O'Connell June - Byle nie on (Dwie miłości).pdf

(482 KB) Pobierz
413909749 UNPDF
O'Connell June
Dwie miłości
Kari Cortland wcale nie odmawia matce prawa do szczęścia. Przeciwnie,
uważa, że mama tyle wycierpiała po śmierci męża - ojca Kari - że wreszcie
należy się jej coś od życia. Tylko dlaczego spośród milionów mężczyzn do
wzięcia wybrała sobie akurat ojca chłopca, który nie dość, że chodzi z jej córką
do szkoły, to gra w baseball, i to całkiem nieźle. Ale Kari nie cierpi sportowców.
Na szczęście Brandon - bo to jego ojciec spotyka się z panią Cortland - ma na
temat tego związku podobne zdanie co Kari. Oboje uważają, że należy zrobić
wszystko, by przerwać romans rodziców.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Spiesząc korytarzem Liceum Magnolia, Kari Cortland miała już wszystkiego dość i marzyła o
powrocie do domu: to popołudnie zamieniło się w prawdziwą tragedię.
Zadumana odgarnęła długie kręcone włosy i niemal wpadła na Marshe Jenkins - partnerkę z ćwiczeń
na chemii. Starając się zapomnieć na chwilę o swoich kłopotach, uśmiechnęła się do sympatycznej
brunetki.
- Gorąco dzisiaj, prawda? - zapytała.
- Szkoda, że w południowej Louisianie mamy zawsze taką gorącą i wilgotną wiosnę. - Marsha
zrównała z nią krok.
- Czasem kusi mnie, żeby się przenieść na Alaskę - westchnęła ze śmiechem Kari.
Po drodze przez zatłoczony korytarz Kari pokiwała przyjaźnie do kilku kolegów i koleżanek z klasy.
Uważała, że najlepszy sposób na zwiększenie swoich szans w wyborach na gospodarza klasy, to
spotykanie się ze znajomymi. Zwykle po lekcjach znajdowała czas na rozmowę ze swymi klasowymi
przyjaciółmi, jednak tego dnia było inaczej. Musiała uciekać ze szkoły jak najszybciej.
Wszystko zaczęło się po lunchu. Podczas czwartej przerwy kilka osób zapytało ją, czy jej matka
naprawdę idzie na randkę z ojcem Brandona Duncana. Kari zastanowiła się. - Gdyby to była
2
prawda, to dlaczego mama miałaby mi niczego nie powiedzieć? Jak mogłaby ukrywać taką rzecz
przed własnym dzieckiem?
Na pewno Brandon naopowiadał całej swojej cholernej drużynie footballowej, że jego ojciec spotka
się z moją matką, a chłopaki nie tracąc czasu rozpuścili wiadomość. Przerażające! - pomyślała z
niechęcią Kari.
Właśnie miała wyjść przez frontowe drzwi, gdy ktoś popukał ją w ramię. Odwróciła się i zobaczyła
chłopca w zielonej marynarce. Uśmiechnął się i podniósł, brwi.
- Ej, Kari, Brandon mówił, że jego stary idzie na randkę z twoją mamą. To prawda?
- Nie!!! - krzyknęła. - Już mi się niedobrze robi, jak to słyszę! - Odwróciła się na pięcie i wyszła. Tak
właśnie działo się
. przez całe popołudnie. Skoro już mama musi się z kimś spotykać, to dlaczego akurat z ojcem
sportowca? Kari nienawidziła tępych, nudnych mięśniowców, a złaszcza Brandona Duncana.
Ruszyła do domu bardzo szybko, ale potem zwolniła i ostatnich kilka skrzyżowań ledwo się ciągnęła.
Po przyjściu wbiegła schodami do swojego pokoju, gubiąc po drodze książki. Z westchnieniem
rzuciła się na łóżko. Jeśli to prawda, to dlaczego mama mi nie powiedziała? Dlaczego muszę się o tym
dowiadywać od ludzi w szkole? - myślała ze smutkiem.
Mały rudy jamnik, Rusty, otworzył sobie drzwi i ułożył się koło niej na łóżku. Objęła go ręką i
przytuliła do siebie. W tej chwili potrzebowała spokoju. Po śmierci ojca bardzo z matką cierpiały.
Jednak od nowa budowały swe szczęście, już tylko we dwie, a teraz mama chce wszystko zniszczyć.
Kari przewróciła się na bok. Wiedziała, że jej matka zacznie się kiedyś z kimś spotykać, że to kwestia
czasu, ale dlaczego musiała sobie wybrać akurat ojca kogoś z jej klasy?
Po jakimś czasie usłyszała, że mama wróciła z pracy. Zakrzątnęła się na dole, potem przyszła na górę
i delikatnie zapukała do pokoju córki.
3
- Mogę wejść? - zapytała zza drzwi.
Kari nabrała powietrza i zmusiła się do zachowania spokoju.
- Proszę!
- Coś się stało? Podręczniki poniewierały się po całych schodach. Źle się czujesz? - zapytała pani
Cortland, wchodząc z książkami do pokoju.
- Mamo, musisz mi coś powiedzieć - zaczęła ostrożnie, po czym nie wytrzymała i wypaliła:- Idziesz
na randkę z tatą Brandona?
Pani Cortland wyglądała na zmieszaną i Kari miała nadzieję, że wszystko to tylko plotki. Potem matka
odsunęła nieposkładane ubrania i usiadła na krześle koło łóżka.
- Istotnie, wychodzę z nim we czwartek wieczorem - przyznała. Kari zadrżało serce. Więc to prawda!
Do oczu napłynęły jej łzy, ale starała się je powstrzymywać.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? W szkole już wiedzą wszyscy. Dlaczego ja muszę się dowiadywać
ostatnia? Pani Cortland chwilę milczała.
- Bardzo mi przykro, Kari. Chciałam ci powiedzieć jutro. Dziwię się, że ktoś jeszcze o tym wie. Nie
sądziłam, że to tak wielka rzecz.
- Tak, to wielka rzecz! I okropna - krzyczała rozzłoszczona Kari.
- Kochanie, ja po prostu zjem z nim kolację...
- Myślałam, że jesteśmy szczęśliwą rodziną - przerwała Kari. - Dlaczego musisz zacząć z kimś
chodzić? - Zdawała sobie sprawę z tego, że jej słowa muszą brzmieć samolubnie, ale obawiała się tych
ewentualnych zmian. Zaczyna się od spotkań, a co będzie, jeśli mama zdecyduje się ponownie wyjść
za mąż? - Nie chcę, żeby ktoś zajął miejsce taty - dodała smutno.
- Och Kari. - Pani Cortland odgarnęła z twarzy ciem-noblond włosy i położyła dłoń na ramieniu córki.
- Wiesz dobrze, że nikt nigdy nie zastąpi taty. I wiesz, że jestem z tobą szczęśliwa. Nie przeżyłabym
tych czterech lat, gdyby nie ty.
7
Potrzebujemy się nawzajem. Mimo to sądzę, że już czas, abym zaczęła prowadzić życie osobiste.
Wiesz przecież, że za niecałe dwa lata wyjedziesz na studia, a ja zostanę sama. Kari poczuła się winna.
- O mamo, przepraszam cię - powiedziała. - Jak mogłam być taka samolubna? - Jednak nadal nie
podobała jej się mysi o spotkaniu mamy z ojcem Brandona. - Nie mówię, że nie możesz mieć
przyjaciół. Ale przecież mogłabyś spotykać się z kimś innym?
- A co masz do Cha... mm, do pana Duncana? - zapytała pani Cortland.
Kari skrzywiła się na sam dźwięk imienia.
- Jego syn chodzi do mojej szkoły i jest z niego prawdziwy bałwan.
Pani Cortland zdziwiła się.
- Naprawdę? Słyszałam, że Brandon to gwiazda w niemal każdym sporcie.
- Stuknięty dureń, a większość dziewczyn ma go za greckiego boga - powiedziała Kari.
- Daj mu szansę. Może, gdybyś go bliżej poz...
- Wcale nie chcę go poznawać! Ten pyszałek z nikim nie rozmawia, tylko ze swoimi głupimi
kolesiami.
Pani Cortland westchnęła.
- Co byś powiedziała - zaproponowała Kari - na pana Sloa-na. Nie ma żony i jest przystojny.
Mama ze śmiechem pokręciła głową.
- Nie baw się w swatkę! Sama poradzę sobie ze swoim życiem. Skoro wybrałaś sobie ojca Brandona
Duncana, to chyba jednak nie - pomyślała Kari.
- Pomijając to, jak oceniasz jego syna - mówiła dalej pani Cortland - pan Duncan jest bardzo miły, a
poza tym zamierzamy tylko iść na kolację.
- A jak go poznałaś?
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin