Jacob i Wilhelm Grimm Ba�nie dla dzieci BA�NIE DLA DZIECI DWAJ BRACIA By�o sobie kiedy� dw�ch braci. Bogaty by� z�otnikiem, a w sercu mia� z�o, biedny za� �y� z wi�zania miote�, by� dobry i uczciwy. Biedny mia� dwoje dzieci. Byli to bracia bli�niacy i byli do siebie podobni jak dwie krople wody. Obydwaj ch�opcy chodzili czasem do domu bogatego i bywa�o, �e dostawali z jego resztek. Zdarzy�o si�, �e biedak, gdy poszed� do lasu po chrust, zobaczy� ptaka. By� ca�y z�oty i taki pi�kny, jakiego jeszcze nie mia� przed oczyma. Podni�s� wi�c kamyczka, rzuci� w niego i trafi�, lecz spad�o tylko jedno z�ote pi�ro, ptak za� odlecia� dalej. Cz�owiek �w wzi�� to pi�ro i zani�s� swemu bratu. Ten obejrza� je i rzek�: "To czyste z�oto", i da� mu za nie du�o pieni�dzy. Nast�pnego dnia cz�owiek �w wszed� brzoz� i chcia� uci�� par� ga��zek. Wtem wylecia� ten sam ptak, a gdy biedak poszuka�, znalaz� gniazdo, w kt�rym le�a�o jajko, a by�o ono ze z�ota. Zabra� to jajko do domu i zani�s� bratu, kt�ry znowu rzek�: "To czyste z�oto." I da� mu, ile by�o warte. W ko�cu z�otnik rzek�: "Chcia�bym dosta� tego ptaka." Biedak poszed� trzeci raz do lasu i zn�w zobaczy�, jak ptak siedzi na drzewie. Wzi�� wi�c kamienia, str�ci� go i zani�s� bratu, kt�ry da� mu za niego kup� z�ota. "Teraz mog� co� z tym pocz��" pomy�la� o wr�ci� zadowolony do domu. Z�otnik by� m�dry i chytry, wiedzia�, co to za ptak. Zawo�a� swoj� �on� i rzek�: "Upiecz mi tego ptaka i zadbaj o to, by nic z niego nie uby�o. Mam ochot� sam go zje��." Lecz ptak nie by� zwyk�ym ptakiem, lecz cudownego rodzaju. Kto zjad� jego serce i w�trob�, ka�dego ranka znajdowa� sztuk� z�ota pod poduszk�. �ona przyrz�dzi�a ptaka, nadzia�a na ro�en i piek�a. Zdarzy�o si� jednak, �e gdy sta� tak na ogniu, a kobieta musia�a wyj�� z kuchni z powodu innej pracy, wbieg�o dwoje dzieci miotlarza , stan�o przed ro�nem i go par� razy obr�ci�o. Gdy dwa kawa�eczki mi�sa spad�y do patelni, rzek�o jedno z nich: "Zjemy par� k�s�w. Jestem taki g�odny. Nikt tego nie zauwa�y." Zjad�y wi�c obydwa kawa�ki, lecz w�a�nie przysz�a kobieta. Zauwa�y�a, �e co� jedli i rzek�a: "Jedli�cie?" - "Par� kawa�eczk�w, kt�re z ptaka wypad�y", odpowiedzia�y dzieci. "To by�o serce i w�troba", rzek�a �ona z�otnika ca�a przel�kniona. A �eby m�� niczego nie zauwa�y� i nie by� z�y, ubi�a pr�dko kurczaka, wyj�a serce i w�trob� i w�o�y�a do z�otego ptaka. Gdy by� ju� gotowy, zanios�a go z�otnikowi, kt�ry po�ar� go sam w ca�o�ci i niczego nie zostawi�. A nast�pnego ranka, gdy si�gn�� pod poduszk� by wyj�� sztuk� z�ota, by�o tam tak samo ma�o jak zwykle. Dzieci nie wiedzia�y, jakie szcz�cie sta�o si� ich udzia�em. Nast�pnego ranka, gdy wstawa�y, spad�o co� na ziemi� z brz�kiem, a gdy to podnios�y, by�y to dwie sztuki z�ota. Zanios�y je ojcu. Ten dziwi� si� rzek�: "Jak to si� sta�o?" A gdy nast�pnego ranka znowu znalaz�y z�oto i tak ka�dego dnia, poszed� do swojego brata i opowiedzia� mu t� dziwn� histori�. Z�otnik zrozumia� od raz, co si� sta�o i �e dzieci zjad�y serce i w�trob� z�otego ptaka, a poniewa� chcia� si� zem�ci�, gdy� by� chciwy i zatwardzia�y w swym sercu, rzek� do ich ojca: "Twoje dzieci igraj� ze z�ym. Nie bierz tego z�ota i nie trzymaj ich d�u�ej w swym domu, bo z�y ma nad nimi moc, a nawet ciebie mo�e przywie�� do zguby!" Ojciec ba� si� z�ego i cho� ci�ko mi to przysz�o, wyprowadzi� bli�niak�w do lasu i opu�ci� je ze smutnym sercem. Biega�o wi�c dwoje dzieci po lesie, szuka�o drogi do domu, lecz dziatki nie potrafi�y jej znale��, b��dzi�y za to jeszcze bardziej. W ko�cu spotka�y my�liwego, kt�ry spyta�: "Czyje jeste�cie, dzieci?" - "Jeste�my ch�opcy biednego miotlarza", odpowiedzia�y mu o opowiedzia�y, jak ojciec nie chcia� ich d�u�ej trzyma� w swym domu, bo ka�dego ranka le�a�a sztuka z�ota pod ich poduszk�. "No," rzek� my�liwy, "to przecie� nic z�ego, je�li tylko b�dziecie uczciwi i nie znajdziecie w z�u upodobania." Dobry cz�owiek, poniewa� dzieci mu si� spodoba�y, a sam ich nie mia�, zabra� je do domu i rzek�: "B�d� waszym ojcem i was wychowam." Uczy�y si� u niego my�liwskiego rzemios�a, a z�oto, kt�re ka�de z nich znajdywa�o wstaj�c, podnosi�, bo mog�o si� przyda� w przysz�o�ci. Gdy doro�li, opiekun zabra� ich pewnego dnia do lasu i rzek�: "Dzisiaj b�dziecie strzela� na pr�b�, �ebym was m�g� wyzwoli� z terminu i zrobi� z was prawdziwych my�liwych." Poszli wi�c z nim na pr�b�, czekali d�ugo, lecz dziki zwierz si� nie pokaza�. My�liwy spojrza� w g�r� i dostrzeg� tam klucz g�si, kt�re lecia�y tworz�c tr�jk�t. Powiedzia� wi�c do jednego: "A teraz zestrzel po jednej z ka�dego rogu." Zrobi� to i tak dokona� pr�by. Wkr�tce ukaza� si� drugi klucz tworz�c cyfr� dwa, my�liwy kaza� drugiemu zestrzeli� po jednej z ka�dego rogu. Jemu strza� tak�e si� uda�. Rzek� wi�c do nich przybrany ojciec: "Wyzwalam was z terminu, waszym rzemios�em jest teraz my�listwo!" Poszli potem bracia do lasu, radzili i co� uradzili. Gdy wieczorem usiedli do posi�ku, rzekli do przybranego ojca: "Nie tkniemy tej strawy, nie we�miemy ani k�sa nim jednej pro�by nam nie spe�nicie." Rzek� wi�c: "A o co prosicie?" Odpowiedzieli mu: "Wyuczyli�my si�, musimy spr�bowa� si� w �wiecie. Pozw�lcie na ruszy� na w�dr�wk�." A stary rzek� z rado�ci�: "M�wicie jak prawdziwi my�liwi. Wasze �yczenie by�o i moim �yczeniem. Ruszajcie, dobrze wam to zrobi." Jedli potem i pili rado�nie. Gdy nadszed� wyznaczony dzie�, przybrany ojciec podarowa� ka�demu po fuzji i psie, ka�demu da� tyle zaoszcz�dzonych sztuk z�ota, ile ten chcia�. Potem odprowadzi� ich kawa�ek drogi, a na po�egnanie da� jeszcze ka�demu po l�ni�cym no�u i rzek�: "Kiedy si� rozdzielicie, wbijcie n� w drzewo w miejscu rozstania. Ten, kto potem wr�ci, zobaczy, jak posz�o nieobecnemu bratu, bo strona w kt�r� ruszy, zardzewieje, gdy umrze. Je�li jednak b�dzie �y�, pozostanie l�ni�ca." Bracia ruszyli w �wiat i doszli do lasu, tak wielkiego, �e nie mogli z niego wyj�� w ci�gu jednego dnia. Zostali wi�c w nim przez noc i jedli, co tkwi�o w ich my�liwskich torbach. Szli potem jeszcze drugi dzie�, lecz i tego dnia z lasu nie wyszli. A �e nie mi�li ju� nic do jedzenia, rzek� jeden z nich: "Musimy co� ustrzeli�, inaczej b�dziemy cierpie� g��d", za�adowa� swoj� fuzj� i si� rozejrza�. A gdy przybieg� stary zaj�c, prze�o�y�, lecz zaj�c zawo�a�: "Drogi my�liwy pozw�l mi �y�. Dam ci dwa m�ode." I skoczy� natychmiast w krzaki i przyni�s� dwa m�ode. Zwierz�tka bawi�y si�, by�y takie �wawe i taki kochane, �e serce nie pozwoli�o my�liwemu, by je zabi�. Zachowali je wi�c przy sobie, a ma�e zaj�ce chodzi�y im u nogi. Nied�ugo potem lis skrada� si� ich drog�. Chcieli go ustrzeli�, lecz lis zawo�a�: "Drogi my�liwy pozw�l mi �y�. Dam ci dwa m�ode." Przyni�s� zaraz dwa liski, a my�liwi nie umieli ich zabi�, dodali je zaj�com do towarzystwa, a i one chodzi�y za nimi. Nied�ugo potem wilk wyszed� z g�stwiny. My�liwi przy�o�yli si� na niego, lecz wilk zawo�a�: "Drogi my�liwy pozw�l mi �y�. Dam ci dwa m�ode." Dwa m�ode wilki do��czyli do innych zwierz�t, a te chodzi�y za nimi. Potem przyszed� nied�wied�, chcia� troch� d�u�ej pochodzi� po tym �wiecie, wi�c zawo�a�: "Drogi my�liwy pozw�l mi �y�. Dam ci dwa m�ode." Dwa m�ode misie ustawili z innymi, a by�o ich ju� osiem. "A kto przyszed� na ko�cu? Przyszed� lew i trz�s� sw� grzyw�. Lecz my�liwi nie przestraszyli si� i wycelowali w niego, a lew rzek� wtedy: "Drogi my�liwy pozw�l mi �y�. Dam ci dwa m�ode." On tak�e przyprowadzi� swoje m�ode i teraz my�liwi mi�li ju� dwa lwy, dwa nied�wiedzie, dwa wilki, dwa lisy i dwa zaj�ce, kt�re chodzi�y za nimi i im s�u�y�y. Ale w ten spos�b ich g��d nie zosta� zaspokojony, rzekli wi�c do lis�w: "S�uchajcie, wy, co umiecie si� skrada�, za�atwcie co� do jedzenia, jeste�cie wszak sprytni i przebiegli." Lisy za� odpowiedzia�y: "Niedaleko st�d jest wioska. Podkradli�my stamt�d niejedn� kur�. Poka�emy wam drog� do niej." Poszli wi�c do wioski, kupili sobie co� do jedzenia, kazali nakarmi� i zwierz�ta, potem ruszyli dalej. Lisy zna�y si� na okolicy, wiedzia�y gdzie by�y zagrody z kurami i umia�y poprowadzi� my�liwych. Szli ju� tak jaki� czas, lecz nikt im nie chcia� s�u�y�, p�ki byli razem, rzekli wi�c: "Nie da rady inaczej, musimy si� rozsta�." Podzielili wi�c zwierz�ta tak, �e ka�dy mia� jednego lwa, jednego nied�wiedzia, jednego wilka, jednego lisa i jednego zaj�ca. Po�egnali si� potem i przyrzekli sobie bratersk� mi�o�� a� do �mierci i wbili n�, kt�ry da� im przybrany ojciec, w drzewo, a potem jeden ruszy� na wsch�d, a drugi na zach�d. M�odszy poszed� ze swoimi zwierz�tami do miasta, kt�re ca�e by�o pokryte krep�. Poszed� do gospody i zapyta� gospodarza, czy m�g�by da� schronienie zwierz�tom. Gospodarz da� im stajenk�, gdzie w �cianie by�a dziura. Wyszed� wi�c przez ni� zaj�c i przyni�s� sobie g��wk� kapusty, lis kur�, a gdy ju� j� zjad�, po�ar� jeszcze koguta. Wilk, nied�wied� nie mogli jednak wyj��, bo byli zbyt wielcy. Gospodarz kaza� ich wyprowadzi� w miejsce, gdzie na trawie le�a�a krowa, �eby sobie pojedli do syta. A gdy my�liwy zadba� ju� o swoje zwierz�ta, zapyta� gospodarza, dlaczego ca�e miasto jest w �a�obnej krepie. Gospodarz rzek� wtedy: "Jutro umrze jedyna c�rka kr�la," A my�liwy zapyta�: "Jest �miertelnie chora?" - "Nie", odpowiedzia� gospodarz, "jest rze�ka i zdrowa, lecz mimo to musi umrze�." - "Jak to mo�liwe?" zapyta� my�liwy. "Za miastem jest wielka g�ra, mieszka na niej smok, co roku po�era czyst� dziewic�, gdy jej nie dostaje pustoszy ca�y kraj. Wszystkie dziewice ju� oddano i pozosta�a tylko kr�lewna. Nie ma jednak i dla niej mi�osierdzia, trzeba mu j� odda�, a stanie si� to jutro. "Dlaczego nikt nie zabije smoka?" - "Ach," odpowiedzia� smok, "niejeden rycerz ju� spr�bowa�, lecz wszyscy przyp�acili to �yciem. Kr�l obieca� sw� c�rk� odda� temu ...
Torentos.pl