Miasto na morzu.odt

(16 KB) Pobierz

Edgar Allan Poe

Miasto na morzu

przeł. Antoni Lange

Patrz – oto czarny śmierci tron

Wśród dziwnych – pustych, dzikich stron,

Gdzie się Zachodu krwawi skon.

Tam wielcy – mali – dobrzy – źli –

W spokoju wiecznym każdy śni.

Tam gmachów tłum – tam wieżyc zrąb,

Których nie dotknie czasów ząb.

(Struktura taka nam nie znana) –

A w krąg od wichrów zapomniana,

Drętwa – pod niebem na dolinie

Melancholijnie woda płynie.

 

Nie schodzi żaden błysk z lazurów

Na wieczny mrok tych sennych murów,

Lecz z ułudnego morza fal

Milczące światło spływa w dal –

I w dal rozlewa się po skałach,

Katedrach, wieżach, arsenałach

I babelowych – zda się, wałach.

Po niedostępnych ciemnych parkach,

Po marmurowych sklepień arkach,

Po gmachach, które we mgle giną,

I których ściany w krąg obwiną

Rzeźbionym fryzem bluszcz i wino.

 

Drętwa – pod niebem na dolinie

Melancholijnie woda płynie.

A blade zamki i ich cienie –

Zawisły, rzekłbyś, jak widzenie

W powietrznej sinych mgieł arenie.

Gdyż z dumnej wieży tej stolicy

Duch Śmierci patrzy bladolicy.

Groby rozwarły się widomie,

Ziejąc – na martwych skał poziomie –

Lecz ani skarb, co w nich zamknięty,

Ni w oczach bogów diamenty,

Ni trupy – strojne w wieniec złoty –

Nie zbudzą głębin tych z martwoty –

I żadna struga, żadna mgła –

Nie marszczy fal umarłych szkła.

Nie wróży nic, że będzie wiatr

Na tym straszliwie niemym morzu;

Nie świadczy nic, że był tu wiatr

Na tym ohydnie cichym morzu!

 

Lecz – spójrz! w powietrzu jakiś ruch

Toń wód porusza jakiś duch:

Wieżyce, zda się, płyną w dół,

W mgły rozwiewając się na pół...

Mdlejące świątyń bladych szczyty

Znikają, w próżni mknąc błękity,

I zapłonęła toń ogniściej –

Godziny dyszą uroczyściej

I w dzikich jękach – w bezdeń wód –

Zapada w mgłach mistyczny gród,

I z swych tysiącznych wstając tronów

Wita go piekło wśród pokłonów!

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin