Masterton Graham - Tajemnice erotycznych gier i zabaw.rtf

(491 KB) Pobierz

  Graham Masterton

 

 

 

Tajemnice erotycznych gier i zabaw

 

Tytuł oryginału Secrets of Sexual Play

Przełożył Grzegorz Mastowski


1
Baw się!

 

Oto jedna z ulubionych niewinnych zabaw 34–letniej Veroniki, asystentki naukowo–badawczej z Seattle w stanie Waszyngton, i jej nowo poślubionego męża, 37–letniego inżyniera budownictwa okrętowego. „Wciąż jeszcze jesteśmy na takim etapie naszego związku, że kochamy się o każdej porze i w każdym miejscu. W salonie, w kuchni, w holu. Rzadko kiedy udaje się nam dotrzeć aż do sypialni! Tak bardzo jesteśmy sobą zafascynowani. Ąle doskonale zdaję sobie sprawę, że jeśli para migdali się w towarzystwie, to dla innych jest to krępujące. Dlatego wymyśliliśmy pewien sposób, dzięki któremu możemy korzystać z intymnej bliskości nawet podczas proszonej kolacji u znajomych. Gdy wybieram się na przyjęcie, nie wkładam majtek. Już samo to wystarcza, żeby z Teda wyszła bestia pałająca dzikim pożądaniem! Z największym trudem powstrzymuje się przed wsunięciem dłoni pod moją spódniczkę. I choć zachowujemy się bardzo przykładnie i poprawnie, myślimy wyłącznie o tym, kiedy wreszcie znowu będziemy się mogli dotykać… kiedy znowu będziemy się kochać. Podczas kolacji robię wszystko, co w mojej mocy, żeby drażnić się z Tedem. Kiedy spadnie mu serwetka i pochyli się pod stół, żeby ją podnieść, rozsuwam nogi, pozwalając mu zajrzeć pod spódnicę. Któregoś razu — korzystając z okrycia, jakie dawał wyjątkowo długi lniany obrus — udało mi się zadrzeć spódniczkę, wsunąć dłoń między uda i rozchylić nią wargi sromowe. Kiedy Ted wynurzył się spod stołu, mogłabym przysiąc, że zaraz eksploduje! Więc robimy tak: w połowie kolacji Ted mówi «przepraszam» i idzie do łazienki. Nikt z siedzących przy stole nie wie, że w kieszeni ma moje majteczki. W toalecie spuszcza się w nie, a ja, siedząc przy stole, oczywiście doskonale wiem, co on tam robi, i bardzo mnie to podnieca. Po wszystkim Ted chowa moje majtki ze spermą za koszem na brudną bieliznę, pod stosem ręczników albo gdziekolwiek indziej. Ryzyko, że ich nie znajdę, sprawia, że wszystko to jest jeszcze bardziej ekscytujące. Wychodzi z łazienki, a wtedy ja tam idę. Wkładam te majtki. Najlepsze są takie z koronką, mocno wycięte po bokach, bo lepiej wchłaniają nasienie. Są fantastyczne, takie wilgotne i pachnące Tedem… i jeśli mam szczęście, jeszcze ciepłe. Lubię je mocno podciągnąć i okrężnymi ruchami wcierać tę gęstą spermę w moją cipkę. Lubię też oglądać w lustrze to, co robię. Nie zawsze osiągam orgazm, ale udało mi się, gdy zrobiliśmy to pierwszy raz i potem jeszcze kilkakrotnie. Orgazm nie jest tutaj aż tak istotny: liczy się to, że wracam do stołu w wilgotnych, lepkich majtkach i że tylko Ted i ja wiemy, co się wydarzyło. Przez cały wieczór jesteśmy strasznie pobudzeni i wprost nie możemy się doczekać powrotu do domu, żeby skończyć to, co zaczęliśmy”.

To, co robią Veronica i Ted, to zabawa. Żadne z nich nie odczuwa obowiązku umiejętnego posługiwania się jakąś konkretną techniką seksualną. Nie muszą się przejmować, czy przyniesie im to zaspokojenie fizyczne ani czy ma to jakieś znaczenie emocjonalne. Najzwyczajniej w świecie radość sprawia im dreszcz wzajemnego pociągu i jest to ich niewinny sposób na uzyskanie pobudzenia. Jednocześnie jednak, zauważmy, zależy im na tym, by nie wprawić w zakłopotanie ani nie urazić nikogo z otoczenia.

Ta ich skłonność do zabawy niesie ze sobą odświeżającą zmianą. W ciągu kilku minionych lat sztukę miłosną dotknęła jedna z najgorszych przypadłości współczesności — to mianowicie, że do seksu podchodzimy nazbyt serio. W każdym czasopiśmie, które się weźmie do ręki, czy też w każdym popołudniowym programie telewizyjnym o seksie mówi się tak, jakby było to nadzwyczaj skomplikowane przedsięwzięcie naukowe, a nie nad wyraz przyjemny przejaw oddania i szacunku dwojga ludzi, którzy się lubią, a (być może) nawet kochają.

Jeśli twój ukochany nie potrafi znaleźć twojego punktu G, jest równie żałosny jak astronom, który nie potrafi natychmiast ustalić położenia Omegi 2 Eridani. Jeśli ty nie znasz wszystkich subtelnych niuansów głębokiego masażu genitaliów, sposobów osiągnięcia przedłużonego orgazmu czy zagadnienia ejakulacji, wychodzisz na osobę, która w ogóle nie zna się na seksie — tak jakby seks był równie tajemniczy jak fizyka kwantowa.

Niedawno przeczytałem o pewnej kobiecie, która utrzymywała, że odkryła w mózgu „superautostrady seksu” i że to odkrycie zrewolucjonizuje pożycie seksualne ludzi na całym świecie. Czyżby? Pomijając fakt, że trudno znaleźć jakiekolwiek naukowe dowody na istnienie takich „autostrad”, to czy zwyczajni ludzie mają czas, żeby nadawać swoim procesom myślowym nowy kieranek, by zintensyfikować własne zaspokojenie seksualne? Większości z nas trudno znaleźć czas na to, żeby w ogóle uprawiać seks — pomiędzy budowaniem kariery, wychowywaniem dzieci, doskonaleniem gry w golfa i wystrzeganiem się przejechania przez rowerzystę.

Jestem gorącym zwolennikiem badań naukowych z zakresu seksuologii i odkrywania nowych technik seksualnych (czy też, jak bywa najczęściej, ponownego odkrywania i doskonalenia tych, które znane są już od dawna). Z dużym zadowoleniem przyjmuję wszelkie praktyczne wskazówki i proste zalecenia, dzięki którym można zwiększyć zaspokojenie seksualne. Jednak sprzeciwiam się wszelkim przejawom „seksualnej poprawności”. Kobiety mają prawo do zaspokojenia, ponieważ są równymi partnerami w każdym zbliżeniu, powinno im więc przysługiwać prawo do równego udziału we wszelkich rozkoszach i radościach, które te zbliżenia ze sobą niosą. Nie ma w tym żadnej polityki. Jeśli więc czujesz dreszczyk, gdy robisz coś „niepoprawnego” — na przykład, gdy pozwalasz partnerowi, by cię przywiązał do łóżka, wymierzył ci kilka klapsów albo nawet nasiusiał na ciebie — to jest to wyłącznie twoja sprawa i nikomu nic do tego. Jeśli jest to zabawne i lubicie to robić — róbcie to.

Zwracam uwagę na niełatwe słowo „zabawne”. Bylibyście zdumieni, gdybyście się dowiedzieli, jak wielu seksuologów krzywi się, gdy je słyszy. Oni najwidoczniej myślą — jak sarkastycznie wyraził się brytyjski historyk A. P. Herbert — że „Ludzie nie powinni niczego robić dla zabawy. Nie jesteśmy tu po to, żeby się zabawiać. W żadnej ustawie nie ma najmniejszej wzmianki o zabawie”.

Problem w tym, że zbyt wiele osób wciąż uważa, iż seks wcale nie powinien być przyjemny. Są tacy, którzy sądzą, że Bóg dał nam seks po to, byśmy się rozmnażali, i że seks w innych celach jest czymś sprośnym i poniżającym. Są tacy, którzy uważają, że w seksie jest coś wstydliwego, więc nie należy otwarcie o nim mówić. Są też tacy (po obu stronach), którzy uznają seks za nigdy nie kończącą się walkę o supremację społeczną, toczoną między mężczyznami i kobietami. Jeszcze inni zupełnie poważnie mówią o holistycznej ars amandi, o aromaterapii i pozycjach tantrycznych. Są tacy, którzy w ogóle się nie odzywają podczas seksu i nie przychodzi im do głowy, że można wyprowadzić seks z sypialni, na przykład do kabiny prysznica, na sofę w salonie czy na tylne siedzenie ich samochodu terenowego, choćby nawet zaparkowanego w garażu.

Można odnieść wrażenie, że o seksie dowiedzieliśmy się niemal wszystkiego oprócz jednego: co zrobić, aby sprawiał nam przyjemność. Przez minione czterdzieści lat poczyniliśmy nadzwyczajne postępy, szczególnie w sferze wolności ekspresji. W mediach otwarcie dyskutujemy na temat seksu oralnego i analnego, a czasopisma dla pań i panów zazwyczaj zawierają kąciki porad seksuologicznych. Czy mogę się kochać ze swoją szwagierką? Mam zaczerwienioną pochwę — co to może być? Zakochałem się w innej kobiecie — co mam robić?

W tym zakresie na ogół wyzwoliliśmy się już z zahamowań występujących jeszcze na początku lat sześćdziesiątych. Pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy zacząłem pisać o seksie, był po temu powód. Jeśli książka o seksie nie była utrzymana w bardzo poważnym tonie i jeśli jej autorem nie był lekarz, to istniało duże ryzyko, że taką publikacją zainteresują się organa ścigania. Establishment wciąż jeszcze uznawał, że seks to zagadnienie natury medycznej, poradniki seksuologiczne zaś zaliczano często do działu „książki o zdrowiu i higienie”. Jakąkolwiek dyskusję o różnych odmianach seksu trzeba było kamuflować, nadając jej formę poważnych rozpraw medycznych, pełnych ostrzeżeń przed chorobami wenerycznymi i konsekwencjami wkładania ogórka gdziekolwiek indziej niż do sałatki warzywnej.

Wraz z nadejściem tak zwanej rewolucji seksualnej i wyzwaniem, jakie dla mediów stworzyły „Playboy”, „Penthouse” i „Cosmopolitan” — nie wspominając już o twardej pornografii dostępnej w kinach, na przykład tytułach w rodzaju Głębokiego gardła — dyskusja o seksie stała się znacznie bardziej otwarta.

W owym czasie szczególnego znaczenia nabrały poradniki sztuki miłosnej. Mężczyźni potrzebowali wiedzy o podstawach kobiecej anatomii, o tym, jak pobudzić i zaspokoić partnerkę. Kobiety natomiast musiały sobie uświadomić, że nie tylko mogą osiągnąć zaspokojenie, ale że mają do niego pełne prawo. Dopiero wtedy zaczęto powszechnie używać słów takich, jak „orgazm” czy „łechtaczka”.

Rzecz jasna, wielki nacisk położono na techniczną stronę seksu. I tak, mieliśmy Mastersa i Johnson i ich różne remedia na oziębłość. Pojawiła się Betty Dodson i jej zajęcia z seksualności dla kobiet, podczas których nagie kobiety z szeroko rozchylonymi udami siedziały w kręgu na podłodze i wielkimi wibratorami masturbowały się do orgazmu. Była też Naura Hayden ze swoim dynamizującym napojem witaminowym i metodą zaciskania ud, mającą zapobiec „poobijaniu” przez partnera.

Wszyscy ci badacze, eksperymentatorzy i komentatorzy, choćby byli dość osobliwi, wykonali ogromną pracą, by wyprowadzić seksualność człowieka na światło dzienne. Jeśli i tobie zależy na poprawieniu i udoskonaleniu swojego życia miłosnego, to w twoim (i twojego ukochanego) interesie leży to, by możliwie najlepiej wiedzieć, jak to osiągnąć. Jak zachęcić partnera do tego, żeby poświęcał więcej czasu na grę wstępną. Jak zapewnić sobie dostatecznie silne pobudzenie łechtaczkowe, które jest ci niezbędne podczas zbliżenia. Co zrobić, żeby za każdym razem przeżywać dwa albo trzy orgazmy (a nawet więcej). Jak sprawić, aby partner ponownie uzyskał pełną erekcję w możliwie najkrótszym czasie. Odpowiedzi na te i mnóstwo innych pytań natury technicznej znajdziesz w wielu moich poprzednich książkach.

Ale znajdziesz tam jeszcze coś. Znajdziesz kochanków, którzy nie tylko zdobyli wiedzę o seksie i jego technikach, lecz także umieją się wyzwolić z wszelkich ograniczeń w tej sferze. Kochanków, którzy z całkowitą otwartością potrafią dzielić się swoim ciałem i myślami.

„Osiągnięcie pełnej otwartości na partnera wcale nie jest takie łatwe, jakby „się mogło wydawać — stwierdziła 36–letnia Kate, konsultantka medialna z Nowego Jorku. — Trzeba mu bezgranicznie ufać, a uwierzcie mi, te sprawy mogą napawać wielkim niepokojem. Przecież nie mówimy tylko o dzieleniu się kilkoma starannie dobranymi fantazjami, ale o dzieleniu się każdą fantazją i każdą myślą o seksie. I na dodatek mówimy o okazjonalnym uprawianiu takiego seksu, o jakim nawet nie śmiem się przyznać, że pomyślałam. Na początku było mi ogromnie trudno. Każdy z nas ma jakieś najskrytsze myśli, zwłaszcza jeśli chodzi o seks. Kiedy jednak zrozumiałam, że to tylko zabawa, że wolno mi zachować dystans i poczucie humoru — a poczucie humoru jest niemal obowiązkowe — nagle przekonałam się, że wszystko stało się o wiele łatwiejsze. Wcześniej fantazjowałam o tym, że przebrana za kotkę liżę i ssę penis mojego chłopaka. Nie mam pojęcia, skąd właściwie wzięła się ta fantazja. Może z tego musicalu Cats. Tak czy inaczej, pomysł ten ogromnie mnie podniecał. Tyle tylko, że wzbraniałam się o tym mówić. No wiesz, myślałam, że to po prostu śmieszne. Prawie patetyczne. I byłoby takie, gdybym podeszła do tego poważnie. A ja potraktowałam to z humorem. Paul właśnie oglądał telewizję. Siedział na kanapie, kiedy weszłam do pokoju na czworakach. Byłam golusieńka; miałam tylko futrzane, napuszone rękawiczki i wstążkę zawiązaną w kokardę na czubku głowy, tak by wyglądała jak uszy. I jeszcze kredką do powiek wymalowałam sobie wąsy nad górną wargą. Mrucząc infantylnie, przy — czołgałam do Paula i powiedziałam: «Twoja kotka prosi o mleczko».

Paul przecierał oczy ze zdumienia. Śmiał się jak szalony, zwłaszcza gdy zaczęłam odpinać mu pasek i rozpinać spodnie. Ja też krztusiłam się ze śmiechu, ale starałam się wydawać kocie pomruki. «Twoja kotka musi dostać mleczka» — powiedziałam. Ściągnęłam mu szorty i wyjęłam z nich jego palik. Na początku był tylko częściowo wzwiedziony, ale gdy go polizałam i potarłam futrzaną rękawiczką, zaczął sztywnieć. Ponownie go polizałam i possałam. Uwielbiam ten zapach penisa, kiedy się go wyjmie prosto ze spodni. Pierwszy raz w życiu powiedziałam Paulowi: «Twoja kotka uwielbia ten za — pach». Paul wciąż trząsł się ze śmiechu, ale teraz jego śmiech był trochę inny. Jak go nazwać? To był radosny rechot. Paul śmiał się, bo grałam swoją rolę i byłam zabawna. Ale nie tylko dlatego: śmiał się, bo było mu bardzo dobrze.

Jeszcze niżej zsunęłam jego szorty, po czym opuściłam głowę między jego nogi. Zaczęłam lizać i ssać jego jądra. Potem wodziłam językiem wzdłuż palika, w tę i z powrotem, tak jak lizałaby go prawdziwa kotka. Mocniej pocierałam go tą futrzaną rękawiczką. W końcu tak mocno ścisnęłam jego pal, że żyły na nim nabrzmiały, a główka zrobiła się purpurowa. Z tej małej dziurki za — ezął wypływać sok i już wiedziałam, że Paul jest bliski orgazmu. Wtedy powiedziałam: «Kotka macha ogon — kiem», odwróciłam się i pokazałam mu swój «ogonek» — różowe boa z piór, które wcisnęłam sobie głęboko w pupę. Paul roześmiał się kolejny raz i wykrztusił: «Coś niesamowitego. Jesteś piękna. Rewelacyjna. Jesteś najseksow — niejszym zwierzakiem pod słońcem». Znowu się odwróciłam i wzięłam jego palik do ust, tym razem bardzo głęboko, tak głęboko, że niemal się dusiłam. A potem unosiłam i opuszczałam głowę, ssąc, aż poczułam, że jest bardzo twardy i sztywny.

Na chwilkę podniosłam wzrok i prychnęłam:«… kotka chce teraz śmietanki… a kiedy będzie ją dostawała, wyciągniesz jej ogonek z pupy». Paul sięgnął i chwycił boa, po czym wodził palcem dokoła mojego odbytu. Possałam go mocno i długo trzy lub cztery razy, a on nagle zawołał «Kate…» i jego sperma wypełniła mi usta. Otworzyłam je szeroko, by mógł zobaczyć swoje nasienie na moim języku i to, jak ścieka mi po brodzie. Liznęłam go zmysłowo i wydałam pomruk zadowolenia, a on W tym momencie wyciągał pióra z mojej pupy. Nie miał pojęcia, ile ich wcisnęłam — sporo ponad metr. Wyciągał je i wyciągał, a doznanie — gdy te wilgotne, łaskoczące piórka wysuwały się ze mnie — było fantastyczne. Pochyliłam się do przodu, i znowu wzięłam do ust jego palik, teraz już wiotki. Zlizałam spermę z jego jąder i mocno possałam pal, by mieć pewność, że nic nie zostało w środku. Paul aż podskoczył, ale nie próbował mnie powstrzymać”.

Kate i Paul po prostu się bawili, a korzyści z takiej erotycznej zabawy w każdym związku trudno przecenić. Pozwala ona odegrać nasze nawet najbardziej skrywane fantazje, bez konieczności zbytniego angażowania się w nie i bez poczucia powagi. W związku mogą narosnąć silne napięcia, niechęć i pretensje, jeśli partnerzy mają jakieś ukryte pragnienia, o których ze sobą nie rozmawiają, bo się ich wstydzą. Zjawisko to, w jego najłagodniejszej postaci, obserwujemy w Walentynki, kiedy wielu mężczyzn obdarowuje swoje partnerki erotyczną bielizną, takąjak wycięte staniczki i majtki otwarte w kroczu albo pasek od pończoch. Chcą im przez to pokazać, że pragną, aby choć na jeden wieczór zapomniały, że są żonami i matkami, i zachowywały się jak nieprzyzwoite, wyzywające dziewczyny.

Nie do wiary, ale takie prezenty najczęściej wywołują irytację i zażenowanie. „Co ty sobie wyobrażasz? Że jestem z tych, które stoją pod latarnią, czy co? Chyba nie myślisz poważnie, że będę w tym chodziła?” Odpowiedź na takie dictum brzmi: nie. Nie myślę poważnie, że będziesz w tym chodziła. Dla zabawy, dla żartu — owszem, tak. Przecież wiem, że nie jesteś ani wulgarna, ani wyzywająca, ani łatwa. Ale chciałbym, żebyś wcieliła się w rolę dziwki i zagrała ją dla mnie, bo to może skrzesać tę iskrę, która połączyła nas na początku naszej znajomości.

Spróbuj sobie choć po części przypomnieć, jaką przyjemność sprawiała ci zabawa w dzieciństwie. Ten dreszcz, że jesteś kimś innym — księżniczką Leą z Gwiezdnych Wojen albo Czerwonym Kapturkiem. Radosna zabawa polega na tym, że możesz udawać, iż jesteś kimś innym, i żyć w świecie fantazji, w którym wszystko może się zdarzyć. Kiedy tak właśnie podejdziesz do seksu, efekty mogą być wręcz olśniewające. Odkryjesz wymiar swojego życia seksualnego, o jakim nawet nie marzyłaś — i W tym celu nie musisz wcale opanowywać skomplikowanych, nowych metod albo pozycji ani wykonywać żadnych ćwiczeń, medytować czy przestrzegać specjalnej diety.

Jeśli w życiu miłosnym obowiązują jakieś zalecenia dietetyczne, to jest to „dieta zabawy”. Jest to dieta rozkoszy bez poczucia wstydu, erotyki bez poczucia winy — taka dieta nada doskonały kształt twojemu związkowi, a jednocześnie zapewni ci zaspokojenie, jakiego pragniesz.

Musisz zrobić tylko jedno: uwolnić się od wszystkich zahamowań seksualnych. Kiedy mówię „wszystkich”, to mam na myśli wszystkich. Podczas zabaw erotycznych możesz robić to, o czym zawsze marzyłaś, musisz jednak liczyć się z tym, że twój partner też zrobi to, o czym zawsze marzył. Nie spodziewaj się, że kiedy ty przywiążesz partnera do łóżka i zrobisz z nim wszystko, co tylko zechcesz, on nie będzie chciał zrealizować swoich pragnień. Udana zabawa erotyczna polega na dzieleniu się radością i okazywaniu zrozumienia dla swoich pragnień. A nade wszystko chodzi tu o współudział, i to z pełnym przekonaniem. Jeśli twojego partnera podnieca udawanie, że jest szczodrze obdarzonym przez naturę gorylem, który chce zjeść na kolację banana z twojej pochwy, a potem się z tobą kochać, nie wznoś oczu do nieba i nie dawaj po sobie poznać, że nie rozumiesz, jak takie pomysły mogą go podniecać. Przyłącz się do zabawy. Krzycz, wij się i jęcz. Szeroko rozchyl uda, by swobodnie mógł cię lizać, gdy zakończy swoją grę wstępną. Zachowuj się niczym oszalała na punkcie seksu samica, gotowa z okrzykami radości przyjąć w siebie wzwiedziony członek.

Zabawa erotyczna to nie tylko przyjemność, ale także skuteczna terapia. Pozwala uprawiać seks bez zamartwiania się o to, czy robisz to właściwie, pomaga też przełamywać bariery przyzwyczajeń i zahamowań, jakie często cechują małżeństwa lub związki o dłuższym stażu. Dzięki niej łatwiej rozstaniesz się z rutyną i przestaniesz robić to tak samo jak zawsze. Oto, co powiedziała 36–letnia Marcia, kierowniczka dużego sklepu z Tallahassee na Florydzie: „Wiem, kiedy Dan jest w nastroju, bo wtedy marszczy brwi i zdejmuje okulary. Następnie jego ręka wyciąga się w poprzek łóżka, jakby w ogóle nie należała do niego, i zaczyna pieścić moje piersi. Pieści je i przyszczypuje tak długo, aż moje brodawki zrobią się sztywne. Wtedy jego dłoń zaczyna długą, bardzo długą podróż ciekawą trasą ku dołowi. Jego palec zanurza się w mój srom, żeby sprawdzić, czy jest już wilgotny. Można by pomyśleć, że Dan gotuje kurczaka, a nie, że się kocha. Mam wrażenie, że jego zdaniem, mężczyzna powinien wykonać wszystkie te czynności, zanim będzie mu wolno wejść w kobietę. Czasami chciałabym, żeby po prostu wskoczył na mnie jak jeden z Hell’s Angels i zgwałcił mnie, gotową czy nie. Dlaczego on nigdy nie pociągnie mnie za włosy ani nie przygryzie mi brodawek? Dlaczego nigdy nie chwyci mnie mocno, nie potrząśnie mną i nie przeleci z całych sił? Nigdy. Za każdym razem jest ten sam scenariusz dla dzieci”.

Życie miłosne Marcii zostało przytłoczone rutyną. Ale nawet te kobiety, których partnerzy są w łóżku całkiem podniecający, często fantazjują o tym, że próbują czegoś nowego. Tak samo zresztą, jak ich mężczyźni. Jednak bardzo niewiele osób ośmiela się zrealizować swoje fantazje, obawiając się, że zdenerwują, dotkną, a nawet obrażą partnera. Nie poruszają więc tego tematu i nie proponują zrealizowania swoich fantazji.

Mogłoby się wydawać, że dwoje ludzi, których połączyła intymna, fizyczna bliskość, ma odczucie, iż mogą sobie powiedzieć absolutnie wszystko. „Miałam z nim trójkę dzieci — powiedziała 33–letnia Ginnie z Fort Wayne w Teksasie. — Prałam jego rzeczy, pielęgnowałam go w chorobie. Śmiałam się razem z nim i razem z nim płakałąm. Ale przez dziewięć lat naszego małżeństwa nie zebrałam się na odwagę, by mu powiedzieć, że chcę, aby pocałował mnie między nogami. Wszystkie przyjaciółki mówiły mi, że to coś fantastycznego, że to jeden z najlepszych sposobów osiągnięcia orgazmu. Ale ze mną nikt nigdy gdy czegoś takiego nie robił. Nie wiedziałam, jak poprosić o to Johna. Nie miałam pojęcia, jak zareaguje. Może by to zrobił, sądziłam jednak, że nie spodobałoby mu się to, że musiałabym go o to poprosić, bo sam na to nie wpadł. A może uznałby, że nie jestem wiele więcej warta od pierwszej lepszej dziwki, i nie zrobiłby tego. Może nie chciałby wyglądać jak głupiec, z wąsami z moich włosów łonowych. Niczego nie mogłam być pewna. Należy do tych milczków, którzy wciąż o czymś myślą, ale nie wiadomo o czym. Na początku naszej znajomości bardzo mi się w nim to podobało. Rzadko kiedy mówił coś więcej niż «tak» albo «nie». Ale z «tak» i «nie» nie da się stworzyć satysfakcjonującego życia miłosnego. Trzeba ze sobą rozmawiać. Trzeba sobie wiele rzeczy wyjaśniać. Trzeba mieć poczucie, że można się swobodnie wypowiedzieć i że partner nie będzie miał tego za złe”.

Przystępując do erotycznej zabawy, trzeba ustalić jej reguły, tak samo jak w każdej innej grze. Przede wszystkim należy postanowić, czyja to będzie gra: twoja czy twojego partnera. Jeśli twoja, możesz zrobić z partnerem, co tylko zechcesz, a jeśli jego — vice versa. Jeśli jesteście w tym szczęśliwym położeniu, że obojgu wam odpowiada pomysł gry, nie będzie z tym żadnych problemów. Na przykład, jeśli chcesz wystąpić jako ubrana w gumę domina, a on zechce zagrać rolę twojego niewolnika, wówczas wszystko potoczy się gładko — o ile będziesz mieć na względzie to, że partner może cię poprosić o rzeczy, które idą o wiele dalej, niż oczekiwałaś.

Neela, 26–letnia sekretarka z Los Angeles, przywdziała długie do łokcia rękawiczki z czarnej skóry i czarną baskijkę z lateksu, która nie zakrywała jej piersi. Smagała nagie plecy swego chłopaka skórzanym pejczem, aż pokryła je siatka szkarłatnych paseczków. Do jego moszny przypięła sześć lub siedem karabińczyków, a następnie masturbowała go wielkim, mocno zwilżonym wibratorem, jednocześnie pocierając jego wzwiedziony penis dłonią w zwilżonej rękawiczce. „Czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżyłem — powiedział. — Nigdy w życiu nie poprosiłbym jej o coś takiego. Czułem się, jakby całe moje jestestwo zostało przenicowane. Miałem tak intensywny orgazm, że straciłem przytomność”.

Czy ona spróbowałaby tego — a on na to pozwolił — gdyby nie zagrali ról w tej grze, gdyby nie mogli się „ukryć” za postaciami ze swoich fantazji? Neela odpowiedziała „Prawdopodobnie nie”, a jej chłopak „Z całą . pewnością nie. Nigdy nie pozwoliłem żadnej dziewczynie na takie rzeczy… Zostałem wychowany w przekonaniu, że jeśli chodzi o seks, mężczyzna musi trzymać ster”. Wymierzone mu razy i zadane „tortury”, a także wprowadzenie do odbytu dwudziestopięciocentymetrowego wibratora były czymś „niewiarygodnym”. Ale „Właśnie dzięki temu to było takie podniecające… to poczucie, że zdecydowanie przekraczamy zwyczajowe granice”.

Od tamtego czasu bawili się w jeszcze inne gry erotyczne, na ogół przybierając inne imiona. Podczas gry pod innym imieniem czujemy się znacznie mniej zahamowani. W końcu to nie j a wymierzam klapsy, to Pani Klaps czy jak się tam nazwiesz. A jeśli jednemu z was czy obojgu jakaś gra nie bardzo się spodoba, po prostu już nigdy więcej w nią nie zagracie i zapomnicie o sprawie, bez zażenowania lub pretensji, jakie mogłyby wyniknąć, gdybyście to robili jako „wy sami”. To ten sam rodzaj psychicznego zdystansowania jak w przypadku osoby nieśmiałej, która obcym, śmiesznym głosem opowiada dowcip. Kiedy mówi jako ktoś inny, potrafi być dowcipna, elokwentna i odważna. Ale gdyby taką osobę poprosić o opowiedzenie dowcipu jej naturalnym głosem, skurczy się, zakłopotana.

To samo odnosi się do zabaw erotycznych. W przebraniu, pod innym nazwiskiem, ze scenariuszem z fantazji najbardziej zahamowany kochanek może się stać zdumiewająco rzutki i wyzwolony.

Freda, nauczycielka ze szkoły podstawowej w Pittsburghu w Pensylwanii, przyznaje, że ma wielkie kompleksy związane ze swoim wyglądem. Jej mąż Brad wciąż powtarza jej, że pięknie wygląda, ale ona nie lubi się rozbierać na jego oczach ani nie chce, żeby oglądał ją nagą pod prysznicem. „W latach szkolnych miałam nadwagę i stąd chyba wzięły się moje kłopoty. Nie lubiłam się przebierać w szatni, bo większość dziewczyn miała doskonałą figurę. Przechadzały się po szatni całkiem nagie, popisując się, podczas gdy ja owijałam się możliwie największym ręcznikiem. Potem straciłam sporo kilogramów, ale nie wyzbyłam się do końca przekonania, że nie należę do osób seksownych. Zawsze miałam ogromny biust i krągły brzuszek. Pupę też mam za dużą. Brad powtarza mi, że jestem seksowna i doskonała, i takie tam rzeczy, ale wciąż nie jestem o tym przekonana. W końcu to ja muszę żyć z moim wyglądem, a nie on. Z tego powodu zawsze wolałam seks pod kołdrą i przy wyłączonym świetle. Po ciemku było w porządku, Brad mnie nie widział. Ale to znaczyło, że zawsze kochaliśmy się trochę za szybko i w popłochu. Dlatego nigdy nie mieliśmy pełnej rozkoszy. Nigdy nie kontemplowaliśmy swoich ciał. A dotykanie i patrzenie na ciało ukochanego to przecież samo sedno udanego seksu, czyż nie? Kiedy zalecił nam pan zabawę, pomyślałam sobie: «No, nie. Co to ma być? Siatkówka dla naturystów w ogródku za domem, czy co?!» Ale gdy padła propozycja gry w «lekarza i pielęgniarkę», uświadomiłam sobie, że istotnie czegoś takiego brakuje w naszym życiu miłosnym — no, tego poczucia badania, odkrywania, jak wtedy, gdy w młodości pierwszy raz bawimy się w «lekarza i pielęgniarkę». A przy tym, możliwości, żeby się sobie bardzo dokładnie przyjrzeć”.

Mężczyźni uwielbiają oglądać nagie kobiece ciała. Ich reakcje są bardziej wzrokowe niż reakcje kobiet. Właśnie dlatego tak bardzo podniecają ich erotyczne tańce, fotosy i filmy pornograficzne. Znam kilka dziewczyn, które tańczą nago w rewiach i które o facetach siedzących w pierwszych rzędach mówią per „ginekolodzy”. Ale w tej erotycznej ciekawości nie ma nic zdrożnego. Pochwa interesowała, interesuje i będzie interesować mężczyzn. Możesz zatem wprowadzić do waszego związku zupełnie nowy rodzaj intymności i podniet, jeśli zachęcisz partnera, żeby cieszył swój wzrok widokiem twojego ciała i oglądał je z tak bliska, jak tylko chce, i tak długo, jak sobie tego życzy.

Wciąż rozmawiam z kobietami, które skarżą się, że przyłapały swojego męża czy kochanka na tym, że „gapią się” na nie, gdy się rozbierają. „Można by pomyśleć, że nigdy nie widział mnie nagiej” — oburzała się jedna z pań. A inna narzekała, opisując, jak siedziała na sedesie, by zrobić siusiu, podczas gdy jej ukochany kąpał się w wannie. „Usiłowałam z nim rozmawiać, ale on tylko patrzył między moje nogi”. Nie mieściło jej się w głowie, że dla niego ten widok był nie tylko ciekawy, ale i podniecający.

Brad i Freda opracowali własną wersję gry w „lekarza i pielęgniarkę”. Przybrali obce nazwiska, żeby zdystansować się od własnej tożsamości. Brad został „Doktorem Silnym”. Najpierw poprosił Fredę, żeby rozebrała się za parawanem w ich sypialni. Kiedy wyłoniła się zza niego, polecił, by położyła się na łóżku. Skrępował jej ręce w nadgarstkach, a nogi przywiązał w kostkach do łóżka, tak że uda miała szeroko rozsunięte. Oznajmił jej, że teraz zostanie dokładnie przebadana i poddana testowi na „tolerancję na seks”.

„Doktor Silny” miał na sobie biały kitel, a przez szyją przewiesił stetoskop. Założył nawet okulary w czarnej oprawce, choć Brad okularów w ogóle nie używał. Iluzję atmosfery kliniki pogłębiało jaskrawe światło, które „Doktor Silny” skierował pomiędzy uda Fredy, a także kamera wideo, którą ustawił tak, by jak największe zbliżenie obejmowało jej pochwą i odbyt.

„Ten opis może stworzyć wrażenie gabinetu lekarskiego — powiedziała Freda — ale wcale tak nie było. Było bardzo erotycznie: leżałam naga i bezbronna na łóżku, a «pan doktor» mnie badał. Rozchylił moje wargi sromowe i szeroko odciągnął je na boki. Potem delikatnie pocierał moją łechtaczkę, jednocześnie wsuwając palec do pochwy. Następnie wsunął jeszcze jeden. Na taśmie doskonale widać, jak zaczynam się robić wilgotna. Dalej mnie masował i zapoznawał się z moją pochwą. Wysunął palce, a one całe połyskiwały od soków. Wtedy powiedział, że musi mnie zbadać ad rectum, i wsunął palec wskazujący w mój odbyt. Zaczęłam protestować, bo początkowo nie było to przyjemne. Mocno napinałam mięśnie, nie chciałam, żeby to robił. Ale ostatecznie udało mu się wprowadzić palec do środka, a potem jeszcze jeden. Poczułam je w sobie, ściśnięte mocno. Gdy to robił, wsuwał mi do pochwy różne przedmioty. Mówił, że «mierzy moją tolerancję na seks». Były to: wielka czarna świeca, cukinia, latarka, która rozświetliła na różowo moje wargi sromowe, pusta butelka od szampana, batonik czekoladowy. Wreszcie «pan doktor» uznał, że jestem dobrze przygotowana do seksu. Zdjął swój biały kitel i położył się obok mnie. Miał potężny wzwód, jego penis był agresywnie czerwony. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był aż tak wielki i czerwony… ale w końcu mało kiedy go widywałam, bo zwykle uprawialiśmy seks po ciemku. Brad kochał się ze mną zupełnie inaczej niż zwykle: powoli, dotykając moich piersi, całując je i brodawki, patrząc na nie. Tak, to była gra, ale uświadomił mi, że go podniecam — że podnieca go samo patrzenie na mnie, tak jak na striptizerkę czy dziewczynę występującą w filmie porno. Zawsze wiedziałam, że mnie kocha. Ale teraz mogłam się przekonać, że bardzo go podniecam. I niech mnie żadna kobieta nie przekonuje, że nie jest podniecona, gdy na jej widok mężczyzna ma wielką wypukłość w spodniach.

Brad kochał się ze mną tak żarliwie, że pierwsza miałam orgazm. Próbowałam go powstrzymać, ale wciąż czułam te szybkie skurcze mięśni pochwy, aż wreszcie musiałam się poddać. Chyba krzyczałam, ale tego już nie pamiętam. Pamiętam za to, jak się trzęsłam, a że miałam nogi przywiązane do łóżka, nie mogłam złączyć ud, więc trzęsłam się jeszcze bardziej. Brad wyjął ze mnie swój pal, twardy i śliski. Desperacko pragnęłam znowu mieć go w sobie, zwłaszcza że wciąż czułam te powracające fale orgazmu. Ale Brad pocierał się szybkimi, energicznymi ruchami i mówił jakieś obsceniczne rzeczy. Nie pamiętam co, ale nigdy z jego ust nie padały takie słowa, więc jeszcze bardziej mnie to podnieciło. Gdy zobaczyłam pierwsze krople spermy, podniosłam głowę i jak najszerzej otworzyłam usta, próbując chwycić jej trochę. Ciepła sperma wylądowała mi na piersiach, a odrobina na policzku. Usiłowałam ją zlizać, ale nie sięgałam, więc Brad przesunął się na łóżku i uklęknął nade mną. Wepchnął swój pal, jeszcze mokry od spermy, w moje usta, żebym mogła go possać. Tak mnie to zachwyciło, że mogłabym go całego połknąć. «Ja tylko mierzę ci temperaturę — oznajmił, po czym wyjął go, spojrzał na niego i powiedział: — Przepraszam, ale jesteś naprawdę niesamowita»„.

Rewanżując się za udany występ w roli doktora, Freda przywiązała Brada do łóżka i wystąpiła w roli „Siostry Rygorystycznej”. „Stwierdziłam, że muszę go przygotować do poważnej operacji. Umyłam go całego szorstkim ręczniczkiem, szczególnie dokładnie pal i jądra. Potem oznajmiłam, że muszę go wygolić. Nie wierzył, że to zrobię, dopóki nożyczkami do paznokci nie zaczęłam przycinać jego włosów łonowych, bardzo, bardzo krótko. Wtedy podniósł wielkie larum: «Nie możesz mi tego zrobić! Co powiedzą faceci w moim klubie golfowym…?!» Ale ja odparłam tylko: «Powiesz im, jak to się stało. Powiesz im prawdę. Przekonasz się, że będą ci zazdrościć jak nie wiem co». Chyba nie przekonałam go do końca, ale takie były reguły gry: on mógł zrobić ze mną, co mu się podoba, a ja z nim. Zawsze miałam bzika na punkcie wygolonych facetów; to się zaczęło wtedy, gdy w jednym z czasopism dla nudystów zobaczyłam zdjęcie takiego gościa. Miał długi, na wpół wzwiedzio — ny, piękny penis — nie taki jak u większości tych, którzy wyglądają, jakby to indyk siedział na gnieździe. Więc wycisnęłam miętową piankę do golenia, rozprowadziłam ją wokół pala Brada i zaczęłam go golić. Nawet gdyby mi nie powiedział, że mu się to podoba, było to aż nadto widoczne po jego erekcji. Jego pal przypominał stalową sztabę, której nic nie zdoła ugiąć. Wygoliłam go dokładnie, łącznie z dłuższymi włoskami na mosznie i wokół odbytu. Gdy skończyłam, opłukałam go i wysuszyłam, a następnie natarłam oliwką o różanym zapachu. Jego pal wyglądał imponująco: nagi, sztywny i śliski. Mogłam go pocierać i bawić się nim do woli, ku mojej wielkiej radości. Mogłam na niego patrzeć, i to tak długo, jak mi się podobało — tak jak wcześniej Brad na mnie. Ocierałam się o niego twarzą, lizałam go i ssałam. Zanurzyłam głowę między uda Brada, ssałam jego jądra i lizałam go między pośladkami. Już na nic nie narzekał. Przeciwnie. Powtarzał: «O, tak, tak…» i na przemian to unosił, to opuszczał biodra. Weszłam na łóżko i podciągnęłam moją czarną spódniczkę. Pod nią miałam majteczki z czarną koronką, czarny pas do pończoch i czarne pończochy. Mogłabym przysiąc, że na ten widok Brad aż jęknął z zachwytu. Ale dopiero, gdy zsunęłam majteczki na bok i przekonał się, że ja też się wygoliłam… Chwyciłam jego pal między uda i pocierałam go okrężnymi ruchami, żeby mógł czuć, jak miękka, gładka i bezwłosa jest moja cipka. W końcu pochyliłam się i skierowałam go wprost do środka. «Nie masz nic do powiedzenia, oznajmiłam. To są polecenia siostry» i zacisnęłam usta na jego ustach, wpychając swój język głęboko w jego gardło.

Jego pal wsunął się we mnie. Był tak gruby i długi, że zadrżałam. A kiedy tkwił głęboko we mnie, najgłębiej, jak tylko można, czułam, jak nasza naga skóra przylega do siebie — nigdy nie zapomnę tego doznania. Nie będziecie mieć pojęcia, czym jest prawdziwie intymna bliskość, dopóki się tak nie wygolicie. Wtedy człowiek myśli sobie… tyle straconych lat! Dopiero teraz wiem, czym jest prawdziwa bliskość. Brad powiedział, że jest mu wszystko jedno, czy będą się na niego gapić w szatni czy nie. Niech się gapią. Bo on wie, że dzięki temu czeka go tak ekscytujący seks, o jakim oni w ogóle nie mają pojęcia”.

Jak Freda oceniła tę erotyczną grę? „Ona mnie wyzwoliła. Dzięki niej mogłam udawać, że jestem kobietą, która podnieca i ekscytuje swoim ciałem. A później odkryłam, że to prawda, że wcale nie muszę udawać. To mi dało pewność siebie. To mi dało siłę. Zaczęło się od występu i gry, a okazało się, że taka po prostu jestem”.

To właśnie jest wielka korzyść z erotycznej zabawy: odkrywanie samego siebie. Metodę odgrywania jakiejś roli od dziesiątków lat stosuje się w psychiatrii klinicznej, aby pomóc ludziom uporać się z ich słabościami i wyeksponować ich silne strony. Dzięki niej możemy przyjrzeć się sobie i zrozumieć własne zahamowania oraz pragnienia. W związku takie odgrywanie roli pozwala na jakiś czas odrzucić zwykłą ostrożność i cieszyć się wyzwalającą sztuką miłosną, jakiej zawsze oczekiwaliśmy od partnera… ale baliśmy się go o nią poprosić. Efekty mogą się okazać nie tylko terapeutyczne, ale też dogłębnie ekscytujące i erotyczne. A ponadto może się przed nami otworzyć całkiem nowy wymiar życia miłosnego.

Zabawa erotyczna jest wysoce skuteczna i szybko przynosi efekty. Podczas niej nie poszukujemy świadomie w naszych umysłach „superautostrad seksu”, nie szukamy też tak zwanych punktów G czy innych sfer erogennych. Po prostu uwalniamy siebie — idziemy na całość, przyznając sobie prawo do zgłębiania najbardziej skrywanych sekretów, i robimy to bez poczucia winy i wstydu.

Nie znaczy to, że możemy zapomnieć o odpowiedzialności, tak za siebie, jak i za partnera. Jeśli gramy w cokolwiek, muszą obowiązywać pewne reguły, inaczej bowiem nie jest to gra. A reguły gry erotycznej można ująć krótko:

 

1. Jedno z was nie tylko pozwala drugiemu realizować jego erotyczny scenariusz, ale także czynnie w tym uczestniczy, choćby był najbardziej szalony czy ekstremalny. Nigdy nie dow...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin