóc?

- Mogę gadać bez sensu, wiec z góry przepraszam - Uprzedził go, na sekundę chwytając jego spojrzenie, ale natychmiast je odwracając.

- Nic nowego - Aleks próbował go rozśmieszyć, ale na próżno.

- Po moim wypadku ciągle pytałeś jak się czuję. Miałem tego tak dosyć, że nie chciałem czuć nic, żebyś się odczepił.

- Krystian - Sasza jęknął, próbując dotknąć jego dłoni, ale ten ją cofnął. Starszy ukucnął obok fotela, czując, że w czasie tej rozmowy nogi mogą odmówić mu posłuszeństwa.

- Myślałem, że kto jak kto, ale ty zrozumiesz to, że nie chcę litości ani żalu.

- Nie chciałem, żebyś to tak odbierał. Martwiłem się.

- Tak, wszyscy się martwili. Ciągle przypominali mi o tym, że mój samolot się rozbił, a ja jestem oszpecony.

- Jesteś piękny - Gwałtownie zaprzeczył.

- No kurwa - Krystian zacisnął oczy - Nie ułatwiasz mi. Chciałem, żebyś chociaż ty zachowywał się normalnie. A ty udawałeś, że mnie nie widzisz. Moich blizn. A kiedy nie patrzyłem, przyglądałeś mi się jak...

- Czego oczekiwałeś? - Aleks trochę się zdenerwował. Jeśli chciał znowu to wałkować, to on nie miał ochoty.

- Żebyś spojrzał na mnie normalnie - Powtórzył się - Żebyś przestał udawać, że jest jak wcześniej, skoro nie było. Kochałem cię jak szalony, a ty każdego dnia sprawiałeś mi ból, aż tylko to zacząłem do ciebie czuć. Wiem, że nie umiesz się pogodzić z tym, co się stało i z tym jak wyglądam.

- Dlatego wyjechałeś? - Sapnął z niedowierzaniem.

- Żebyś poszedł dalej - Skinął głową.

- Czyś ty oszalał?

- Nie jestem masochistą. Wyjechałem też dla siebie. Chciałem się odciąć od tych wspomnień. Myślałem, że chociaż moja rodzina będzie się zachowywać normalnie, ale one są jeszcze gorsze - Skrzywił się komicznie - Mama chociaż tego nigdy nie powiedziała, uważa, że to twoja wina - Dotknął swojego policzka z długą szramą.

- Też tak myślę - Aleks nie wyglądał na urażonego. Spodziewał się tego.

- Uciekłem od ciebie, żeby dostać się pod ostrzał matki.

- Wyjaśnij mi, czemu akurat teraz zdecydowałeś się mi to powiedzieć? - Sasza w końcu wydusił z siebie to, co dręczyło go od początku - Bo jeśli chcesz ulżyć sobie, to dobrze, ale nie wiem czy naprawdę chciałem tego wysłuchać.

- Cały czas myślałem, że od bycia z tobą nie spotka mnie nic gorszego - Spojrzał na niego, żeby wyczuć, czy wysłucha do końca czy jednak mu przyłoży. Aleks był niewzruszony - Myślałem, że jak tylko będę chciał, to sobie tę miłość zdławię i wydawało mi się, że mi się udało.

- Coś się zmieniło? - Sasza przełknął gulę w gardle.

- Jak zobaczyłem cię dzisiaj z tym facetem... - Pokręcił głową - Gorsze od bycia z tobą jest tylko bycie bez ciebie. Właśnie to chciałem ci powiedzieć. - To nie było wyznanie, na jakie kierowca czekał, ale nic piękniejszego w tej sytuacji nie przychodziło mu do głowy.

- I zrozumiałeś to po tym, jak prawie mnie pobiłeś, porwałeś i pokłóciłeś się ze mną? - Próbował się nie roześmiać, bo do końca nie wiedział czy dobrze rozumie, to co chłopak mówi.

- Mówiłem ci już, że nie czułem tyle od dawna. To tak jakbyś się topił i wypłynął na powierzchnię i udało ci się wziąć wdech. Wolę się na ciebie drzeć, niż być jak zombie.

- Krystian, wyjechałeś, uciekłeś ode mnie. A teraz, po tylu miesiącach, przychodzisz i mówisz, że... Że co? Że z najgorszych rzeczy na świecie jest najlepszą?

Chłopak właściwie się tego spodziewał. W końcu sam widział go z kimś innym. Nie mógł oczekiwać, że przyjmie go, szczególnie, że wyznanie nawet jemu samemu nie przyniosło jakiejś gigantycznej ulgi. Aleks po prostu dobrze go podsumował.

- Chciałem, żebyś wiedział. Tomas wytknął nam, że zachowujemy się jak kiedyś, a gdybyśmy znowu robili takie dziwne podchody, to mógłbym odejść od zmysłów. Przynajmniej sprawa jest jasna. Nie miałem nic do stracenia, gorzej być nie może, nie?

Sasza skinął głową i wstał. Patrzył na niego z góry, przez nieskończenie długie minuty. W końcu znowu rozłożył ramiona, ale tym razem Krystian nie zareagował. Starszy wyciągnął ku niemu rękę i czekał tak długo, aż pilot ją chwycił i dał się podnieść. Wciąż nie patrzył mu w oczy, ale Aleks uniósł jego podbródek, splatając ich spojrzenia. Lustrowali się dosłownie kilka sekund, aż Sasza ugiął ramiona, przyciągając do go siebie.

- Mały idiota - Uścisnął go jeszcze mocniej, aż chłopak odpowiedział tym samym - Głupek, idiota i bezmyślny dzieciak - Recytował w czubek jego głowy, czując jak na twarzy młodszego rozciąga się uśmiech.

- Kochasz mnie? - Spytał zawstydzony, ale z nadzieją w głosie. Aleks tylko przymknął oczy i skinął głową, na nowo go przytulając. Krystian podniósł jednak twarz znad jego ramienia i przywarł ustami do jego. Całowali się lekko, jakby się krępowali. Wargi muskały się niepewnie, badając na jak wiele mogą sobie pozwolić. Pilot jęknął. Oparł się o niego czołem, jakby był zmęczony.

- Teraz muszę powiedzieć mojej matce, że wracam tutaj. Tomas też pewnie będzie chciał nas zabić.

- Za to Pola będzie zachwycona.

- Pola! - Krystian zrobił przerażoną minę - Na śmierć o niej zapomniałem!

 

Zostawił Aleksa w kamienicy, bo musiał to załatwić sam. W hotelu powiedzieli mu, że jego siostra się wymeldowała i zamówiła taksówkę na lotnisko. Wiedział o której odlatuje samolot do Poznania i gnał na złamanie karku przez zakorkowane Oslo. Musiał ją zatrzymać, a telefon rozładował mu się i nie mógł jej złapać. Tak intensywnego dnia w swoim życiu naprawdę nie pamiętał. No dobra, kilka... ekscytujących momentów, mu się przydarzyło, ale po prostu nie umiał ich teraz przywołać. Kiedy wyszedł od Aleksa, po rozmowie z Tomasem był tak pełen napięcia, że w pewnym momencie tama emocji po prostu pękła. Bał się tego, że zwariuje przebywając w towarzystwie Saszy i udając ciągle, tak jak kiedyś. Nie przypuszczał, że tak odczuje ten przyjazd. A Aleks najwyraźniej był jeszcze głupszy od niego, że się znowu na to zgodził. Jeśli jego uczucia były chociaż w połowie tak rozdarte jak jego, to osobiście mu się dziwił. Teraz schody dopiero się zaczynały. A na dodatek musieli udobruchać jego matkę, Tomasa i znaleźć Polę. Uśmiechnął się do siebie. Przez ten cały ambaras przestał rozważać beznadzieję swojego losu. Znaczy, od dwóch dni nie robił nic innego jak użalanie się nad sobą, ale to miało jakiś zupełnie inny wymiar. Biegł teraz przez halę odlotów. Trzymał w ręce kartę kredytową, jeśli siostra byłaby już po odprawie i musiał jej szukać dalej. Rozglądał się, ale taki drobiazg trudno było namierzyć. W kocu mignęła mu jej głowa.

- Pola! - Wydarł się, że obróciło się kilka osób, ale nie ona.

Przyspieszył, przepychając się przez tłum.

- Apolonia, stój! - Dziewczyna zatrzymała się i z niedowierzaniem obróciła, dokładnie w chwili, kiedy Krystian wpadł na nią. Oczy wciąż miała czerwone jak królik. Broda znowu zaczęła drżeć - Oszalałaś? Co robisz?

- Chyba wystarczająco spieprzyłam, żeby móc wracać. Przecież nie chcesz mnie widzieć.

- Jeśli miałabyś wyjeżdżać za każdym razem jak mnie wnerwisz, to zabrakłoby ci miejsc na świecie - Zabrał jej z ręki walizkę.

- Ale... - Nic nie rozumiała. To był na nią zły, czy nie?

- Srale, wracamy do hotelu.

- Jesteś pewien? - Próbowała zwęszyć podstęp, ale brat tylko pchnął ja w stronę wyjścia. \

- Przepraszam - Zanim doszli do samochodu, wolała oczyścić swoje sumienie.

- Masz za co. Może to będzie dla ciebie nauczka, żeby nie wtrącać się w moje sprawy.

Pokiwała głową. Na pewno tak. Już nigdy się nie odezwie. Nie wspomni już o Aleksie. Chociaż...

- Krystian Jęknęła.

- Co znowu?!

- Ja będę musiała też przeprosić - Nie za bardzo wiedziała, czy on znowu nie wpadnie w furię.

- Aleksa?

Oczy prawie wypadły jej z orbit. On to tak spokojnie powiedział? Kiwnęła.

- No to pojedźmy do niego - Zaproponował nonszalancko. Kątem oka widział jakie wrażenie to robi na jego siostrze i bawiło go to. Miała za swoje - Chcesz?

Znowu tylko skinęła. Nie odzywała się całą drogę, t...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin