Szkic piłki do pomalowania na 7 kolorów i wpisania postanowień na kolejne dni tygodnia.
Kilka myśli św. Teresy na podstawie: ks. A. Majewski, Róże św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Wydawnictwo Księży Pallotynów, Warszawa 1928, s. 92, 105 i 142.
O, jak wspaniały był dla mojej duszy pierwszy pocałunek Jezusa w dniu pierwszej Komunii świętej! Tak, to był pocałunek miłości. Czułam, że jestem kochana, i odpowiadałam: „Kocham Cię, oddaję Ci się na zawsze”. W miarę jak rosłam, coraz więcej kochałam Pana Jezusa i ofiarowałam Mu często swoje serce. We wszystkim, cokolwiek czyniłam, usiłowałam podobać się Panu Jezusowi i bardzo starałam się nie obrazić Go.
Ponieważ jestem bardzo dziecinna, Pan Jezus, chcąc mi ułatwić robienie dobrych uczynków, natchnął mnie myślą, abym to czyniła, bawiąc się z Nim jak małe dziecko. Wybrałam grę w kręgle, które mi wyobrażały różnych bliźnich: dzieci, kapłanów, zwyczajnych ludzi, a nawet wielkich grzeszników. Mierzyłam do nich i przewracałam kulą, a tą kulą była moja miłość do nich. Gdy gra była dla mnie za trudna i nie potrafiłam komuś okazać miłości, oddawałam kulę Boskiemu Dzieciątku, aby mi pomogło.Moim największym pragnieniem było zawsze zostać świętą, ale kiedy porównuję się ze świętymi, widzę jak wiele mi jeszcze do nich brakuje. Zamiast się jednak zniechęcać i tracić odwagę, mówię sobie: Pan Bóg nie dawałby mi pragnień, niemożliwych do spełnienia. Dlatego chociaż jestem mała, mogę dążyć do świętości. Muszę szukać sposobu dostania się do nieba.
Piłeczka Dzieciątka Jezus
Dziewczynce było na imię Teresa. Jej tato i mama bardzo kochali swoje dzieci. Teresa była najmłodsza, więc nawet trochę ją rozpieścili. Ale gdy miała cztery i pół roku, jej mama zmarła. Mała Tereska bardzo mocno to przeżyła. Po jakimś czasie poważnie się rozchorowała. Potem, mimo że wyzdrowiała, wciąż płakała z byle powodu. Najpierw zadręczała wszystkich swoimi łzami, a potem szlochała z żalu, że przedtem kaprysiła. I tak w kółko. Było to męczące dla bliskich.
Gdy miała czternaście lat, czekała jak zwykle na bożonarodzeniowe prezenty, które wkładano dzieciom do bucików. Tereska ustawiła swoje pantofle przy kominku i wchodziła na schody ze swoją starszą siostrą. Obie usłyszały, jak zmęczony ojciec powiedział na widok bucików (bądź co bądź już dużej) córki: "Całe szczęście, że to już ostatni raz!". Starsza siostra zobaczyła w oczach Tereski łzy. Teresie było przykro, że tato tak potraktował jej oczekiwanie na prezent. W ciąż jeszcze była dziecinna. Siostra znała ją dobrze i wiedziała, że teraz znowu zacznie płakać, a atmosfera świąt będzie popsuta. Ku jej zdumieniu Tereska opanowała się i zeszła na dół z promiennym uśmiechem. Radośnie, jakby nic nie słyszała, rozpakowała prezenty.
Teresa napisała potem, że po dziesięciu latach od śmierci mamy ogarnęła ją wtedy nowa, nieznana siła. Nie była już tą samą, nadąsaną z byle powodu dziewczynką. Dodała, że to Jezus, zadowalając się dobrą wolą, w jednej chwili dokonał dzieła, jakiemu nie mogła sprostać przez dziesięć lat. Było to 25 grudnia, w same święta Bożego Narodzenia.
Niedługo potem Teresa zapragnęła wstąpić do klasztoru sióstr
karmelitanek i modlić się za grzeszników. Była jednak młoda. Nie miała jeszcze szesnastu lat. Postanowiła prosić o pozwolenie samego papieża. Okazją po temu stała się pielgrzymka do Rzymu. Niestety Ojciec święty nie udzielił wyraźnej zgody. Na jej prośbę odpowiedział: "Wstąpisz, jeśli Pan Bóg tego zechce!". Dla Teresy był to cios.. Napisała w liście do swojej siostry: "Płakałam rzewnymi łzami [...], moje serce jest tak ściśnione, tak zbolałe. Wiem jednak, że Bóg nie doświadcza nigdy nikogo ponad siły, toteż doda mi odwagi i męstwa, abym mogła znieść tę próbę. Ona jest rzeczywiście bardzo wielka i trudna, ale wiesz przecież, Paulinko, że jestem piłeczką Dzieciątka Jezus, [...] zgadzam się chętnie na wsżyst- ko, co Ono zrobić zechce".
Potem, gdy już wstąpiła do klasztoru, przyjęła imię zakonne: Teresa od Dzieciątka Jezus.
Teresa postanowiła zostać świętą w najprostszy sposób, powierzając siebie całkowicie Jezusowi. Jej życie polegało na "małej drodze świętości" - przezwyciężała swoje złości i chwile lenistwa, nie kłóciła się, nawet, gdy miała rację, ustępowała innym, wszystko, co robiła, najprostsze prace, starała się wykonywać najlepiej, najstaranniej jak potrafiła. Cały czas pamiętała, że robi to dla Jezusa. Chciała Mu okazać swoją miłość. Modlitwy i wyrzeczenia oddawała Bogu w intencji innych, szczególnie misjonarzy.
Teresa zmarła na gruźlicę w 1897 roku w wieku 24 lat. Zostawiła po sobie rękopis pamiętnika, któremu nadano tytuł "Dzieje duszy". Siostry nie przypuszczały, że Teresa po śmierci rozpali ogień miłości do Boga.
Jedna z sióstr przyznała: "Nie było o niej nic do powiedzenia; była bardzo miła i bardzo skryta, nie zauważało się jej, nigdy nie domyśliłabym się jej świętości".
Tymczasem coraz więcej ludzi czytało "Dzieje duszy", pielgrzymowało do jej grobu i modliło się do Boga za pośrednictwem "małej świętej" - jak Ją nazywano.
W 1925 roku papież ogłosił ją świętą. W 1997 roku, w stulecie śmierci, Teresa z Lisieux została ogłoszona doktorem Kościoła, to znaczy świętą i niezwykłe mądrą, bo pełną Bożej Mądrości.
gloriave