Regresje - Przerwać błędne koło karmy.txt

(41 KB) Pobierz
Regresje - Przerwa� b��dne ko�o karmy
(Dzia� Rozw�j Duchowy)



Wielu pragnie przerwa� b��dne ko�o karmy i reinkarnacji. Ludzie po�wi�caj� na to ca�e wcielenia, by z determinacj� osi�gn�� ten wymarzony cel. 
Czy im si� udaje? 
Wielu tak, jeszcze wi�kszej liczbie nie. 
Od czego to zale�y? 
Przede wszystkim od intencji, gdy� one poci�gaj� za sob� konkretne skutki, a poza tym od poziomu rozwini�cia �wiadomo�ci. To znaczy, �e w tym celu nale�y oczy�ci� umys� i otworzy� si� na czyst� �wiadomo��. Okazuje si� to mo�liwe, gdy odwo�ujemy si� do praktyki medytacji oraz modlitwy. 
Zachodzi pytanie, kiedy b�dzie mo�na zmieni� karm�? 
Karma to nasz program na �ycie. Odgrywa�a si� w przesz�o�ci i odgrywa obecnie. Mo�e te� odegra� si� w przysz�o�ci. To jednak nie powinno nas ani zniewala�, ani obezw�adnia�. Pragnienie zmiany mo�e pojawi� si� w ka�dej chwili, nawet teraz. Wystarczy nada� mu moc przez rozmy�lanie nad zmianami i nad korzy�ciami, jakie z nich wynikaj�. A potem dzia�a�. 
Teraz, w�a�nie teraz mo�emy podj�� nowe decyzje, kt�re b�d� mia�y wp�yw na nasz� przysz�o��. I w ten spos�b pozbawiamy przesz�o�� w�adzy nad nasz� tera�niejszo�ci� i przysz�o�ci�. Zreszt�, co tu du�o gada�, tera�niejszo�� niepostrze�enie zamienia si� w przesz�o��, a przysz�o�� w tera�niejszo��. Trzeba uwzgl�dni� ten mechanizm, je�li mamy zrozumie� wp�yw przesz�o�ci na nasze obecne i przysz�e �ycie. 
Aby uwolni� si� z ko�a karmy, trzeba zna� prawa i mechanizmy rz�dz�ce jej stwarzaniem i niwelowaniem. 
Zmiana karmy mo�e nast�pi� w ka�dej niemal chwili. To mo�liwo�� potencjalna. W praktyce jednak okazuje si�, �e ludzie z niej nie korzystaj�. Albo bowiem o takich mo�liwo�ciach nie wiedza, albo te� brak im motywacji do zmian. 
Ma�o jest takich, kt�rzy odczuwaj� spontaniczn� potrzeb� dokonania w swym �yciu zmian na lepsze. To zapewne dlatego, �e sw� spontaniczno�� st�amsili pod mask� oboj�tno�ci, przyzwyczaje�, lenistwa. Je�li u takich ludzi pojawia si� intencja do zmian, to zazwyczaj zostaje ona wymuszona przez cierpienia b�d� �yciowe niepowodzenia. Zmiana karmy rzadko wynika za �wiadomo�ci, �e jest ona mo�liwa. 
I oto przyk�ad dla my�l�cych: 
By� sobie �yd, kt�ry osobi�cie zna� Jezusa z Nazaretu. W�wczas jednak nie by� zachwycony ani Nim, ani g�oszonymi przez Niego pogl�dami. Po ukrzy�owaniu Jezusa spotka� si� kilkakrotnie z Jego uczniami, a widz�c ich �arliw� wiar� i pogard� dla �ycia, obserwuj�c, z jak wielk� nadziej� i pewno�ci� w�a�ciwego wyboru daj� si� zam�czy�, postanowi� ich na�ladowa�. Uwierzy�, �e na tych ludzi musi czeka� jaka� niesamowita nagroda po �mierci, �e musz� oni mie� gwarancj� tego, co g�osz� i dok�d odchodz�. Tak, to oni swymi post�pkami przekonali go o prawdzie tego, czego naucza� ich ukrzy�owany wcze�niej Mistrz. �w �yd patrz�c na pe�ne pewno�ci i wiary uczynki uczni�w nie zada� sobie pytania o intencje, z jakimi wszystko to czynili. Jemu wystarczy� przyk�ad, kt�ry najlepiej �wiadczy� o mocy wiary w zbawienie, o szczeg�lnych zapewne wzgl�dach, jakimi cieszyli si� oni w oczach Boga. Przecie� wszyscy z nich byli pe�ni podziwu dla tych, kt�rzy ju� odeszli za Mistrzem. Wszyscy pragn�li, by wreszcie nadarzy�a si� okazja zademonstrowa�, jak na to zas�u�yli. W tym�e samym wcieleniu �w �yd spotyka� si� z Mari� Magdalen�, kt�ra uparcie twierdzi�a, �e Jezus j� ci�gle odwiedza i czyni cuda - oczywi�cie w ciele widmowym. Kt� opar�by si� pokusie, by p�j�� za kim�, kto w oczywisty spos�b czyni� takie(!) cuda? Co chwil� mo�na by�o spotka� bezpo�rednich �wiadk�w, kt�rzy dawali dowody, �e po �mierci mo�liwo�ci cz�owieka - Jezusa - s� znacznie wi�ksze, ni� za �ycia. Zach�cali przy tym powo�uj�c si� na Jego s�owa: Kiedy mnie nie b�dzie, jeszcze wi�ksze cuda ni� ja, czyni� b�dziecie! Dzi�ki temu gromadzi�a si� wok� nich spora grupa wiernych wyznawc�w, kt�rzy byli ��dni wie�ci i instrukcji z tamtego �wiata. 
�yd, kt�ry starza� si� w nieunikniony spos�b, zacz�� si� coraz bardziej interesowa� sprawami ostatecznymi. Wiadomo mu by�o bowiem, �e ka�dy musi odej�� z tego �wiata, wi�c i jego to te� nie ominie. Jednak przywi�zanie do zbytku i luksusu nie pozwoli�o mu pod��a� za n�dznikami i brudasami. Wszak to osobi�cie do niego Jezus skierowa� s�awne s�owa: "�atwiej wielb��dowi przej�� przez Ucho Igielne, ni� bogaczowi wej�� do Kr�lestwa". �mia� si� z tych naiwnych s��w, ale... robi�y na nim jakie� wra�enie. Wreszcie umar�. Co� si� z nim jednak dzia�o dalej, ale nie nazwa�by tego reinkarnacj�. Taka my�l nawet nie mog�a si� pojawi� w jego ortodoksyjnej - �ydowskiej g�owie. Kr�lestwa te� to nie przypomina�o. Ot, straci� �wiadomo�� swej przesz�o�ci. Jak ka�dy normalny cz�owiek. Przecie� z prochu powsta�... A potem ... 

Ciekawe to by�y czasy, kiedy gwa�townicy szturmowali bramy Kr�lestwa Niebios. Ka�dy chcia� by� lepszy w oczach Boga, wi�c kandydaci na �wi�tych prze�cigali si� w znoszeniu cierpie� i katuszy, za pomoc� kt�rych udowodniliby, �e s� bardziej godni ni� Jezus, by w DNIU S�DU zasiada� po prawicy Boga i s�dzi� grzesznik�w. S�DZI�! - to w�a�nie by� g��wny motyw ich szale�stwa. 
Poniewa� w nowym �yciu nie widzia� si� mniej godnym, a nawet bardziej sprawiedliwym, wybra� sobie �mier� na krzy�u �w. Andrzeja. Kiedy ca�ymi godzinami wy� z b�lu z powodu powykr�cania cz�onk�w i braku po�ywienia, odczuwa� jednak dzik� satysfakcj�, �e cierpi bardziej ni� Jezus, w zwi�zku z czym B�g powinien na niego zwr�ci� wi�ksz� uwag�. Czas nagli�, a koniec �wiata by� zapowiedziany na najbli�sze dni. Wyzion�� wi�c ducha z nadziej�, �e ju� nied�ugo b�dzie mia� szans� SPRAWIEDLIWIE OS�DZI� swych prze�ladowc�w i wrog�w. I zn�w ... co� si� porypa�o, a potem... 
By� sobie chrze�cijanin, kt�ry marzy� o zbawieniu i o wiecznym �ywocie. Ach, jaki to mia� by� �ywot! W glorii chwa�y, w blisko�ci Boga i bez ograniczaj�cego go cia�a. Wiedzia�, �e jedyna droga do tego celu, to na�ladowa� Jezusa. Pomy�la� wi�c: "no dobrze, najpierw ponawracam troch� ludzi, a potem dam si� zam�czy� na �mier�. B�d� mia� zas�ug�, a przy okazji niewierni otworz� mi bramy Kr�lestwa". 
Naiwne? 
Absolutnie nie! W owych czasach my�leli tak wszyscy dobrzy chrze�cijanie. 
Tak wi�c owy dobry chrze�cijanin pop�yn�� z misj� nawracania pogan w daleki �wiat. A, �e by� ambitny, wi�c wybra� si� ze �wi�tym Markiem nawraca� najwi�kszych grzesznik�w, jakimi w owych czasach byli Wenecjanie. Zyska� to, �e si� zm�czy�, a ci niewdzi�cznicy nawet nie chcieli s�ysze� �adnych dobrych nowin o �yciu po �mierci. Nic dziwnego, bowiem ich �ycie doczesne op�ywa�o w dobra, szcz�cie i dostatek. Chocia� ... znalaz�o si� kilku �ebrak�w, kt�rzy z �yczliwo�ci� potraktowali przybysz�w. Pa�ali oni tak wielk� nienawi�ci� do bogatych, �e mo�na by�o liczy�, i� w przysz�o�ci ponios� krzy� do dom�w bogaczy i zniszcz� owo siedlisko szatana! Wi�kszo�� Wenecjan by�a jednak niewdzi�czna i nie chcia�a tak egzotycznych pogl�d�w. Dobry chrze�cijanin wzi�� wi�c na siebie pokut� za grzechy tych rozpustnik�w. M�czy� si� okropnie, a oni nic sobie z tego nie robili. Jeszcze kpili z niego. Poczu� si� wi�c winny, �e najwidoczniej kiepski z niego pokutnik. Chcia� jednak swym �yciem i swymi czynami udowodni�, �e nadaje si� do Kr�lestwa! I to jeszcze jak! 
Niebawem pojawi�a si� wymarzona okazja. �apano w�a�nie chrze�cijan, by u�wietni� nimi imprez� w rzymskim Colosseum. Ju� wcze�niej s�ysza�, jakie to t�umy wal� na takie widowiska. Mia� wi�c nadziej�, �e dobrze si� zaprezentuje. Inni dobrzy chrze�cijanie bez zmru�enia oka przyjmowali m�cze�sk� �mier� i jakby nawet marzyli o tym, by by� rozszarpanymi przez wyg�odnia�e dzikie bestie. Wi�c i on dumnie wyszed� na aren� i oczekiwa�, by si� dokona�a ka��. Jakie� by�o jego zdziwienie, kiedy zauwa�y�, �e trybuny ziej� pustkami, a wielbiciele krwawych igrzysk s� ju� najwyra�niej znudzeni. Podniecenie wykazywa�a tylko ma�a grupka, w kt�rej ujrza� atrakcyjn� kobiet�. 
"Poka�� jej, w jakiej pogardzie mam �ycie" - postanowi� kandydat na �wi�tego - "Na d�ugo zapami�ta t� chwil� i b�dzie mnie chcia�a na�ladowa� w drodze do Kr�lestwa!" (rzeczywi�cie, to wydarzenie pami�ta�a jeszcze 18 wiek�w p�niej!). Tymczasem okaza�o si�, �e organizatorzy imprezy nie chcieli �adnych nieprzewidzianych odst�pstw od g��wnego scenariusza, wi�c przybili jego lew� stop� do drewnianej pod�ogi. I oto wypuszczono lwa. Kandydat na �wi�tego niew�tpliwie da�by nog�, gdyby nie przezorno�� organizator�w imprezy. W konfrontacji z besti� pomy�la� jednak, �e �ycie bardziej mu mi�e, wi�c zacz�� modli� si� do Boga, by go ochroni�, by oszcz�dzi� mu cierpie�. Jak si� okaza�o, m�oda kobieta te� si� za niego modli�a. W tym czasie lew kierowa� si� prosto na niego. W pewnym momencie ca�kowicie znudzone i zapewne przejedzone zwierz� potr�ci�o go i przesz�o bokiem. Dopiero to wyrwa�o z odr�twienia znudzon� publiczno��. A kandydat na �wi�tego uwierzy�, �e B�g chroni go w jaki� specjalny spos�b. Dzi�ki temu postanowi� by� Mu jeszcze bardziej oddanym. Za jaki� czas umar� �mierci� naturaln�, prawdopodobnie z poczucia winy, gdy� sp�dzi� troch� czasu w obj�ciach rzymskiej pi�kno�ci, kt�ra ujrza�a go w Colosseum. 

W kolejnym wcieleniu jego postanowienie, by by� bardziej wytrwa�ym, by lepiej s�u�y� Bogu Jezusa, by by� znacznie bli�ej prawdy, przybra�o bardziej zdecydowan� form�. Trafi� do klasztoru w Rzymie. By� bardzo blisko najwy�szych dostojnik�w. Jego prze�o�ony zosta� p�niej papie�em. I to w�a�nie by� dla niego pierwszy szok, kiedy to zacz�� w�tpi� w prawdy i zasady g�oszone przez Chrze�cijan. Jego prze�o�ony bowiem, by� to cz�owiek, kt�ry posiada� pewn� brzydk� cech�. Ot� podnieca� si� seksualnie patrz�c na pos�gi Matki Boskiej oraz Marii Magdaleny. Zdarza�o si�, �e kt�ry� z owych pos�g�w nawet kopulowa�! Tym bardziej w�wczas nienawidzi� siebie i b�aga� Boga o �ask�, bowiem je�li co� si� czyni z nienawi�ci�, to podobno przynosi zas�ug�. I taki kto� dost�pi� zaszczytu zasiadania na Stolicy Piotrowej! Demoralizacja s�ug bo�ych przybra�a ju� w�wczas takie rozmiary, �e spowodowa�o to og�ln� krytyk�, a w r�nych miejscach zacz�y szerzy�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin