Tunele.rtf

(2068 KB) Pobierz

 

Roderick Gordon

Brian Williams

 

Tunele

 

(Tunnels)

 

Przekład Janusz Ochab


 


PAMIĘCI

Elizabeth Oke Gordon 1837-1919

 

 

 

Wszystko, co nieznane, budzi wątpliwości.

 

Anonim

 


CZĘŚĆ PIERWSZA

Zdobywcy podziemnego świata


Rozdział 1

 

ŁUP! Kilof wbił się w ziemię, zazgrzytał o niewidoczny kamień ukryty w grubej warstwie gliny i zatrzymał raptownie z głuchym odgłosem.

Will, to może być to!

Doktor Burrows podczołgał się w głąb ciasnego tunelu. Zdyszany i zlany potem, wbił palce w ścianę i zaczął gorączkowo wybierać ziemiękami. W miarę jak na dno tunelu opadały kolejne garście gliny, w kłębach pary wydobywającej się z ust doktora i świetle latarki zamocowanej na jego kasku ukazywała się coraz większa powierzchnia starego przepierzenia z wysmołowanych desek.

Podaj mi łom.

Will pogrzebał w torbie, znalazł krótki niebieski łom i podał go ojcu, który ani na moment nie odrywał wzroku od drewnianej ściany. Stękając z wysiłku, doktor Burrows naparł z całych sił na żelazny drąg i wcisnął jego tępe ostrze mdzy dwie deski. Używając łomu jako dźwigni, zaczął odciągać go na boki. Deski zaskrzypiały i zajęczały żnie, odrywane od zardzewiałych mocowań, wreszcie wygięły się i pęy z głnym trzaskiem. Will odsunął się nieco, gdy z ciemnego otworu odsłoniętego przez doktora Burrowsa wypłynął strumień parnego powietrza.

Oderwali jeszcze dwie deski, powiększając dziurę na szerokość ramion, i zamarli na chwilę w, ciszy. Ojciec i syn spojrzeli na siebie, uśmiechając się porozumiewawczo. Ich twarze, oświetlone blaskiem czołówek, naznaczone były smugami ziemi przypominającymi barwy wojenne.

Znów zwrócili się w stronę otworu i przez moment patrzyli w zachwycie na lśniące drobiny kurzu, które wirowały powoli na tle ciemnej otchłani, tworząc coraz to nowe, nieznane konstelacje.

Doktor Burrows ostrożnie wsunął się w otwór. Will także przecisnął się do przodu i zatrzymał obok ojca, wyglądając mu zza ramienia. W blasku latarek ukazała się powierzchnia zakrzywionej, wyłonej płytkami ściany. Smugi światła przesunęły się dalej, odsłaniając stare plakaty o zwisających smętnie, odlepionych od ściany brzegach, które kołysały się powoli niczym wodorosty poruszane silnym prądem na dnie oceanu. Will unió nieco głowę, penetrując przestrzeń jeszcze głębiej, aż natrafił na emaliowa tabliczkę. Doktor Burrows spojrzał w to samo miejsce, a promienie ich latarek połączyły się, oświetlając napis na tabliczce.

Highfield & Crossly North! To tutaj! Will, znaleźliśmy to!

Podekscytowany głos doktora Burrowsa odbił się echem od wilgotnych ścian porzuconej stacji kolejowej. Poczuli na twarzach lekki podmuch powietrza, jakby coś przemknęło wzdł peronu i na tory, przerażone tym nagłym wtargnięciem do zamkniętych od dziesięcioleci i zapomnianych katakumb.

Will kopał z całej siły w deski u podstawy otworu, wyrzucając w gó fontannę drzazg i kawałw spróchniałego drewna, aż nagle ziemia pod jego stopami zapadła się i osunęła w dół. Chłopiec przecisnął się przez otwór, po drodze zabierając ze sobą łopatę. Jego ojciec skorzystał z tego samego przejścia i po chwili obaj szli już po twardej powierzchni peronu, słuchając echa własnych kroków i omiatając światłem czołówek mroczne wnętrze.

Doktor Burrows zdmuchnął z twarzy jedną z gęstych, ciężkich pajęczyn zwisających z sufitu stacji. Kiedy rozejrzał się dokoła, promień latarki oświetlił na moment jego syna, który w tej chwili wyglądał dość osobliwie szopa niemal białych włosów wystawała spod sponiewieranego kasku niczym źa wyschniętej słomy, a bladoniebieskie oczy płonęły w ciemnościach zapałem. O ubraniu Willa można było powiedzieć tylko tyle, że miało ten sam jasnobrązowy kolor i taką samą fakturę co glina, w której przed chwilą pracował. Warstwa lepkiej ziemi okrywała chłopca aż po szyję, upodabniając go do rzeźby, w któ ktoś cudownym sposobem tchnął życie.

Sam doktor Burrows był umięśnionym mężczyzną średniego wzrostu nikt nie nazwałby go wysokim ani też niskim, plasował się gdzieś pomiędzy tymi określeniami. Miał okrągłą twarz o brązowych oczach, które patrzyły przenikliwie na świat zza grubych szkieł okularów w złotej oprawie.

Will, spójrz tam, w gó! zawoł, kiedy promień jego latarki natrafił na tabliczkę zawieszoną nad otworem, przez który włnie przeszli. Widniał na niej duży czarny napis: WYJŚCIE. Obaj włączyli latarki ręczne, a ich światło w połączeniu z blaskiem słabszych czołówek ukazało oczom odkrywców cały peron. Z sufitu zwisały korzenie, a ściany pokryte były wykwitami i smugami białego wapienia, znaczącymi miejsca, gdzie przez szczeliny przenikała wilgoć. Z dala dobieg szmer cieknącej wody.

To się nazywa odkrycie, co? powiedział doktor Burrows, ogromnie z siebie zadowolony. Pomyśl tylko, nikt nie postawił tu stopy, odkąd w 1895 roku zbudowano nową linię Highfield. Burrows oświetlił wlot tunelu zasypanego zwałami ziemi i gruzu. Po drugiej stronie będzie to samo powiedział. Na pewno zamknęli oba korytarze.

Ruszyli powoli wzdł peronu, rozglądając się uważnie dokoła. Na ścianach widać było popękane kremowe płytki w zgniłozielonych obwódkach. Co kilka metrów z chodnika wyrastały latarnie gazowe o szklanych osłonach, na których widniał numer peronu.

Tato, tato, spójrz tutaj! zawoł Will. Widział te plakaty? Napisy są jeszcze całkiem wyraźne. To chyba jakieś ogłoszenia o sprzedaży ziemi, czy coś takiego. O, ten jest niezły... „Cyrk Wilkinsona... zaprasza wszystkich na plac... 10 lutego 1895”. Jest nawet rysunek ekscytował się chłopak, kiedy ojciec zbliż się do niego. Wilgoć nie zniszczyła afisza, dzięki czemu widać było zarys wielkiego czerwonego namiotu i stojącego przed nim mężczyzny w cylindrze. To też jest dobre wił dalej Will. Jesteś za gruby? Weź piguł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin