3.docx

(76 KB) Pobierz

3.1.1.1. Badanie wrażliwości narządów zmysłów poprzez wyznaczanie różnego rodzaju progów

W trakcie eksperymentu badającego ogólne cechy narządów zmysłów (przeprowadza­nego metodą bodźców stałych) osobom biorącym w nim udział zawiązuje się oczy. Do każdej dłoni osoby te dostają ciężarek. Jeden z ciężarków zabierany jest parokrotnie i ten sam oddaje się z powrotem (bodziec standardowy). Drugi zaś pozostaje ten sam albo jest wymieniany na lżejszy lub cięższy (bodziec porównawczy). Osoba poddająca się badaniu po każdej zamianie proszona jest o porównanie obydwu ciężarków. Czy ważą tyle samo, czy jeden z nich został wymieniony? Zaobserwowano, że niewielkie zmiany nie były wy­czuwane przez osoby badane. Wraz ze wzrostem różnicy wagi wzrasta także prawdopo­dobieństwo, że osoba badana określi bodziec porównawczy jako lżejszy lub cięższy. Ce­lem naukowca jest ustalenie najmniejszej różnicy wagi, którą człowiek jest w stanie wyczuć. Ta najmniejsza, ale już wyczuwalna różnica między dwoma bodźcami, spostrze­żonymi tymi samymi narządami zmysłów, nazywana jest progiem różnicy. Próg ten ustalić można dla wszystkich sfer zmysłowych.

Już bardzo dawno temu psychologowie zauważyli, że człowiekowi stosunkowo łatwo przychodzi rozpoznawanie niewielkich zmian słabego bodźca, podczas gdy dość inten­sywny bodziec musi się zmienić dużo bardziej, by zmiany zostały zauważone (tak zwa­ne prawo Webera). Dotyczy to wszystkich obszarów zmysłów. Zależności te można zobrazować, przeprowadzając proste doświadczenie (Coren i in., 1978): potrzebne będą dwie koperty i trzy monety o tym samym ciężarze. Do jednej koperty wkładamy jedną monetę, do drugiej - dwie. Jeśli obydwie koperty chwycimy za rogi i podniesiemy do gó­ry, to stwierdzimy wyraźną różnicę wagi. Powtarzamy doświadczenie, wkładając teraz jedną kopertę do lewego, a drugą do prawego buta. Czy po podniesieniu obydwu butów wyczujemy różnicę? A przecież ona istnieje (jedna i dwie monety). Widocznie wrażenia zmysłowe nie odtwarzają wiernie zmian zachodzących w świecie fizycznym.

Wyrażono niedawno obawę, że wzrost postępującego wciąż zanieczyszczenia środo­wiska niedługo - przynajmniej w niektórych sferach - znajdzie się poniżej progu różni­cy. Ludziom przydarzy się to samo, co pewnej żabie: jeśli włożymy ją do zimnej wody, a wodę zaczniemy tak wolno podgrzewać, że wzrost temperatury pozostanie poniżej pro­gu różnicy, żaba się ugotuje, bo nie zauważy, co się wokół niej dzieje (Frank, 1966). We­dług prawa Webera, w niektórych sferach łatwiej jest interweniować już w początko­wych stadiach zanieczyszczenia, ponieważ zmiany są wówczas bardziej zauważalne. Jeśli natomiast obciążenie środowiska jest już mocno zaawansowane, to mniejsze „grzechy" w ogóle nie są dostrzegane. Poza tym do określonego stopnia zanieczyszczenia można się przyzwyczaić i po prostu już go nie rejestrować (zob. także: 3.1.1.3. Adaptacja do zmienionych bodźców). Na szczęście ludzie nie muszą na różne stopnie zanieczyszczenia środowiska reagować tak samo, jak ich narządy zmysłów na zmiany bodźców. Stosowne zabiegi mogą jednak doprowadzić do wzrostu wrażliwości na zanieczyszczenia. Przed­tem niezauważane zmiany stopnia zanieczyszczenia staną się wówczas bardzo widocz­ne. Można mieć nadzieję, że nie skończy się wyłącznie na obserwacji.

Próg różnicy nie jest wielkością niezmienną. Opisany przykład pokazuje, że różni­ca wagi monet przy porównywaniu kopert w dłoniach zostaje dostrzeżona, nie jest jed­nak rozpoznana, gdy monety znajdują się w butach. Jeżeli danej osobie parokrotnie po­wtórzymy ten sam cichy dźwięk (może to być także bodziec świetlny lub zapachowy), to stwierdzimy, że raz na niego reaguje, a raz nie. U tego samego człowieka próg róż­nicy może więc wykazywać pewne wahania. Identyczne doświadczenia zebrano przy ustalaniu progu absolutnego. Charakteryzuje on siłę bodźca wystarczającą do zareje­strowania go przez człowieka w 50% wszystkich przypadków, a więc jest to przejście od Niewidzialnego do Widzialnego. Jeśli chciałoby się wyznaczyć próg absolutny dla światła, to trzeba się dowiedzieć, jak intensywne musi być światło dla obserwatorów, by ci w 50% przypadków powiedzieli, że je widzą, i w 50% przypadków stwierdzili, że go nie widzą. W rzeczywistości nie chodzi tu o pewną wartość absolutną, to znaczy nie­zmienną wartość maksymalną, ponieważ dla jednego człowieka w określonych warun­kach (na przykład zmęczenie, brak zainteresowania) będzie ona wyższa, dla drugiego zaś - niższa. Ludzie nie doceniają jednak, jak nisko znajduje się próg możliwości odbie­rania bodźców przez ich zdrowe narządy zmysłów w korzystnych warunkach. Psy­cholog Eugene Galanter (1962) zilustrował wysoką wrażliwość ważniejszych zmysłów człowieka, podając następujące przykłady: w nocy - ciemnej, ale pogodnej - nawet z od­ległości 50 kilometrów dostrzeżemy zapaloną świeczkę. Tykanie zegarka usłyszymy - zachowując ciszę - z odległości 6 metrów. Jeśli w 7,5 litra wody rozpuścimy tylko jed­ną łyżeczkę cukru, to pijąc, wyczujemy słodki smak. Zmysł powonienia pobudzony zo­stanie także wtedy, gdy w trzypokojowym mieszkaniu rozpylimy jedną zaledwie kropel­kę perfum. Zmysł dotyku reaguje nawet wówczas, gdy w odległości 1 centymetra od policzka człowieka pszczoła macha skrzydłami. W innym miejscu tej książki podkreślo­no, że tak słabe bodźce mogą być odbierane wyłącznie wtedy, gdy skierowana jest na nie cała uwaga.

3.1.1.3. Adaptacja do zmienionych bodźców

Każdy z własnego doświadczenia wie, że na przystosowanie się do zmienionych warun­ków jasności oczy potrzebują określonego czasu. Zaraz po wejściu do zaciemnionej sali kinowej z reguły nic nie widzimy, przyzwyczailiśmy się bowiem do światła dziennego. Czasu na przystosowanie potrzebują wszystkie narządy zmysłów, muszą się najpierw dostosować do nowych warunków. Taki proces to adaptacja. Istota adaptacji polega na tym, by podnieść sprawność określonego narządu zmysłu, obniżoną zmianą warunków (wejście do zaciemnionej sali). Niektóre narządy zmysłów, na przykład zmysł wzroku, smaku i dotyku, adaptują się względnie szybko; inne jednak, przede wszystkim zmysł bó­lu, adaptują się bardzo wolno. Po zaadaptowaniu się narządy zmysłów mogą rejestrować nawet niewielkie zmiany bodźców. W ciemnym pomieszczeniu receptory oka wyłapują wtedy najmniejsze różnice w natężeniu światła. Po opuszczeniu sali kinowej razi nas ja­sne światło, mruganiem ograniczamy więc jego dostęp do oczu i czekamy, aż zmniejszą się źrenice i wzrok ponownie przystosuje się do zmienionych warunków. Tę właściwość ludzkiego narządu wzroku uwzględniono na przykład w tunelach autostrad: są zawsze oświetlone. Tam też należy włączyć światła mijania, by uniknąć w ten sposób większych różnic jasności. To, co z początku wydaje się utrudnieniem, w rzeczywistości okazuje się ogromną pomocą: początkowo zmniejszoną sprawnością określonego narządu zmysłu „kupić" można większą wydajność. Podczas okresu adaptacji system zmysłów zostanie zatem na nowo „atestowany".

3.1.1.4. Przetwarzanie informacji pochodzących z narządów zmysłów na impulsy nerwowe: transdukcja

Podstawą zarejestrowania określonego doznania jest pobudzanie danej komórki zmysło­wej (zwanej receptorem). O tym, czy człowiek zdolny jest do percepcji bez udziału zna­nych narządów zmysłów, mówi ramka 3.1. Receptory wszystkich narządów zmysłów są jak psy stróżujące, które tylko czekają na nadejście odpowiedniego bodźca. Receptory siatkówki oka mogą zostać podrażnione na przykład przez bodźce świetlne, receptory w uchu wewnętrznym - przez fale dźwiękowe, a receptory smaku znajdujące się na ję­zyku - przez określone substancje w pożywieniu. Te bodźce fizyczne (takie jak fale elek­tromagnetyczne) muszą się znajdować w określonych zakresach. Gdyby oko rejestrowa­ło wiele dłuższych fal, to można by „zobaczyć" na przykład fale radiowe. Zadanie narządów zmysłów polega na przekładaniu zarejestrowanych bodźców mechanicznych, elektromagnetycznych lub chemicznych na język układu nerwowego. Przekształcenie takie nazywamy transdukcja. Receptory są biologicznymi przetwornikami. Pod tym względem przypominają odbiornik radiowy, który przetwarza sygnały radiowe na sygna­ły akustyczne. Kamera telewizyjna przetwarza sygnały optyczne na określone sygnały elektromagnetyczne itd.

3.2.3.1. Teoria trzech kolorów Younga i Helmholtza

Brytyjski fizyk Thomas Young (1773-1829) wyświetlił na ścianie różne kolory w taki sposób, że częściowo się na siebie nakładały. W trakcie swoich eksperymentów z „bar­wami światła" doszedł do wniosku, że za pomocą trzech kolorów podstawowych, „czer­wieni", „zieleni" i „błękitu", mógłby utworzyć wszystkie kolory widma (kolory w pudeł­ku z farbkami są to tak zwane „kolory powierzchniowe", ich barwy podstawowe to „czerwony", „żółty" i „niebieski"). Gdy Young wyświetlał te kolory równocześ­nie i w jednym miejscu, nie zobaczył żadnej barwy, lecz jedynie „białe" światło. Czy ko­lorom podstawowym mogłyby ewentualnie odpowiadać trzy różne receptory? Pięćdzie­siąt lat później możliwością tą zafascynował się fizjolog Hermann von Helmholtz (1821-1894). Dokończył dzieła opracowania teorii trzech kolorów. Do dzisiaj, pamię­tając o wkładzie obydwu naukowców, mówi się o teorii Younga i Helmholtza (Helm­holtz, 1856).

Laureat Nagrody Nobla, George Wald (1964), na podstawie swoich doświadczeń udo­wodnił, że w siatkówce ludzkiego oka występują rzeczywiście trzy rodzaje czopków, wrażliwych na określone długości fal: 430 nm, 530 nm i 560 nm. Z tego powodu, trochę nieściśle, czopki te określane są jako „niebieskie", „zielone" i „czerwone" (nieściśle dla­tego, że dokładne nazwy powinny brzmieć „fioletowe", „niebiesko-zielone" i „żółto-czer-wone"; przy stymulowaniu tylko jednego rodzaju czopków człowiek widziałby „fioleto­wo", „niebiesko-zielono" lub „żółto-czerwono" [Hubel, 1988]). Każdy z tych układów czopków reaguje szczególnie intensywnie na określoną długość fal; na inne, sąsiednie, też wprawdzie reaguje, ale już słabiej. Pojedyncze czopki nie są w stanie przekazywać informacji o odebranych barwach. W tym celu zawsze współdziała kilka ich systemów. Gdy na przykład na siatkówkę pada światło o długości 550 nm, to odbieramy barwę „zie-lonkawożółtą". Na fizyczny bodziec świetlny „czerwone" czopki zareagowały trochę sil­niej niż „zielone", najsłabiej zaś zareagowały „niebieskie".

Do dzisiaj teoria Younga i Helmholtza w zasadzie nie jest podawana w wątpliwość. Dokonano jednak paru obserwacji, które nie dają się objaśnić za jej pomocą. Są na przy­kład ludzie, którzy nie rozróżniają żadnych kolorów. W takim wypadku mówimy o dal-tonizmie. Kompletny brak widzenia barw występuje jednak bardzo rzadko. Częściej mó­wimy o osobach, które nie potrafią odróżnić określonych kolorów. Około 2% mężczyzn i 1% kobiet nie rozróżnia czerwonego i zielonego. Nieodróżnianie niebieskiego i żółte­go zdarza się rzadziej. Dlaczego daltonizm oznacza z reguły niezdolność do odbierania określonych par barw? Teoria Younga i Helmholtza nie wyjaśnia tego w zadowalającym stopniu, podobnie jak nie tłumaczy zagadnienia określonych powidoków. Jeśli na przy­kład przez 30 sekund patrzeć będziemy na niebieską kartkę, a potem swój wzrok skie­rujemy na kartkę białą, to ujrzymy tak zwaną barwę dopełniającą, czyli - w tym wypad­ku - żółtą. Dla innego fizjologa, Ewalda Heringa (1834-1918), obserwacje te stały się naukowym wyzwaniem.

3.3.2. Uwaga a spostrzeganie

Kiedy 14 czerwca 1972 roku samolot pasażerski linii Eastern Airlines zbliżał się do lą­dowania na lotnisku w Miami na Florydzie, uwagę załogi zwróciła paląca się lampka, wskazująca na defekt podwozia. Jeden z członków załogi włączył automatycznego pilo­ta, który miał utrzymywać samolot na równej wysokości. Mężczyźni w kabinie chcieli ca­łą swoją uwagę skierować na wyjaśnienie tej kwestii. Z niedających się później ustalić powodów automatyczny pilot „polecił" urządzeniom sterowniczym samolotu, by powoli zmniejszały wysokość lotu. Na to, że sytuacja staje się krytyczna, wskazywały sygnały akustyczne i wizualne w kabinie. Załoga była jednak tak zajęta wyjaśnianiem defektu, że nie docierały do niej żadne ostrzeżenia. Dopiero gdy katastrofa zdawała się nieuniknio­na, fakt ten dotarł do pilotów (Wiener, 1977). Przebieg tego lądowania pokazuje nam, ja­kie granice wyznacza sobie uwaga w sytuacji, w której jednocześnie mają być wykona­ne różne zadania.

W wypadku uwagi chodzi o proces określający, które informacje zostaną wybrane do dalszego przetwarzania. Ale uwaga pilotów nieszczęsnego samolotu spowodowała, że określone informacje, które być może mogły nawet uratować życie, nie zostały dostrze­żone. Procesy uwagi sprawiają więc, że wrażenia pochodzące z narządów zmysłów mo­gą być zarówno przekazywane dalej, jak i odrzucane - nie zawsze odbywa się to w tym samym momencie (Posner i Petersen, 1990). W pewnych warunkach obserwator może - mieć kłopoty z dokonaniem wyboru właściwych informacji. Wyrazy określające kolor (na przykład wyraz „czerwony") czyta się szybciej wtedy, gdy wydrukowane są w odpowied­nim kolorze, a więc w kolorze czerwonym, a nie, na przykład, żółtym. Mówi się wów­czas o efekcie Stroopa (Stroop, 1935). Jeśli pojęcie „czerwony" napisane zostało kolo­rem żółtym, to o zauważenie rywalizują ze sobą dwa czynniki (znaczenie napisanego wyrazu i jego kolor). Zignorowanie koloru pisma zmniejsza szybkość czytania.

Uwagę można porównać do reflektora, który na określoną powierzchnię rzuca snop światła, podczas gdy otoczenie pozostaje w ciemnościach. Procesy związane z uwagą powodują, że niektóre dane pochodzące z narządów zmysłów trafiają do centrum za­interesowania, podczas gdy inne spychane są na drugi plan. Im intensywniej uwaga kierowana jest na centrum, tym mniejsze staje się zainteresowanie wydarzeniami na drugim planie. Dla pilotów samolotu „oświetlone" były tylko te informacje, które mia­ły ścisły związek z defektem podwozia. Ostrzeżenia ze wszystkich stron drugiego pla­nu zostały zignorowane. Na szczęście takie sytuacje w życiu codziennym zdarzają się bardzo rzadko.

Określone bodźce spoza centrum zainteresowania mogą, w określonych warunkach, również przyciągnąć uwagę. Prawdopodobnie czytelnik od razu zauważył wyraz napisa­ny wytłuszczonymi literami. Silnie odróżnia się on od pozostałych. Przykłady oddziały­wania zmienionych warunków znajdziemy także u dobrego mówcy; po szczególnie gło­śnych sekwencjach nastąpią być może zdania wypowiadane cicho. Albo po dłuższej przemowie mówca zrobi niespodziewaną przerwę. W reklamie zwraca się uwagę odbior­ców, stosując na przykład kolorowe plakaty. Inna metoda to pozostawienie prawie całej strony gazety bez tekstu i umieszczenie reklamy tylko na maleńkiej powierzchni.

Sytuacja, która z reguły działa stymulująco na uwagę, to dostarczenie bodźców o szczególnej intensywności (sile) lub wielkości. Syrena policji czy pogotowia ratun­kowego znana jest we wszystkich krajach jako głośny, a więc zwracający uwagę sygnał, kontrastujący z pozostałymi odgłosami ulicy. Ruchem też można przyciągnąć uwagę. Niektóre zwierzęta instynktownie udają martwe, by nie rzucać się w oczy; poruszenie się mogłoby natychmiast przyciągnąć uwagę potencjalnego wroga. Jako cechę stymulu­jącą uwagę należy także wymienić powtarzanie. Matka, która woła dziecko na obiad, pa­rę razy wymienia jego imię. Przykład reklamy wykorzystującej powtarzanie przedstawia rycina 3.11. Zbyt częste powtarzanie określonego bodźca może jednak doprowadzić do znużenia odbiorcy. Dobra reklama wykorzystuje wprawdzie powtarzanie tych samych bodźców, dba jednak o to, by przedstawiane one były w zmieniającym się otoczeniu.

Jeśli jakieś zdarzenie wykracza poza przyzwyczajenia, na przykład swoimi rozmiara­mi czy głośnością, to nietrudno jest zwrócić na nie uwagę. Dotyczy to również wydarzeń, które pod względem fizycznym nie wykazują żadnych odstępstw, trafiają jednak w cen­trum zainteresowania odbiorcy, bo są dla niego istotne. Czy wszystkie zdarzenia wystę­pujące w środowisku są sprawdzane - na jawie - pod względem znaczenia, a osoba od­bierająca bodźce nie zdaje sobie z tego sprawy? W przeszłości wielokrotnie wyrażano obawę, że za pomocą zręcznych metod reklamy można manipulować ludźmi. Ramka 3.2 omawia to zagadnienie, opisując możliwość oddziaływania na człowieka za pośrednic­twem jego nieświadomości.

3.3.3. Organizacja spostrzegania

W każdej chwili liczne receptory pobudzane są do przekształcania energii fizycznej w im­pulsy nerwowe. Ale jeśli rzucimy okiem na przykład na biurko, to nie „zobaczymy" po­jedynczych wrażeń zmysłowych, zarejestrowanych przez czopki i pręciki. Bylibyśmy w wielkim kłopocie, gdybyśmy te wszystkie zaokrąglenia, linie proste i kąty pola percep­cji musieli sobie dopiero układać w sensowne całości. Po wyborze wrażeń mózg od ra­zu rozpoczyna ich organizację, czyli łączenie informacji pochodzących z narządów zmy­słów w sensowne jednostki. Osiągnięciom tego procesu zawdzięczamy spostrzeganie znanych kształtów, rozpoznawanych jako ołówek czy nóż do papieru. Poniżej zostały opi­sane niektóre spośród zasadniczych form tej organizacji.

Spostrzeganie kształtów możliwe jest tylko wtedy, gdy bodźce połączone zostaną w sensowne całości. Czytanie tej książki możliwe jest dlatego, że pojedyncze bodźce układają się w litery i zdania. Psychologowie postaci byli pierwszymi, którzy po staran­nie przeprowadzonych badaniach na początku XX wieku odkryli pewne prawidłowości w spostrzeganiu kształtów. Chociaż siatkówka rejestruje tylko dwuwymiarowe obrazy, organizacja spostrzegania dba o powstawanie trójwymiarowych wrażeń. Poza tym wra­żenia te są na bieżąco korygowane. Okrągły talerz, widziany z różnych stron, wcale nie pozostawia na siatkówce okrągłego obrazu. Ale i tak zawsze wydaje się okrągły. Wszyst­kie te dokonania procesu organizacji służą oczywiście przystosowaniu się jednostki do środowiska.

 

3.3.3.1. Organizacja informacji w sensowne kształty i wzory

Gdy spojrzymy na swoje otoczenie fizyczne, to być może ujrzymy obraz wiszący na ścia­nie, książkę leżącą na stole i lampę zwisającą z sufitu. Z obserwacji tych wynika, że po­le spostrzegania wykazuje pewien zasadniczy porządek: określony przedmiot (obraz, książka, lampa) - mówi się w tym wypadku o figurze - zawsze kontrastuje ze swoim tłem. Relacje figura-tio znajdziemy i w innych sferach wrażeń. Na przykład w sali kon­certowej śpiew spostrzegany będzie przez nas jako pierwszoplanowy i nie będziemy mie­li żadnych trudności z odebraniem go jako sensownej całości, kontrastującej z muzyką orkiestry w tle.

Już psychologowie postaci uważali, że rozróż­nienie figura-tło jest zasadniczym czynnikiem po­rządkowania spostrzegania. Reprezentanci tej dzie­dziny nauki sądzili, że dokonywanie rozróżnień uzależnione jest od doświadczeń danego człowieka. Wykazano, iż rzeczywiście ludzie, którzy w następ­stwie przeprowadzonej operacji oczu zaczęli po raz pierwszy w swoim życiu widzieć, bardzo szybko zdobywali umiejętność odróżniania figury od tła (von Senden, 1960)^

Rozpoznawanie jednych elementów obrazu jako figur, a drugich jako tła nie sprawia ludziom żadnych trudności. Figura jest jednością, która ma jasno okre­ślone granice; tło natomiast wydaje się rozciągać bezkształtnie na wszystkie stro­ny. Im bardziej niewyraźna grani­ca pomiędzy figurą a tłem, tym trudniejsza percepcja figury, na przykład bałwana we mgle. Moż­na stworzyć obrazy, w których bodźce wzrokowe ułożone są w takim porządku, że obserwator będzie miał trudności z trwałym podziałem na figurę i tło; po­wstają wtedy obrazy odwracal­ne. Rycina 3.14 przedstawia ich dwa przykłady. Większość osób przyglądających się rycinie A zobaczy najpierw - jako figurę - wa­zon kontrastujący z ciemnym tłem. Dopiero po pewnej chwili osoby te dostrzegą, że ciemne podłoże też jest figurą: to dwie patrzące na siebie twarze. Drzeworyt Maurit-sa Eschera jest kolejnym przykład...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin