rozdział 15.doc

(294 KB) Pobierz

 

 

15.

 

Stałam nieruchomo. Widziałam przed oczami mój koszmar. Wielki rdzawy basior i wampir, jedno było pewne – ktoś miał zginąć.

 

Straszny sen stał się rzeczywistością. Poczułam silne ukłucie w klatce piersiowej.

Padłam bezwładnie na ziemię.

 

Oczy miałam przymknięte, prawda była taka, że bałam się je otworzyć.

Moich uszu dochodziły przeraźliwe hałasy – warczenie i długie, wilcze wycie.

 

- Bella! – Ktoś krzyczał, ktoś inny szarpał mnie za ramię. Ból był nie do zniesienia.

Boże, czemu mi to robisz? Cierpienie stawało się moim chlebem powszednim.

 

Nawet nie widziałam tego, który był dla mnie najważniejszy. Trzymałam się w mocnym uścisku za brzuch, tak bardzo bolało.

Co się stało? Nie wiem, wszystko działo się tak szybko. Mój marny, człowieczy wzrok nie zarejestrował niczego, potrafiłam tylko poczuć. A czułam tylko silne kopnięcie i jakby coś, coś bardzo ciężkiego trafiło w moją głowę.

 

W dalszym ciągu nie otwierałam oczu.

 

-Nie! – To był Edward. Jego głos poznałabym wszędzie – Nie rób mi tego, Bello – szeptał. Ale ja nic nie robię, w końcu nie potrafiłam. Byłam cała sparaliżowana strachem i pulsującym bólem.

Chciałam go pocieszyć.

 

-Będzie dobrze – powiedziałam z wyraźnym trudem.

 

W końcu zdobyłam się na to, aby otworzyć oczy.

Wszyscy Cullenowie pochylali się nade mną. Mieli zmartwione twarze i patrzyli na mnie.

Ani śladu wielkiego potwora.

Edward pochylił się nade mną i pocałował moje zimne usta, jakby pocałunek mógł mnie zbudzić a ja była śpiącą królewną.

 

Może to możliwe, skoro dokoła i tak otaczały mnie postacie z bajek.

 

-Edwardzie, zrób coś. Ona jest silna, ale nie na tyle, alby wygrać z tym. – Carlisle ponaglał mojego ukochanego.

 

Co się ze mną działo?

Edward popatrzył na mnie swoimi pięknymi, ciemnymi oczami.

Zajrzał w głąb mojej duszy.

 

Czemu miałam dziwne wrażenie, hm, może raczej przeczucie, że świat był dla mnie i tak wystarczająco łaskawy? Ale ta dobroć skończyła się, tak jak moje życie kończy się w tej chwili.

 

Ostatnie, czego byłam jeszcze świadoma, było to, że Edward pochyla się nad moją szyją. Jego ostre zęby wpijają się we mnie a świat zastępuje czarna, zawirowana przestrzeń.

 

 

Czułam już tylko ból i nienawiść do samej siebie.

 

Przed oczami widziałam Edwarda i nasze wspólne chwile, te szczęśliwe.

Wspomnienia bardzo pomagały mi przetrwać.

 

Miałam świadomość tego, co się dzieje.

ON mnie przemienił, ON właśnie ratował mi życie.
 

Jad rozprzestrzeniał się po całym moim ciele. Nie wiem, czy krzyczę, czy płaczę?

Ten straszny ból zagłuszał wszystko.

 

Nagle twarz Edwarda znikła. W moich umyśle pojawiła się ciemność i pustka.

 

Nie, nie, nie. Nie chciałam. Wpadłam w histerię.

Czerwone plamki zaczęły migotać w ciemności, uspokoiłam się nieco.

Ale nadal nie miałam pewności, że mój kochany ze mną jest.

Gdybym tylko została sama, chciałabym naprawdę umrzeć. Teraz też byłam temu dosyć chętna i zdaje mi się.. bliska. Ale wiem, że mam, dla kogo żyć.

 

Czułam potwora w każdym calu mego drętwego ciała. Rozprzestrzeniał się, uciekał, by znów powrócić i zaatakować ze zdwojoną siłą.

 

Odliczałam sekundy, może dni?

Nie myślałam już normalnie.

 

W pewnej chwili coś grzmotnęło w moje serce, które i odzywało się już ostatnimi uderzeniami.

Ktoś chyba je przypalał, a potem posypywał solą. Na końcu po nim deptał, przedzierał, kaleczył – tyle, że to, co działo się z moim sercem było milion razy mocniejsze i silniejsze.

 

Oszałamiający ból.

Na końcu cisza. Już nawet nie oddychałam, słyszałam tylko bardzo wyraźnie głosy.

 

-Bello?

-3 sekundy – chyba Alice.

-Bello? – Tak, to był zmartwiony Edward.

 

Otworzyłam pomału oczy i zszokowana zamarłam…

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin