division-manderlay.xvid.cd2.txt

(33 KB) Pobierz
00:00:02:Do tego wszystkiego, dołšczyło|zapalenie płuc przyniesione przez burzę.
00:00:07:Kurz dostał się wszędzie.
00:00:10:Zwłaszcza tam, gdzie nowe deski|nie dawały żadnej osłony od wiatru.
00:00:14:Na przykład przez pęknięte szyby okna|z widokiem na gwiazdy nad łóżkiem Claire.
00:00:21:Cenne rzeczy, nie mówišc już o gotówce,|nie istniały w Manderlay.
00:00:27:Od kiedy elegancki zegar cudownie cišgle|wydzwaniajšcy kuranty, -
00:00:32:- okazał się być nie szwajcarski,|jak Mama sšdziła, -
00:00:36:- ale kopiš wykonanš w okolicy,|praktycznie nic nie wartš.
00:00:41:Wolne przedsiębiorstwo Manderlay|zostało zniszczone.
00:00:47:William i Grace nie łudzili się, |że tego dnia kto pojawi się na lekcjach.
00:00:55:Lecz włanie wtedy jedna osoba po drugiej,| zaczęli się pojawiać mieszkańcy Manderlay.
00:01:09:Cieszę się, że tu jestecie.
00:01:15:Ale na dzień dzisiejszy nie|przygotowałam żadnego wykładu.
00:01:22:Chciałam tylko powiedzieć...
00:01:28:...jak jest mi przykro z powodu|tej beznadziejnej sytuacji.
00:01:40:Ale oczywicie słowa nic|wam nie dadzš.
00:01:45:Nie, w końcu to panienka zrozumiała.
00:01:51:A wspominajšc o beznadziejnej sytuacji,|to co czego jeszcze nie znamy.
00:01:58:Pod kurzem znalazły się|miliony sadzonek.
00:02:02:Jeli uda nam się uratować tylko 50 z nich,|może uda nam się wyhodować niewielkš iloć -
00:02:07:- dobrej jakoci i uzyskać za nie dobrš cenę.
00:02:14:Musimy wzišć się do roboty.
00:02:21:I w taki oto sposób największe nieszczęcie,|okazało się łutem szczęcia dla Grace.
00:02:26:I jak ludzie stanęli do walki|ze wspólnym wrogiem - piachem -
00:02:31:- zaczęli pracować ramię w ramię|z najbardziej zaciętym wrogiem -
00:02:36:- by osišgnšć wspólny cel|jako wolni dojrzali Amerykanie.
00:02:41:Stanley i Bert oznaczali miejsca|niewielkimi patykami, -
00:02:45:- by ludzie wiedzieli, gdzie kopać|by odkryć sadzonki.
00:02:49:Flora dziecięco drażniła się z Grace, -
00:02:54:- o jej romantycznych uczuciach do Timothy'ego.
00:03:07:- Dobranoc, Wilmo.|- Dobranoc.
00:03:12:Może położymy się i porozmawiamy|przed snem.
00:03:16:Dziękuję, nie Wilmo.| Jeszcze nie chce mi się spać.
00:03:22:Może pomoże mi spacer.
00:03:25:Spacer, kiedy ciało nie chce spać|to dobra rzecz.
00:03:31:Sama tak robię.
00:03:34:- Dobranoc.
00:03:47:Wszystko co teraz się toczyło swoim torem|mogło tylko radować Grace.
00:03:53:Ale brak aktywnego udziału w tej grze|w pewien sposób odizolował jš -
00:03:58:- i pozwolił by inne rzeczy|przykuły jej uwagę.
00:04:02:Ludzkie rzeczy, takie jak instynkty i emocje.
00:04:10:Tego wieczoru Grace dopadło przejmujšce|poczucie bezdomnoci i samotnoci.
00:04:17:Podczas spaceru, Grace w pewnym momencie|znalazła się pod cianš drewnianej łani.
00:04:27:Bez żadnego ostrzeżenia uczucie bezdomnoci|zmieniło się w dziwne pożšdanie -
00:04:32:- by podšżyć w górę tej zardzewiałej rury,|pod pršd brudnej wody -
00:04:37:- gdzie nagie ciała były myte|przy użyciu taniego mydła.
00:04:45:Czarna skóra.
00:04:48:Męska i czarni mężczyni.
00:05:00:To co Grace czuła przed łaniš|było poniżajšce, wstydliwe.
00:05:06:Jej myli miały być oddane wyłšcznie|zarzšdzaniu Manderlay.
00:05:10:które to nie miało z tymi mylami|nic wspólnego.
00:05:17:Grace zmusiła się do snu, |by pozbyć się myli o tych czarnych ciałach.
00:05:22:Cel, który był możliwy do osišgnięcia|dzięki uporowi, który charakteryzował rodzinę Grace.
00:05:29:Ale ziarenko bawełny w jej ciele |pragnšcym miłoci -
00:05:33:- nie dało za wygrane.|Ujawniło się w postaci snu.
00:05:37:Grace znajdowała się gdzie|w południowym klimacie.
00:05:43:Były tam kobiety w egzotycznych strojach|i mężczyni w turbanach.
00:05:49:Nawet w swoim nie,|serdecznie nienawidziła -
00:05:53:- każdej myli dopuszczajšcej możliwoć,|że jej ojciec mógł mieć rację.
00:05:56:Ale to włanie był harem.
00:06:01:Pojawiła się grupa czarnych niewolników|niosšca ogromy półmisek zapełniony daktylami.
00:06:07:W następnej chwili Grace leżała|między daktylami drżšc z przyjemnoci, -
00:06:11:- podczas gdy grupa beduinów zaspokajała jš,|jeden po drugim, swoimi nosami.
00:06:20:Wszystko się stało jeszcze bardziej|pogmatwane, gdy pojawił się Timothy.
00:06:24:Był jednoczenie niewolnikiem niosšcym wino|i samym szejkiem, -
00:06:30:- którego władcze dłonie zbadały wszystkie|najbardziej intymne zakštki ciała Grace.
00:06:52:Musiałam zaspać.
00:06:55:Przepraszam,|Claire miała kolejny nawrót.
00:07:12:Tak, znowu ma goršczkę.|Czy ona co jadła?
00:07:17:O tak. Skwarki i kurczaka.
00:07:20:Zjadła trochę owsianki,|ale ciężko jej co więcej zjeć.
00:07:24:To samo miała po burzy w zeszłym roku.
00:07:28:Ale w tym roku było znacznie więcej kurzu.
00:07:30:Na pani miejscu wróciłbym do|czystego powietrza i dobrego jedzenia.
00:07:37:Zostanę tu, nieważne jak ciężko będzie.
00:07:42:A będzie bardzo ciężko.|Zostało niewiele jedzenia.
00:07:47:Ale niektórzy dalej się obżerajš.
00:07:53:To prawda.|Musimy o tym porozmawiać.
00:07:58:Wszystko będzie dobrze, Rose.
00:08:08:Proponuję racjonować to,|co nam zostało -
00:08:13:- i rozdzielić nasze zapasy na miesišc, do czasu,|gdy będziemy mogli więcej zebrać z ogrodu.
00:08:19:Jak słyszałam, zostało nam trochę|fasoli i kartofli, -
00:08:25:- powinnimy oddać je Rose,|która potrzebuje ich dla Claire.
00:08:31:To co zostanie,|podzielimy równo pomiędzy pozostałych.
00:08:38:Przepraszam,...
00:08:41:- Pomiędzy pozostałych?|- Czy to dotyczy także nas?
00:08:45:Jasne, że też.
00:08:46:Zjedlimy już nawet te rzeczy|których twój ojciec w ogóle by nie tknšł.
00:08:49:Joseph mówi, że tego nawet nie można|nazwać żywnociš.
00:08:56:Twój ojciec pozwalał nam zdobywać| żywnoć, gdy jej brakowało.
00:09:00:Jasne, że możemy co komu ukrać.
00:09:03:Ale przypuszczam, że to również|nie jest dobry pomysł, panienko Grace?
00:09:08:Obawiam się, że ma pani ciężki|orzech do zgryzienia.
00:09:12:Może i tak.
00:09:19:Rozdział szósty|"Ciężkie czasy w Manderlay"
00:09:31:Niestety, nawet najbardziej pożywna żywnoć, |nie mogła poprawić stanu Claire.
00:09:37:Potrzebowała mięsa,|Timothy zdawał sobie z tego sprawę.
00:09:41:W taki to sposób, musieli obyć się| bez starego wiernego osła chodzšcego w kieracie.
00:09:49:Na morale gangsterów nie wpływał też fakt, -
00:09:52:Że usilnie pracowali nad naprawš|uszkodzeń spowodowanych burzš.
00:09:58:Na szczęcie Joseph, ekspert w dziedzinie prawa,|potrafišcy zinterpretować najbardziej niezrozumiały tekst, -
00:10:05:stawił czoło wyzwaniu, jakie postawiła|przed nim instrukcja obsługi Ford z 1923.
00:10:24:W miarę upływu czasu wzrastały|rozproszone sadzonki bawełny w Manderlay-
00:10:29:- wraz z głodem jej mieszkańców.
00:10:32:Teraz, niewielka resztka olego mięsa|była zarezerwowana dla Claire.
00:10:38:Grace znalazła się w niezwykłej sytuacji, -
00:10:41:- wraz z Wilmš i innymi kobietami,|kompletnie zakazanej Prawem Mamy.
00:10:47:Chodzi o tradycję właciwš dla południa| - jedzenie kurzu.
00:10:53:Przegrawszy starcie z instrukcjš obsługi Forda, -
00:10:57:- Joseph natrafił na pewne zdanie w kontrakcie, -
00:11:01:- który pierwotnie zawarł z ojcem Grace,|dotyczšcym jego zatrudnienia.
00:11:05:Słowa, które przy odrobinie chęci,|można było zinterpretować -
00:11:10:- że pewne okolicznoci,|umożliwiajš pracownikowi -
00:11:14:- być posłusznym ważniejszym autorytetom|niż własny szef.
00:11:17:W tym przypadku autorytetem tym był jego żołšdek.
00:11:29:Dobrš wiadomociš za było to,| że  w sytuacji posuchy na polach, -
00:11:34:- Stanley i Timothy znaleli|na niš sposób.
00:11:38:Spokojnie.
00:11:41:Poszła.
00:12:00:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:12:04:Ale najlepszš wiadomoć dotyczyła Claire, -
00:12:08:- która cudownie odzyskała na tyle siły,|by opróżnić talerz pożywnego jedzenia.
00:12:14:Zawsze działo się to w rodku nocy,|kiedy wszyscy spali i nikt nie patrzył -
00:12:19:- ale zawsze to co...
00:12:27:Jeli Grace miała nadzieję, że głód|pohamuje jej zakazane fantazje -
00:12:32:- to się myliła.
00:13:10:Flora, co się dzieje z kurami?
00:13:15:- Czy one walczš między sobš?|- Masz na myli walkę białych z czarnymi?
00:13:20:- Chcesz otworzyć drzwi i zajrzeć?|- Nie.
00:13:24:Wiesz, ta mała czarna kurka jest naprawdę dumna.
00:13:29:Nie zdziwię się, jeli reszta jš zadziobie.
00:13:36:Nie drażnij się ze mnš, Flora.
00:13:40:Dobranoc.
00:13:47:Flora drażniła Grace|już wczeniej tš małš czarnš kurš.
00:13:51:Na pewno były tam uwięzione.|Nie było co do tego żadnych wštpliwoci.
00:13:57:A do tego wszystkiego,|to ciepło w jej podbrzuszu, -
00:14:02:- zdawało się wracać, pomimo gdakania|biednej kury o pomoc.
00:14:07:A może nawet ulegało przez to wzmocnieniu?
00:14:14:Zdewastowana, poniżona, przejęta strachem|o zdrowe zmysły -
00:14:19:- uciekła.
00:14:21:W porywie szaleństwa,|którzy inni nazywajš pożšdaniem -
00:14:25:- rzuciła się na łóżko na swój brzuch|i na chwilę zapomniała o wstydzie -
00:14:31:i politycznej poprawnoci i zrobiła to,|czego nie robiła od dzieciństwa, -
00:14:35:- kiedy jeszcze nie wiedziała, że jest|to bezgranicznie niepoprawne.
00:14:38:Przyciskała się do węzła, który gwałtownie|i instynktownie uformowała z swojego koca.
00:14:50:Trudno powiedzieć, |czy było to przyjemne czy bolesne.
00:14:54:Ale robiła to dalej.|Było to poza jej kontrolš.
00:14:58:Bez względu na pišce wokół kobiety|ani na zwykłe zasady przyzwoitoci -
00:15:03:- pulsujšce eksplozje w jej podbrzuszu|wypełniły cały jej wiat.
00:15:13:Kto wie jak by to się skończyło, gdyby|w tej chwili, na szczęcie dla Grace, -
00:15:19:- nie pojawiła się osoba, która przywróciła|jš do logicznego działania?
00:15:24:Panienko Grace, musi pani pójć ze mnš.|Szybko.
00:15:45:Umarła.
00:15:52:Tak o niš dbała...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin