Qfant 04 (grudzień 2009).pdf

(20017 KB) Pobierz
218587905 UNPDF
ISSN 2080-2633
numer 4/09
grudzień 2009
bezpłatny kwartalnik fantastyczno-kryminalny
Na Krawędzi
Autostrada
Ponadto:
Mesjasz, Zoo,
Profesor Best Friend,
Mroczni, Ostatni krok
218587905.018.png
Wstępniak
Ostatnio często
słyszę, że młodzież
jest coraz gorsza. Bez
wartości, ideałów, ma-
rzeń. Stoją w centrach
handlowych i papla-
ją o niczym. Siedzą
w pubach, chlając
piwsko, by zabić czas.
Biją się po meczach
sportowych, niczym
barbarzyńcy. Biorą
prochy dla szpanu.
Na szczęście – nie wszyscy. Jak to mówią:
szukajcie, a znajdziecie. Diamenty nie leżą prze-
cież na ulicach, a wartościowi ludzie nie marnu-
ją czasu na bijatyki. Niestety, media karmią się
skandalami i lepszym newsem są brutalni debi-
le, niż inteligentna młodzież.
W minionym roku miałem przyjemność
uczestniczyć w dwóch imprezach, na których
młodzi ludzie udowodnili, że mają swoje pasje,
są kreatywni i potraią się bawić. Pierwszą z nich
była gala „Horyzontów Wyobraźni” – konkursu
literacko-graicznego, zorganizowanego przez
Qfant. Relację z niej znajdziecie wewnątrz nu-
meru, więc nie będę wnikał w szczegóły, Tomek
Orlicz zrobił to o wiele lepiej.
Drugim takim miejscem był lubelski kon-
went fantastyki „Falkon”, który odbył się
w dniach 13–15 listopada. Wyobraźcie sobie
budynek pełen rozentuzjazmowanej młodzieży
oraz pisarzy, wydawców i dziennikarzy. Bardzo
się cieszę, że tam byłem, napełniło mnie to wiel-
kim optymizmem. Uważam, że to ci ludzie będą
tworzyli przyszłość. Muszą tylko uwierzyć, że
chcieć to móc, i nie dać sobie wmówić, że po-
winni zrezygnować z marzeń. Wystarczy spoj-
rzeć na Qfant. Upór przezwycięży wszystko,
marzenia się spełniają.
PUBLICYSTYKA
Alan Lee - Nad chmurami świeci słońc e...................... 4
Edyta Rauhut - Człowiek renesansu
XXI wieku – Stefan Darda ........................................ 10
Jacek Skowroński - Spirale grozy ................................. 14
Natalia Bilska - ŚREDNIOWIECZNE
FANTASMAGORIE ........................................................ 18
Anna Thol - PHILIPA DICKA LUCID DREAM ............. 22
Fotorelacja z Falkonu .................................................... 158
Tomek Orlicz - Reportaż z Gali Horyzontów ........ 166
GALERIA
Krzysztof Trzaska.................................................................. 26
Waldek Wasilewski .............................................................. 32
LITERATURA
Marcin Moń - Na Krawędzi ............................................. 36
Wojciech A. Rapier - Autostrada ................................... 44
Marcin Gutek - Mesjasz .................................................... 66
Bożena Grzenia - Zoo ......................................................... 84
Wojciech Kulawski - Profesor Best Friend ................ 96
Piotr Sender - Mroczni .................................................... 114
Barbara Kotas i Grzegorz Borecki - Ostatni krok .. 122
POLECANKI
Homo bimbrownikus ...................................................... 144
Przedksiężycowi tom. 1 ................................................... 145
Gra w czerwone ................................................................. 146
Ofensywa szulerów........................................................... 148
Perkalowy dybuk ............................................................... 149
Opowieść o 47 roninach ................................................. 151
4 pory mroku ...................................................................... 152
2012........................................................................................ 154
Gamer .................................................................................... 155
Księżyc w nowiu................................................................. 156
Prawo zemsty...................................................................... 157
Z qfantowym pozdrowieniem
Piotr Michalik
2
kwartalnik fantastyczno-kryminalny
218587905.019.png 218587905.020.png 218587905.021.png 218587905.001.png
 
218587905.002.png
 
218587905.003.png 218587905.004.png 218587905.005.png 218587905.006.png 218587905.007.png
QFANT.PL - numer 4/09
3
218587905.008.png 218587905.009.png 218587905.010.png 218587905.011.png 218587905.012.png 218587905.013.png 218587905.014.png 218587905.015.png
Alan Lee
Nad chmurami świeci słońce
29 maja 1953 roku skończyła się pewna era w dzie-
jach ludzkości. Dodam jednak, że takie znaczenie
mogą tej dacie nadawać chyba tylko akademiccy
wykładowcy, którzy nie podnoszą głów zza biurek,
ale to oni piszą szkolne podręczniki i to właśnie dla
nich rok 1953 jest symbolicznym końcem podboju
Ziemi przez człowieka. Właśnie wtedy homo sapiens
po raz pierwszy stanął na Mount Evereście - ostatni
metaforyczny Asgard został zdobyty.
Góry były obecne w życiu człowieka od zarania
dziejów. Od samego początku pojawiały się w ludz-
kich marzeniach, opowieściach, sztuce. Odcisnę-
ły niezatarte piętno na kulturach narodów, które
mieszkały na ich zboczach lub u ich stóp. Motyw
świętej góry znajdziemy w religiach niemal wszyst-
kich ludów, na wszystkich kontynentach: od grec-
kiego Olimpu, poprzez Czomolungmę, indiański
Denali (McKinley), święte góry Inków wokół Ma-
chu Picchu, aż po Ararat, na którym, jak głosi mit,
spoczęła arka Noego, Z bliższych nam stron, może-
my wymienić choćby Ślężę, Łysą Górę i Radhost...
U naszych przodków góry budziły respekt, bo,
być może, te wielkie, wystawione przez Naturę
na własną chwałę pomniki, stanowiły uosobienie
niezrozumiałych sił, których ludzie się bali, ale
którym przecież zawdzięczali swoje istnienie.
Ekspansja chrześcijaństwa sprawiła, że w szczy-
tach górskich zaczęto upatrywać już nie boskich
siedzib otoczonych chmurami, lecz miejsc de-
monicznych – związanych z sabatami czarownic,
smoczymi jamami, czy zamkami wzniesionymi
ręką diabła.
W kulturze ludowej, góry stały się siedliskiem
wszystkiego, co trzyma sztamę z rogatym gościem.
Wiara ta przetrwała aż do XVI wieku. Dopiero wte-
dy, dzięki poetom, sceneria górska powróciła do łask,
jako popularne wśród europejskich elit miejsce od-
poczynku po trudach sprawowania władzy.
Jednak już wcześniej w historii ludzkości, zda-
rzało się, że odzierano góry z ich majestatu, a sza-
cunek musiał ustąpić pewnej przykrej ludzkiej
skłonności, która za nic ma sobie świętości i ryzy-
ko – wywołującej wojny żądzy władzy.
W 401 roku p.n.e. historyk i kronikarz, Kse-
nofont, samozwańczo objął dowództwo nad roz-
bitymi w Azji Mniejszej oddziałami greckimi
i bezpiecznie przeprowadził je przez ośnieżone
szczyty pasma Taurus. Sukces Greków, podykto-
wany koniecznością, był jednak niczym, w porów-
naniu z osiągnięciami Aleksandra Macedońskiego.
Wódz ów, idąc ze swą armią na wschód, stoczył po-
tyczki w paśmie Elbrusu, zimą przekroczył Hindu-
kusz, zahaczył o Tien-Szan, gdzie również walczył,
w końcu zatrzymał się na przedpolu jednych z naj-
bardziej niebezpiecznych i surowych gór świata
– Karakorum. Waleczny Macedończyk, dla celów
rozpoznawczych, zaimprowizował nawet utworze-
nie specjalnych oddziałów - pierwszej w historii
piechoty górskiej.
Całkiem inne powody, by piąć się ku niebu,
miał Publiusz Hadrian. Choć dysponował ogrom-
ną armią, która była mu, jako cesarzowi, ślepo po-
słuszna, na Etnę wolał wyjść sam, po to tylko, żeby
podziwiać wschód słońca.
Nie możemy pominąć także zaciętego wroga
Rzymian, Hannibala. Każde dziecko uczy się dziś
w szkole o jego słynnej przeprawie przez Alpy.
Niemniej, sukces Kartagińczyka okazał się pyrru-
sowym zwycięstwem, ponieważ ta droga na skróty
kosztowała jego armię utratę bardzo wielu żołnie-
rzy i niemal wszystkich słoni bojowych.
Upadek wielkich imperiów antycznego świata
przyniósł kres zuchwałym wyprawom wojskowym.
Średniowiecze odcięło się od gór, traktując je jako
zimny, wyklęty przez Boga świat. Dopiero oświe-
cenie, ze swoją chęcią odkrywania i poznawania,
przywróciło je do łask. Wśród humanistów ogrom-
ną popularnością cieszyły się wówczas Alpy. Pastor,
Josiasz Simler napisał nawet pierwszy podręcznik
alpinizmu i założył pierwszą szkołę, uczącą tury-
styki wysokogórskiej. To on jest autorem terminów
takich jak: „alpensztok”, „raki” i „rakiety śnieżne”.
Górskie podróże sławnych poetów, między
innymi Goethego czy Byrona, spotęgowały po-
wszechne zainteresowanie Alpami, które stały się
przez to bardziej dostępne. Kluczowym momen-
tem było zdobycie najwyższego wierzchołka stare-
go kontynentu, Mount Blanc.
„Mecenasem” wspinaczki w masywie Mt. Blanc
był izyk, Horacy Benedykt de Saussure. Uważał
4
kwartalnik fantastyczno-kryminalny
218587905.016.png
Nad chmurami świeci słońce
on, że zdobycie tej góry przyniesie wiele odpo-
wiedzi na nurtujące naukowców pytania związane
z geologią całych Alp. Ustanowił zatem nagrodę
pieniężną dla pierwszych zdobywców szczytu. Pro-
sty góral z wioski Chamonix, Jacques Balmat, wie-
le razy wspinał się zboczami Białej Góry, nie był
jednak zainteresowany atakiem na kopułę szczy-
tową. Zmienił zdanie dopiero w 1786 roku, kiedy
to, podczas wspólnej wyprawy z doktorem Michel-
Gabrielem Paccardem, obaj weszli na wierzchołek.
Wkrótce potem Balmata spotkało nieszczęście
– jego córka, oddana pod opiekę doktora, zmar-
ła, bo Paccard, zamiast opiekować się chorą, łaził
po górach. Balmat opracował wtedy sprytny plan
zemsty – sukcesywnie umniejszał zasługi doktora,
aż w końcu postać Paccarda zupełnie zatarła się
w zbiorowej pamięci. Odtąd z wejściem na Mount
Blanc kojarzono już tylko Balmeta.
Alpejska wspinaczka stała się popularna, suk-
cesywnie zdobywano szczyt za szczytem. Dopiero
w drugiej połowie XIX wieku, okazało się nagle,
że wdrapano się już na każdy wierzchołek, a na-
ukowych informacji zdobyto wystarczająco dużo,
by zaspokoić, przynajmniej na razie, wymagania
geologów, meteorologów i botaników. Wówczas
alpinizm naukowy przemienił się we wspinaczkę
czysto sportową. Teraz chodziło o to, by raz zdo-
byte góry zdobyć ponownie, ale w jak najkrótszym
czasie, albo, co najczęściej miało miejsce, nową,
trudniejszą trasą. Kiedy wśród alpinistów zaczęły
tworzyć się rankingi, duch sportowej rywalizacji
na dobre zagościł w górach. Widoczną tego oznaką
było założenie w 1862 roku austriackiej organizacji
turystycznej „Alpenverein”.
Alpy, leżące w sercu zachodniej cywilizacji, były
idealnym poligonem, na którym wspinacze zyska-
li podstawowe doświadczenie. Stało się oczywiste,
że zdobycie najwyższych gór świata jest już tylko
kwestią czasu.
Mount Blanc). Uczynienie Indii częścią brytyjskie-
go imperium, a co za tym idzie, przyczółkiem za-
chodniej cywilizacji, przyśpieszyło proces pozna-
wania Dachu Świata zarówno przez amatorów, jak
i, przede wszystkim, przez naukowców.
W 1808 roku podjęto pierwsze próby ustalenia,
któremu ze szczytów należy przyznać miano naj-
wyższej góry świata. Najpewniejszym kandydatem
wydawała się Kanczendzonga. Mniej więcej w tym
samym czasie beztrosko naniesiono na mapy pe-
wien średnio interesujący szczyt, określany niezbyt
inezyjnym mianem: Peak XV. Na początku drugiej
połowy XIX wieku zaczęły się pojawiać pogłoski,
że Peak XV jest wyższy od Kanczendzongi. Osta-
teczne ustalenie faktów i obalenie mitów nie było
łatwe – zarówno Tybetańczycy, jak i Nepalczycy
nie patrzyli przychylnie na obcokrajowców, kręcą-
cych się po ich świętych górach. Mieszkańcy obu
krajów skutecznie utrudniali Europejczykom bada-
nia. W końcu, przy pomocy teodolitu, zmierzono
górę. Wynik nie był dokładny, ale jasno pokazywał,
że „piętnasty” góruje nad Kanczendzongą. I choć
od półtora miliona lat jest najbardziej wysuniętą
ku niebu częścią Ziemi, to dopiero w 1856 roku po-
twierdzono ten fakt oicjalnie. Przy okazji nadano
szczytowi europejską nazwę – na cześć zasłużonego
dla kolonii brytyjskich geodety, George'a Everesta.
Ciekawostką jest fakt, że Europejczycy, dyspo-
nujący sprzętem pomiarowym, często nie potraili
określić najwyższego szczytu wielu pasm górskich,
a ludność tubylcza, jak się wydaje, nie miała takich
problemów, mimo braku narzędzi. Wywniosko-
wać to można z wielu rdzennych nazw szczytów
na całym świecie – te najwyższe zawsze nosiły naj-
bardziej majestatyczne miana, jak choćby Czomo-
lungma (Everest) – Matka Ziemia, czy alaskański
Atabaska Denali (McKinley) – Tron Słońca.
Napięta sytuacja polityczna w Tybecie i Ne-
palu długo uniemożliwiała zorganizowanie wy-
prawy z prawdziwego zdarzenia. Pierwsza odbyła
się (dzięki uprzejmości XIII Dalajlamy) dopiero
w 1904 roku.
Zbocza Himalajów od niepamiętnych czasów
stanowiły naturalne środowisko życia wielu lokal-
nych plemion. Europejczycy poznali je stosunkowo
wcześnie – musiał je widzieć Marco Polo i kupcy
oraz podróżnicy, wędrujący słynnym Jedwabnym
Szlakiem (warto wspomnieć, że jego fragmenty
do dziś są wykorzystywane jako drogi, po których
autobusy wjeżdżają na tereny położone wyżej niż
Stop. Doszliśmy już do czasów niemal nam
współczesnych i tu powinniśmy przyjrzeć się
górom przez pryzmat aktualnego stanu wiedzy
naukowej o Ziemi. Do podboju Dachu Świata
za chwilę wrócimy.
QFANT.PL - numer 4/09
5
218587905.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin