dawczyni śmierci_15.pdf

(359 KB) Pobierz
291235216 UNPDF
ROZDZIA Ł PI Ę TNASTY
Opanowałamswojemyśliispakowałamjedzenie Właśnie zaczęłamsprzątać
kuchnię,gdyAndormniepowstrzymał
- NiematakiejpotrzebyMusimyjużiść,złapswójplecak
Bez pytania czy wahania zrobiłamjakmówił,czującnaswoimkarkuspojrzenie
Bjorna. Czułampokusęodwróceniasiędoniegoipokazaniamuśrodkowegopalca,
jednak zwalczyłamtenastoletnieskłonnościWprzeciągudziesięciuminutbyliśmy
gotowi dowyjścia,załadowani jedzeniemnatrzydnii większą ilościąbroni,niż
kiedykolwiekmiałamnasobieBjornszedł przodem nagóręschodami,anastępnie
przezkuchnięNiewyszliśmyprzezfrontowe, ani nawet tylne drzwi,jakoczekiwałam
Andorpoprowadziłnasprzezdużypokójdoogromnegopomieszczenia z kominem, tak
wielkim,że z łatwościąmożna byupiecbykaWszedłprostowzimne,pustemiejsce
paleniskainacisnąłdłoniąnajegotylnąścianę,któraodrazuodsunęłasiędowewnątrz,
ukazując dziurę wielkości człowieka Andor wślizgnął się pierwszy, a ja szybko
podążyłamzanimwciemność,nieufnawobecBjornazamoimiplecamiGdywszyscy
przeszliśmyprzez ukryte przejście,Bjornzasunąłzpowrotemścianę
- Todopierojestzmyślnydom– powiedziałam
- Gdybyśmymieliwięcejczasu,pokazałbymciwszystkieprzejściaNasze wakacje
jednak właśniesięskończyły– powiedziałAndorzuśmieszkiem,biorącmojądłoń w
swoją
Idącpojedynczo,przeszliśmy wdółprzezrządschodów,ażdokorytarza,Andor
całyczastrzymałmojąrękęByłociemnoalemojeoczyszybko przyzwyczaiłysię do
mroku,byłamwstaniedojrzećprześwity światławymykającesięprzez dziury wzdłuż
ściany na różnych wysokościach Po minucie lub dwóch, zaczęliśmy jednostajnie
schodzićwdółCzułamjakpowietrzewokółnasstajesięwilgotniejszeizimniejsze
Szliśmydłużejniżoczekiwałam,atai tak niewielkailośćświatła zniknęłakompletnie
Jedyneczegobyłamświadomatodźwięknaszychkrokówiręka Andora w mojej
własnejMojepozostałezmysływzięłygóręi walczyłamzrosnącąpanikąCzułam
wilgoćziemiiwodyWiedziałam,żeznajdowaliśmysięgdzieśpodziemią,leczgdzie
291235216.002.png
dokładnie, mogłamtylkozgadywać Wtamtymmomenciezdałamsobiesprawęjakduże
zaufaniepokładałamw tychdwóchzmieniaczach
Szliśmybezprzerwy,ażwkońcu,Andorpoprowadziłmniezaróginaglesię
zatrzymałOtworzyłamoczyibyłamzaskoczona,żezdołałam odróżnićznajdującesię
przednamiżelaznedrzwiByłyzamkniętenakłódkę,którąAndorotworzyłwpisującz
łatwością kod. Z zaskoczeniem napotkałamświatłosłoneczne, a jeszcze bardziej byłam
zszokowana gdyzobaczyłamgdziesiępojawiliśmyDrzwibyłyprzyłączonedoczegośco
wyglądałonaopuszczonąchatkęPowierzchniawokółniejbyłaniedoopisaniaiz
łatwościąwtapiałają w otaczający lasRozejrzałamsięwokół, aleniebyłamwstanie
dostrzecżadnegoznakudomuAndora
- Będękrążyćpozachodniejczęści, poczymwrócę do twojego domostwa. Tak jak
mówiłem, idź do rzeki, Andorze. To jest twoja jedyna szansa byichzgubićCokolwiek
innegozrobisz,zpewnościącięwyśledzą. – powiedziałBjorn
- Taki mam zamiarDziękujęcistaryprzyjacielu,niechbogowiewskazująci
drogę
- Iobyśtynigdyniezbłądziłwciemności– odpowiedziałBjorn
Uścisnęli sobiedłonie,wyglądającjednaktak, jakgdybyuściskdłonibyłniena
miejscu. Po czym nagle odsunęlisięodsiebieiBjornodszedłAndorpatrzyłzanimprzez
moment,anastępnieprzeniósłswójwzroknamnie
- Czasiść,AlexioJesteśgotowa?
- Bardziejgotowaniebędę– powiedziałamponuro
Wziąłmojąrękęwswojąizaczęliśmybiec
Drzewa przesuwałysiękołonas, gdybiegliśmydalejidalejCzułamsiętak, jak
gdybymcofnęłasięwczasieoczterylata - do początkutegokoszmaru- po raz kolejny
biegnącprzezlasbyocalićżycieJednakostatnimrazembyłamsamaMójmążisynnie
żyliwtedyjużoddwóchdniPozostawałamwnaszymdomunatyledługobymócspalić
ichszczątkinatyłachnaszegodomu, nimpozostawiłamzasobącałyznany mi świat
291235216.003.png
Myślałamopięknymuśmiechunaszegosyna,osilnychdłoniachmojegomęża,nie
tak twardych i wypracowanychjakAndora,leczgładkichidelikatnychByłksięgowymi
nigdy wcześniejnie doświadczyłdniawykańczającejpracyw swoim życiu. W tamtym
czasiemitooczywiścienieprzeszkadzałoByłwszystkimczegochciałamBiegnącprzez
laszAndoremciągnącymmnie za sobą,wiedziałam, żenastąpiłczasbyzapomniećo
moimmężu
Wiem,głupimomentnatakieoświecenie, niesamowite jakie myśli krążąpo
głowie gdy myślisz, że niedługo umrzesz Kiedy walczyłam ze swoim pierwszym
zmieniaczem,naszymsąsiadem, któryzaatakowałmojegomęża,myślałamonaszym
synu. Agdyścigałamtegoskurwiela, którywyrwałmisyna z rąkirozszarpałgona
moich oczach, gdy ja leżałam na ziemi próbując nie stracić przytomności, nie
przestawałammyślećomoimogrodzieMyślałamonawozieiotymczyzmieniacze
sprawią,żemojekwiaty urosnąZ tego zmiennokształtnego, nie zostałojednaktyleby
starczyłochoćbynajednągrządkę,niemówiącjużocałymogrodzie. Mimo to, te same
myśli przepływałymiprzezgłowę, kiedyrąbałamgonakawałkisiekierą.
Odcięłamsię od wizji tamtejscenyiAndorścisnąłmojądłońZdałamsobie
sprawę, żeznowupozwalałammupoznaćswojemyśli i usilniewalczyłamoto, by
blokada pozostała na miejscu. Trzymanie go z dala od mojejgłowy byłokoniecznością,
choć zaczynałamsięzastanawiaćdlaczego takbyłoWydawałomisię, żeledwogoznam,
mimo, iżobydwojeznaliśmywszelkie, ważnefaktyznaszegożyciaSpędziliśmyrównież,
sam na sam, kilka tygodni razem, a byłotocośczegonierobiłamzżadnymmężczyzną
od czterech lat. Jednak emocjonalnie, niebyłamgotowazwiązaćsięzAndoremPociągał
mnieibyłambardziej, niżgotowanaseks,jednak nic poza tym. A przynajmniej, tak
sobie wmawiałam.
Wydawałomisię,żebiegliśmyprzezwieczność, choć wrzeczywistości nie
minęło więcejniż paręgodzinAndorzwolniłdomarszu,ażznaleźliśmymiejscena
postójByliśmygłębokowlesie,wysokiesosnychroniłynasprzednagłymdeszczem
Byłomizimno, miałamwilgotneubranieiodczuwałamgłód – najgorsza kombinacja.
Andor niechciałrozpalaćogniska,obawiającsię, żenaprowadzitonanastych, którzy
nasścigaliPrzytuliliśmysiędosiebiejedzącByłobytoromantyczne, gdybymniebyła
zmęczonaodnaszegosprintu,orazgdybynieświadomość, żetojeszczeniekoniec.
291235216.004.png
- Przezchwilęmożemyodpocząć, aleniemożemyprzespaćnocy– wyszeptał
Andor w moje ucho.
Zadrżałam, gdy jego oddech przesunąłsiępomojejskórzei sprawił, żedostałam
gęsiejskórki
- Nawet, jeżelibędziemynazmianępełnićwartę? – odszepnęłam
- NieWiększośćzmieniaczyjestbardziejpotężnapozachodziesłońcaNie
chcemydaćSandulfowinawet odrobiny przewagi.
- Zgadzamsię – przerwałam – Nie sądziszbychciałznaminajpierwpogadać?To
znaczy,wiemżewysłałciębyśmniezabił,ale―
- Niebyła to tylko i wyłączniejegodecyzja, niezostałarównież podjętaw
pośpiechuMusiałbymprzekonaćinnych, jakiAlfę, żeniejesteśdlanaszagrożeniemo
którycięosądzają. Teraz jednak,nasząnajlepsząszansąjestdostaniesiędoGeorgetown
nimnasdoścignieTojestjedynysposóbbyzagwarantowaćtwojebezpieczeństwo
Zadrżałamponownieijegodłońzacisnęłasięnamnie,choćtymrazemtonie
zimnosprawiło, żesiętrzęsłam
- Wciążniemogęuwierzyć, żeosobiściepodążyłbyzanamiNiebardzomato
sens,nawetjeżelijesteśmy jego wrogiemnumerjedenJakidowódcanarażałbysiebieby
naszłapać?
- Myśliszwludzkichkategoriach,Alexio– powiedziałAndorzlekkimuśmiechem
– Wtwojejkulturzedowódcaczęstootaczasięstrażąipozwalainnymzmierzyćsięz
niebezpieczeństwemzaniegoWprzypadkuzwierząt,wwiększośćwyglądatoinaczej
Dlanas,silnyliderjestwłaśnietym,liderem. Nie prosi innych by zrobili to czego on sam
niemoże lub nie potrafiNiemamydemokratycznegosystemuikażdaoznakasłabości
jest kwestionowana.
- Jesteśzaskoczonytym, żeSandulfjesttutaj?
- TrochęNiezdawałemsobiesprawy, żejużzwróciliśmyjegouwagęJednakże,
wiedzącżetaksię stało, wcale mnie nie dziwi, żesamwyruszyłnanaszeposzukiwanie
291235216.005.png
Jest najlepszym tropicielem jakiego kiedykolwiekznałemJeżelirzeczywiściechcenas
znaleźć,tonasznajdzie
- Ech,maszwprawęwpoprawianiu mi nastrojuJesteścudowny
- Wybacz mi, kochanieChciałbymsprawić, żepoczujeszsięlepiej, jednocześnie
będąc prawdomównym. Niestety, albo jedno albo drugie, a ja nie zamierzam cię
oszukiwaćanichwilidłużej
- Dłużej?Odkiedytwoja„prawdomówność” stałasiępriorytetem?
Andorprzyglądałsięprzezchwilęmoimustom,sprawiając, żenabrałysuchości, a
mojetętnopodskoczyło
- Od momentu, gdy pierwszy razmniedotknęłaśDo końcażyciabędępamiętałto
uczucietwoichpalcównamoichskrzydłach
Oddechuwiązłmiwgardle, kiedynachyliłsięnademnąi złapałustami moje
wargi. Pocałunek byłtaksamosłodkijaknaszpierwszy,leczzbytkrótkijaknamójgust
Odsunąłsięispojrzałmiwoczy,delikatnyuśmieszeknajegotwarzy
- Strasznieciężkoprzestaćcięcałować, gdyjużsięzacznie,Alexio,alemusimyjuż
ruszać– powiedziałAndorwstając
- Okej. – powiedziałam bez tchu,pozwalającbyuniósłmnienanogi
Włożyliśmyzpowrotembagaż naplecyiAndorprzysunąłmniedosiebie
- MusimynadrobićdrogiJestemwstaniewyczućSandulfaw powietrzu, szybko
siędonaszbliża
- Atwojabyłażona?
- Niesądzębyznimbyła,comnie martwi.
Próbowałam zignorowaćtąodrobinęzazdrości, którawychyliła swójłeb
- Ponieważmógłjąskrzywdzić?– spytałam,próbując uczynić mójgłostak
neutralnymjaktobyłomożliwe
291235216.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin