Opowiadania Erotyczne 23.pdf

(450 KB) Pobierz
Zbiór opowiadań
erotycznych
1.Cienie
971731272.001.png 971731272.002.png
Wstęp
To był dzień jak każdy inny. Świeże po deszczu powietrze było przenikane światłem
chylącego się ku zachodowi słońca. Jennifer wracała do domu wraz z mężem i dwójką
dzieci. Była zadowoloną z życia kobietą po trzydziestce, spełnioną zarówno w pracy jak i
domu.
Miała opadające na plecy, kręcone blond włosy, 175cm wzrostu, była szczupłej budowy
ciała. Śmiała się na fotelu pasażera, gdy nagle z boku wjechała w ich auto
osiemnastokołowa ciężarówka.
Rozdział pierwszy: Koniec
Kiedy wreszcie otworzyła oczy, leżała pod aparaturą apatycznie patrząc się w sufit,
naszpikowana lekami, zmęczona. Jej umysł sennie krążył, by nagle zaskoczyć i
poczęstować ją migawką tego co było. Gdy wreszcie udało jej się przywołać jedną z
pielęgniarek i zmusić do zdjęcia tlenowej maski, zalała ją gradem pytań.
- Czy wszystko w porządku, czy nic im nie jest? - te pytania powracały zapętlone w jej ustach
Pielęgniarka nie znała odpowiedzi, poszła zapytać. Wrócił ktoś inny.
- Niestety wszyscy zginęli, tak bardzo mi przykro ale zrobiliśmy co tylko było w naszej mocy.
Kolejne godziny zmieniły się w koszmar, próbę uwierzenia w rzeczywistość, tak tragiczną i
abstrakcyjną. Gdy powróciły strzępy logicznego myślenia, zapytała o termin pogrzebu i czy
wyjdzie do tego czasu ze szpitala.
- Do wypadku doszło trzy tygodnie temu, pogrzeb pani bliskich odbył się w przeciągu
tygodnia.
Była w szoku, kolejne ciosy spadały z nieba. Chciała być jak najbliżej, odwiedzić groby.
- Obawiam się, że pani stan może na to nie pozwolić, doszło do pęknięcia kręgosłupa i
paraliżu od pasa w dół. Stan ogólny organizmu nadal jest bardzo ciężki.
Poczuła się, jakby ktoś przekreślił całe jej życie, wszystko, co osiągnęła. Zostawił w punkcie
zero uprzednio łamiąc ręce i nogi.
Mijały kolejne dni i tygodnie pełne płaczu i bólu. Nienawidziła dnia - bólu, smutku,
świadomości i tego uczucia rozbicia, zagubienia, nieporadności. Wieczorami, wraz z
zachodzącym słońcem zbliżała się do symbolicznej godziny wypadku, ale ciemność
przynosiła wybawienie.
Rozdział drugi: Ucieczka
Cienie wydłużały się. Legalna, przepisana dawka morfiny dostawała się do jej krwioobiegu,
koiła ból, pozwalała zasnąć. Samo w sobie było to darem w jej sytuacji, ale noce potrafiły
przynieść coś więcej.
Pierwsze sny okazały się nie czytelne, wielu nie pamiętała. Kiedy jednak wreszcie
doświadczała jakiegoś, była w siódmym niebie. Najnudniejsze ze snów jakie mamy - te o
robieniu śniadań bliskim, te o bieganiu, a nie lataniu, były dla niej najcenniejsze. Budziła się i
wybuchała płaczem, jednocześnie śmiejąc.
Kolejny dzień dobiegał końca, powracały znajome twarze.
- Jak się pani czuje, pani Hale?
- Mogło być lepiej Christine.
- Jak pani zaśnie to obrócimy na drugi bok, nie lubimy odleżyn, prawda?
- Masz już prezent dla mnie? - zapytała przeczesując włosy
- A właśnie, jakieś umówione spotkania? Tracy mi mówiła o pani wycieczkach.
- Cały grafik zajęty Christine. - starała się zażartować
Igła weszła w jej węflon i Jennifer poczuła rozchodzącą się ulgę. Patrzyła się jeszcze
nieobecnym wzrokiem w sufit, powoli odpływając w kolejny morfinowy sen.
Po chwili biegła do pracy, zdenerwowana spóźnieniem, omijała samochody stojące w
jednym, wielkim korku. Wbiegła do budynku i przywołała windę ale guzik nie działał. Pobiegła
schodami.
Gdy otworzyła drzwi swojego biura znalazła się w domu, w kuchni. Mark robił tosty, Anika i
Gerard biegały dookoła niego. Nagle zdała sobie sprawę, że to nie jest ich apartament w
mieście a domek letniskowy nad jeziorem. Dzieci zniknęły najwyraźniej w szkole albo na
koloniach. Mark wyglądał jakby dopiero co wrócił z biura - rozluźniał krawat, rozpinał
marynarkę. Ona miała na sobie długą, czerwoną sukienkę którą kupił jej na trzydzieste
urodziny.
O czymś rozmawiali, ale nie mogła zrozumieć słów. Zaczęła płakać siedząc na łóżku. Mark
ukucnął przed nią i zaczął uspokajać, pocałował w kolano a ona się uśmiechnęła przez łzy.
Gdy zaczął nieśmiało całować w górę uda, Jennifer wzdrygnęła się.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz gdy zdała sobie sprawę, co się szykuje. Od dawna już się
nie kochali, zawsze tylko praca, obowiązki, dzieci a potem zmęczenie. Podciągał czerwony
materiał i całował biel jej uda aż do pachwiny. Jen była podekscytowana, nieco speszona.
- Oh Mark... - szepnęła, kładąc drżące dłonie na jego głowie
- Chyba powinnaś je zdjąć kotku.
Cofnęła się wchodząc nogami na łóżko, zawahała chwilę.
- Przez tę przerwę czuję się jak nastolatka. - odpowiedziała rumieniąc się i zsunęła białe
majtki jednocześnie obciągając sukienkę
- Jenni, rozchyl uda. - szepnął, widząc jak głęboko oddycha
Nie poruszyła się, więc usiadł obok niej, ujął twarz w dłonie i delikatnie zaczął całować. Jego
dłoń zjechała niżej i ujęła jej lewą pierś, przyspieszyła oddech. Jennifer zobaczyła kątem oka
stojących w drzwiach Anikę i Gerarda.
Całując usta pospiesznie wrócił do jej ramienia i zsunął ramiączko sukienki, odsłaniając
biały, lekko przezroczysty stanik. Ucisnął lekko jej miseczkę D, spuściznę po dzieciach aż
wysoki pomruk ekscytacji wyrwał się z jej warg między mlaśnięciami pocałunków i
dyszeniem. Była zawstydzona i obecnością dzieci i swoim wyglądem. Dużo się zmieniło
przez te dziesięć lat.
Nie zważając na jej stan, Mark kompletnie obnażył pierś swojej żony, pozwalając jej nieco
opaść i rozpłynąć nie krępowanej stanikiem.
Jennifer wstydziła się ich ale dla Marka nie istniało nic seksowniejszego - w końcu to one
wykarmiły dwójkę ich dzieci. Malutka Anika jeszcze czasami podciągała mamę.
Jego rozanielony wzrok i spragniony dotyk tłumiły napady wstydu. Wciąż całując jej usta
zaczął gładzić jej skórę, potem ujął w dłoń i zataczał okręgi. Jen wyglądała jak anioł z
przymkniętymi oczami i blond lokami spadającymi na rumieńce.
Przestał całować i zsunął oba ramiączka z jej prawej strony, na co zareagowała nagłym
wdechem.
- Oh Jenni... - mruknął podniecony
Jej twarz była zwrócona lekko ku górze, usta delikatnie rozwarte, pełne piersi zdobiły
zmysłowe, mięsiste sutki. Gdy zaczął je pieścić, jej usta otwierały się szeroko i zamykały w
nagłych spazmach. Poczuła jak smakuje jej mleka, ssąc sutki i uciskając dłonią. Była tak
podniecona, że tym razem z łatwością rozsunął jej uda i dobrał się do łona.
Widziała Gerarda patrzącego na to wszystko ale było jej tak dobrze, że nie była w stanie
zatrzymać męża.
- Nic ci nie jest mamusiu? - zapytał chłopiec a Jennifer obudziła się
Ciągle dyszała próbując zebrać myśli. Musiało być bardzo wcześnie, koło piątej rano.
Sięgnęła drżącą dłonią i ze zdziwieniem odkryła, że jest mokra. Nieśmiało musnęła warg i
poczuła dreszcz przyjemności. Zamknęła oczy i nie zważając na sprzeczne myśli dokończyła
tą cudowną fantazję.
Rozdział trzeci: Przebudzenie
Czas mijał wolno. Dni się ciągnęły, noce dawały ukojenie, czasami również i w tamtym
aspekcie. Odkrycie nie zabitej seksualności było ogromną ulgą i sposobem odreagowania.
Jej lekarz prowadzący ucieszył się, znane były takie przypadki i ich leczniczy wpływ. Jennifer
dostała wibrator i chwile prywatności jednak nie przepadała za nim. Wolała senne fantazje.
Jeden ze zwykłych dni przyniósł odmianę. Czas jej pobytu w szpitalu dobiegał końca,
usłyszała o programie pomocy ofiarom takim jak ona, finansowanym ze źródeł prywatnych.
- Witam, nazywam się Gulio Bretta. - przedstawił się brunet w okularach o grubych, czarnych
oprawkach
Miał 26 lat i początkowo figurował jako przedstawiciel jakiejś korporacji która chciała jej
pomóc.
Rozmawiali. Rozmawiali o wszystkim, w tym o tym, co było. Gulio był inteligentnym,
uzależnionym od napojów energetycznych mężczyzną. Zawsze miał przy sobie puszkę
zielonego Monstera. Był szczupły, z charakterystycznymi kręconymi włosami i czarnymi
oprawkami okularów.
Zaproponował przeniesienie do apartamentu w jednym z lepszych okolicznych hoteli.
Jennifer ciągle miała odwiedziny pielęgniarki, czuła się bezpiecznie. Polubiła Gulio i to, że
zajmował jej czas w dzień.
Po przeniesieniu najbardziej dokuczały jej noce - nie miała już morfiny. Gulio po usłyszeniu
tego stwierdził, że rozwiąże ten problem, wtedy też jej podejrzenia stały się zbyt duże.
- Gulio, kim naprawdę jesteś? Dlaczego wydajecie na mnie pieniądze?
Usiadł na przeciwko i po chwili wahania odpowiedział.
- Podejrzewam, że i tak powinnaś to wiedzieć, biorąc pod uwagę naszą najbliższą
przyszłość. Jennifer, jestem projektantem, fotografem, artystą. Czy nie jest ci obcy koncept
ghost-writera?
- To człowiek, który pisze dla i pod nazwiskiem znanej osoby.
- Zgadza się. Ja nim nie jestem, ale to co robię można by określić mianem ghost-designera.
Widzisz Jen, mówiąc oględnie, jedna z legend, niemal ikona w projektowaniu jachtów i ich
wnętrz nie jest w twórczej formie. Jednocześnie dostaje zlecenie na niebotyczną sumę od
szejka jednego z krajów arabskich.
Zostałem ostatnio zauważony przez agencję rozpoznającą talenty, On przejrzał moje prace i
dał mi szansę.
- To bardzo interesujące Gulio, ale powiedz, co ja mam do tego?
- Nie będę starał się wytłumaczyć ci jak skomplikowany jest proces powstawania takiego
projektu, ani jak pokręcone sposoby mam ja, aby sobie z tym poradzić, nie mniej, Jennifer, to
motyw emocji odgrywa tu kluczową rolę.
- Możesz jaśniej?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin