Szkoła Przetrwania.docx

(20 KB) Pobierz

Szkoła przetrwania
JAKKI



  Powoli zapadał zmrok, a ja po raz pierwszy od kilku dni miałem okazję porządnie się wykąpać. Pluskałem się w chłodnej wodzie jak wariat, chłopaki zresztą też. Rozebraliśmy się wszyscy do naga i rzuciliśmy się do wody. Dawałem nurka co chwilę, wygrzebywałem zaschnięte błoto z uszu, z nosa, szorowałem głowę. Mietek podszedł do mnie i poprosił, żebym mu pomógł wyszorować plecy. Nie mieliśmy żadnej gąbki, szczotki, mydła ani szamponu. Musiała nam wystarczyć sama woda. Zerwałem z pobliskiego drzewa garść liści i szorowałem nimi muskularne plecy Mietka.
  Kochany kumpel, chyba nawet nie mogę zawahać się, by użyć tu słowa: przyjaciel. Gdyby nie on, pewnie już by było po mnie. Przedzieraliśmy się przez jakieś mokradła, zanurzeni po samą szyję, a ja wymyśliłem nagle „skrót”. Zobaczyłem po lewej las, całkiem blisko, i stwierdziłem, że zamiast kierować się drogą wyznaczoną przez mapę, można by nieco skręcić i dalej pójść normalnie przez las, a nie grzebać się w błocie. Miałem naprawdę już dość tego śmierdzącego bagna, szliśmy w nim chyba godzinę i końca nie było widać. Nawet nie samo błoto i smród tak mi dokuczały, jak te wszechobecne komary i muchy. Właziły nam do oczu, do uszu i nosa. Korzystały z okazji, że w górze nad sobą nieśliśmy plecaki, więc dłonie były zajęte, aby oganiać się od owadów.
  Zanim Mietek zdążył zaprotestować przeciw mojemu planowi skrócenia trasy, ja już poszedłem w bok.  Nie zrobiłem nawet dwóch kroków, gdy poczułem, jak wsiąkam gdzieś w głąb... Momentalnie woda i błoto wcisnęły mi się do ust, nie zdążyłem nawet krzyknąć. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem oddychać, myślałem, że już po mnie... Wtedy wyrwał mnie w górę mocny uścisk pod pachami i z impetem zostałem wyciągnięty na powierzchnię. Jak wariat, głośno dyszałem, łapiąc powietrze. Czułem, że ktoś mocno mnie do siebie przytula i głaszcze po policzkach brudną od błota łapą. To był właśnie Mietek. Uratował mi życie. Wyciągnął mnie z trzęsawiska.
  To, co najbardziej mi się w nim podobało, to jego podejście do nas. Każdy inny kapitan drużyny zaraz by się na mnie wyżywał za narażenie życia, wyzwałby mnie od najgorszych, od nieodpowiedzialnych gówniarzy, od dzieciuchów. Ale Mietek był inny, wiedział, że zrozumiałem swój błąd, dostałem wystarczającą nauczkę i wiedział, że już takiej głupoty nie popełnię. Wystarczyło.
  Sumiennie szorowałem jego plecy. Byłem mu bardzo wdzięczny za wszystko. Był spośród nas najbardziej doświadczonym graczem, traktował nas jak synów, był jak troskliwy ojciec i bardzo go szanowaliśmy.
  – Daj, teraz ja cię wyszoruję – powiedział i sięgnął po liście zwisające z drzewa tuż nad powierzchnią wody.
  Podczas gdy on szorował mocno moje plecy, ja myłem się z przodu, czyściłem twarz, bo ciągle wydawało mi się, że jest pełna błota, czyściłem się pod pachami, czyściłem klatę, brzuch, kutasa. Nagle dostałem solidnego klapsa w dupę.
  Wystarczy ci tego szorowania! – zaśmiał się Mietek.
  – Hej, panowie, spokojnie tam, bo nam się pierwsza para na obozie utworzy! – krzyknął Paweł, stojąc na brzegu i obserwując całą scenę. Marcin zarechotał wygrzebując się z wody, a ja za nim.
  To był już czwarty dzień naszej wędrówki. Szkoła życia. Byłem na tym po raz pierwszy, zgłosiłem się z ciekawości, z chęci sprawdzenia siebie i swojej wytrzymałości. Zostaliśmy podzieleni na mniejsze grupy. W każdej grupie po sześć osób. Krzysiek odpadł już pierwszego dnia, wymiękł i zwyczajnie zrezygnował. Dzień później pożegnaliśmy Marka. Biedak złamał palca u prawej stopy. Musiał pożegnać się z grą. Co nas dalej czekało?! Nikt z nas tego nie wiedział i o tym nie myślał. Liczyło się to, co było w danej chwili.
  Teraz liczył się odpoczynek, ognisko, jedzenie. Pierwszy raz mieliśmy okazję się wymyć. Ten fragment niezarośniętej szuwarami rzeki był jak zbawienie. Przy ognisku rozmawialiśmy o wszystkim, o naszych dziewczynach, o powodach, dla których zdecydowaliśmy się iść w tę wędrówkę... Jednak temat wciąż schodził na dziewczyny.
  Heh... chyba każdego z nas przycisnęło. Mietek opowiedział o swojej żonie, że piękna i zgrabna blondynka, jak ją poderwał i jak już na pierwszej randce trafili do łóżka. Mietek był nie lada podrywaczem. Bez samochwalstwa wyznał nam, że swój pierwszy seks odbył jako szesnastolatek, grupowo, zaliczając wraz z dwoma kumplami trzy dziewczynki, każdy chłopak z każdą. Nawet by nie policzył, ile dziewcząt i kobiet przeszło przez jego łóżko, ale naprawdę mnóstwo. Ostatnią na tej liście była Basia, z którą po prostu wpadł i musiał się żenić... Nie skomentowaliśmy, ale każdy patrzył na Mietka z zazdrością.
  Paweł pochwalił się, że jego Agatka ma największe cycki w okolicy, i jak twardo jej stoją, zwłaszcza gdy dochodzi do orgazmu.
  – Jak twój kutas? – zarechotał Marcin.
  – No, nie porównuj kutasa z cyckami! – oburzył się Paweł. Marcin dalej już nic się nie odezwał. On jeden nie miał dziewczyny.
  Leżeliśmy wszyscy pod dachem sporządzonym z materiału pozostałego po naszym zniszczonym namiocie. Nawijaliśmy o dziewczynach i o naszych przygodach seksualnych. Ja opowiedziałem chłopakom o mojej przyjaciółce z czasów szkolnych, o tym, jak to zabawiałem się z nią w sadzie i jak nas przyłapali sąsiedzi.
  – Jaką miała cipkę? – zainteresował się Paweł. Marcin zarechotał.
  – Malutką, ciasną, lekko owłosioną... – opisałem.
  Marcin znów zarechotał.
  – Z tamtą tylko się macałem. Za to ta obecna jest jak trzeba – dodałem. – Daje z nogami na pagonach, super jazda.
  – O kurde... – Marcin tradycyjnie zarechotał. Leżał akurat obok mnie i wydawało mi się, że maca się po kutasie.  
  Marcin był wysokim i szczupłym blondynem, włosy lekko kręcone, klata chuda, brzuszek płaski z sześciopakiem, chude łapki i jakieś takie grabiaste długie dłonie. W sumie wyglądał trochę jakby go kiedyś walec drogowy rozjechał i rozciągnął. Generalnie Marcin sprawiał wrażenie typowego wieśniaka, nic nie wiedział o świecie, jego edukacja chyba urwała się gdzieś w połowie podstawówki, czasami powalały mnie jego dziwne teorie na temat świata i jego odkrycia, których dokonał, a które już dawno zostały opisane w czasopismach naukowych. Nie raz śmialiśmy się z niego, i chyba zrozumiał że ma duże braki w edukacji, dlatego od pewnego czasu przestał zabierać głos w naszych dyskusjach, żeby się znowu czymś nie zbłaźnić.. wiec rechotał tylko śmiesznie przy byle okazji. Teraz znów sam masował się tą swoją grabiastą dłonią po kutasie ukrytym w spodniach.
  – Co ty tam, Marcin, tak macasz? – zapytałem i złapałem Marcina za kutasa. Od razu poczułem jego twardość i pełną gotowość do akcji.
  – No co?! Konia chyba se zaraz zwalę – powiedział i zarechotał, ale pozwolił się pomacać. Pomyślałem, że ten kutas musi być sporych rozmiarów, zresztą już wcześniej się tego domyślałem, bo chociaż gdy się kąpaliśmy nago w rzece, nasze kutaski wyglądały w sumie podobnie, zwinięte i skurczone pod same jaja, to jego penis nie skurczył się tak, jak nasze. Musiał widocznie mieć większą masę. Ścisnąłem go mocno, aż Marcin głęboko odetchnął i puściłem. Wydawało mi się, ze był rozczarowany, że tak krótko, że czekał na więcej.
  – Mnie też chce się jebać – wyznał Paweł.
  Paweł to ciekawy chłopak. Myślę, ze spośród nas był najprzystojniejszy, mógł się podobać dziewczynom. Ciemny szatyn, interesująca gęba, w sumie mógłby być modelem, no i do tego jego ciało. Idealnie wyrzeźbione, muskularne, płaski brzuch, napakowana klata, duże bicepsy i tricepsy, no i zajebiście zgrabny tyłek. Zresztą Paweł przywiązywał dużą wagę do tego, aby dobrze wyglądać, zaraz wprowadzał w życie wszelkie nowinki, jakie usłyszał odnoście diety, czy kupował najnowsze na rynku suplementy. Miał na tym  punkcie bzika. Poza tym był szczery, ale chyba trochę naiwny. Wierzył w każdą bzdurę.
  – He-he... panowie, widzę, że was strasznie nosi. Nie dziwię się – powiedział Mietek leżący z mojej drugiej strony. Widziałem, że on też dyskretnie masował swoje krocze. Kurcze, zaczynało się robić gorąco...
  Leżałem pomiędzy fajnymi, wysportowanymi facetami i w dodatku wszyscy masowali się po kutasach. Działało to na mnie. Tutaj muszę się przyznać, że od dawna miałem takie fantazje, żeby zabawić się kiedyś z kumplami. Czasem przyglądałem się ich kutasom pod prysznicem, miałem ochotę na takie choćby wspólne walenie przy pornosie, nie miałbym też nic przeciw temu, żeby któremuś obciągnąć. Zawsze, gdy patrzyłem jak robi to moja dziewczyna, zastanawiałem się, jak to jest?! Jak to jest tak ssać kutasa, pobawić się jajami i jak to w ogóle smakuje?!
  Nastąpiła dziwna cisza, którą przerwał Mietek.
  – Dobra, chłopaki, musimy sobie ulżyć, bo inaczej będzie nas nosiło całą noc i na jutrzejszy marsz się nie wyśpimy – powiedział. Chyba poczuł, że to on jako kapitan musi dowodzić wszystkim, także i naszym wolnym czasem. – Gacie w dół i walimy! – ryknął rozkazującym tonem.
  Paweł od razu zerwał się na nogi i zrzucił spodnie, w powietrzu zadyndał jego kutasek, Mietek też zgramolił z siebie spodnie i zrzucił koszulę, ukazując muskularny tors, cały owłosiony. Marcin zarechotał, ale też po chwili zrzucił spodnie, pozostał jedynie w koszulce. Nie mogłem się nadziwić, gdy zobaczyłem jego kutasa. Był strasznie długi. Gruby chyba jak Mietka, ale od tamtego ze dwa razy dłuższy! Ja najbardziej się z tym ociągałem, ale także zdjąłem spodnie i podobnie jak pozostali zacząłem się brandzlować. Paweł robił to na stojąco, wyglądał zajebiście w świetle księżyca. My trzej leżeliśmy obok siebie i każdy jechał w swoim tempie.
  – Tylko nas nie spryskaj, Paweł – zauważył Mietek.
  – Spokojnie, no chyba że będziecie chcieli – odpowiedział Paweł wesoło.
  – Daj go tu, wyręczę cię – powiedział Mietek i przyciągnął Pawła do siebie. Po chwili złapał go za kutasa i zaczął trzepać.
  – O kurwa! – wyrwało mi się.
  – Co?! Nigdy nie trzepaliście kutasa kumplowi?! – zdziwił się Mietek.
  – Nie! – powiedziałem.
 Heh, bo żółtodzioby jesteście. W wojsku się nie było i na survivalu – zaśmiał się Mietek i po chwili dodał: – Szymek, to ty łap mojego i dawaj!
  Nie musiał powtarzać mi tego zaproszenia. Schyliłem się i zacząłem trzepać jego peniska. Był mały, to znaczy krótki, ale dość gruby. Widziałem połyskującą w świetle księżyca jego główkę.
  Muszę przyznać, że Mietek na mnie najbardziej działał, nie wiem dlaczego. Przecież to starszy gość, w sumie chyba pod czterdziestkę, ale był wielkim, męskim samcem, co mi się strasznie podobało. Poza trzepaniem jego konia, zająłem się też masowaniem jego jaj. Podobało mu się to bardzo. Wtedy poczułem mocny uścisk dłoni na moim kutasie. To był Marcin. Gdy spojrzałem na niego, zarechotał tylko i zaczął ostro trzepać mojego konia. Zajęty doprowadzaniem do orgazmu Mietka, nie zauważyłem, kiedy Paweł nie wytrzymał dłużej takiego napięcia. Samo masowanie jego kutaska przez kapitana mu nie wystarczyło, więc złapał go za głowę i podsunął swoją pałę pod jego usta. Mietek, ku mojemu zdziwieniu, złapał go ustami i zaczął sunąć. Nagle złapał mnie za głowę i przycisnął mocno do siebie. Poczułem ostry zapach jego ciała i włochaty brzuch na moim policzku. On jednak napierał moją głową w kierunku swojego świecącego penisa. „Co mi tam” – pomyślałem i zaraz zacząłem intensywnie robić mu laskę. Rety, co to było za uczucie, tak poczuć męskość mojego kapitana masującą mi podniebienie, lizałem mu jak najlepszego na świecie loda. Po raz pierwszy to robiłem i spodobało mi się, z każdą sekundą wczuwałem się w to coraz bardziej... I poczułem, jak Marcin też robi mi laskę. Więc wszyscy poszli na całego!
  Nagle poczułem, że Marcin robi z moim kroczem coś dziwnego. Lizał mi jaja, potem zszedł dalej aż do tyłka i... o kurde! On lizał mój odbyt! Co za wrażenie! Chciałem się oderwać od Mietka na chwilę, żeby to zobaczyć i przerwać, ale Mietek mocno trzymał mnie za łeb i w sumie to nie ja mu robiłem loda, ale to on posuwał mnie wedle własnego uznania w gardło. Tymczasem Marcin obrócił mnie do siebie i poczułem, jak pakuje coś w mój tyłek. Chyba grzebał mi w tyłku palcami. Jak mi się lajtowo zrobiło... A to zboczuch jeden...! Kurwa, niech już zabierze te swoje paluchy, bo teraz to boli! Tam jednym palcem jak kopał, to było dobrze! I po chuj wsadza mi je tak głęboko! Boli! Nie. Kurwa... to niemożliwe! To chyba nie są palce! To jest...
  – O kurwa! Co ty mu robisz?! – powiedział Paweł, w tym samym momencie poczułem obijające się o mnie ciało... to... to przecież czyjeś jaja! I wypuściłem z ust kutasa Mietka... Poczułem mocny uścisk dłoni na moich biodrach i gdy się odwróciłem, zobaczyłem jak Marcin w pełnej ekstazie posuwa mnie w tyłek! Kurde, pomyślałem, niemożliwe, żeby mi tak bez niczego wsadził! Dopiero gdy zdałem sobie sprawę z tego, jaki wielki kutas tam we mnie siedzi, zrozumiałem ten ból i jęknąłem głośno.
  Ja też tak chcę! – powiedział Paweł. – Szymek, ja jestem drugi, zaraz po Pawle!
  – Co wy, kurwa...! – oburzyłem się. Chciałem się jakoś wyrwać, ale nagle przytrzymał mnie Mietek. Nie wiem czemu, ale jego uścisk działał na mnie jakoś uspokajająco.
  – Daj chłopakom, jak chcą... – powiedział.
  Wydawało mi się, że to Mietek nabijał mnie na pałę Marcina. Zresztą po chwili Marcin zaczął głośno jęczeć i poczułem, jak nagle się szarpnął i zlał mi się na tyłek. Zaraz po tym zarechotał cicho i padł obok mnie. Myślałem, że już po wszystkim, ale zaraz jego miejsce zajął Paweł. Bez pytania wsadził mi swojego kutasa w tyłek i teraz dopiero zaczął mnie posuwać! Wsadził mi zupełnie lekko, nie czułem żadnego bólu i ruszał nim tak dobrze, że poczułem przyjemność w tym, co robi! No, Paweł, dobry jesteś – pomyślałem jeszcze i sam dobijałem w niego dupą. Tymczasem Mietek ułożył się z przodu i podał mi ponownie swojego kutasa do pyska. Ssałem go jak dziecko smoczek. Czułem, jak mocno mnie obejmuje, jak głaszcze mnie po plecach, po klacie, jak trzyma mnie za penisa i onanizuje... a z tyłu Paweł ze swoimi równymi ruchami... i ja jednocześnie z pałą Mietka głęboko w swoim gardle. Teraz bym z tego nie zrezygnował. Było mi dobrze... coraz lepiej. Nawet przez chwilę pomyślałem, czy oni by się nie mogli wymienić, żeby to Mietek teraz wsadził mi swoją pytę do tyłka.
  Poczułem, że Paweł dochodzi. Jechał coraz szybciej, zgubił swój rytm i... poczułem, jak zlewa mi się do środka. Ciepło tej spermy rozpłynęło się we mnie aż gdzieś głęboko. I wyszedł ze mnie i padł obok, jak Marcin. Mietek też przestał mnie onanizować. Co jest? Ja się jeszcze nie spryskałem! Byłem wkurzony na taki obrót sprawy.
  Chłopaki leżeli jak puste wory, byli wyczerpani jazdą. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Mietek odwrócił się, wypiął się do mnie, przytulił mnie do siebie i powiedział:
  – Wejdź tam... dokończysz sobie...
  Mój samiec mi to sam proponuje! Nie zastanawiałem się ani chwili! Natychmiast wsadziłem kutasa w jego tyłek! Przerwałem opór jego ciała, Mietek tylko syknął – i już byłem w nim... Przytuliłem się do niego całym sobą, obejmowałem go z całych sił! Myślałem, że zaraz zwalą się na mnie wszystkie drzewa tego lasu... Cudowne uczucie... Czułem, jak ciepło jego ciała opiera się na moim kutasie, a czułem to ciepło uderzające w moją pałę ze wszystkich stron. Posuwałem go najpierw powoli i spokojnie, a potem już coraz szybciej, aż zatraciłem się w tym szale ciał. Gdy obrócił się na plecy i oparł swoje stopy o moją klatę – nie wiem czemu, jeszcze bardziej mnie to podnieciło. Posuwałem go ostro! W pewnej chwili szepnął:
  Jak będziesz miał kończyć, wyskocz i spuść mi się w gardło.
  Zadziałało to na moją wyobraźnię. Posuwałem go jeszcze szybciej, bo chciałem jak najszybciej zrobić mu tę przyjemność. Dochodziłem... Tak jak chciał, wyskoczyłem, złapałem go za łeb i zlałem mu się prosto w gardło. On połknął wszystko, potem zlizał chciwie każdą kropelkę z mojego kutasa. Po chwili przewrócił mnie na plecy, usiadł nade mną okrakiem i zaczął się brandzlować.
  – Ja sobie tak dokończę... – powiedział.
  Kurde, byłem wyczerpany po tej jeździe, ale widok masywnego Mietka nade mną z kutasem tuż przy mojej twarzy był niesamowity. Spryskał mi się na twarz...
  Następnego dnia nikt na ten temat się nic nie odzywał. Zauważyłem tylko, że Paweł z mniejszym szacunkiem odnosił się do Mietka.
  – Kurwa, stało się, co się stało. Wiadomo, poniosło nas za bardzo. Nawet rozumiem to, że się wypiąłeś i dałeś nam... ale nie kumam Mietka – powiedział mi gdzieś koło południa, gdy poszliśmy się obaj odlać.
  – O co ci chodzi?! – zapytałem.
  – No weź, o co... Widziałem, jak mu się zlałeś do ryja, sam chciał. Słyszałem, jak ci to powiedział. Kurde, jaki facet by na to się zgodził? To obrzydliwe!
  – Słuchaj, ja się nie wypiąłem, a wyście obaj mnie wyruchali. Bez pytania i bez mojej zgody. A on – sam chciał. Więc to jego sprawa.
  Wyczaiłem stosowny moment i później poszedłem o tym pogadać z Mietkiem. Był zdziwiony zachowaniem Pawła. Nie chciał, żeby nam się drużyna rozpadła, musieliśmy się trzymać wszyscy razem jeszcze przez kilka dni.
  Wieczorem Mietek wymyślił coś na prawdę zaskakującego. W pełni poważnym tonem powiedział:
  – Chłopaki, wiem, że wczoraj nas wszystkich poniosło. Może wam się to wydawać nawet obrzydliwe. Ale potrzebowaliśmy odreagowania, musieliśmy się odprężyć i zrelaksować. I, w końcu nie uważam, że zrobiliśmy coś złego. Nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Zrobił kto chciał, ile chciał. A co do mnie i mojego zachowania... Namówiłem Szymka, żeby zlał mi się spermą do ust. (Marcin znów zarechotał.) Wyda wam się to mało prawdopodobne, ale wyjaśnię wam, że... zwyczajnie, sperma zawiera w sobie mnóstwo wysokiej jakości białka, a białko jest nam tu bardzo potrzebne. Nie wystarczą same owoce leśne czy złowiona w rzece rybka. Akurat wczoraj nadarzyła się taka sytuacja. Fajnie się bawiliśmy, więc postanowiłem wykorzystać tę całą sytuację... i uzupełnić swój zapas białka w organizmie.
  No tak... Wiedziałem, że to bujda, ale okazało się, że Mietek doskonale wszystkich nas poznał. Żaden zwyczajny heteryk nie uwierzyłby w takie tłumaczenie – ale nie Paweł! który dowiedział się, że jest jeszcze jeden sposób na uzupełnienia białka! On, który zawsze stosował wszystkie nowości i wszystkie sposoby na poprawienie swojej sylwetki i kondycji, zrobiłby wszystko, aby być najlepszym! Wszystko dla swoich mięśni, dla swojej siły i wprawy. Tak więc opowieść o białku w spermie Paweł przyswoił od razu, połknął jednym tchem i od razu też postanowił nadrobić brak białka w swoim organizmie.
  Od tamtej pory każdej nocy karmiliśmy się spermą, a Paweł był w tym tak rozochocony, że ostatniej nocy naszego obozu przetrwania zlaliśmy mu się do pyska wszyscy trzej. Łykał każdą kropelkę, a na koniec wygiął się w jakiejś śmiesznej pozycji i sam strzepał się sobie do ust. Mietek tylko mrugnął do mnie znacząco, a Marcin tylko zarechotał.
                               
                                                                                                                 Jakki

Zgłoś jeśli naruszono regulamin