Cook Glen - Garret 02 - Gorzkie Złote Serca.pdf
(
878 KB
)
Pobierz
Cook Glen - Garret 02 - Gorzkie
GLENN COOK
GORZKIE ZŁOTE
SERCA
(Przełożyła Aleksandra Jagiełłowicz)
I
Po zamknięciu sprawy Niebezpiecznych Rusałek nie miałem nic do roboty.
Dwa tygodnie sam na sam ze zrzędzącym i mamroczącym Truposzem wyczerpałyby
cierpliwość świętego. Świętego, którym raczej nie jestem.
Co gorsza, Tinnie opuściła miasto na czas nieokreślony. Przeklęty rudzielec
nie życzył sobie, aby jakieś nieznajome damy kręciły się wokół mojej osoby. Był to
dla mnie wyjątkowo trudny okres. Wieczorami nie miałem nic do roboty, poza
ratowaniem piwiarni przed bankructwem z braku klienteli.
Było dość wcześnie i diabeł w mojej czaszce ćwiczył sobie metaloplastykę,
toteż nie byłem w najlepszej formie, gdy rozległo się walenie w drzwi naszego
starego, na pół zrujnowanego domu przy ulicy Macunado.
- Czego? - rzuciłem w przestrzeń, gwałtownie otwierając drzwi. Nie szkodzi,
że damę spowijało około tysiąca marek w szytych na miarę szatach, a ulica pełna była
gamoni w jaskrawej liberii. Zbyt dużo widziałem bogaczy, żeby zrobiło to na mnie
jakiekolwiek wrażenie.
- Pan Garrett?
- We własnej osobie - rozluźniłem się trochę. Miałem teraz okazję przyjrzeć
się jej od stóp do głów, a potem z powrotem. I jeszcze raz. I jeszcze. Warto było.
Ciała niezbyt wiele, choć na oko niczego nie brakowało, a reszta została całkiem
ponętnie rozmieszczona. Kiedy moje spojrzenie znowu powędrowało na północ, na
jej usta zawitał lekki uśmieszek.
- Jestem półkrwi wróżką - oznajmiła. Poważny ton na moment rozbrzmiał
dziwną melodią. - Czy mógłbyś przestać się gapić choć na krótką chwilę?
Chciałabym wejść do środka.
- Oczywiście. Czy mogę zapytać o nazwisko? Nie przypominam sobie pani w
moim kalendarzu spotkań, choć chętnie widywałbym panią nawet codziennie.
- Przyszłam tu w interesach, panie Garrett. Proszę zachować swoje dowcipy
dla dziewczyn barowych. - Przepchnęła się obok mnie, ale po kilku krokach
zatrzymała się i rozejrzała z lekkim zaskoczeniem.
- Wygląd zewnętrzny to kamuflaż - wyjaśniłem. - Wolimy, żeby wyglądał jak
śmietnisko, aby nie poddawać zbyt ciężkiej próbie uczciwości naszych sąsiadów.
To rzeczywiście nie była najlepsza dzielnica miasta. Trwała wojna, walka była
zacięta i roboty nie brakowało, ale niewielu z moich znajomych wpadło na ten głupi
pomysł, by utrzymywać się z uczciwego zarobku.
- My? - zapytała lodowatym tonem. - Chciałam skonsultować się z panem w
sprawie wymagającej najwyższej dyskrecji.
Jak zawsze, jak zawsze. Nigdy nie przyszliby do mnie, gdyby uważali, że
sami rozwiążą swoje problemy.
- Można mu zaufać - odparłem, wskazując głową sąsiedni pokój. - Trzyma
dziób na kłódkę. Jest martwy od czterystu lat.
Jej twarz kilkakrotnie zmieniła wyraz.
- Czy to Loghyr? Truposz?
Aha, więc jednak nie jest aż taką damą. Wszyscy, którzy znają Truposza,
wywodzą się z dolnej dzielnicy TunFaire.
- Tak, sądzę, że i on powinien tego wysłuchać.
Łażę i słyszę to i owo - nieraz prawdę, częściej plotki. Rozpoznałem liberię
Strażniczki Burz Raver Styx i wydawało mi się, że wiem, co ją gryzie. To będzie
wesoły widok, kiedy postawię ją twarzą w twarz z kupą zjedzonej przez mole
padliny, która stała się rezydentem w moim domu.
-Nie.
Ruszyłem w stronę pokoju Truposza. Z reguły budzę go, kiedy mam
interesanta. Nie wszyscy przybysze są przyjaźnie nastawieni, a Truposz potrafi być
bardzo skuteczną obroną, jeśli akurat jest w odpowiednim nastroju...
- Nie dosłyszałem pani nazwiska, panienko? Blefowałem i ona dobrze o tym
wiedziała. Mogła udać, że nie słyszy, ale tylko jakoś dziwnie zawahała się, zanim
wyznała:
- Jestem Amiranda Crest, panie Garrett. To naprawdę poważna sprawa.
- Wszystkie sprawy są naprawdę poważne, Amirando. Zaraz wracam.
Nie wyszła.
II
Sprawa była na tyle ważna, że pozwalała nawet sobą pomiatać.
Truposz oddawał się swoje ulubionej ostatnio rozrywce, polegającej na
przewidywaniu i odgadywaniu intencji generałów i wojennych lordów z Kantardu.
Nie szkodzi, że informacja, jaką dostawał, była niepełna, nieraz nieaktualna i z reguły
przefiltrowana przez moją osobę. Radził sobie równie dobrze, jak wszyscy ci
geniusze komenderujący armiami, i lepiej, niż większość strażników burz i
wojennych lordów, których główną zasługą na polu bitwy był dobry rodowód.
Truposz był wielką górą sztywnego, żółtego cielska, rozwaloną na ogromnym,
drewnianym fotelu. Oprawa była przenoszona wiele razy, ale samo cielsko ani
drgnęło od dnia, w którym ktoś przedziurawił je nożem, to znaczy od czterystu lat.
Było już cokolwiek postrzępione tu i ówdzie. Ciała Loghyrów nie rozkładają się, ale
myszy i większość insektów uważają je za przysmak.
Ściana, naprzeciw której stał fotel, nie miała ani okien, ani drzwi. Pewien
artysta wymalował na niej ogromną mapę strefy walki, a Truposz właśnie prowadził
po gipsowym polu oddziały robactwa, odtwarzając przy ich pomocy niedawne
kampanie i usiłując pojąć, jak najemnik Glory Mooncalled zdołał umknąć nie tylko
nasłanym nań Venageti, ale nawet swym własnym dowódcom, którzy z całego serca
chcieli go złapać i związać, zanim zbyt długa lista jego zwycięstw zrobi z nich
większych głupców i niezdary niż są.
- Nie śpisz.
Wynoś się, Garrett.
-
Kto wygrywa? Mrówki czy karaluchy? Uważaj na te pająki w rogu,
podkradają się do twoich rybików.
Przestań mnie denerwować, Garrett.
-
Mam gościa, potencjalnego klienta. Potrzebujemy klienta. Chciałbym, żebyś
wysłuchał, jak wylewa swoje żale.
Znowu sprowadziłeś mi babę do domu? Garrett, moja dobra wola ma granice
- szersze niż ocean, ale jednak granice.
-
Czyj to dom? Czy znowu mamy wracać do dyskusji, kto tu jest właścicielem,
a kto lokatorem?
Robactwo rozlazło się, jedne zaatakowały drugie. Cóż, wojna to wojna.
Już prawie miałem zarys...
-
On to robi za pomocą magicznych luster. Jeśli byłby tu jakiś zarys, Rada
Wojenna Venageti wykryłaby go już dawno. Szukanie Mooncalleda to nie ich hobby,
ale sprawa życia lub śmierci.
Najemnik skubał ich po kolei, jednego po drugim. Miał jakieś stare długi do
spłacenia.
Przypuszczam, że tym razem to nie ta twoja ryża wiedźma?
-
Tinnie? Nie, ta pracuje dla Strażniczki Burzy Raver Styx. Ma w sobie krew
wróżek. Na pewno pokochasz ją od pierwszego wejrzenia.
Może ty kochasz wszystkie od pierwszego wejrzenia W przeciwieństwie do
ciebie nie jestem już niewolnikiem swojego ciała. Nie jest źle być umarłym, to ma
nawet swoje zalety. Nabiera się zdolności rozumowania...
Słyszałem to już kiedyś... parę tuzinów razy.
- Przyprowadzę ją. - Wyszedłem i wróciłem do salonu. - Panno Crest? Czy
może pani udać się za mną?
Kipiała wściekłością, ale nawet w gniewie wyglądała słodziutko. Była jednak
w jej zachowaniu jakaś cicha desperacja, która powiedziała mi wszystko, co chciałem
wiedzieć.
- Amirando, dobry duchu mych snów, idziemy? Poszła za mną. Myślę, że nie
miała wyboru.
Na widok Truposza Amiranda Crest zaczęła się trząść. Ja już się do niego
przyzwyczaiłem i czasem zdarza mi się zapomnieć, jakie wrażenie jego widok
wywiera na osobie, która nigdy dotąd nie widziała martwego Loghyra. Malutki,
śliczny nosek zmarszczył się.
- Śmierdzi tu - szepnęła.
No cóż, to była prawda, a ja już przywykłem i do tego. Zignorowałem uwagę.
- Oto Amiranda Crest, która przyszła do nas w imieniu Strażniczki Burz Raver
Styx.
Proszę wybaczyć, że nie wstaję, panno Crest. Potrafię dokonywać cudów za
pomocą siły mego umysłu, ale autolewitacja do nich nie należy.
W międzyczasie Amiranda wtrąciła:
- O, nie. Nie w imieniu Strażniczki Burz. Ona przebywa w Kantardzie.
Przysyła mnie jej sekretarka, Domina Willa Dount... Jestem jej asystentką. Chciałaby
zobaczyć się z panem Garrettem, żeby powierzyć mu pewne zadanie, które należy
wykonać bardzo dyskretnie. Dla rodziny.
- A więc pani nie powie mi, o co chodzi?
Plik z chomika:
ssaaggaa
Inne pliki z tego folderu:
Cook Glen - Imperium grozy 07 - Nadciąga zły los.pdf
(1091 KB)
Cook Glen - Imperium grozy 06 - Dojrzewa wschodni wiatr.pdf
(782 KB)
Cook Glen - Imperium grozy 05 - Nie będzie litości.pdf
(1068 KB)
Cook Glen - Imperium grozy 04 - Ogien w jego dloniach.pdf
(849 KB)
Cook Glen - Imperium grozy 03 - Zgromadziła się ciemność wszelaka.pdf
(1229 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cabot Meg
Cadigan Pat
Caidin Martin(McCoy Max)
Caldwell Erskine
Callison Brian
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin