Srebrna tkanina.odt

(333 KB) Pobierz

Tłumaczenie będzie wspólne: Kaczalki, (która po raz drugi przeżywa swoją pierwszą miłość) oraz yami-no, (która nie opierała się zbyt mocno).
Pierwsze dwie części zostały już wcześniej przetłumaczone przez Szparkę, ale zdecydowałyśmy się zacząć od początku, aby zachować jednolity styl.
Opowiadanie nie posiada rozdziałów, a podział na 12 części jest sztuczny i dokonany dla wygody tłumaczek.
Kolejne części będą dodawane w dwutygodniowych odstępach czasu.
Życzymy przyjemnej lektury.


Tytuł i link do oryginału: TISSUE OF SILVER
Autor: Fearless Diva
Beta: shimatta (do rozdziału VIII), potem Evey
Rating: PG-13
Para: Harry/Draco
Gatunek: romans, angst, przygoda
Zgoda: czekamy
Ostrzeżenie: bardzo łagodne sceny erotyczne, wulgarne słownictwo, śmierć bohatera drugoplanowego
Kanon: Harry - w ramach rozsądku tak, Draco - nie, ale jest sto razy lepszy niż u p.Rowling



SREBRNA TKANINA


"As it
Were tissue of silver
I'll wear, o fate, thy grey,
And go mistily radiant, clad
Like the moon."

"Fate Defied" Adelaide Crapsey


CZĘŚĆ I


Dwór Malfoyów
8 marca 2000, godzina 8:30

Drogi Sev,

ostatniej nocy miałem sen, który przepowiedział, że dzisiaj rano odwiedzi mnie Harry Potter. Założy na siebie naprawdę okropną, żółtą koszulę i będzie się zachowywał nie mniej irytująco, niż robił to, gdy widziałem go po raz ostatni. Nie sądzę, aby ubrał się w coś innego, nawet, jeżeli wyślę do niego sowę z błagalną prośbą, więc będę zmuszony cierpieć w milczeniu, mając na sobie okulary przeciwsłoneczne, które ochronią mnie przed tym oślepiającym blaskiem.
Ministerstwo najwyraźniej obawia się, że ktoś usiłuje mnie zabić, i właśnie z tego powodu Potter złoży mi wizytę. W tym miejscu wstaw zwięzły komentarz, wedle własnego wyboru, o tym, jak długa może być lista takich osób. Fakt, że zamiast zwykłego urzędnika przysyłają swojego Super Aurora sugeruje, iż z pewnością wiedzą więcej, niż ja. Jeszcze. Byłoby bardzo miło, gdyby te cholerne wizje dostarczały jakichś użytecznych informacji, ale jak do tej pory wszystko, co otrzymałem, to jesienna kolekcja damskich szat i Potter w obrzydliwej koszuli. Czyż nie jest czarująco ironiczne, że nie można przewidzieć, co ci przyniosą sny? Żałuję teraz, że nie poświęcałem większej uwagi Twoim lekcjom na temat cierpliwości. Już słyszę, jak się śmiejesz i chcę, abyś wiedział, że nie mam zamiaru pozbawiać Cię tych krótkich chwil wesołości w Twoim, jakże nudnym, życiu.

Jutro kolejny dzień zeznań, tak więc, gdy tylko uwolnię się od Pottera, spędzę popołudnie z prokuratorami, wałkując wszystko po raz kolejny. To jedna z tych, których wynik jest oczywisty — Bagman. Równie dobrze mogliby go wysłać od razu do Azkabanu i zaoszczędzić nam wszystkim problemów, ale, jak sądzę, formalności muszą być przestrzegane. Gorzej będzie w poniedziałek, na rozprawie Goyle’a. Sam siebie przekonuję, że po tym wszystkim, co udało mi się przeżyć, tak niewielka rzecz, jak skazanie jednego z byłych, najlepszych przyjaciół na egzystencję pod postacią bezdusznego zombie, jest tylko mało znaczącą nieprzyjemnością. A jednak, wcale nie czuję się przez to lepiej.
Być może dzisiaj w nocy przyśni mi się coś pożytecznego i Potter będzie mógł naprzykrzać się komuś innemu. Cokolwiek się wydarzy, Ty dowiesz się o tym jako pierwszy.

Pomimo Twoich zastrzeżeń, nie zrezygnowałem z pomysłu zamiany Ciemno magicznych zaklęć, chroniących Dwór, na Jasne. Dumbledore był pewien, że jest to możliwe bez zmniejszania ich skuteczności, a pokaźna ilość notatek, którą mi zostawił, na pewno pomoże. Zgadzam się jednak, że zaklęcia te są zbyt starożytne, skomplikowane i za mocno osadzone w murach domu, abym mógł poradzić sobie z nimi bez pomocy. Gdybyś zechciał polecić mi jakiegoś eksperta od Ciemnych zaklęć jako doradcę, byłbym niezmiernie wdzięczny. Nie ulega wątpliwości, że lepiej zająć się tym projektem z pomocą kogoś, kto się na tym zna, ale jestem zdeterminowany i, niezależnie od wszystkiego, z pomysłu nie zrezygnuję. Jeśli będzie potrzebna łapówka, podaj tylko kwotę.
Oczekuję na Twoją zjadliwą odpowiedź.

Na koniec, obowiązkowa porcja odpowiedzi na irytująco dokuczliwe pytania. Tak, jem wystarczająco. Tak, odpoczywam tak dużo, jak mogę. Nie, nie piję zbyt wiele. Tak, skończyłem czytać rozdział czternasty „Trucizn i antidotów” Carmichaela, ale nie, nie mogę Ci książki jeszcze oddać. Myślę, że robię postępy w badaniach nad (Prawie) Uniwersalnym Antidotum i potrzebuję jej, aby powtórnie sprawdzić moje obliczenia.
Obiecuję zamykać drzwi, aktywować zaklęcia ochronne, podjąć wszelkie, możliwe do akceptacji, środki ostrożności itd., itd., itd. Nie martw się o mnie, Sev. Tak samo dobrze jak ja zdajesz sobie sprawę, że nie prowadzi to do niczego dobrego.

Draco Jacques

***

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart
8 marca 2000, godzina 16:30

Kochany, nieznośny dzieciaku,

cierpienie w milczeniu nie jest w Twoim stylu, o czym świadczy nasza wielotomowa korespondencja. Nawiązując do zamartwiania się, niepokoi mnie jedynie fakt, że gdy znowu, przez swój upór, popadniesz w chorobę, to ja będę musiał się Tobą opiekować. Mam wrażenie, że dopiero wtedy, kiedy jeden z nas umrze, skończą się moje obawy. I wolałbym odłożyć tę możliwość, zarówno, jeśli chodzi o mnie, jak i o ciebie, na tak długo, jak to tylko możliwe.

Zakładam, że tak, jak przewidziałeś, spotkałeś się dzisiaj rano z Potterem i, szczęśliwym trafem, oboje wyszliście z tego bez szwanku. Mimo że on jest nieznośnym palantem, w kwestii Obrony wykazuje prawdziwy talent. Biorąc pod uwagę was dwóch, mam nadzieję, że to właśnie Ty będziesz w stanie dłużej hamować słowa, niż on. Poza tym, ja musiałem znosić go przez lata, więc sprawiedliwie będzie, jeżeli teraz nastąpi Twoja kolej. Jednak nie czuj się zobowiązany do bycia dla niego uprzejmym. Ja nigdy się tym nie przejmowałem.

Odnośnie zaklęć ochronnych odpowiadam tak, jak się spodziewałeś. Jesteś przeklętym głupcem. Pomysł pozbycia się wszystkiego, co jest we Dworze Ciemno magiczne i zastąpienie tych zaklęć ich jasnymi odpowiednikami jest romantyczny, ale ta magia stanowi samo serce domu. Wbrew nadziejom Dumbledore’a, nie za bardzo wyobrażam sobie, jak mógłbyś pozbyć się jej bez zwalenia sobie całego budynku na głowę. Rację masz jednak w tym, że usiłowanie zrobienia tego bez pomocy, byłoby samobójstwem. Przekonałem się już na własnej skórze, jak uparty potrafisz być, kiedy zachwycisz się jakimś pomysłem, dlatego spróbuję znaleźć Ci kogoś odpowiedniego. W zamian oczekuję jedynie, że będziesz słuchał doradcy, którego wynajmiesz. Być może tej osobie uda się to, czego ja nie potrafiłem, a mianowicie wyperswadowanie Ci tego pomysłu, albo przynajmniej ochroni Cię przed wysadzeniem się w powietrze. Wyszukam jedno lub dwa nazwiska i prześlę Ci je z jutrzejszą pocztą.

Skoro mówimy o wyrządzaniu sobie bezsensownej krzywdy, to Twoje ostatnie prorocze sny są tak banalne, ponieważ używasz absyntu, żeby je wywołać. To oraz sprawa z zaklęciami i już masz odpowiedź na pytanie, dlaczego się martwię! Cykl: absynt do sprowokowania snów, a potem whisky, żeby o nich zapomnieć, naprawdę nie wyjdzie Ci na dobre, Draco. Wiem, że myślisz, iż nie pożyjesz dostatecznie długo, aby to miało znaczenie, ale niczego nie możesz być pewien. Rozmawialiśmy o tym już setki razy i nie mam zamiaru wałkować tego ponownie. Być może nie przyszło Ci do głowy, że są ludzie, którym na Tobie zależy, nie tylko ze względu na wizje i użyteczność dla Ministerstwa. Szkodząc sobie, krzywdzisz także ich. Gdybyś o tym pomyślał, na pewno bardziej zadbałbyś o siebie. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś tak samo nieznośny, jak Potter? Uparty, niezdyscyplinowany, lekkomyślny, irytujący, mały palant. To, że jestem zmuszony zajmować się wami dwoma jednocześnie, jest przekonującym dowodem na to, że w poprzednim życiu musiałem być maniakalnym mordercą. Lub prawnikiem.

Severus

***

Draco Malfoy otworzył drzwi, zanim Harry zdążył zapukać, więc Potter stał przed nim, jak idiota, z ręką uniesioną do góry. Zobaczył Malfoya pierwszy raz od półtora roku i stwierdził, że blondyn wygląda wyjątkowo blado i mizernie. Pod szarymi, zmęczonymi oczami miał ciemnofioletowe podkowy, jakby nocami, zamiast spać, torturował się dla przyjemności. Nie nosił butów, co sprawiało, że pomimo eleganckich, czarnych szat, wydawał się być dziwnie zaniedbany. Oczywiście, pierwszymi słowami, jakie padły z ust Harry’ego było:
— Malfoy, wyglądasz jak gówno.
— A to jest najbrzydsza koszula, jaką kiedykolwiek widziałem. Wejdź, Potter, i poczęstuj się kawą.
Zakłopotany Harry zerknął pod swoją aurorską szatę. Ekspedientka w sklepie przysięgała, że żółty jest teraz równie modny, jak kiedyś czarny. Malfoy jednak nie miał zamiaru oferować mu porad na temat gustownego ubierania się, więc Harry wszedł za nim do wnętrza domu, zastanawiając się, czy to spotkanie przebiegnie tak źle, jak się tego obawiał.
Kiedy widzieli się po raz ostatni, minęło właśnie pół roku od Finałowej Bitwy. Obaj ciągle leczyli jeszcze wtedy rany, jakie zadała im wojna, a także opłakiwali bliskich, których stracili. Wpadli na siebie w korytarzu Ministerstwa i Harry, korzystając z okazji, powiedział Malfoyowi, że ma nadzieję zobaczyć go na ceremonii wręczania Orderów Merlina, która miała odbyć się za kilka tygodni. Malfoy zadrwił, że według niego, nie jest specjalnie stosowne przyjmowanie medali za zamordowanie czyichś rodziców, po czym oddalił się dumnym krokiem. Harry do tej pory nie był pewien, którego z nich właściwie Malfoy chciał obrazić.
Kiedy Harry przyjmował zadanie, właśnie ta rozmowa tkwiła w jego głowie. Wiedział, że to będzie wyzwanie, ale przekonywał siebie, że wyzwania to coś, dzięki czemu się rozwija. Fakt, że żaden inny auror nie chciał mieć nic wspólnego z Malfoyem, a także to, że Artur Weasley poprosił go o zajęcie się sprawą jako o osobistą przysługę, nie miał z tym nic wspólnego. Uważał się za profesjonalistę. Żadne zadanie nie był dla niego zbyt trudne, żaden problem zbyt banalny. Wkroczy na scenę i uratuje świat tak, jak robił to do tej pory. Ale kiedy obudził się dzisiaj rano, perspektywa pójścia do rezydencji Malfoyów i spotkania z jej właścicielem onieśmieliła go bardziej, niż się spodziewał.
Rozglądając się po głównym holu, Harry poczuł się zaskoczony jego pięknem, całym tym światłem i aurą, jaka promieniowała od katedralnego sufitu, na którym namalowano chmury i rokokowe wzory. Wcześniej był tutaj tylko raz i w pamięci pozostało mu wrażenie przytłaczającej posępności i przeczucie czegoś złego, chociaż można by się spodziewać, że miejsce, będące pod ciężkim ostrzałem końcowej bitwy, prowadzonej w celu pokonania Czarnego Pana, nie będzie się kojarzyć z niczym pozytywnym.
— Zawsze tu tak wyglądało? — spytał. — Czy coś zmieniłeś?
Malfoy odwrócił się i uniósł brew w doskonale wygięty łuk.
— Zrobiłem remont, ale konstrukcja została w większości niezmieniona. Nie tak gotycko, jak pamiętasz, prawda?
— Tak. Mnóstwo światła.
Malfoy posłał Harry’emu ironiczny uśmiech, ale jego oczy pozostały lodowato zimne.
— Nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że mam mieszane uczucia co do tego budynku — powiedział i poprowadził Harry’ego do salonu na pierwszym piętrze.
Mały stolik umieszczono obok wielkiego, wychodzącego na ogród okna. Ustawiono na nim dzbanek wypełniony po brzegi herbatą, czajniczek z kawą, koszyk z różnymi rodzajami pieczywa, ser, kilka gatunków owoców, konfitury i talerz z bekonem. Na środku znajdowała się mała kompozycja z róż. Całość promieniowała klasą i wyrafinowaniem. Harry niespodziewanie zapragnął mieć na sobie bardziej stonowaną koszulę.
— Oczekujesz gości? — zapytał grzecznie.
— Jesteś tutaj, prawda? Skrzaty uznały, że nie jem wystarczająco dużo, więc zawsze przygotowują tyle jedzenia, że wystarczyłoby dla całej armii. Poczęstuj się.
Dobrze, może nie będzie tak źle — pomyślał Harry. Obraziliśmy się dopiero raz i Malfoy jest prawie miły. Do tego jedzenie! Westchnął z przyjemności do samego siebie i zaczął napełniać talerz, podczas gdy Malfoy nalał mu kawy, a dla siebie herbaty.
Harry zdążył upić łyk, zanim zrozumiał, że gospodarz dodał do napoju idealnie właściwą ilość cukru i śmietanki. Spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Jak to zrobiłeś... miałeś wizję na ten temat?
— Profesor Snape musiał ci powiedzieć o snach. — Malfoy usadowił się wygodnie na krześle i sączył herbatę. Czarne szaty spływały wokół jego sylwetki tak dekoracyjnie, jakby zostały specjalnie ułożone.
— Tak, ale nie miałem pojęcia, że mogą być aż tak szczegółowe i dokładne.
Malfoy zaśmiał się.
— We śnie nie przygotowywałem żadnej kawy, bo generalnie jej nie piję, a ty i ja pogrążyliśmy się w zażartej kłótni w ciągu dziesięciu minut od twojego przybycia.
— Więc one nie zawsze się sprawdzają?
— Są wskazówkami. Gdybym nie wiedział, że przyjdziesz, to to, co stało się we śnie, i tak wydarzyłoby się w rzeczywistości. Ale skoro zostałem ostrzeżony, mogłem przygotować kawę wcześniej. Czy będziemy w stanie uniknąć kłótni, to się jeszcze okaże. Chociaż nasze wzajemne stosunki w przeszłości nie dają na to szansy, prawda?
Harry uśmiechnął się i wziął kolejny łyk kawy.
— Sądzę, że masz rację. Jednak kawa jest pyszna, dziękuję.
— Proszę bardzo. — Wyraz twarzy Malfoya złagodniał tylko odrobinę, ale Harry poczuł się nagle zaskoczony tym, jak młodo chłopak wygląda.
— Domyślam się, że już wiesz, dlaczego tu jestem — powiedział.
— Wnioskuję, że Ministerstwo chce objąć Dwór dodatkową ochroną. — Ton jego głosu nie zostawiał wątpliwości, jaki ma stosunek do tego pomysłu.
— Malfoy, ktoś próbuje cię zabić. Ministerstwo ma powody, żeby się niepokoić.
— Ministerstwo byłoby całkowicie uszczęśliwione, gdybym pozwolił pokroić się na kawałki, o ile tylko dostaliby wcześniej moje zeznania. Jestem narzędziem i moje dobro jest im całkowicie obojętne.
— Być może, ale nie powinno być takie dla ciebie.
Malfoy roześmiał się z goryczą.
— Najwyraźniej nie dostałeś notatki służbowej na temat moich ostatnich skłonności do oddawania się dla przyjemności bolesnemu męczeństwu. Jeżeli wszystko poszłoby tak, jak zaplanowałem, byłbym teraz daleko zbyt martwy, aby być użytecznym dla kogokolwiek.
— W takim razie, co masz zamiar zrobić? Siedzieć i czekać, aż ktoś skończy robotę, którą zaczął twój ojciec?
Zapadła cisza. Filiżanka Malfoya brzęknęła, kiedy lekko niedbałym ruchem odkładał ją na spodeczek.
— Nie będziemy rozmawiać na temat mojego ojca. — Czysta groźba w głosie Malfoya nie pozostawiała cienia szansy na dalszą dyskusję, a Harry wręcz widział wiszącą nad ich głowami wizję nadchodzącej awantury. Postanowił zmienić taktykę.
— Przepraszam. Chodziło mi o to, że zawsze byłeś dla mnie osobą, która przetrwa wszystko i nie podda się łatwo, teraz jednak wydajesz się być zrezygnowany.
— Nie sądziłem, że obok tradycyjnych metod walki, na treningach aurorskich uczą was także, jak udzielać porad psychologicznych.
Harry przeczesał dłonią swoje gęste, rozczochrane włosy. Wiedział, że po wojnie Malfoy stał się osobą bardzo dbającą o własną prywatność, oraz że próby zainstalowania grupy aurorów w jego domu będą wymagały przedstawienia jakichś przekonujących argumentów, ale naprawdę uważał, że jest w stanie podołać temu zadaniu. Założył się nawet o dwadzieścia pięć galeonów z Seamusem Finniganem, że sobie poradzi. Malfoy jednak był jeszcze bardziej uparty, niż Harry pamiętał, i dużo mniej martwił się o swoje dobro, niż można by się spodziewać. Powoli zaczynało to Harry’ego irytować.
— Malfoy, naprawdę wszystko utrudniasz.
— Przyjmij moje przeprosiny — wycedził blondyn i ponownie sięgnął po filiżankę. — Niestety, nikt nie raczył poinformować mnie, że jedynym celem, dla którego żyję, jest ułatwianie pracy Ministerstwu.
— Ja nie jestem jakimś pierdolonym Ministerstwem! — Harry wzdrygnął się, bo jego głos zabrzmiał głośniej, niż zaplanował. Malfoy uniósł brew.
— Słuchaj. — Harry wziął głęboki oddech. — Wiem, że w szkole nie byliśmy przyjaciółmi, ale od tamtej pory umarło już zbyt wielu ludzi. Pozwól mi sobie pomóc.
Malfoy swobodnym ruchem napił się herbaty, ale w jego oczach było coś, co sprawiło, że krew Harry’ego zrobiła się lodowata. Jak gdyby ciężar tych wszystkich lat, które chłopak będzie musiał jeszcze przeżyć.
— Potter, nawet tobie nie uda się uratować wszystkich — powiedział lekko. — Na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu.
— Pozwól mi spróbować.
Malfoy westchnął i odstawił filiżankę, która tym razem nie wydała żadnego dźwięku.
— Jakie są propozycje Ministerstwa?
— Chciałbym zainstalować w Dworze stałą ekipę wybranych przeze mnie aurorów, która stacjonowałaby tu do momentu, aż sytuacja się wyjaśni.
— Lista moich wrogów jest długa, Potter. Możemy mieć do czynienia z więcej niż jedną sytuacją.
— Czy to... mmm... tylko podejrzenia, czy może część...
— Wizja nie jest brzydkim słowem, wiesz? Nie, to jedynie logiczne przypuszczenia. Coś więcej, niż możliwości.
— Rozumiem.
— Problem w tym, że ja nie. Jasnowidze zazwyczaj nie przewidują faktów związanych z ich własnym życiem. Pod tym względem jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę, ale treść takich snów jest zazwyczaj mało istotna. Jeżeli zobaczę coś ważnego, na pewno dam ci znać, ale bardziej prawdopodobne jest, że będziesz musiał samodzielnie rozwiązać problem, bez pomocy zjawisk nadnaturalnych.
Harry pokiwał głową. Był przyzwyczajony do polegania na samym sobie, a poza tym wizje wydawały mu się czymś przyprawiającym o gęsią skórkę.
— Dobrze. Co możesz powiedzieć o tej długiej liście podejrzanych?
— A co ty możesz powiedzieć mi o tym, ilu aurorów chcesz sprowadzić do mojego domu? — odwzajemnił się pytaniem Malfoy.
Harry nie przypuszczał, żeby Malfoyowi spodobała się odpowiedź i przez moment rozważał pomysł grania na zwłokę. Po chwili stwierdził jednak, że nie dałby rady ciągnąć tego zbyt długo. Koniec końców i tak kiedyś będzie musiał wyznać prawdę.
— Sześć osób na stałych dyżurach i oczywiście ja.
— Merlinie! Dlaczego od razu nie zaprosisz tu całej drużyny Armat z Chudley?! Sześcioro ludzi!
— Nie wygląda, jakby brakowało ci przestrzeni. No i osób będzie siedem.
— To nie przestrzeń jest problemem. I co masz na myśli, mówiąc siedmioro?
— Sześciu aurorów oraz ja to razem siedem. Prosta arytmetyka, Malfoy.
— Ty także masz zamiar zostać? Sądziłem, że będziesz przebywał tutaj tylko w ciągu dnia, nadzorując swoich ludzi i denerwując mnie swoją uciążliwą obecnością.
— W tych okolicznościach będę musiał denerwować cię swoją uciążliwą obecnością przez całą dobę.
— Jeżeli mógłbyś znaleźć mi wolny pokój, najlepiej blisko własnej sypialni, byłoby idealnie.
Malfoy odchylił się w swoim krześle, a na jego twarz wpełzł powolny, bezczelny uśmiech.
— Harry, jeżeli miałeś ochotę na randkę, wystarczyło poprosić.
Potter poczuł, jak jego policzki płoną.
— Przestań się wygłupiać, cymbale, nie jestem... mmm, no wiesz... Ja nie...
— Gdybym dostawał galeona za każdego faceta, którego miałem, a który nie był... mmm, no wiesz, byłbym dwa razy bogatszy, niż jestem.
Kiedy rumieniec zaczął osiągać nuklearny poziom intensywności, Harry spróbował sprowadzić rozmowę z powrotem na właściwy tor.
— Sprawa jest poważna, Malfoy. Informator Ministerstwa doniósł, że wśród twojej służby znajduje się szpieg. Najbardziej bezbronny jesteś wtedy, kiedy śpisz, a ja dowodzę moim zespołem. Muszę tu być.
— Szpieg wśród mojej służby? Może nie zauważyłeś, ale ja kogoś takiego nie posiadam. Kiedy odziedziczyłem dom, zwolniłem wszystkich, ponieważ nie mogłem być całkowicie pewien ich lojalności. Pozbyłem się starych ochroniarzy i ściągnąłem ośmiu nowych z Londynu. Wszystkich gruntownie sprawdziłem. Stacjonują przy głównych bramach i nawet nie zbliżają się do samej rezydencji. Jedynie skrzaty mają prawo przebywać w środku, ale one prędzej zatłukłyby się na śmierć, niż zdradziły swojego pana. To wszystko. Potter, nie sądzę, aby chodziło o służbę. Zresztą, tych ludzi nawet nie można tak nazwać. Wasz informator nie myśli zbyt logicznie
— Lepiej dmuchać na zimne.
Malfoy potrząsnął głową ze smutkiem.
— I pomyśleć, że reprezentujesz sam szczyt czarodziejskiego systemu edukacyjnego.
Po tak ciętej uwadze samokontrola Harry’ego, nad którą już od jakiegoś czasu powoli tracił panowanie, runęła.
— Posłuchaj, ty snobistyczny, mały gnojku. Wszyscy oczekują ode mnie, że zajmę się tą sprawą z należytą uwagą, a to oznacza, że ty wyjdziesz z tego żywy. Straciłem rodziców, przyjaciół i kogoś, kto był mi bliższy, niż brat, i nie pozwolę jakiemuś skurwysynowi tak po prostu przyjść tutaj i zabić cię bez walki. Jeżeli będziesz współpracował, ja i moi ludzie postaramy się schodzić ci z drogi, na ile to możliwe. Jeśli nie, mogę znaleźć inny sposób, żeby denerwować cię każdego dnia tygodnia, ze specjalnym uwzględnieniem niedzieli. Wybór należy do ciebie.
Malfoy wyglądał na zamyślonego, jak gdyby Harry właśnie przedstawił dobrze przemyślany traktat na temat zastosowania skrzeloziela, zamiast pełnej gniewu tyrady.
— To dużo dla ciebie znaczy, prawda?
Do tej pory Harry nie myślał o swojej pracy w ten sposób, ale teraz poczuł się zaskoczony, że rzeczywiście tak było. Nie tylko dlatego, iż była to część jego obowiązków, ale również dlatego, że świat bez aroganckiego, enigmatycznego, doprowadzającego do szału Draco Malfoya wydawał się być niepokojąco mały.
— Tak. Dużo.
Malfoy kiwnął głową.
— W takim razie, w porządku. Gdy tylko dostanę listę twoich pracowników, polecę skrzatom, żeby przygotowały dla nich kwatery w północnym skrzydle. Pozwolę im nawet korzystać z basenu, ale musisz ich uprzedzić, aby nie pojawiali się tam przed ósmą rano. Nie chcę, żeby przeszkadzali mi w pływaniu. Ty możesz zatrzymać się w pokoju gościnnym naprzeciwko mojej sypialni. Daj mi znać, czego jeszcze potrzebujesz, a ja postaram się o to zadbać.
— Dziękuję.
— Przypuszczam, że teraz chciałbyś zobaczyć listę podejrzanych? — Malfoy podszedł do małego sekretarzyka i usiadł przy nim. Wyjął z szuflady rolkę pergaminu, wziął do ręki pióro i zaczął pisać. Pisał długo. I pisał. Pergamin rozwinął się i sięgał mu do kolan, a on ciągle nie przerywał. Wypisywał nazwiska przez mniej więcej dziesięć minut, dotarł do końca arkusza, odwrócił pergamin i zaczął pisać po drugiej stronie. Po kolejnych pięciu minutach skończył i dmuchnął na atrament.
— Obawiam się, że trochę się rozmazało — powiedział.
— Ułożyłeś je w jakiś logiczny sposób, czy mamy po prostu zacząć sprawdzać od początku? — zapytał Harry.
Malfoy odwrócił pergamin i zaczął przeglądać listę od początku, dość często stawiając przy nazwiskach ptaszki. Gdy skończył, wręczył arkusz Harry’emu.
— Zaznaczyłem dwudziestu najbardziej prawdopodobnych. Mortimer Higgs posiada środki pieniężne, ma kontakty z podziemnym światem i motyw, więc mógł kogoś wynająć do tej roboty. Jest pierwszy na mojej liście podejrzanych.
Harry skrzywił się.
— Życzę szczęścia temu, kto będzie go szukał. Już od lat próbujemy go znaleźć, zaczęliśmy jeszcze przed wojną, nie tylko z powodu przynależności do śmierciożerców. Jest jak Ojciec Chrzestny czarodziejskiego świata.
Malfoy wyglądał na zaskoczonego.
— Kto?
— Mniejsza o to. Czy istnieje jakiś dodatkowy motyw, aby chciał cię zabić, poza zwykłą, śmierciożerczą zawziętością?
— Razem z Riddle’em opracowali metodę wytwarzania narkotyków, które mogłyby być sprzedawane na mugolskim czarnym rynku. Śmierciożercy byli odpowiedzialni za ich produkcję, a Higgs za dystrybucję. Proceder miał zapewnić Riddle’owi pieniądze na potrzeby wojny, a Higgsowi zrekompensować kłopoty. Wysadziłem im laboratoria w powietrze, zanim zdążyli cokolwiek zarobić. Dwa razy. Wtedy oczywiście nie wiedzieli, że to moja sprawka. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia, teraz pewnie nie mają wątpliwości.
— Dobrze. Ktoś jeszcze?
— Wszyscy ci, którzy mają powiązania z rodziną Mulciberów, Crabbe’ów, Goyle’ów i Macnairów. Podczas różnych procesów wyszło na jaw, że byłem zamieszany w egzekucje obydwóch synów Mulcibera. Zeznawałem też jako główny świadek na rozprawach starego i młodego Crabbe’a, oraz na wszystkich trzech przesłuchaniach Macnaira. W nadchodzącej sprawie Goyle’a także będę składał kluczowe zeznania. Tak więc istnieje wiele kierunków, z których mogę spodziewać się zemsty.
— W porządku, mów dalej.
— Byłem świadkiem w setkach innych procesów przeciw śmierciożercom, a to oznacza, że praktycznie każdy, kto ma z nimi powiązania, może posiadać motyw. Żeby nie wspomnieć tych z naszej strony. — Ton głosu Malfoya dość jasno dawał do zrozumienia, że nie był pewien, czy jest to także jego strona. — Wielu z nich miało bliskich, których zamordowali śmierciożercy, a ja w końcu byłem jednym z nich. Być może zabiłem wtedy czyjegoś krewnego. Spisałem wszystkich, którzy przyszli mi do głowy. Jeżeli chcesz, to się zastanowię i podeślę ci później jeszcze kilka nazwisk.
Harry przebiegł wzrokiem listę.
— Ale tutaj jest też moje nazwisko!
Malfoy wzruszył ramionami.
— Nigdy nic nie wiadomo.
Harry spojrzał na niego krzywo i wyjął mu pióro z ręki.
— Jako dowodzący tym śledztwem osobiście zaręczam, że jestem niewinny. — Harry wykreślił swoje nazwisko z listy. — Mój zespół zacznie sprawdzać tych ludzi. Gdybyś przypomniał sobie o kimś jeszcze, ale z poważnym motywem, wyślij mi sowę.
Malfoy westchnął i usiadł z powrotem przy swojej herbacie.
— Świetnie. Jestem pewny, że ty i twoi podwładni spiszecie się doskonale. Tylko, Potter, nie miej wyrzutów sumienia, jeżeli koniec końców to wszystko okaże się bez znaczenia.

***

Dwór Malfoyów
10 marca 2000, godzina 8:15

Drogi Sev,

jestem pewien, że będziesz bezgranicznie rozbawiony, kiedy dowiesz się, że sześciu aurorów Pottera rozmnożyło się, niczym głowy hydry, do prawie trzydziestu. Okazało się, że pracują na ośmiogodzinnych zmianach, więc aby przez całą dobę mieć sześciu w stanie czynnym, potrzebna jest mała armia. Potter zapewnił mnie jednak, że ci, którzy akurat nie pracują, nie będą przebywać w rezydencji zbyt długo, a więc nie wymagają zakwaterowania. Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo mnie ta wiadomość pocieszyła. Dwór po raz kolejny jest gospodarzem dla najeźdźcy i jedna dobra rzecz to fakt, że wysłałem portrety przodków do Czarodziejskiej Galerii. Gdybym tego nie zrobił, komentarzom nie byłoby końca.

Zeszłej nocy nie przyśniło mi się nic ważnego, jedynie kolejne, nudne wersje mojej przedwczesnej śmierci. Tym razem była to trucizna — według mnie, jeden z najmniej przyjemnych sposobów umierania. Ale i tak nie pobije powtarzających się, przedłużonych serii Cruciatusa, tak więc, nie ma tego złego.
Każdy z tych snów wygląda tak realistycznie. Zawsze budzę się z absolutnym przekonaniem, że właśnie widziałem prawdziwą przyszłość, i tak dzieje się przy wszystkich wizjach. Jednak sposób, w jaki same sobie zaprzeczają, doprowadza mnie do szału. Dodatkowo frustrująco działa fakt, że nie istnieją żadne historyczne precedensy, które mogłyby mi pomóc. Jak przystało Malfoyowi — jestem pod tym względem jedyny w swoim rodzaju. I tak, jak wszystko inne, związane z tym nazwiskiem, działa to na mnie wyjątkowo denerwująco. Ale cóż. Moje motto brzmi, że tego, czego nie można zmienić, należy ignorować. Z zaprzeczania uczyniłem sztukę i wniosłem ją na wyżyny artyzmu.

Temat, którego w tej chwili najbardziej unikam, to poniedziałkowe zeznania przeciwko Gregowi. Obrońcy zawsze zadają mi pytania, które rozdrapują stare rany, więc przestało mnie to już przerażać, ale konieczność spojrzenia Gregowi w oczy w momencie, kiedy będę go oskarżał… To trudne, Sev. Jeżeli sny są karą za cokolwiek, to właśnie za to. I oczywiście także za wszystkie moje poprzednie zbrodnie. Kiedy się teraz nad tym zastanawiam, to myślę, że w ogóle nie mam żadnego powodu, aby na swoje wizje narzekać. Od tej chwili postanawiam znosić je mężnie i ze stoickim spokojem.

Nauka do spóźnionych OWTMów pozwala mi tymczasem zająć myśli. Fakt, że jeśli zdam siedem egzaminów i będę pod tym względem lepszy od Granger, napawa mnie małostkową przyjemnością. Skupiam się głównie na Numerologii, Mugoloznawstwie oraz Historii Magii, ponieważ odkąd opuściłem Hogwart, z żadnym z tych przedmiotów nie miałem do czynienia. Nie przewiduję problemów z Eliksirami, OPCM, ani Wróżbiarstwem. Za to Transmutacja jest wielką niewiadomą. Jeżeli każą mi przekształcić coś niewinnego w coś okropnego, nie powinienem mieć żadnych problemów, ale nigdy nie byłem dobry w tych puszystych króliczkach, które tak uwielbiała McGonagall. Sądzę, że jest to niezgodne z moją naturą.
Lubię myśleć, iż Dumbledore byłby zadowolony wiedząc, że w końcu pozdawałem egzaminy. Poświęcił wiele czasu próbując namówić mnie, abym zaplanował swoje życie po wojnie, chociaż nie jestem pewien, czy naprawdę wierzył choć trochę więcej niż ja w to, że czeka mnie jakakolwiek przyszłość.

Sev, przepraszam za mój dzisiejszy płaczliwy nastrój. Ciężkie kroki aurorów, poruszających się po schodach tam i z powrotem, przyprawiają mnie o ból głowy. Mam nadzieję, że masz przyjemniejszy dzień, niż ja.

Twój Draco Jacques

P.S. Zgodnie z Twoją sugestią, ludzie Pottera prześwietlili dokładnie akta specjalistki od zaklęć, nie znajdując w nich niczego podejrzanego. Jutro spotkam się z nią na wstępnych konsultacjach. Dziękuję za pomoc, tym bardziej, że zrobiłeś to pomimo własnej niechęci do całego przedsięwzięcia. O wszystkim będę Cię informował na bieżąco.

P.P.S. Sądzę, że dokonałem przełomu w badaniach nad (P)UA, ale nie napiszę nic więcej, żeby Cię trochę podrażnić. Geniuszu Eliksirów, jeśli chcesz, możesz mnie błagać, żebym Cię oświecił. Albo, jeżeli w dalszym ciągu jesteś na to zbyt dumny, poczekaj, aż potwierdzę swoje podejrzenia i prześlę Ci pełny raport.

P.P.P.S. Czy Potter uprawia jakieś sporty? Te przerażające ubrania leżą na nim ostatnio całkiem ładnie. Szkoda, że osobowości nie można zmienić tak łatwo, prawda? I to absurdalne przekonanie o byciu normalnym. Cóż, co ma być, to będzie, jak zwykła mawiać Pansy.

***

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart
10 marca 2000, północ

Kochany, straszny łobuzie,

jestem pewien, że najazd aurorów jest czymś raczej przygnębiającym, ale pociesz się myślą, jak bardzo cierpiałby Lucjusz widząc ich, rozłażących się po całym Dworze niczym mrówki. Biorąc pod uwagę Twoją nierozważną impulsywność oraz liczbę wrogów, nawet wielokrotność tej liczby byłaby dobrym pomysłem.

Jeżeli chodzi o Pottera, to gdy tylko zdecydujesz się do niego przystawiać, bardzo proszę, ostrzeż mnie wcześniej, abym mógł aportować się do Dworu i zobaczyć jego minę na własne oczy. Myślę jednak, że nawet Twój niezaprzeczalny urok na niego nie podziała. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności uważam, że powinieneś czerpać z tego tyle radości, ile możesz.

To jest wyjątkowo okrutny żart losu, że te nieszczęsne sny o Twojej śmierci nie skończyły się po tym, jak prawie spełniły się pod koniec wojny. Ale dla Fatum wszyscy jesteśmy zabawkami. Jeżeli w życiu nauczyłem się czegokolwiek, to właśnie tego.

A to sprowadza mnie do tematu brzemienia Twoich zeznań. Branie udziału w pierwszej turze tego bałaganu było jedną z najbardziej pokręconych rzeczy, jakie musiałem zrobić w życiu, o wiele trudniejszą, niż wycelowanie w kogoś niewinnego różdżki i zabicie go z zimną krwią. Greg był Twoim przyjacielem i ufał Ci, przynajmniej w takim stopniu, w jakim
śmierciożercy mogą ufać sobie nawzajem. Niestety, dokonał własnych wyborów i nie ma znaczenia, jakimi pobudkami się kierował. Prawda jest taka, że jeżeli ktokolwiek tu zawinił, oczywiście poza samym Gregorym, to właśnie ja, bo zawiodłem i nie potrafiłem sprowadzić go na właściwą drogę, chociaż Merlin wie, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy.
Mówię jak najbardziej poważnie, Draco, postąpiłeś słusznie. Nigdy nie przestawaj w to wierzyć. Dla Grega nie mogłeś zrobić nic więcej bez narażania całej operacji na niedopuszczalne ryzyko ujawnienia. Jego życie jest sprawiedliwą ceną za życie i wolność milionów innych ludzi, chociaż sam fakt, że musisz dokonywać takich decyzji, jest kolejnym okrucieństwem losu. W poniedziałek będzie ciężko, ale już niedługo procesy skończą się i wreszcie będziesz zwolniony z obowiązków, jakim musiałeś sprostać w stanowczo zbyt młodym wieku. I chociaż nigdy nie powiedziałem Ci tego twarzą w twarz, jestem z Ciebie dumny. Zrobiłeś dużo więcej, niż ktokolwiek z nas miał prawo od Ciebie oczekiwać.

Widzisz? Ja także stałem się sentymentalny, a wszystko to z Twojej winy, marna namiastko korespondenta. Cofam wszystkie miłe słowa, jakie Ci powiedziałem.

To dobrze, że nauka zajmuje Twoje myśli. Egzamin z Eliksirów naprawdę nie powinien stanowić dla Ciebie problemu. Robiłeś ze mną mikstury na mistrzowskim poziomie przez cały ubiegły rok i jeżeli nie poradzisz sobie z żałosnym OWTMem, będzie to żenujące dla nas obu. Prawdę mówiąc, niezbyt dobrze się złożyło, że zdawać będziesz z Obrony przed Czarną Magią, a nie z samej Czarnej Magii. Mimo to również ten egzamin nie powinien być dla Ciebie trudny. Prawie spadłem ze śmiechu z krzesła, kiedy zobaczyłem, że dodałeś do listy także Wróżbiarstwo. Postaraj się nie mówić im o prawdziwych wizjach, bo Cię obleją. Choć po namyśle sądzę, że gdybyś opowiedział Trelawney sen, który przewiduje Twoją śmierć, przełknęłaby to bez mrugnięcia okiem.
Muszę już kończyć i iść spać, bo na jutro mam całe mile esejów do sprawdzenia.
I na Merlina, wiem, że jesteś zestresowany, ale spróbuj okiełznać pokusę i nie zaczynaj kampanii seksualnej przeciwko aurorom stacjonującym w rezydencji. Oni nie potrzebują takiej rozrywki, a Ty swoją możesz znaleźć gdzie indziej.

Se...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin