Wakacyjna Przygoda 1-10.pdf

(305 KB) Pobierz
Rozdział I
WAKACYJNA
PRZYGODA
Autor: aga334
Rozdział I
Piękny letni poranek .Był wtorek 3 lipca. Miałem oświadczyć się Elsy,
mojej dziewczynie. Bałem się, strasznie się bałem. Po raz pierwszy w życiu. Co
ja mam jej powiedzieć? Czy naprawdę tego chciałem? Stary weź się w garść! –
Skarciłem samego siebie. Wszystko miałem już przygotowane, stolik w
restauracji był zamówiony, pierścionek leżał na szafce nocnej. Hmm, … ale zdaje
się, że czegoś zapomniałem….
- Cholera! Nie kupiłem jeszcze garnituru! – wykrzyczałem na cały dom.
- Eureka! – naigrywał się Jasper – przypominam Ci o tym od tygodnia!.
- Pojedziesz ze mną do centrum ? Musze przecież cos wybrać – poskarżyłem się.
- Ja nie mogę. Mówiłem Ci, że mam spotkanie. Poproś Edwarda – podpowiedział
Jasper.
- Dobrze wiesz, że ja jestem umówiony z Lilly, więc Ci nie mogę pomóc.
- Okay, dzięki że mogę na was liczyć! - Pięknie, jak ja sobie poradzę!?
Potrzebuje czyjej rady, to jest pewne.
- A zapomniałbym – powiedział Jasper – dzwonili do mnie rodzice i zapraszają
nas na dwa tygodnie nad morze. Co wy na to?
- Mnie tam pasuję – odpowiedział pierwszy Edward – Może jakas wakacyjna
przygoda mi Się trafi? – rozmarzył się chłopak. Edward lubił się zabawić, był
typem „flirciarza”.
- Ja nie wiem – odpowiedziałem zmieszany – Nie wiem.
- Dlaczego ? – zapytał Jasper – Przecież to fajna sprawa, a po za tym dawno
nigdzie nie byliśmy. No nie daj się prosić. Esme bardzo na tym zależy.
-Pomyślę nad tym- odparłem wychodząc. Zapowiada się naprawdę długi dzień-
pomyślałem zmarnowany
***
-Dziewczyny ! Wyjeżdżamy! – Alice krzyknęła radośnie wpadając do
kuchni
-Hę? – Chrząknęła Bella wyraźnie nieprzytomna po zarwanej nocy.
-Alice, o czym ty znowu bredzisz? – Zapytała wyraźnie zdezorientowana Rosalie
-Przecież już od dawna chciałyśmy się stąd wyrwać i zrobić sobie wakacje-
optymizm dziewczyny był porażający- No dalej, co z wami!? Załatwiłam nam
dwutygodniowy wypad nad morze! Lepiej zaczynajcie się pakować.
-Nie mam letnich ciuchów- powiedziała Bella zaglądając do lodówki.
-To da się załatwić-Alice pociągnęła dziewczynę za rękę- Idziemy do centrum.
Rose, rusz się
-Już, już. Daj mi zjeść śniadanie!
-To od czego zaczynamy- zapytała radośnie Alice- Buty? Torebki ? Może
Drogeria ?
-Spokojnie. Mamy cały dzień. Zdążymy ze wszystkim- odparła Bella- Zacznijmy
od tego butiku- wskazała na najbliższy sklep. Trzy godziny i kilkanaście
sklepów później dziewczyny miały już wszystko czego potrzebowały ale Alice
nalegała by zajrzeć jeszcze do sklepu ze strojami wieczorowymi...
* * *
Nie mogłem się zdecydować. Wziąć Niebieską koszule czy białą? Krawat
w stonowanych czy bardziej wyrazistych kolorach? Gdy tak rozmyślałem do
mojej przymierzalni wpadła drobna brunetka o elfiej urodzie.
- Sorki- wypaliła- myślała że tu jest wolne. – wydawała się trochę nadpobudliwa
ale całkiem sympatyczna. I sądząc po tym jak była ubrana to miała całkiem niezły
gust. Właśnie kogoś takiego potrzebowałem.
-Spoko- uśmiechnąłem się – Słuchaj, mogłabyś mi pomóc…?
Chwilę później miałem już całkowicie skompletowany strój. I kto by pomyślał że
tak mi się poszczęści ? Z wdzięczności zaprosiłem Elficzkę na kawę. Okazało się
jednak że nie była sama. Więc takim sposobem wylądowałem w kawiarni z
trzema ślicznotkami. Ha! Edward będzie jak nic żałował że tu ze mną nie
przyszedł kiedy mu wszystko opowiem. Szczególnie że jedna z dziewczyn na
pewno wpadła by mu w oko. Śliczna blondynka z figurą modelki. Nawet ja nie
mogłem się jej oprzeć. Ej! Casanovo- upomniałem sam siebie- dziś się zaręczasz.
Jednak wracając do domu nie mogłem przestać myśleć o Rose- Bo tak miała na
imię. Przez to wszystko dopadły mnie jeszcze większe wątpliwości co do moich
zaręczyn …
Właściwie to jak mogłem kiedykolwiek myśleć że jestem już na to gotowy ?
Miałem mętlik w głowie. Musiałem to przemyśleć. I to bardzo poważnie. Już
miałem zamiar włączyć muzykę i odciąć się od świata, kiedy dobiegł mnie głos
Jaspera – Zbieraj się! Dziś twój wielki dzień !
O nie !- pomyślałem- Co teraz? Musze przestać się mazgaić. Zebrałem w sobie
resztę pewności siebie, ubrałem się w garnitur wziąłem pierścionek, kluczyki do
srebrnego volvo Edwarda- uznałem że to najodpowiedniejszy samochód na taką
okazję- i pojechałem na spotkanie z przeznaczeniem…
* * *
- No wszystko już spakowałam, nareszcie- powiedziała Bella do Rose
siedzącej na obitej czarną skórą kanapie w ich salonie.- Halo, słyszysz mnie ?
Ziemia do Rosalie!
-Mówiłaś coś ?- Spytała zamyślona dziewczyna
-Tak, mówiłam, ale nie ważne… O czym tak rozmyślasz?
-Ten brunet był całkiem do rzeczy, nie sądzisz ? – Powiedziała Blondi
-Jaki znowu… -zdziwiła się Bells - Czy ty ciągle myślisz o tamtym - jak mu tam?
-Emmecie- Wtrąciła Alice wchodząc do salonu.- Zgadzam się w zupełności. On
był… Jak by to ująć? Cudny !
-Nie w moim typie. W każdym razie zastanawiałam się czy już jesteście
spakowane? Przecież jutro z samego rana wyjeżdżamy! – wtrąciła Bella- I nie,
Alice, pod żadnym pozorem nie dam Ci prowadzić- dodała widząc błysk w oku
siostry. Brunetka zrobiła zbolałą minę, trochę przypominała dziecko, któremu
ktoś zabrał ulubioną zabawkę.
-Wow, siostra, tym razem przeszłaś sama siebie, te domki są przecudne ! –
zachwycała się Bella. Dziewczyny były zakwaterowane w luksusowym,
3-osobowym domku z tarasem i widokiem na morze.
- Ha ! To jeszcze nic- powiedziała podekscytowana Alice- poczekaj aż
zobaczysz sąsiadów, szczęka ci opadnie !
-Co do chole… - Rose nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wszystko układało
się zbyt pięknie żeby mogło być prawdziwe. Do domku obok właśnie
wprowadzał się Emmett a jakimiś dwoma innymi chłopakami – no, no, no..
zapowiadają się wakacje pełne wrażeń. – wszystkie wybuchnełyśmy śmiechem.
Dziewczyna jeszcze, wtedy nie wiedziała jak trafnie określiła to co miało
nastąpić w przeciągu dwóch następnych tygodni … .
Rozdział II
Emmett:
-Głupia torba !! Zaklinowała się – Jasper usiłował wyciągnąć nasze bagaże
z bagażnika i wszystko porządnie rozpakować, zanim zaczniemy wypoczynek.
Ale najwyraźniej miał problem z jednym z nich ! Założę się że to torba Edwarda !
Wystarczyło, jedno spojrzenie w stronę volvo, żebym upewnił się że mam rację.
Braciszek, zawsze miał pokaźny bagaż, ale tym razem przeszedł samego siebie.
Wielkie bezkształtne „coś” co Edd nazywał bagażem podręcznym, zaklinowało
się na tylnim siedzeniu. Jasper jednak dzielnie walczył, pociągnął z całej siły a
bagaż runął na niego. Nie mogłem powstrzymać rechotu.
-Czego rżysz ? – Jazz rzucił mi gniewne spojrzenie spod sterty tego co właśnie
na nim leżało- może byś mi pomógł ?
-Właściwie, to całkiem nieźle wyglądasz, kiedy tam leżysz- powiedział Edward z
chytrym uśmiechem- Co byś powiedział Em- zwrócił się do mnie – żeby go tam
zostawić ? – zaproponował.
Nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, bo usłyszałem szczek Jacoba. Nie wiem
czemu Carlisle nadal trzymał tego kundla. Był wielki i żarł jak koń.
- Witajcie chłopcy, miło mi Was widzieć. – przywitał się Carlisle.
- Cześć – odpowiedzieliśmy razem.
- Jak tam podróż? – zapytał ojciec.
- Całkiem dobrze – odpowiedziałem.
- Przyjdźcie wieczorem do nas. Esme się ucieszy, strasznie za Wami tęskniła.
- Ok, przyjdziemy – powiedział Jasper, nadal leżąc na ziemi.
Chyba dopiero teraz Carlisle zauważył, że Jasper leże pod stertą bagaży.
- Hmm … - zamyślił się – Co Ty Jasper robisz tak w ogóle?- podrapał się po
brodzie.
- Wypakowuje bagaże z samochodu, ale jak widać, ktoś wziął za dużo rzeczy –
spojrzał znacząco na Edwarda i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- No a tak w ogóle ktoś mógłby mi pomóc – powiedział Jasper i znowu
zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra bierzemy się do roboty – powiedziałem i usłyszeliśmy chichot jakiś
dziewczyn. Odwróciłem się i zobaczyłem 3 wyglądające znajomo laski. Jacob
skoczył na jedną z nich i przewrócił ją z impetem. Jej koleżanki zareagowały na
to śmiechem. Nagle olśniło mnie gdzie wcześniej je spotkałem. To były
dziewczyny, które pomogły mi kupić ten nieszczęsny garnitur. Edward widząc
moją minę dał mi sójkę w bok.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin