Pedersen Bente - Roza znad Fiordów 08 - Dzieci światła.pdf

(834 KB) Pobierz
836636971.001.png
Pedersen Bente
Roza znad Fiordów 08
Dzieci światła
W domu Warrenów dzieje się coś dziwnego. Margaret, David i
Roza zachowują się tak, jakby ukrywali jakąś tajemnicę.
Ukradkowe spojrzenia, szepty zakłócające nocną ciszę,
skrzypienie schodów prowadzących na poddasze, wszystko to
utwierdza Maxwella w przekonaniu o słuszności jego
podejrzeń. Tymczasem w osadzie pojawia się olśniewająco
piękna, jasnowłosa Finka o imieniu Raissa. Mattias staje
przed trudną decyzją...
Rozdział 1
- Czy moja siostra wie, że sypiasz ze służącą? -przerwał
nieoczekiwanie nocną ciszę głos Maxwella.
David zatrzymał się raptownie przy schodach, czując, jakby w tej
jednej chwili zawalił mu się na głowę cały świat. Od dawna
obawiał się, że coś takiego może się zdarzyć, ale wciąż łudził się
nadzieją, że tajemnica, którą wraz z Margaret tak skrzętnie
skrywali, nie wyjdzie na jaw.
W pierwszym odruchu chwycił poły koszuli, by osłonić nagi tors,
bo jak zwykle, wracając od Rozy, nawet się dokładnie nie zapiął.
Po przyjeździe szwagra wzmógł ostrożność i przesunął nocne
wizyty na poddaszu na późniejszą godzinę.
Nadaremno.
Maxwell skrzyżował ręce na piersi i oparty o framugę drzwi do
salonu, mrużąc oczy, przyglądał się uważnie Davidowi. Jego
twarz zdawała się nieprzenikniona. Potrafił po mistrzowsku
skrywać emocje i udawać obojętność.
David westchnął i puścił poły koszuli, uznając, że we własnym
domu żadne insynuacje szwagra nie mogą mu zaszkodzić.
Wyjaśnienie całej tej dwuznacznej sytuacji nie było zresztą
trudne, choć komuś, kto tak jak Maxwell przywykł kierować się
w życiu zasadami, może się wydać szokujące.
David nie zamierzał jednak zachowywać się jak spłoszona panna.
Bratu żony wydawało się, że wie wszystko, mimo że nie
wysłuchał jeszcze ani słowa wytłumaczenia.
... sypia ze służącą?
- Tak, Margaret wie - odrzekł krótko, nie uciekając wzrokiem
przed spojrzeniem szwagra.
- Ach, tak! - rzucił z sarkazmem Maxwell, wyraźnie
nieprzekonany. - Przemykasz się nocą po schodach tak, by nie
zaskrzypiała ani jedna deska, i chcesz mi wmówić, że nie
ukrywasz niczego przed Daisy?
Pokręcił głową, wydął usta, a z jego oczu wyzierała pogarda.
David zdawał sobie sprawę, że pozory mogły zmylić Maxwella.
Gdyby wiedział, że to ze względu na niego starał się poruszać tak
cicho! Margaret bardzo zależało na tym, by nie szedł do Rozy,
zanim brat nie zaśnie.
„... pewnie masz rację, że on by tego nie pojął. Lepiej będzie, jeśli
ta sprawa zostanie między nami..." - zgodziła się w końcu, choć
wcześniej utrzymywała, że Maxwell zrozumiałby i wybaczył jej
wszystko, cokolwiek by uczyniła.
Teraz owa deklarowana miłość obojga rodzeństwa została
wystawiona na ciężką próbę.
- Najlepiej będzie, jeśli porozmawiasz o tym z Margaret -
powiedział David z pewnością w głosie, uśmiechając się lekko do
szwagra.
Maxwell przybrał postawę, jakby pozował do obrazu. Pasowałby
do kolekcji portretów przedstawicieli rodu Hartów! Wyprostował
kark i wysunął lekko brodę, uwydatniając mocne szczęki,
charakterystyczne od pokoleń dla członków rodziny. Szafiro-
we oczy zapłonęły niebieskim płomieniem, połyskując niczym
fale i niebo, podświetlone ostatnimi promieniami zachodzącego
słońca. ... chłód wyparł ciepło...
Maxwellowi zdawało się, że wie wszystko, że ma przewagę. Na
jego szczupłej twarzy malowała się złość zmieszana z odrazą.
- Bezczelnością z twojej strony, Davidzie, jest sugerowanie mi,
bym powiadomił siostrę o niewierności jej męża - wyłożył
Maxwell, akcentując każde słowo. - Każdy sam odpowiada za
swoje czyny. Szczerze mówiąc, nie rozumiem tylko, dlaczego
robisz to pod własnym dachem? Chyba nie znasz Margaret, skoro
nie potrafisz sobie wyobrazić, do czego jest zdolna. Gdy się
rozgniewa, bywa nieobliczalna. Ona tylko wygląda jak delikatny
kwiatek, kochany szwagrze, pod tą wrażliwą powierzchownością
jednak kryje się temperament i żelazna wola.
David mimowolnie się uśmiechnął.
- Myślę, Maxwellu, że to ty nie znasz swojej siostry - odrzekł i
odwrócił się do niego plecami. Kierując się w stronę sypialni, nie
starał się wcale poruszać cicho, nacisnął klamkę, a potem
zatrzasnął drzwi.
- Wyszło szydło z worka - odezwał się do Margaret, opierając się
ciężko o framugę. - Słyszałaś swojego kochanego braciszka?
Okazuje się, że bardzo czujnie sypia. Czekał na mnie, co oznacza,
że już od jakiegoś czasu coś podejrzewał, aż wreszcie postanowił
złapać mnie na gorącym uczynku...
David westchnął ciężko i rozebrawszy się, wszedł do
małżeńskiego łoża. Włożył pod głowę kilka poduszek, tak że
właściwie bardziej siedział, niż leżał.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin