NR ID : b00065 Tytu� : Przedwio�nie Autor : Stefan �eromski RODOW�D Panu Konradowi Czarnockiemu w przyjaznym upominku ofiaruje ten utw�r autor Nie chodzi tutaj - u kaduka! - o herb ani o szeregi przodk�w podgolonych, z sarmackimi w�sami i przy karabelach - ani wydekoltowane prababki w fiokach. Ojciec i matka - ot� i ca�y rodow�d, jak to jest u nas, w dziejach nowoczesnych ludzi bez wczoraj. Z konieczno�ci wzmianka o jednym dziadku, z musu notatka o jednym jedynym pradziadku. Chcemy uszanowa� nasycon� do pe�na duchem i upodobaniem semickim awersj� ludzi nowoczesnych do obci��ania sobie pami�ci wiadomo�ciami, w kt�rym ko�ciele czy na jakim cmentarzu dany dziadek spoczywa. Ot� - ojciec nosi� nazwisko Baryka, imi� Seweryn, kt�re na roz�ogach rosyjskich zbytnio nie razi�o. "Siewierian Grigoriewicz Baryka" - uchodzi�o wtedy, prze�lizgiwa�o si� niepostrze�enie. Matka by�a niewidoczna, samoswoja, najzwyczajniejsza Jadwiga D�browska, rodem z Siedlec. Ca�e prawie �ycie sp�dzaj�c w Rosji, w najrozmaitszych jej guberniach i powiatach, nie nauczy�a si� dobrze m�wi� po rosyjsku, a duchem przemieszkiwa�a nie gdzie� tam na Uralu czy w Baku , w Symbirsku czy zgo�a w Tule, lecz wci�� w Siedlcach. Tylko w Siedlcach - cho� to jedynie z list�w i gazet wiedzia�a - dzia�y si� dla niej rzeczy wa�ne, interesuj�ce, godne wzruszenia, pami�ci i t�sknoty. Wszystko inne, poza m�em i synem, by�a to przygodna, doczesna, przelotna suma rzeczy i zdarze�, wzbudzaj�ca coraz wi�ksz� t�sknot� w�a�nie za Siedlcami. W najpi�kniejszej miejscowo�ci - oazie naftowej pustyni, Baku - k�dy� na tak zwanym Zychu, w zatoce P�wyspu Apszero�skiego, woniej�cej od kwiat�w i ro�linno�ci Po�udnia, gdzie przejrzyste morze szmerem nape�nia�o cienie nadbrze�nych gaj�w, pani Barykowa nie mia�a zawsze nic pilniejszego do nadmienienia jak stwierdzenie, �e na Sekule by� "tak�e" bardzo pi�kny staw, w Rakowcu by�y nadto ��ki - gdzie! pi�kniejsze ni� jakiekolwiek na �wiecie a kiedy ksi�yc �wieci� nad Muchawk� i odbija� si� w stawie oko�o m�yna... Nast�powa�o nieuniknione �limaczenie si� wpo�r�d d�ugotrwa�ego wypominania pi�kno�ci jakich� tam mokrych ��k pod Iganiami, lasku pod Stoczkiem, a nawet szosy ku Mordom, kt�ra - �al si� Bo�e! - tak�e by�a we wspomnieniach pe�na nie tylko b�ota, kurzu i sta�ych wyboj�w, lecz i uroku. Ju� po raz pierwszy, wnet po �lubie, jad�c przez Moskw� pani Barykowa (Jadwiga z D�browskich) ws�awi�a si� by�a po�r�d polonii rosyjskiej rozmow� zjamszczykiem. Gdy bowiem pow�z, w kt�rym siedzia�a, trz�s� niemi�osiernie na wybojach mostowej, strofowa�a kuczera siedz�cego na ko�le, obrz�dowo i poniek�d urz�dowo wypchanego sowicie we wszystkich kierunkach: - "Co to tutaj u was takie p�oche bruki!" Powtarza�a t� wym�wk� raz, drugi i trzeci, w miar� zniecierpliwienia, a� do chwili katastrofy. Wo�nica ogl�da� si� na ni� kilkakro�, z oburzeniem, a gdy jeszcze raz powt�rzy�a okrzyk uskar�aj�cy si� na "p�oche bruki", zatrzyma� swego siwka i wrzasn��: - "Da czto wy, barynia, w samom diele k moim briukam pristali! P�oehije briuki, da p�ochije briuki! Isz babu! P�ochije briuki, tak p�ochije, a tiebie, baba, czto za die�o!" Kiedy indziej, ju� jako ma��onka dobrze sytuowanego urz�dnika, pragn�c przyczyni� si� w miar� mo�no�ci do powodzenia i awans�w m�a, zaszkodzi�a mu znamiennie sw� niedostateczn� znajomo�ci� arkan�w mowy rosyjskiej. By�o to na balu publicznym w mie�cie gubernialnym pod Uralem. Bal �w zaszczyci� sw� obecno�ci� miejscowy gubernator oraz jego dorastaj�ca c�rka. Pani Barykowa po przeta�czeniu walca mia�a szcz�cie znale�� przypadkiem miejsce obok c�rki gubernatora, zapragn�a zawi�za� mi�� rozmow� z dziedziczk� poduralskiej pot�gi. Zapragn�a skorzysta� z chwili i co� zrobi� dla m�a przez pozyskanie przychylno�ci c�rki gubernatora. Nie wiedzia�a, od czego zacz�� rozmow�, waha�a si� i gubi�a w niepokoju, co by tu powiedzie�... Wreszcie znalaz�a! Widz�c �liczn� r�� przypi�t� do stanika uroczej gubernator�wny, pani Barykowa z zachwytem, rozp�ywaj�c si� w uniesieniu, ton�c w u�miechach uwielbienia, wyrzek�a: - Ach, kakaja u was krasnaja ro�a! Jakie� by�o jej zdumienie, ba! przera�enie, gdy dziewcz� gubernatorskie omdlewaj�co-bolesnym dyszkantem pocz�o wo�a� w kierunku ojca: - Papie�ka! Papie�ka! Mienia zdie� obi�ajut! Sk�d�e pani Jadwiga (z D�browskich) mog�a wiedzie�, �e polska r�a to nie ro�a, tak, zdawa�o si�, z brzmienia podobna! Samo wyj�cie za m�� za Seweryna Baryk� odby�o si� w spos�b niezwyk�y. Siedz�c ju� na dobrej posadzie, zdrowy, w sile wieku, przystojny "m�ody cz�owiek" postanowi� o�eni� si�, oczywi�cie w kraju. Wzi�� tedy urlop jednomiesi�czny i w czasie, kt�rym dowolnie rozporz�dza�, po odtr�ceniu okresu podr�y, wszystko za�atwi�: wyszuka� sobie dozgonn� towarzyszk� �ycia, wykona� prawid�owe "konkury", zjedna� sobie przychylno�� rodzic�w, "dozna� wzajemno�ci" - (cho� panna za czym� tam, czy za kim� srodze spazmowa�a) - wzi�� �lub, odby� podr� powrotn� i nie sp�ni� si� ani o godzin� na swe stanowisko, k�dy� u podn�a �rodkowego Uralu. Seweryn Baryka nie otrzyma� w m�odo�ci specjalnego wykszta�cenia i nie mia� okre�lonego zawodu. Gdy by� czas po temu, nie bardzo mu si� chcia�o zaprz�ta� sobie g�owy nauk�, a p�niej okoliczno�ci tak si� u�o�y�y, �e za p�no ju� by�o przedsi�bra� zdecydowane studia. By� tedy przez czas do�� d�ugi pospolitym typem cz�owieka poszukuj�cego jakiejkolwiek posady. Gdy za� znalaz� niezbyt odpowiedni�, szuka� cichaczem innej, zyskowniejszej, w jakiejkolwiek b�d� dziedzinie. Chodzi�o tylko o wysoko�� pensji, mieszkanie, opa�, �wiat�o, tantiemy i tym podobne dodatki, a co si� za te tantiemy wykonywuje, to by�o najzupe�niej oboj�tne. Trzeba nadmieni�, i� Seweryn Baryka by� cz�owiekiem z gruntu i do dna uczciwym, tote� za najwy�sz� pensj� i za najobszerniejsze mieszkanie nie robi�by nic pod�ego. W granicy jednak nakre�lonej przez mieszcza�ski rzut oka pomi�dzy dobro i z�e tego �wiata got�w by� robi� wszystko, co ka�� "starsi". Rosja przedwojenna by�a wymarzon� aren� dorobku dla ludzi tego typu, zw�aszcza pochodz�cych z "Kr�lestwa". Wiadomo�ci zaczerpni�te w "klasach" gimnazjalnych, wrodzona inteligencja, kt�ra wraz ze zdrowiem towarzyszy�a poszukiwaczowi posady i na zawo�anie zjawia�a si� nie siana i nie piel�gnowana - wytrzyma�o��, odwaga, weso�o�� i pewna odrobina drwiny z "Moskala", u kt�rego si� s�u�y, lecz nad kt�rym jednak panuje si� mimo wszystko - torowa�y drog� od ni�szej do wy�szej pozycji. Trzeba przyzna�, �e nie ostatni� rol� gra�a w tej operze protekcja, cicha, pokorna, dobra wr�ka, prowadz�ca za r�k� od niskiego do coraz wy�szego rodaka, tu i tam zaczepionego nog� lub �okciem na tej rosyjskiej drabinie. Niewiele up�yn�o czasu od chwili �lubu w Siedlcach, ali�ci Seweryn Baryka by� nie tylko ojcem urodziwego synka - kt�remu nadano imi� Cezary Grzegorz - lecz i zasobnym w pewne oszcz�dno�ci arywist�. Sprawiedliwo�� nakazuje wyzna�, �e nie hula�, na byle co nie puszcza� pieni�dzy. Ciu�a�, je�eli nie nagi i �ywy grosz w z�ocie, to przedmioty: meble, dywany, bi�uteri�, nawet obrazy, nawet ksi��ki - niekoniecznie dla �l�czenia nad nimi, lecz raczej jako drogocenne precjoza. Gdy jednak zasz�a potrzeba zetkni�cia si� ze �wiatem og�adzonym i oczytanym, zjawi�a si� te� nieunikniona konieczno�� czytania owych polskich, drogocennych, bibliotecznych "bia�ych kruk�w" w bogatych oprawach. Z tego za� cz�stotliwego czytania snu� si� w �ycie duch pewien, jakoby zapach nik�y, subtelny, niejasny. W�r�d tom�w pooprawianych bardzo wspaniale w sk�r� z�ocon�, wyciskan� i pokryt� tytu�ami, le�a� pewien tomik niepoka�ny, specjalnie piel�gnowany niczym w skarbcu klejnot najdro�szy. By� to pami�tniczek z wojny 1831 roku, napisany i wydany na emigracji przez autora bezimiennego o wyprawie genera�a J�zefa Dwernickiego na Beresteczko i Radziwi���w. W�r�d mn�stwa perypetii, opisanych szczeg�owo i w spos�b wysoce zagmatwany, by�a tam na stronicy trzydziestej si�dmej podana wiadomo��, i� do liczby pi�tnastu obywateli na Rusi, kt�rzy do powstania przyst�pili i ca�ym swym maj�tkiem je poparli, nale�a� Kalikst Grzegorz Baryka, dziedzic So�owij�wki z przyleg�o�ciami. By� to w prostej linii dziad Seweryna Baryki. Dziad Kalikst swym przyst�pieniem do powstania wpad�, jak to m�wi�, najfatalniej. Skoro bowiem genera� Dwernicki po bitwie pod Boremlem nad Styrem, naci�ni�ty przez przewa�aj�ce si�y genera�a rosyjskiego R�digera, musia� pod Luli�cami przej�� such� granic� do Galicji - rz�d rosyjski rzuci� si� z ca�� zaciek�o�ci� na tych wszystkich, kt�rzy �w ruch poparli. So�owij�wka zosta�a skonfiskowana, dom rodzinny najprz�d zrabowany doszcz�tnie, a p�niej spalony, a �w dziad Kalikst na ostatnim koniu z przeobfitej niegdy� stajni musia� ruszy� w �wiat, to znaczy w szar� i ciemn� g��bin� popowstaniowej biedy - sta� si� z pana ubogim cz�owiekiem, trudem r�k na kawa�ek chleba zarabiaj�cym w obczy�nie. Tekst wiadomo�ci o tym fakcie, podany sucho, bez tkliwo�ci, lecz szczeg�owo, by� z obu stron kartki zakre�lony przez syna owego dziada Kaliksta a ojca Seweryna. Dwaj ostatni z powo�anej wy�ej So�owij�wki z przyleg�o�ciami posiadali ju� tylko wersj� przytoczon� w broszurze oraz ustnie podawan� legend�. So�owij�wka sta�a si� mitem rodzinnym, klechd�, podawan� w coraz to innej postaci, o czym� dalekim, s�awnym, dostojnym, przeogromnym. Sama ta legenda, jak to zwykle bywa z legendami, powi�kszy�a dziadowskie bogactwa, rozszerzy�a posiad�o�ci, a samemu jego czynowi nada�a pi�tno nadludzkiego niemal dzie�a. Sucha notatka w rzadkiej broszurce bezimiennego autora sta�a si� niejako wrzecionem, na kt�re si� nawija�a pe�na tajemnicy cienka i drogocenna ni� wiary ubogich potomk�w. Wierzyli w jak�� sw� wy�szo��, kt�ra ich w dum� wzbija�a. Ojciec Seweryna pod tytu�em broszury wypisa� wielkimi literami, nie wiadomo do kogo rozkaz stosuj�c, do swego jedynaka czy do ca�ego szeregu potomnych: "Pilnowa� jak oka w g�owie"! W istocie, Seweryn Baryka pilnowa� owej ksi��eczki jak oka w g�owie. W�drowa�a z nim po szerokiej Rosji, le��c...
HanalZuO